Witajcie,
dzisiaj krótko tylko wprowadzam, mam zawaloną głowę projektami, zbliża się sesja. Wrzucam to co mam na stanie, byście nie pomyśleli, że o Was zapomniałam.
Sinnlos
Miłość Boli 2.2
Stojąc
na balkonie jej pokoju i paląc papierosa miałem ochotę zapomnieć, że żyję wraz
ze wszystkimi problemami, z którymi przyszło mi się zmierzyć. Analizowałem to
wszystko, drogę od samego początku do tego hotelowego balkonu w środku Paryża.
Odwróciłem
się w końcu i spojrzałem na dziewczynę. Trzymała w rękach znajomo wyglądającą,
czarną teczkę. Podawała mi ją. Niechętnie wyrzuciłem niedopałek i wziąłem
teczkę, wracając do pokoju. Usiadłem tam, gdzie wcześniej i otworzyłem ją.
-
Przecież znam te dokumenty – powiedziałem w końcu, przeglądając papiery. – Ale
naprawdę nie rozumiem, w czym mógłbym ci pomóc. – Wzruszyłem ramionami.
Spojrzała
na mnie tak, jakby nie wiedziała, czy udaje, czy jestem naprawdę taki głupi.
Wyszperała jakiś dokument z dna teczki, który okazał się dobrze mi znaną,
kilkustronicową umową między Margaret a Paulem – jej.. alfonsem.
Przetarłem
twarz ze zmęczenia tymi emocjami.
- Wiesz
jakie są warunki umowy, Tom – powiedziała, przyglądając mi się. Czułem się
strasznie niekomfortowo, gdy wywiercała we mnie dziurę. – Chcę zacząć normalnie
żyć. Naprawdę. Po tym jak odszedłem, uświadomiłam sobie, że nie mogę tak
dłużej. Na tych zdjęciach, które miał, nikt by już Roxann nie poznał. Ile można
w tym tkwić?
- Nie
masz jeszcze 30 lat – zauważyłem. Wiedziałem, że umowa przestawała obowiązywać
w jej 30 urodziny. Podrapałem się po głowie. Ręka mi znieruchomiała, gdy
zrozumiałem, czego ona ode mnie chce. – Zapomnij. – Spojrzałem na nią z
kurwikami w oczach. – Nie zniszczysz mi znów życia.
- Tom.
– Podała mi sporych rozmiarów kopertę.
Nie
chciałem jej wcale brać. Bałem się tego, co może tam być. Ona była za sprytna.
Sama ją
otworzyła i wysypała na łóżko spory pliczek zdjęć. Na każdym z nich były okna..
a w nich obrazu dokumentujące to, co robiłem z Billem w ubiegłym tygodniu.
Dokładnie wszystko.
Przełknąłem
ciężko ślinę. Jak ona mogła.. po tym wszystkim.
- Nie
chcesz już nigdy zobaczyć rodziny? Nie mieć wstępu do Niemiec? – Uniosła brew.
– Chcesz tego pozbawić Billa? – pytała, ale nie mogłem skupić się na jej
głosie.
Miałem ochotę ukryć twarz w dłoniach i gorzko
zapłakać. Jak mogłem choć na chwilę pomyśleć, że wyjazd od niej z Monachium w
celu poszukiwań brata uwolni mnie choć trochę? Kontrolowała mnie. Dokładnie
tak, jakby każdy mój ruch był przez nią dokładnie zaplanowany. Jak mogła mi to
robić?
- Tyle
lat dla ciebie poświęciłem.. poświęciłem swojego brata.. A tobie, kurwo, nadal
jest mało – powiedziałem cicho, spoglądając na nią i pokręciłem głową. –
Przyczepiłaś się do mnie i nie mogę się ciebie pozbyć.
- Nie
zapominaj, kto, do kogo się przyczepił.. – parsknęła z drwiącym uśmieszkiem na
ustach.
Gdy tylko wróciłem do domu, nie
mogłem przestać o niej myśleć. Bill chciał coś razem robić, ale zamknąłem się u
siebie. Kładąc się na łóżku, złapałem w rękę telefon i wyciągnąłem z kieszeni
serwetkę. Napisałem do niej, nie mogłem się powstrzymać. Wciąż miałem w głowie
jej obraz.. jej obnażone uda i gardło drgające przy przełykaniu wina.
Odpisała.
A potem pisaliśmy całą noc. I
cały dzień. I wkrótce staliśmy się nierozłączni.
Kołysałem się z nią w klubie
przy wolnej piosence. Widziałem ją wtedy po raz pierwszy od czasu, gdy jadłem z
chłopakami w restauracji.
Oplatała moje szyję ramionami.
Była ode mnie tylko trochę niższa, gdy miała obcasy. Kręciło mnie, gdy kobieta
nosiła szpilki, to było strasznie seksowne. Ona taka była. Wpisała się w moje
senne marzenie o kobiecie całkiem nieświadomie. Prawdopodobnie było to
strasznie głupie, ale wtedy pomyślałem, że skoro spotkałem kobietę ze snów,
prawdopodobnie jest mi ona właśnie pisana. Spędziliśmy tak prawie całą noc.
Tańcząc, przytulając się i całując.. Jej usta były słodkie jak miód. Delikatne.
I całowała wspaniale. Czułem, jak mocno moje ciało na nią reaguje.
Wtedy nie zwróciłem uwagi na to,
że woli jechać taksówką sama, niż, żebym ją odprowadził do domu. Na to, że
zamiast taksówki podjechało inne auto z ciemnymi szybami.. Na to.. że Bill
czekał na mnie w moim pokoju i wyglądał, jakby przed chwilą płakał. Zauważyłem
tylko jego uśmiech i pytanie o to, jak było. A ja opowiadałem.. Ślepy byłem na
ból w jego oczach.
-
Margaret.. – Ponownie pokręciłem głową i roześmiałem się w najlepsze, czując,
jakbym był w ukrytej kamerze. – Nie ma takiej cholernej możliwości, żebym cię
poślubił, tylko po to, żebyś uwolniła się od alfonsa. Nie stracę dla ciebie po
raz kolejny swojego życia. Wysyłaj to sobie na policję, chuj mnie to naprawdę
obchodzi.
Patrzyła
na mnie jak zwykle pewna siebie. Westchnęła i pozbierała zdjęcia do koperty.
- Na
policję? Nie mam zamiaru mieć nic wspólnego z policją. Zdecydowanie bardziej
wolałabym to powysyłać do wszystkich znajomych Billa.. do waszych rodziców.. do
jego pracodawcy i przyszłych pracodawców.. – Zaczęła wymieniać, a ja zacząłem
blednąć na twarzy.
Jak mógłbym
być tak głupi, myśląc, że to mnie będzie chciała udupić. Na szali ważyło się
normalne życie Billa i stracenie go znów.. Wbiłem wzrok w ziemię i miałem
ochotę wyć do księżyca.
Opadłem
na łóżko i ukryłem twarz w rękach, opartych o kolana. Ona go nienawidziła,
naprawdę go nienawidziła. Od samego początku do końca chciała zniszczyć jego,
nie mnie. Ja byłem ofiara pośrednią.
- Jak
ty to sobie, kurwa, wyobrażasz? – wyszeptałam, wcale na nią nie patrząc.
-
Pójdziemy do urzędu i weźmiemy ślub, ot co. Wyślę akt ślubu do Paula, a w
zamian dostanę teczkę. – Wzruszyła ramionami, głupi się uśmiechając.
- Pytam
o te małżeństwo. Jak ty to sobie wyobrażasz, że będę twoim mężem i cię nie
zabiję? – Spojrzałem na nią nieobecnym wzrokiem. Myślami byłem przy Billu. Daleko
w Indiach.
- Za 4
lata skończę 30 lat. Będziemy mogli się rozwieść i..
- 4
lata! – Przerwałem jej. – Byliśmy razem osiem lat. Na OSIEM lat straciłem
swojego brata, nienawidząc go tylko za to, że ty go nienawidziłaś, nie wiedząc
nawet, za co go nienawidzisz! A wtedy.. wtedy, gdy się dowiedziałem, kurwo.. –
Zatrząsłem się cały z nerwów. – Nie masz żadnych praw do mojego życia, ani
życia Billa. Jesteś zepsuta do szpiku kości, chcąc zniszczyć to, co zostało z
niego.. ze mnie. Zabrać mi 12 lat. – Podszedłem do drzwi, czując, że długo nie
wytrzymam bez przypierdolenia jej w twarz. Nacisnąłem klamkę i odwróciłem się
na chwilę. – Zadzwonię – rzuciłem bezuczuciowo.
- Mam
czas do środy. W sobotę musze wracać. Papiery muszą dojść do piątku do Paula –
odparła jedynie. Dokładnie tak jakbym się zgodził.
Tak
jakby wiedziała, że się zgodziłem.. bo przecież nie miałem wyjścia.. nie
widziałem go.
Wyszedłem
stamtąd jak najszybciej.
Przełożyłem
sobie przez ramię torbę i chodziłem po mieście bezczynnie, próbując poukładać
to sobie w głowie. Potrzebowałem pomocy, potrzebowałem Billa. Nigdy w życiu nie
potrzebowałem go tak bardzo jak teraz.. Szkoda, że tak późno to zauważyłem.
Jednocześnie
chciałem i nie chciałem mu o tym mówić. Potrzebowałem pomocy . Tej kobiecie całkiem
odbiło. Od tylu lat mściła się na Billu za coś.. czego w ogóle nie był winien.
Pokręciłem
głową. Potrzebowałem kawy i prawnika. Cholernie dobrego prawnika. To miasto
wydawało się już całkowicie kojarzyć z tym, co na świecie najgorsze.
Bill..
jego imię brzmiało w moich myślach bez przerwy.
- Kto to jest? – zapytała Margaret jakby od
niechcenia, gdy stanęła w drzwiach mojego pokoju, zapewne wpuszczona przez moją
mamę.
Patrzyła się na kupkę
nieszczęścia, ubraną w moją dużą, czarną bluzę, z długimi czarnymi włosami,
które zasłaniały twarz. Patrzyła na Billa, który wtulał się w mój bok i płakał
akurat wtedy, gdy weszła do środka. W szkole nie dawali mu spokoju. Tulił się i
opowiadał, jak znów ktoś go zwyzywał i uderzył w twarzy, gdy ja nie mogłem przy
nim być. Oni czaili się na wszystkie te momenty, gdy szedłem do łazienki lub
przebierałem się na wf, żeby go dorwać.
Zacisnąłem usta w wąską linię.
To był najgorszy moment ze wszystkich, żeby przyszła. Nie chciałem, żeby znała
Billa od tej strony. Wrażliwej i bezbronnej. Tej jego pedalskiej strony. Tak
chyba wszyscy na niego mówili, że jest pedałem. Makijaż całkiem mu się
rozmazał, a na oczach miał czarne kólka jak oczy u pandy. Pocierał je piąstkami
jak dziecko.
Westchnąłem, gdy zauważyłem, że
przepiękna blondynka patrzy na mnie wyczekująco. Pierwszy raz była u mnie w
domu, a tu taki wstyd. Podrapałem się lekko między dredami. Naprawdę tak
pomyślałem? Że się go wstydzę? Źle z tobą, Tomie Kaulitz. Bardzo źle.
- To.. to mój brat. Wspominałem,
że mam brata bliźniaka – odparłem w końcu, chcąc go jakby schować za sobą. –
Słuchaj, poczekaj tu chwilę, ja zaraz wrócę.
Nie czekając na odpowiedź,
złapałem Billa na ręce jak dziecko, pod tyłek i ruszyłem z nim do jego pokoju.
To był zdrowy szesnastolatek, a ja się nim zajmowałem bardziej niż wtedy, gdy
miał lat pięć.
Usadziłem go na jego łóżku i
uklęknąłem u jego nóg. Miałem ochotę westchnąć, ale wiedziałem, że Bill jest
przeczulony na punkcie bycia dla mnie ciężarem. A ja próbowałem przekonać go,
że jest inaczej, żeby dodać mu pewności siebie, ale teraz.. teraz naprawdę
przeszkadzał. Chciałem zająć się Margaret i porządnie się z nią przelizać.
- Bill.. – zacząłem nie wiedząc
do końca, co powiedzieć, żeby zrozumiał, ale, żeby nie było mu przykro. – Bill,
przyszła moje koleżanka. Muszę zając się gościem – wyraziłem się w końcu
najdelikatniej jak mogłem. – Porozmawiamy o tym jak pójdzie, dobrze? Zrób
lekcje. Przyjdę do ciebie w nocy – obiecałem.
Pokiwał głową strasznie
niepewnie. Władował się cały na łóżko nie zdejmując nawet butów. Trząsł się.
Płakał niemo, wiedziałem to.
Zrezygnowany wyszedłem z jego
pokoju i wróciłem do siebie. Przed wejściem potarłem twarz i westchnąłem
ciężko. Miał przesrane od początku gimnazjum. Ale przez niego ja też miałem.
Nie mogłem się oddalić, musiałem wszędzie z nim chodzić, zabierać na pizze i do
kina, bo nie miał innych znajomych. Przez to ja zbytnio tez ich nie miałem. Ze
mną chcieliby wychodzić, ale gdy mówiłem, że Bill też idzie, kończyło się
zwykle na nieszczerych uśmiechach i rezygnacjach z wyjścia godzinę przed
umówionym spotkaniem.
Wszedłem do środka. Dziewczyna
siedziała na moim łóżku, tam, gdzie przed chwilą siedział Bill. Pokręciłem
głową, chcąc, żeby nie pytała. Ale ona chyba tego nie zrozumiała.
- Co mu? – zapytała zimno. – To
facet, czy baba, że się tak maże? Chyba wstyd gdziekolwiek z nim wyjść –
stwierdziła. Patrzyłem na nią zdziwiony.
- Jakbyś czytała mi w myślach –
szepnąłem.
Wtedy dałem jej przewagę. Wtedy
już wiedziała, w co uderzać i co mówić. A ja.. przecież wcale tak nie myślałem.
Kochałem brata najbardziej na świecie. Wtedy jeszcze tak. Dopóki nie zaczęła mi
mieszać w głowie. A potem było tylko gorzej.
-
Dzień dobry – powiedziałem, wchodząc do dość ładnie urządzonego gabinetu.
Wszystkie
meble były z drogiego drewna i pachniały starością. Regały wypełnione były
książkami z zakresu prawa i przeróżnych jego odłamów. Na środku leżał bordowy
dywan. Mężczyzna po 50 siedział za biurkiem i lustrował mnie wzrokiem,
poprawiając swoje okulary, które widocznie zjechały mu z nosa.
- Dzień dobry,
panie Kaulitz. – Wstał i uścisnęliśmy sobie dłonie na przywitanie. Wskazał mi
ręką fotel naprzeciwko niego, abym usiadł, co od razu uczyniłem. – Dobrze, że
pan zadzwonił. Gdyby nie telefon, z pewności byśmy się minęli. Za pół godziny
powinienem wychodzić do sądu, więc przejdźmy do meritum – postanowił. – W czym
rzecz? – zapytał i dodając sobie wyglądu człowieka naprawdę skupionego na
rozmowie, wziął pióro, aby pisać notatki, a głowę podparł na wolnej, lewej
ręce, opartej łokciem o kant mahoniowego biurka.
- Potrzebuję..
Pewnej porady prawnej i.. i przedstawicielstwa, gdyby rzeczywiście doszło do
czegoś. – Odchrząknąłem. – Nie wiem jak to powiedzieć. Potrzebuję porady, jak
mogę się najlepiej zabezpieczyć przed.. ewentualnym małżeństwem.
- Chodzi panu
o intercyzę? – dopytał.
- Nie tylko. O
zablokowanie wszystkich możliwości ingerencji tej kobiety w moje życie.
Poczynając od dokumentacji medycznej, listach, dostępie do kont w banku, a
kończąc na spisaniu warunków rozwodu. Jeśli to ma sens.
Mężczyzna z
początku patrzył na mnie jak na UFO. Analizował.
- Wie pan.. –
zaczął mało odważnie. – W takim przypadku najlepszym wyjściem jest nie
zawieranie małżeństwa. – Nie wiem, czy chciał być zabawny, czy nadać temu
sarkastyczny oddźwięk, ale mnie nie było do śmiechu.
Zsunąłem się
na brzeg fotela, przybierając w pewnym sensie pozycję do ataku.
- Proszę pana,
w żadnym wypadku nie jest to dla mnie temat do żartów. Chcę, aby zabezpieczył
pan mnie i moją prywatność w każdym możliwym aspekcie. Nawet takim, o którym
myśli pan, że nie ma sensu. Nie musi pan rozumieć tej sytuacji. Wystarczy, że
zapobiegnie pan jej następstwom. Proszę przygotować papiery i podać kwotę –
rzuciłem bezuczuciowo.
Rozmowa na ten
temat była dla mnie koszmarem. A to jeszcze nie była rozmowa z Billem. Miałem
ochotę uciec i nigdy mu nie mówić.
Wyszedłem z
gabinetu z kartką w ręce. Facet chciał 4 tysięcy. Teraz musiałem się
zastanowić, skąd wziąć taką kasę na już. Żaden z moich znajomych w Niemczech
nie dysponował takimi środkami. Z resztą po przebojach ze mną, nikt nie miał
chęci o mnie słyszeć. Tylko Georg się ze mną kontaktował. Jednak wiedziałem
doskonale, że on ma na utrzymaniu siostrę i chorą mamę. Ja byłem spłukany.
Nigdy nic nie miałem. Wszystkie graty, które kiedyś zabrałem z domu,
sprzedałem, żeby kupować biżuterie dla Margaret. A na co dzień nic nie było nam
potrzebne. Ona coś zarabiała w nocy, a ja.. piłem, by o tym nie myśleć. Nikt
nie brał pod uwagę oszczędzania. Nie miałem pojęcia jak potoczą się nasze losy.
Ostatnie pieniądze wydałem na samolot do Paryża i taksówkę do Billa, gdy końcu go
odszukałem. Nie było to łatwe. On potrafił się ukryć.
Bill..
Zaśmiałem się gorzko. Tylko on miał pieniądze, tylko on mógł mi je pożyczyć.
Ale był daleko. Jak mógłbym rozmawiać z nim o tym przez telefon? Nie chciałem
mówić mu wcale. Ale musiałem. Potrzebowałem prawnika i zabezpieczenia.
Potrzebowałem jego pieniędzy.
Zwiesiłem
głowę i poszedłem do kawiarni. Potrzebowałem sporo kawy. Jak ja mu to powiem? Nie
miałem pojęcia co dalej. Co po ślubie, jakie są warunki. I czy to koniec
warunków, czy dopiero początek. Ta kobieta była największym błędem w moim
życiu. Największą jego zmorą.
Tak bardzo..
bardzo cię przepraszam, Bill.. wyłkałem w myślach, powstrzymując łzy
bezsilności.