Witajcie, krótka przerwa i już jestem :) Wróciłam z Chorwacji i prezentuję kolejny rozdzialik. Proszę o komentarze i zapraszam do czytania.
~ Sinni
60.
Humanoid.
Obudziłem się dość wcześnie w hotelowym łóżku. Po spojrzeniu
na zegarek zdobyłem pewność, że było dopiero parę minut po 8.
Wstałem bez przeciągania i zniknąłem w łazience, gdzie
pogrążyłem się w swoich poranny rytuałach, a co więcej – w
przemyśleniach.
Dość późno wróciliśmy. Jeszcze odwoziliśmy Julie do domu.
Poprzedni wieczór w jej towarzystwie zleciał mi aż za szybko,
magiczne działanie miała na mnie ta dziewczyna. Westchnąłem cicho
na wspomnienie o niej.. a może bardziej na myśl o minie Toma, gdy
nas wtedy ujrzał wieczorem w ogrodzie, gdy w końcu raczył się
pokazać, po tym jak nagle zniknął z Wiktorią.
Ubrany w jak zwykle czarne rurki, białą koszulkę z czarnymi
nadrukami i jeansową, jasną kamizelkę oraz glany, w pełnym
makijażu zjechałem windą na śniadanie do hotelowej restauracji.
Musiałem przyznać, że naprawdę trochę zgłodniałem, mimo że
ostatnimi czasy i tak nie za wiele jadłem.
Gdy przekroczyłem próg jadalni ku wielkiemu zdziwieniu dostrzegłem
Toma w kącie, siedzącego przy stoliku, tyłem do mnie. Jakim cudem
wstał tak wcześnie? Tom? To niemożliwe wręcz.
Wziąłem sobie kawę, bułkę i dżem brzoskwiniowy i w sumie więcej
udziwnień nie potrzebowałem. Poszedłem prosto do stolika brata
trochę niepewnie.
- Aż nie wierzę, że cię widzę o tej porze na nogach.. -
skomentowałem stawiając naczynia naprzeciwko niego.
Zdziwił się, nie spodziewał się mnie. Wyglądał na
przestraszonego. A jeden prawie nie zauważalny gest przetarcia
policzka zdradził mi, ze Tom płakał.
Usiadłem na siedzeniu i spojrzałem na niego. On odchrząknął i
nie podniósł wzroku, wpatrywał się jedynie w swoją filiżankę z
kawą. Dotknąłem jej i stwierdziłem, że kawa jest całkowicie
zimna. Odstawiłem ją na bok i po chwili przyniosłem mu świeżą i
gorącą.
- Tom, weź się w garść, co się stało? - zapytałem całkowicie
nie wiedząc czego się spodziewać. Czemu mój brat płakał tak
nagle?
Spojrzał na mnie.. tak jak chyba nigdy na mnie nie patrzył.
Skrzywdzony..? Żadne inne określenie nie przychodziło mi do głowy.
- Podoba ci się Julia? - spytał złamanym głosem. Teraz już
wiedziałem, co go bolało.
Odchrząknąłem i upiłem łyk swojej kawy.
- Nie wiem, spędziłem z nią jedynie kilka godzin. - Wzruszyłem
ramionami i zacząłem robić sobie kanapkę. - Nie mów, że ryczysz
dlatego, że gadałem z jakąś laską, gdy ty zniknąłeś bez słowa
z tą siksą. - Odłożyłem nóż. Ciśnienie mi się lekko
podniosło, ale starałem się być opanowany. - Tom, nawet nie
próbuj wpędzić mnie w poczucie winy, bo z góry cie uprzedzam, że
ci się to nie uda – powiedziałem krzywiąc się lekko i podałem
mu serwetkę. - Wytrzyj oczy, nie maż się. To wszystko nie było i
nie jest tego warte.
- Czego, Bill? Nas? - powiedział szeptem. - Nas nie jest warte? -
powiedział lekko zły.
- NAS już nie ma, Tom – powiedziałem dobitnie, lecz dość cicho.
- Teraz jesteś ty i Wiktoria.
I wasze dziecko – dodałem. - Zapomnij, Tom. Bo się wpędzisz w
chorobę i to całkiem niepotrzebnie, bo już nic nigdy się między
nami nie zmieni – powiedziałem i podałem mu jedną ze swoich
kanapek. - Jedz. I się nie buntuj. Musisz mieć teraz dużo siły.
Zrobił
tak jak poleciłem. Nie dyskutował.
~
~ ~ ~ ~ ~ ~
Odwiozłem Toma do domu Wiktorii. W końcu po to tu byliśmy, żeby spędzał z nią czas. Ale ja nie musiałem. Dlatego też tylko ze średnią przyjemnością zetknąłem na dom kochanki mojego bliźniaka i ruszyłem dalej do domu Julii. Poprzedniego wieczoru obiecała, że coś mi pokaże. Coś, co pomoże mi znaleźć to czego szukam. Odnaleźć to, co zgubiłem w swoim umyśle. W pewnym sensie zaczynałem wierzyć w to, że rzeczywiście niedługo będę wiedział, co zrobić z kolejną płytą, jaki jej nadać charakter, jaki rozmach. W jaka sferę artystyczną uderzyć. Chyba czułem, że ona może mi pomóc. Z jednego prostego powodu - przy niej wczoraj poczułem się innym człowiekiem, z innymi pragnieniami. Poczułem, że nagle przez te parę chwil moja egzystencja była determinowana przez inne rzeczy niż dotychczas. Spodobała mi się kobieta. A żeby tego było mało - ja, romantyk, osoba, która tak patrzyła na uczucia miała największą ochotę ją przelecieć. Nie patrzyłem na jej ubrania. Patrzyłem na to, co spod nich wystaje, kręciła mnie. Nie tylko z wyglądu. To wszystko potęgował właśnie fakt, że się nie poznawałem.
Zaparkowałem pod jej domem i wysłałem sms, że już jestem. Czekałem na nią i obserwowałem drzwi. A gdy ja zobaczyłem, uśmiechnąłem się szeroko. Jej włosy pięknie podrygiwały na wietrze, miała lekki makijaż. Ubrała jasne jeansowe szorty, różowa koszulkę i jakiś wisiorek, na to miała złożoną zwiewną, błękitną koszule, a na nogach krótkie glany. Była taka.. w moim stylu. A jej nogi były fenomenalne. Oblizałem się lekko.
Wsiadła do samochodu na miejsce pasażera i od razu się do mnie przytuliła, na co się uśmiechnąłem i ją objąłem. Cieszyłem się, że jest tak ciepło i mogę oglądać jej odsłonięte ciało. Pogłaskałem lekko jej miękkie włosy i odsunąłem się.
- To gdzie jedziemy? - zapytałem w końcu, a ona zaczęła sama ustawiać GPS.
- Jedź tam - poleciła i tajemniczym uśmiechem.
Skinąłem głową i spojrzałem jeszcze na nią.
- Przepięknie wyglądasz - powiedziałem, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
W końcu odpaliłem auto i ruszyłem według wskazówek nawigacji. Ciekawy byłem gdzie mnie doprowadzą.
Po niedługiej jeździe - bo przecież przynajmniej z mojego punktu widzenia Gdańsk nie był duży - dotarliśmy do tego miejsca. Zaparkowałem auto i Julia kazała mi wysiąść i zamknąć oczy. Zrobiłem jak mówiła. Na zewnątrz to ona zasłoniła moje oczy swoimi dłońmi. Czułem jak staje na palcach za mną. Czułem jej piersi na swoich plecach. Nie potrafiłem pohamować brudnych myśli. Ale za chwile miało się to zmienić. Ustawiła mnie odpowiednio i odsłoniła oczy. A mnie wryło w ziemię.
Zobaczyłem potężne rzeźby. Wielkie futurystyczne budowle w przedziwnym kształcie. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Czułem jak coś w moim mózgu budzi się do życia, jak odszukuję zagubione fragmenty układanki. Ale jeszcze nie umiem ich poskładać.
- Co to za rzeźby? Skąd one się tu wzięły? - zapytałem kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak zbudowano coś tak ogromnego?
Zaśmiała się cicho i wtuliła w mój bok.
- To nie rzeźby, Bill. To dźwigi. Jesteśmy w stoczni - oznajmiła i wzięła mnie za rękę, ciągnąc bliżej w stronę bramy.
- A.. ale.. co to stocznia? - zapytałem zdziwiony swoją pomyłką.
- Tu się buduje statki -odparła i ścisnęła moja dłoń trochę mocniej.
Dopiero wtedy na trzeźwo zauważyłem, że rzeczywiście ją trzyma. Automatycznie splotłem z nią palce, chociaż ani ona ani ja tego nie skomentowaliśmy.
- Nie można tu wchodzić, ale.. mam znajomości. - Uśmiechnęła się i po chwili jakiś mężczyzna wpuścił nas do środka. - Mój tata tu pracuje, zaraz się z nim spotkamy. Pokaże ci to, o co go prosiłam - powiedziała i poprowadziła mnie do jakiejś budki, gdzie przywitała się z panem w średnim wieku, który był jej ojcem. Przedstawiła mnie jako kolegę, a on odparł, że dużo mu o mnie opowiadała. Zdziwiłem się, ale było to bardzo miłe. Teraz wiedziałem na pewno, że i ona o mnie myślała. Mężczyzna podał nam kaski i zaprowadził do gigantycznego hangaru, gdzie leżało mnóstwo wielkich części podawanych dalej na suwnicach. Przeszliśmy dalej i tam ujrzałem kwintesencję całej tej wyprawy. Tam stały te ogromne żurawie. Tak powstawały wielkie statki. Teraz na moich oczach. Rozejrzałem się, zewsząd leciały iskry. W pewnych odległościach od siebie leżały odpady, jak na wysypisku, co chwilę jakąś górka, której jeszcze nie zdążyła uprzątnąć koparka. Wszędzie świeciło się na złoto, jakby złoty pył w powietrzu. Zardzewiała stał, iskry od spawania, lutowania, od wykrawania metalu według szablonów.
Odwiozłem Toma do domu Wiktorii. W końcu po to tu byliśmy, żeby spędzał z nią czas. Ale ja nie musiałem. Dlatego też tylko ze średnią przyjemnością zetknąłem na dom kochanki mojego bliźniaka i ruszyłem dalej do domu Julii. Poprzedniego wieczoru obiecała, że coś mi pokaże. Coś, co pomoże mi znaleźć to czego szukam. Odnaleźć to, co zgubiłem w swoim umyśle. W pewnym sensie zaczynałem wierzyć w to, że rzeczywiście niedługo będę wiedział, co zrobić z kolejną płytą, jaki jej nadać charakter, jaki rozmach. W jaka sferę artystyczną uderzyć. Chyba czułem, że ona może mi pomóc. Z jednego prostego powodu - przy niej wczoraj poczułem się innym człowiekiem, z innymi pragnieniami. Poczułem, że nagle przez te parę chwil moja egzystencja była determinowana przez inne rzeczy niż dotychczas. Spodobała mi się kobieta. A żeby tego było mało - ja, romantyk, osoba, która tak patrzyła na uczucia miała największą ochotę ją przelecieć. Nie patrzyłem na jej ubrania. Patrzyłem na to, co spod nich wystaje, kręciła mnie. Nie tylko z wyglądu. To wszystko potęgował właśnie fakt, że się nie poznawałem.
Zaparkowałem pod jej domem i wysłałem sms, że już jestem. Czekałem na nią i obserwowałem drzwi. A gdy ja zobaczyłem, uśmiechnąłem się szeroko. Jej włosy pięknie podrygiwały na wietrze, miała lekki makijaż. Ubrała jasne jeansowe szorty, różowa koszulkę i jakiś wisiorek, na to miała złożoną zwiewną, błękitną koszule, a na nogach krótkie glany. Była taka.. w moim stylu. A jej nogi były fenomenalne. Oblizałem się lekko.
Wsiadła do samochodu na miejsce pasażera i od razu się do mnie przytuliła, na co się uśmiechnąłem i ją objąłem. Cieszyłem się, że jest tak ciepło i mogę oglądać jej odsłonięte ciało. Pogłaskałem lekko jej miękkie włosy i odsunąłem się.
- To gdzie jedziemy? - zapytałem w końcu, a ona zaczęła sama ustawiać GPS.
- Jedź tam - poleciła i tajemniczym uśmiechem.
Skinąłem głową i spojrzałem jeszcze na nią.
- Przepięknie wyglądasz - powiedziałem, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
W końcu odpaliłem auto i ruszyłem według wskazówek nawigacji. Ciekawy byłem gdzie mnie doprowadzą.
Po niedługiej jeździe - bo przecież przynajmniej z mojego punktu widzenia Gdańsk nie był duży - dotarliśmy do tego miejsca. Zaparkowałem auto i Julia kazała mi wysiąść i zamknąć oczy. Zrobiłem jak mówiła. Na zewnątrz to ona zasłoniła moje oczy swoimi dłońmi. Czułem jak staje na palcach za mną. Czułem jej piersi na swoich plecach. Nie potrafiłem pohamować brudnych myśli. Ale za chwile miało się to zmienić. Ustawiła mnie odpowiednio i odsłoniła oczy. A mnie wryło w ziemię.
Zobaczyłem potężne rzeźby. Wielkie futurystyczne budowle w przedziwnym kształcie. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Czułem jak coś w moim mózgu budzi się do życia, jak odszukuję zagubione fragmenty układanki. Ale jeszcze nie umiem ich poskładać.
- Co to za rzeźby? Skąd one się tu wzięły? - zapytałem kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak zbudowano coś tak ogromnego?
Zaśmiała się cicho i wtuliła w mój bok.
- To nie rzeźby, Bill. To dźwigi. Jesteśmy w stoczni - oznajmiła i wzięła mnie za rękę, ciągnąc bliżej w stronę bramy.
- A.. ale.. co to stocznia? - zapytałem zdziwiony swoją pomyłką.
- Tu się buduje statki -odparła i ścisnęła moja dłoń trochę mocniej.
Dopiero wtedy na trzeźwo zauważyłem, że rzeczywiście ją trzyma. Automatycznie splotłem z nią palce, chociaż ani ona ani ja tego nie skomentowaliśmy.
- Nie można tu wchodzić, ale.. mam znajomości. - Uśmiechnęła się i po chwili jakiś mężczyzna wpuścił nas do środka. - Mój tata tu pracuje, zaraz się z nim spotkamy. Pokaże ci to, o co go prosiłam - powiedziała i poprowadziła mnie do jakiejś budki, gdzie przywitała się z panem w średnim wieku, który był jej ojcem. Przedstawiła mnie jako kolegę, a on odparł, że dużo mu o mnie opowiadała. Zdziwiłem się, ale było to bardzo miłe. Teraz wiedziałem na pewno, że i ona o mnie myślała. Mężczyzna podał nam kaski i zaprowadził do gigantycznego hangaru, gdzie leżało mnóstwo wielkich części podawanych dalej na suwnicach. Przeszliśmy dalej i tam ujrzałem kwintesencję całej tej wyprawy. Tam stały te ogromne żurawie. Tak powstawały wielkie statki. Teraz na moich oczach. Rozejrzałem się, zewsząd leciały iskry. W pewnych odległościach od siebie leżały odpady, jak na wysypisku, co chwilę jakąś górka, której jeszcze nie zdążyła uprzątnąć koparka. Wszędzie świeciło się na złoto, jakby złoty pył w powietrzu. Zardzewiała stał, iskry od spawania, lutowania, od wykrawania metalu według szablonów.
-
Ja już tu kiedyś byłem - wyszeptałem zdumiony tym, co poczułem
wewnątrz siebie.
Odszedłem na parę kroków i oglądałem wszystko z daleka. Wszystko i nic. Jeden obrazek. Czułem jak coś we mnie dojrzewa.. idea zaimplementowana, zaszczepiona w podświadomości. Jak incepcja. Czułem, że to jest już prawie gotowe wyjść i podać światu swoje imię. Czułem podniecenie. Czułem rozpierające mnie podekscytowanie. Zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści.
- Wiem.. - odwróciłem się i spojrzałem na piękną Julię. - Wiem - powtórzyłem pewien siebie i tego, co jest w mojej głowie.
Złapała moją dłoń i przytuliła się mocno, a ja ją objąłem.
- Dziękuję.. to.. to idealne miejsce.. kiedyś o nim śniłem, Julio - wyjaśniłem.
Zrobiłem zdjęcia tego miejsca, ukazujące jego największą urodę. Iskry, stosy odpadów i te zapierające dech w piersiach kolosy. Byłem tam jak obcy. Obcy na innej planecie. Ja, nowy człowiek z tytanu. Ja, obcy wśród tych ludzi. Zmieniony i pozbawiony towarzyszących mi wcześniej uczuć. Obcy z tytanu, który nie potrafi już kochać. Ja i tytanowe ściany mojego świata, mojego miasta. Byłem Humanoidem.
Odszedłem na parę kroków i oglądałem wszystko z daleka. Wszystko i nic. Jeden obrazek. Czułem jak coś we mnie dojrzewa.. idea zaimplementowana, zaszczepiona w podświadomości. Jak incepcja. Czułem, że to jest już prawie gotowe wyjść i podać światu swoje imię. Czułem podniecenie. Czułem rozpierające mnie podekscytowanie. Zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści.
- Wiem.. - odwróciłem się i spojrzałem na piękną Julię. - Wiem - powtórzyłem pewien siebie i tego, co jest w mojej głowie.
Złapała moją dłoń i przytuliła się mocno, a ja ją objąłem.
- Dziękuję.. to.. to idealne miejsce.. kiedyś o nim śniłem, Julio - wyjaśniłem.
Zrobiłem zdjęcia tego miejsca, ukazujące jego największą urodę. Iskry, stosy odpadów i te zapierające dech w piersiach kolosy. Byłem tam jak obcy. Obcy na innej planecie. Ja, nowy człowiek z tytanu. Ja, obcy wśród tych ludzi. Zmieniony i pozbawiony towarzyszących mi wcześniej uczuć. Obcy z tytanu, który nie potrafi już kochać. Ja i tytanowe ściany mojego świata, mojego miasta. Byłem Humanoidem.