Miłość Boli 2.1
Bill
wyjechał. Na tydzień.
Początkowo
chciałem z nim jechać. Nawet się zgodził, gdy go o to zapytałem. Wydawał się
być.. zadowolony? Być może liczył na to, że sprawy właśnie tak się potoczą. A
jednak. Część mnie postanowiła inaczej. Margaret wróciła do mojego życia.
Siedząc
w pustym mieszkaniu, w pełni ubrany, obracałem w dłoni pudełeczko tic-taców. Z
tego nie mogło być nic dobrego. Przetarłem twarz dłońmi. Powiedziałem Billowi, że
chcę zostać, wykorzystać ten czas, żeby znaleźć jakąś pracę. Nie wiedziałem,
czy to kupił, czy podejrzewał, że muszę rozprawić się z przeszłością, ale nic
nie powiedział. Równie dobrze, gdzieś w środku w nim, mogło mu być najzwyczajniej
przykro, że nie chce z nim jechać. W każdym razie nie dał po sobie niczego poznać.
Był dla mnie totalną zagadką. Kiedyś go znałem.. teraz był inny. Być może uaktywniłem
u niego kilka emocji, jakiś uczucia.. ale właśnie – nie wiedziałem. A kiedyś
było inaczej. Wiedziałem, o czym myśli i, co czuje. Znałem na pamięć jego
gesty, każdy z wyrazów twarzy i uniesień brwi. Teraz nie wyrażał nic. Nie
potrafiłem już go czytać.
Westchnąłem
i w końcu dokończyłem wiązanie butów. Gdy wstałem, przejrzałem się w lustrze.
Warkoczyki zastąpiły rozpuszczone włosy, które umyłem dwukrotnie i
rozprostowałem, korzystając z prostownicy Billa, a następnie zwinąłem w kucyka.
Musiałem koniecznie wybrać się do fryzjera. Miałem na sobie granatową koszulkę,
opinającą moje ciało. Sporo ćwiczyłem. Margaret lubiła wysportowanych. Na
nogach miałem ciemne jeansy, na nogach casualowe półbuty. Założyłem czarną,
skórzaną kurtkę. Po za dużych kilka rozmiarów ubraniach nie było śladów. Zmieniłem
się tak jak Bill. Dotknąłem policzka i wyczułem dość gęsty zarost. Z moich ust
wyrwało się kolejne westchnienie. Wyglądałem jak przedstawiciel Al-Kaidy.
Złapałem
w rękę uszykowaną wcześniej torbę i nałożyłem okulary przeciwsłoneczne.
Wyszedłem z mieszkania Billa i zamknąłem drzwi na klucz. Na dole czekała już na
mnie taksówka. Wsiadłem do niej i poleciłem, żeby na razie poczekał. Wyjąłem
komórkę i wybrałem odpowiedni numer.
-
Gdzie jesteś? – zapytałem, gdy połączyło mnie z drugą stroną.
-
Hotel Nova – odpowiedział przesłodzony, kobiecy głos. – Pokój 502.
Rozłączyłem
się, a kierowcy wskazałem miejsce docelowe.
Zamykając
oczy w czasie jazdy zastanawiałem się, czemu to robię. Jaka niewidoczna siła
kazała spakować mi odmówić wyjazdy z bratem, spakować manatki i jechać spotkać
się z koszmarem mojego życia. W uszach słyszałem wciąż głos Billa.. Czy możliwe
było, aby ona mnie kochała? Czego tak naprawdę chce?
Połknąłem
dwie tabletki na ból głowy. Przez ostatni tydzień mój świat ponownie stał na
głowie, a ta z kolei pękała od nadmiaru wrażeń. Bałem się tego spotkania. Nie tylko
ze względu na to, czego ona mogła ode mnie chcieć. Odkąd poznałem Margaret, nie
poznawałem siebie. Wyzwalała we mnie zarówno to, co najlepsze, jak i to, co
najgorsze. I mimo tego, jaka była i jak potoczyło się moje życie, straciłem
przez nią Billa, kontakt z rodziną, której nie mogłem spojrzeć w oczy.. w końcu
zrozumieli, co robiłem Billowi. W końcu przejrzeli na oczy. Mimo tego wszystkiego..
przeżywałem z nią także masę dobrych chwil, o których wiedzieliśmy tylko ja i
ona. Naprawdę była dla mnie wszystkim i naprawdę kiedyś ją kochałem. A może
jakaś część, ta niechcąca tego przyznać, nadal ją kochała? Gdyby naprawdę mnie
kochała, a jej zamiary były szczerze.. prawdopodobnie nigdy bym jej nie
zostawił. I tu dałem się łapać – nikt o szczerych zamiarach nie rozdziela braci
dla swojej sadystycznej przyjemności.
Hotel
wyrósł przede mną zdecydowanie za szybko. Zanim się zorientowałem już
zapłaciłem zbliżeniowo taksówkarzowi i stałem przed wejściem do hotelu. Patrzyłem
w górę, widząc nazwę hotelu, migającą, jakby świetlówki były bliskie
przepaleniu się. Zacisnąłem dłoń mocniej na rączkach torby sportowej i wszedłem
do środka, kierując się od razu do windy.
Droga
na 5 piętro była zdecydowanie za krótka. Serce waliło mi mocno. Po raz ostatni
sprawdziłem telefon przed wejściem do pokoju i od razu go wyłączyłem.
Rozejrzałem się dookoła, chcąc sprawdzić, czy ktoś mnie widzi. Zabieg był bezsensowny
– dookoła wszędzie były kamery.
Uniosłem dłoń
i zapukałem w drzwi. Uchyliły się. W nich stała Margaret. Jej piękne włosy w
kolorze miodu były pofalowane i ułożone w perfekcyjną fryzurę. Makijaż wykonany
był wprawną ręką. Wpatrywała się we mnie zielonymi oczami, podkreślonymi
brązowymi cieniami. Miała na sobie niebieską sukienkę na ramiączka z dużym dekoltem.
Widziałem wystający spod niej czarny stanik z charakterystyczną koronką. Znałem
tą sukienkę i znałem tą bieliznę. Pamiętałem.
Biorąc kieliszek pochyliła się nad
stolikiem, dzięki czemu mogłem lepiej obserwować jej dekolt, a biust miała
fenomenalny. Zamieszała płynem i upiła łyk białego wina. Uśmiechnęła się
cudownie, gdy odstawiała kieliszek na stolik. Miała na ustach czerwoną szminkę.
Przy niej, jej żeby wydawały się być śnieżnobiałe. Miała na sobie niebieską
sukienkę na ramiączka, spod której widać było czarny koronkowy stanik. Była
krótka. Gdy siedziała, widziałem prawie jej całe uda. Stopy uwolniła z czarnych
szpilek, które przewrócone leżały pod stolikiem. Rozmawiała z mężczyzną, który
siedział tyłem do mnie. Na pierwszy rzut oka widać było, że był dużo starszy od
niej. Ze swojego stolika miałem na nią doskonały widok. Już dawno zamiast
słuchać dyskusji Gustava i Billa na temat zadanych referatów, wpatrywałem się w
to, jak ta dziewczyna pociągająco nawija spaghetti carbonara na widelec, a
potem wsuwa go do ust. Gorączkowo przełykałem ślinę i popijałem colę. Czekanie
na zamówienie ani trochę mi się nie dłużyło.
W pewnym momencie znów wzięła do dłoni
kieliszek. Jej skóra była promienista, lekko opalona. Nabrał płynu w usta i spojrzała
na mnie. Prosto w moje oczy. Sparaliżowany strachem, że zostałem przyłapany na
bezczelnym gapieniu się, zastygłem w bezruchu. Przełknęła wino, patrząc głęboko
w moje oczy. Poczułem gorąco, które mnie oblewa. I męskość, która i tak
obudzona już do życia, robi się całkiem twarda. Przytrzymała spojrzenie, a
potem odwróciła wzrok, kontynuując rozmowę z towarzyszem. Miałem nieomylne
wrażenie, że dokładnie wiedziała, co mi zrobiła. A ja prawdopodobnie sam się o
to prosiłem, bezwstydnie ja lustrując.
Gdy dostałem swoją pizzę, zaprzestałem chwilowo
obserwacji, spuszczając wzrok na swój talerz. Gdy brałem do ust pierwszy
kawałek posmarowany sosem pomidorowym, poczułem powiew słodkich, kobiecych
perfum. Unosząc wzrok, kątem oka zobaczyłem podrygujące miodowe włosy, które
znikają w drzwiach. Gdy znów spojrzałem na pizzę, leżała na niej serwetka z
numerem telefonu.
Byłem zbyt zdekoncentrowany, by cokolwiek
zauważyć. Schowałem serwetkę. Była kobieta z moich snów. Była cudowna, już to
wiedziałem, czułem. Serwetka wylądowała w kieszeni moich spodni. Tego dnia mój
świat zmienił się bezpowrotnie.
- Tom? – zapytała,
unosząc brew i przypatrując mi się dokładnie.
Wyrwała mnie
tym z głębokiego, dalekiego wspomnienia. Znów widziałem ją taką jak tam, w
restauracji. Słodką i bezbronną. Przymknąłem na chwilę oczy, chcąc oprzytomnieć
i wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Z wyglądu.. to ona była aniołem.
Zdjąłem z
siebie kurtkę, chcąc odrobinę ochłonąć. 8 lat minęło od naszego pierwszego
spotkania. Byłem 16-letnim gówniarzem. Ona była dwa lata starsza. Zawsze
kręciła mnie jej dojrzałość. I fizyczna i psychiczna. Z resztą starsze kobiety
zawsze były modne.
Usiadłem w
końcu w fotelu przy stoliku. Pokoik był mały, ale mieściło się w nim łóżko
małżeńskie, szafki nocnie, plazma i wcześniej wspomniane fotel i stolik. Kolory
był delikatne, kremowe. Wystrój standardowy dla każdego hotelu oferującego
średnie warunki zakwaterowania.
Ona przysiadła
na łóżku i założyła nogę na nogę. Uwielbiałem, gdy tak robiła. Szczególnie w
krótkich sukienkach, wtedy widziałem jeszcze więcej. A miałem obsesję na
punkcie kobiecego ciała. Długie nogi nie były wyjątkiem. Kochałem na nie
patrzeć i ich dotykać.
Przyglądała mi
się uważnie.
- Ładnie ci w
tej nowej fryzurze – odezwała się po chwili z lekkim uśmiechem.
- Darujmy
sobie gierki. Mów, czego chcesz – odparłem natychmiast i wlepiłem wzrok w drzwi
wejściowe, aby nie przyłapała mnie ani razu na patrzeniu na jej ciało.
- Potrzebuję
twojej pomocy. I mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – powiedziała.
Spojrzała na mnie dziwnie. Nigdy nie widziałem u niej takiego spojrzenia, a
naprawdę wiele u niej widziałem. Bała się? Czego? Kogo? – Możemy sobie..
wzajemnie pomóc.
Jej propozycje
nigdy nie kończyły się dobrze. Nie miałem pojęcia, co mogła wymyślić tym razem.
Patrzyłem w jej oczy. Była inna. Spokojniejsza. Jakby zniknęła jej cała zawiść
do świata. Nie byłem tylko pewien, czy to gra, czy w jej życiu przez kilka
ostatnich miesięcy, pod moją nieobecność, stało się coś, co ją zmieniło.
Pewien byłem
tego, że jak słodka i pokorna by nie była, tej kobicie nie można było pod
żadnym pozorem ufać.
****************************
Witajcie kochani!
Pragnę z całego serducha złożyć wam życzenia i życzyć, aby w nowym roku spotkało was dużo więcej szczęścia, miłości i zdrowa niż spotkało w tym.
Dołączyłam również pierwszą notkę Sezonu II bardzo długo zawieszonego, a wiem, że przynajmniej kiedyś wyczekiwanego opowiadania. Wiem, że jest krótka, ale chciałam dać wam przedsmak tego, jak będzie wyglądać Sezon II i czego będziemy się w nim dowiadywać, a mianowicie drugiej strony medalu. Jednocześnie chciałam również zorientować się, ile z Was czeka na to opko i jest nim zainteresowanych.
Bardzo proszę o komentarze, to będzie taki mój prezent noworoczny :)
~ Pozdrawiam, Sinni <3
hmmm oj coś czuje że Tom znowu na broi :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się :)
galaxa2