Witajcie :) Ciekawa jestem co powiecie na taki ciąg dalszy. Kończę pisać 61 rozdział, trochę nadrobiłam, więc z największą przyjemnością wrzucam to. Komentujcie i dajcie znać, że czytacie, wasza obecność jest dla mnie bardzo ważna :*
~ Sinni
59.
Menschen
suchen Menschen
Bill
Spakowałem podręczną torbę i na końcu wrzuciłem do niej
kosmetyczkę. Po krótkim przejrzeniu się w lustrze jeszcze raz
przemyślałem, czy to dobry pomysł, ale ostatecznie stwierdziłem,
że lepiej wcześniej niż później..
Westchnąłem niezmiernie tym wszystkim przytłoczony. Niedobrze mi
się robiło na myśl o spotkaniu z tą wywłoką. Ale jednak była
matką dziecka Toma i nie było innej możliwości. To i tak by
nastąpiłoby. Teraz, czy później, jeden chuj..
Zszedłem na dół ze swoją walizką. Tom patrzył na mnie z dołu.
Kiedyś on nosił moje walizki. Ale nabrałem formy, mięśni.
Dorobiłem się już również lekkiego zarysu sześciopaku. Miałem
wrażenie, że zaczynam się skrywać pod jakąś maską. Może było
w tym trochę z tej teorii. Stawałem się innym człowiekiem. Nie
tylko fizycznie. Przede wszystkim psychicznie. A ta psychika
determinowała zmiany fizyczne. W tamtym momencie jeszcze nie
wiedziałem jak bardzo, ale niedługo miałem się przekonać.
Postawiłem tą walizkę obok walizki brata i założyłem bluzę z
kapturem, a potem również i czarne glany, w których moje nogi
przyodziane w rurki wyglądały idealnie.
- Tylko jedna? - Zapytał Tom, patrząc na moją walizkę.
- Jadę tam na 2-3 dni, nie na miesiąc – odparłem biorąc
kluczyki do swojego Audi A1 Sportsback z haczyka na ścianie.
Zdecydowaliśmy się jechać autem po to, żeby nikogo z tamtej
strony nie angażować w ten przyjazd. Mieliśmy również
zarezerwowany pokój w hotelu.
- Kiedyś na jeden dzień wziąłbyś 3 walizki, bo nie byłbyś
pewien, co założysz. - Pokręcił nieznacznie głową.
- Kiedyś – powtórzyłem odrobinę dobitniej i wyszedłem z
walizką przejściem do garażu, gdzie wsadziłem ją jedną ręką
do bagażnika.
Tom nadal przyglądał mi się, nie widząc w moich zachowaniach nic
znajomego. Nic z przeszłości. To byłem nowy ja. W jakim stopniu
udawany, a w jakim prawdziwy? O tym dopiero oboje mieliśmy się
przekonać.
Wsiadłem do auta, za kierownicę. Tom po załadowaniu swoje walizki
usiadł na miejscu pasażera, ja otworzyłem bramę garażową i
wjazdową. Ledwo zamknął drzwi, a ja ruszyłem szybko przed siebie.
Wyjechałem na drogę i gnałem nią w kierunku autostrady. Miałem
na dłoniach stylowe rękawiczki. Makijaż jedynie dodawał mi teraz
ostrzejszych rysów, nie miał w sobie nic z pedałowatości, mimo,
ze wcale się nie zmienił. Mój wyraz twarzy uległ zmianie. Nie był
łagodny. Moja postawa mówiła głośno, że jestem prawdziwym
mężczyzną.
Założyłem na oczy okulary przeciwsłoneczne. Pasowały do mojej
rozpiętej skórzanej kurtki, stylowej koszulki i całego outfitu. W
kwestii mody nic się nie zmieniło, nadal musiałem idealnie
wyglądać.
Dynamicznie pozmieniałem biegi i gnałem przed siebie znacznie
przekraczając dozwoloną prędkość. Tom milczał, przynajmniej na
razie, bowiem widziałem w jego oczach chęć zwrócenia mi uwagi.
Po kilkunastu minutach wyjechałem na autostradę i wtedy dopiero
mogłem poczuć pełnie doznań płynących z posiadania samochodu
sportowego. Docisnąłem gaz do dechy na szóstym biegu i
wyprzedzaliśmy każdego jak leci. Uśmiechnąłem się lekko do
siebie. Tom chyba to zauważył, bo powtórzył mój uśmiech.
- Znalazłeś nowy nawyk? - Zapytał, patrząc ukradkiem na licznik
prędkości.
- Co masz na myśli? - dopytałem, zmieniając pas swobodnie.
- No.. prędkość. Czy teraz jesteś uzależniony od adrenaliny? -
Spojrzał przed siebie na drogę.
- Czy uzależniony.. Nie wiem, Tom. Sprawia mi to przyjemność
trochę większą niż ćwiczenia na siłowni – odpowiedziałem
wzruszając ramionami. - Ale na pewno to nie jest uzależnienie. Mam
zamiar nie uzależnić się już od niczego. I od nikogo – dodałem
wyraźnie. - Odwyk za bardzo boli. A każde uzależnienie jest po
prostu złe.
Myślał chwilę nad moimi słowami. Dumał i dumał jakby nie
potrafił powiedzieć nic składnie i logicznie. Wyczułem, że parę
razy chciał już coś powiedział, ale jednak dalej milczał.
- Bill.. ale każdy człowiek potrzebuje drugiego człowieka. Każdy
szuka tego drugiego, żeby nie być samotnym – wysłowił się w
końcu.
Zlustrowałem uważnie jego twarz. Przez okulary nie widział mojego
badawczego wzroku. Potem znów spojrzałem na jezdnię. Nie
zauważyłem nawet, że zwolniłem.
- Widzisz, Tom.. a niektórzy tacy jak ty nawet nie szukają, a
znajdują – odparłem zaciskając zaraz po tym usta w cienka linię
symbolizującą umiarkowaną złość. Docisnąłem znów pedał gazu
przyspieszając.
Odwrócił się w stronę okna i przemilczał to. Założył ręce na
piersi i „podziwiał” widoki za oknem.
- Chcę do Mc'a na śniadanie – powiedział nagle, gdy zobaczył za
ile kilometrów będzie McDonald, wyjmując portfel z kieszeni swoich
dość przylegających spodni. - Chcę tosta z serem i pieczarkami i
kawę. Latte może być. - Wymienił, czego sobie życzy i położył
portfel na środku tak, żebym zapewne miał do niego dostęp.
Bez komentarza zjechałem i zamówiłem mu to co sobie życzył. Dla
siebie wziąłem jedynie kawę. Białą z cukrem. Kawa była ostatnio
moim paliwem. Bez niej nie funkcjonowałem.
Mało rozmawialiśmy przez ta całą drogę. Miałem wrażenie, ze on
się denerwuje nie mniej niż ja. Tak czy siak, tka dziewczyna i jej
rodzina była dla niego całkowicie obca. Do tego na pewno nie był
mu obojętny fakt, że ja tez tam jadę, że ją poznam. Że będzie
mi sprawiało ból uściśnięcie jej dłoni, bo będę sobie
wyobrażał, co wtedy razem robili w nocy, będę widział ich razem,
możliwe, że również ich pocałunki. Odpędziłem od siebie te
dziwne myśli. Musiałem mu pomóc, on pomagał mi wiele razy. Teraz
ja byłem silniejszy. Na to, co nadejdzie byłem bardziej gotowy niż
on. Ale starałem się tego nie okazywać, chciałem, żeby nadal
czuł się silny. To mu mogło teraz tylko pomóc.
* * * * *
W Gdańsku byliśmy około 5 popołudniu. Ju wcześniej
zadecydowaliśmy, że po zakwaterowaniu od razu podjedziemy do domu
Wiktorii, bo ta się ponoć strasznie niecierpliwiła. Z resztą
wydzwaniała do Toma ciągle w samochodzie. Próbował ignorować te
telefony, ale i ta słyszałem wibracje.
Załatwiłem wszystko w recepcji i poszedłem w stronę windy nie
czekając na ociągającego się bliźniaka, który w końcu mnie w
niej dogonił. Gdy drzwi się zamknęły i winda ruszyła, zrobiło
mi się jakoś strasznie niezręcznie. Oparłem się o drzwi i
patrzyłem przez szklana szybę na panoramę miasta. O ironio.. ile
jeszcze razy będziesz mnie wystawiać na próbę?
Przetarłem lekko twarz w próbie odparcia od siebie wspomnień
pamiętnego seksu w windzie, gdy ta zatrzymała się między piętrami
w hotelu w Berlinie. Niemal do moich nozdrzy powrócił zapach mojego
brata, jego rozgrzanego ciała.
Spojrzałem na niego i ku zdumieniu odkryłem, że on również mnie
obserwował. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że myślimy o tym
samym.
Nagle, całkiem niespotykanie poczułem jego ręce przyciskające
moje ciało do swojego torsu. Jego policzek dotknął mojego. Nie
poruszył się, jedynie tak stał i trzymał mnie mocno. Chyba oboje
uznaliśmy, ze słowa są zbędne, bo aż do czasu, gdy głos kobiety
nie obwieścił nam, że znajdujemy się na dwudziestym czwartym
pietrze, nie towarzyszył nam żaden dźwięk.
Sprawdziłem numer swojego pokoju na kluczu, odsuwając się od
niego.
- Ja.. ja mam pokój tutaj.. - powiedziałem wychodząc z windy ze
spuszczoną głową. Zerknąłem na niego jeszcze, gdy drzwi windy
się już prawie zamknęły. Nie spuszczał ze mnie bolesnego wzroku.
Tymi oczami mówił, że kocha..
Odszedłem w stronę swojego pokoju i już w środku umieściłem
walizkę pod ścianą.
Szybkie zerknięcie na telefon i sprawdzenie godziny pomogło mi
stwierdzić, że mam około 15 minut do zaplanowanej wcześniej
zbiórki przy recepcji. Starczyło na załatwienie spraw
fizjologicznych, poprawienie makijażu i rozejrzenie się przez okno
na miasto. Westchnąłem cicho myśląc o zbliżającym się
nieubłaganie spotkaniu. Złapałem za swoją torbę i założyłem
na ramię. Wyciągnąłem na chwilę zeszyt i go przewertowałem.
Czułem się lekko zagubiony, czegoś mi brakowało. Ale jeszcze nie
umiałem sprecyzować, czego..
W recepcji byłem punktualnie. Tom spóźnił się około 10 minut.
Na pytanie dlaczego, odparł jedynie, ze Wiktoria zadzwoniła i
pytała, gdzie jesteśmy, bo kolacja już prawie gotowa. Nie
kontrolując się do końca, wywróciłem oczami i poprawiłem
rękawiczki na dłoniach, a potem bez komentarza poszedłem w stronę
parkingu, gdzie zaparkowałem.
Gdy oboje siedzieliśmy, uznałem, że to idealny czas na szybkie
ustalenie paru rzeczy. Spojrzałem na Toma bystrym wzrokiem,
przekręcając się lekko w jego stronę również tułowiem.
- Tom – zacząłem. - Postaram się i dam z siebie wszystko, ale
nie umiem obiecać, że to wytrzymam bez wyjścia, aby się
przewietrzyć – powiedziałem i odchrząknąłem dziwną gulę w
gardle, której wiadomość o obecności wolałem pozostawić dla
samego siebie.
Pokiwał głową jakby mówiąc, że nawet i tego nigdy nie
oczekiwał. Ale zrobił coś, czego się nie spodziewałem, trzymając
dłoń na gałce od skrzyni biegów. Wziął ją dość niepewnie i
przysunął do swojego policzka, a następnie musnął ją ustami.
Dokładnie tak jakby chciał fizycznie poczuć moją obecność.
- Bill.. - powiedział wzdychając jednocześnie. - Dziękuję –
powiedział jedynie i pogłaskał mnie po głowie.
Odsunąłem się nieznacznie i odpaliłem samochód. Wycofałem i
pojechałem tam, gdzie prowadził GPS. Chciałem, żeby to trwało
jak najdłużej, ale jak na złość wszędzie mieliśmy zielone
światła. Nerwowo stukałem palcami o kierownicę. Niepocieszony
zauważyłem, że kobiecy głos informuje mnie, że dotarłem na
miejsce. Byliśmy przed domkiem jednorodzinnym. Dookoła pełno było
takich jak ten. Odpiąłem pas i wysiadłem zanim Tom zdążył mnie
zatrzymać, a wiem, że chciał to zrobić. Wziąłem swoją torbę i
obszedłem samochód. Gdy Tom wysiadł, zamknąłem auto.
- Prowadź, to twoja przyszła rodzina – nakazałem nie
powstrzymując złośliwego wtrącenia.
Uchylił bramkę, która jak się okazało była już otwarta.
A potem nie musiał nawet pukać do drzwi.
Drzwi się otworzyły i czarnowłosa dziewczyna od razu rzuciła mu
się w ramiona. Wyglądała na stęsknioną. Odwróciłem wzrok
przyglądając się kwiatom w ich ogrodzie. I zwróciłem na nią
uwagę dopiero, gdy usłyszałem swoje imię.
- … Bill. Poznaj Wiktorię – powiedział, a ja stanąłem przy
nim.
- Bill – mruknąłem dość wyraźnie i podałem jej dłoń. Wtedy
po raz pierwszy raz na nią spojrzałem, na jej twarz, jej oczy. Były
brązowe.. jak moje. I miała czarne włosy.. tak kruczoczarne jak
ja.
Zamrugałem kilka razy oczami. Mieliśmy podobny wzrost, również
była szczupła. Teraz zrozumiałem, dlaczego Tom na nią poleciał,
gdy się nachlał.. była moim damskim odpowiednikiem.
- Wiktoria – odparła z szerokim uśmiechem.
Pokiwałem lekko głową i wszedłem za nimi do domu.
Sam się zastanawiałem jak potraktować ten fakt, że ona jest tak
uderzająco do mnie podobna. Czy to był komplement..? Czy zboczenie?
Nie miałem czasu na dłuższe rozważania, bo zaraz po chwili
przedstawiono mi i jej ojca i matkę oraz brata, których imiona
obchodziły mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, więc niezbyt
skupiałem się na tym, co mówią. Dopóki zza rogu nie wyszła
roześmiana dziewczyna, pewnie w wieku Wiktorii, czyli jakoś kolo 17
i uśmiechnęła się do mnie. Do nikogo innego tylko do mnie, w
specyficzny sposób. Miała miedziane włosy, lekko kręcone, do
pasa. Zielone oczy błyszczały niedawnym śmiechem. Długie rzęsy,
długie nogi, lekka opalenizna widoczna na dekolcie i twarzy.
- Jestem Julia – powiedziała znów obdarzając mnie tym uśmiechem
za milion dolarów. - Ty na pewno jesteś Bill. - Zachichotała i
uścisnęła lekko moją wyciągniętą i jeszcze oniemiałą, jak i
jej właściciel, dłoń. Ucałowała mnie w policzek i po chwili
tuszując śmiechem zawstydzenie wytarła mi różową szminkę z
policzka.
- No tak, właśnie. To jest moja najlepsza przyjaciółka Julia –
wytłumaczyła Wiktoria, a ja skinąłem głową.
Po chwili czarna wzięła Toma za rękę i poprowadziła go w stronę
(jak poprawnie mniemałem) jadalni. Julia złapała mój nadgarstek i
podążyliśmy za nimi. Zostałem usadzony dość daleko od brata,
ale za to obok Julii. Z drugiej strony miałem brata tej czarnej.
Zdawało mi się, ze miał na imię Marcin, mniejsza z nim.
Dziwne uczucie wewnątrz mnie sprawiało, że nie mogłem odkleić
wzroku od tej dziewczyny. Była piękna. Jak z okładek magazynów.
Widziałem ją w milionie różnych kreacji, które widziałem na
pokazach. Ale to było inne.. pierwszy raz w życiu patrzyłem na jej
dekolt i zastanawiałem się jaki ma rozmiar biustu. Pierwszy raz jak
prawdziwy facet ukradkiem przyglądałem się jej długim nogom w
miejscu gdzie uda zaczyna okrywać spódniczka. Oblizałem się
nieświadomie.
W czasie przyglądania się jej, sięgnąłem po sałatkę i sobie
nałożyłem. Wziąłem widelec do dłoni i wsuwając pierwszy kęs
do ust chciałem spojrzeć na brata, jednak nie było go przy stole.
Umknęło mi, gdy razem z Wiktorią zniknęli z pokoju jeszcze zanim
ktokolwiek ruszył jedzenie. Wiedząc, że i tak nie mam wpływu na
to, co teraz robią lub mają zamiar robić sami w jakimś pokoju,
zdecydowałem się korzystać z obecności pięknej młodej damy i
spędzić miło ten czas na rozmowie.
Zdecydowałem się zacząć od tego czy jest w wieku Wiktorii.
Dokładnie w ten sposób, bo nie wypada kobiet pytać o wiek.
Odpowiedź była twierdząca tak, jak się spodziewałem. To dało mi
jakiś grunt do dalszej rozmowy. A w te klocki nie byłem taki
najgorszy. W końcu to niegdyś ja byłem gwiazdką mojego liceum.
- Chodzicie razem do klasy? - zapytałem popijając sok.
- Tak, w sumie to my się już od przedszkola razem trzymamy. -
Uśmiechnęła się życzliwie i opowiedziała pokrótce o tym jak
się poznały na placu zabaw i jak razem kontynuowały naukę. Co
dziwne.. naprawdę słuchałem.
Uśmiechnąłem się, gdy opowiadała. Była taka ekspresyjna. Taka
wyrazista. Nie jak niektóre, których następnego dnia się nie
pamięta.
Po kolacji zaproponowała wyjście na dwór, do ogrodu. Toma nadal
nie było, więc bez ogródek zgodziłem się i podążyłem za nią,
gdzie usiedliśmy na huśtawce. Było już całkiem ciemno.
Zaczęła wypytywać o zespół. Jak to się stało, jak powstaliśmy.
Mówiła całkiem dobrze po angielsku. Więc mogliśmy się łatwo
dogadać. Potem powiedziała nawet parę zdań po niemiecku, co jakoś
wewnętrznie bardzo mnie ucieszyło.
Śmiała się dużo, ale nie do przesady. Miała bardzo ładny
śmiech. Ubrana była w krótką czarną sukienkę. Na szyi miała
kołnierzyk z pereł. Na nogach czarne szpilki, dzięki którym
prawie dorównywała mojemu wzrostowi. Wyglądała pięknie.
- A wy teraz.. pracujecie nad nową płytą? Bo Tom mówił, ze
nooo.. trasa zawieszona przez tą wpadkę. - Zachichotała i założyła
nogę na nogę odsłaniając jeszcze bardziej uda, co podziałało na
mnie w wiadomy sposób.
- No trasa zawieszona. Bardzo żałuję, ale nie mam na to wpływu. Z
resztą.. straciłem ostatnio serce do piosenek z płyty 483 –
dodałem. Jedynie ja i Tom wiedzieliśmy, co się wydarzyło w pokoju
483 w berlińskim hotelu. - A nad nową płytą pracuję. Sam. To
będzie coś całkowicie innego. - Spojrzałem w gwiazdy z lekkim
niepokojem. - Brak mi jakoś.. inspiracji. Wiesz, mam coś na myśli..
to gdzieś jest w mojej głowie. Widzę codziennie tyle wskazówek..
ale nie umiem tego nazwać, zinterpretować. Potrzebuję czegoś, co
mi pomoże..
- Albo kogoś – wtrąciła i uśmiechnęła się lekko się nade
mną pochylając.
- Albo kogoś – powtórzyłem i nastała krótka cisza. Spojrzałem
na to jak trzyma ręce skrzyżowane na piersi.
Wstałem, zdjąłem z siebie skórzaną kurtkę i nałożyłem na jej
ramiona.
- Nie trzeba było.. - powiedziała nieco zakłopotana. Chyba
dojrzałem na jej policzkach rumieńce.
- Widzę, ze ci zimno, masz gęsią skórkę – odparłem i
przejechałem delikatnie dłonią po jej skórze na ręce i czułem,
że jej zimno. - Chodź.. - Objąłem ją delikatnie ramieniem, a ona
położyła mi głowę na ramieniu i się przytuliła.
Było to całkiem inne doznanie. Nowe. Ja się kimś zaopiekowałem.
Kobietą. A ona mi się podobała.
Odkrywałem całkiem nowego siebie, Tom. A ty nie mogłeś już nic
zmienić. Każdy człowiek szuka innego człowieka.. dla samego
siebie, aby nie być samotnym. Już nie mogę odnaleźć ciebie.
Teraz mogę szukać już tylko kogoś innego.
No cóż.. trochę mi dziwnie. Juz chyba bym wolała żeby Bill się zaopiekował tym bratem Wiktorii XDD. Jakoś go nie lubię z kobietą, nie psuje mi do tego xD No ale zobaczymy co będzie dalej. :P
OdpowiedzUsuńDzisiaj się nie czepiam bo literówek wyhaczyłam bardzo niewiele (2-3 może...).
Trzymaj się :>
Też nigdy go ni widziałam z kobietą. Ale ten szczegół pomaga wyrazić jego zmianę, co jest dla mnie bardzo ważne w tym tomie. Co więcej.. relacja z Julią pomoże mu w kontakcie z Tomem. Co będzie już widać w bodajże 61 rozdziale. Najłatwiej byłoby zrobić powtórkę z rozrywki i żeby Bill się śmiertelnie obraził. Ale tymi wszystkimi działaniami próbuję pokazać jak Bill dojrzał. Juz nie jest dzieckiem.
UsuńŚwietnie piszesz :D
UsuńI powiem szczerze że bardzo jestem ciekawa czy kiedyś skończysz Tarzana...?