Witajcie, dzisiaj znów złapała mnie niespodziewana wena :) Dlatego też wstawiam kolejny rozdział. Wydał mi się jakiś bardzo bliski. I dość smutny. Zdecydowanie bardziej smutny niż bym po raz kolejny opisywała złość, kłótnie i tak dalej. Zapraszam do lektury i zachęcam do komentowania, to taka gaża od czytelnikow dla autorki ;) Rozdział dedykuję tearsinvegas oraz fanceyaoi. Dopóki będzie choć jedna osoba, która to czyta, będę pisać.
~ Sinni
58.
Ich mach die Augen zu.
Tom
Taksówką z lotniska pojechałem od razu do domu w Hamburgu.
Wróciłem. Chociaż nikomu o tym nie mówiłem. Bałem się wrócić,
wstydziłem się tego wszystkiego, co zaszło, spojrzeć mamie w
oczy, Gordonowi… Powiedzenie, że będą dziadkami miałem już za
sobą, ale… teraz spojrzeć im w oczy to co innego.
Wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi z walizką, wszedłem
do środka. Zauważyłem, że akurat Gordon schodził po schodach.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tom..? - powiedział cicho jakby się upewniając, że ten zbiór
pierwiastków i białek z iskierką życia w sobie to ja. Zszedł
czym prędzej na dół i przytulił mnie do siebie. - Chodź, mama
kończy robić obiad, zaraz zjesz z nami – dodał odciągając moją
walizkę na bok. Chyba zauważył, że nienajlepiej wyglądam i
poklepał mnie po plecach jakby chcąc dodać otuchy.
Ściągnąłem z siebie skórzaną kurtkę i powiesiłem na haczyk
przy wejściu. Gordon prawie zniknął na schodach, chcąc zanieść
moją walizkę do mojego pokoju.
- Gordon..? - zagadnąłem dość nieśmiało. Ten odwrócił się i
czekał na dalszą część pytania. - Macie jakieś wieści od
Billa? - Nie podnosiłem głowy. Chciałem zniknąć ze wstydu, że
to wszystko się tak potoczyło, że wszystko zepsułem. Nie tylko
związek z Billem, o czym Gordon nie wiedział, ale przede wszystkim
plany zespołu.
- Siedzi w studiu na piętrze – odparł ku mojemu wielkiemu
zdziwieniu. Spojrzał na mnie tak troskliwym i zmartwionym wzrokiem,
że zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem przyjeżdżając tu.
Martwiłem ich swoją sytuacją… i na pewno byli zmartwieni tym
wszystkim, co się dzieje z Billem. Czymkolwiek to coś było…
Gordon w końcu zniknął na schodach. A ja myślałem, co zrobić.
Od czego zacząć? W końcu decyzja padła na przywitanie się z
matką. Dlatego też po zdjęciu butów poszedłem do kuchni
praktycznie bezszelestnie. Stanąłem w futrynie i byłem niechcący
świadkiem sceny, której zapewne widzieć nie powinienem. Mama stała
oparta o szafkę i płakała bezdźwięcznie. Widziałem łzy na jej
policzkach.
- Mamo… - szepnąłem w obawie, żeby jej nie przestraszyć. Nie
czekając aż kobieta zrozumie, ze ja to ja i co ja tu robię,
podszedłem do niej szybko i przytuliłem ją mocno do siebie. Teraz
to ja byłem starszym synem i ja musiałem dać jej ciepło. -
Tęskniłem, mamo… Przepraszam… - dodałem i nic więcej nie
mówiłem. Ona przytuliła mnie równie mocno i gładziła plecy.
- Tom, dziecko… - zaczęła cicho i pokręciła głową. - Nie mnie
przepraszaj. - Westchnęła cicho i otarła łzy odsuwając się w
końcu. - Nie chcę żadnych wyjaśnień. Są zbędne w tej sytuacji.
I nie mnie się one należą.
- Mamo, ja wiem, ze zniszczyłem marzenia Billa… że ta płyta,
koncerty… i teraz nagle to wszystko, ja spieprzyłem, wiem. -
Otarłem również łzę z kącika oka i spuściłem wzrok na
podłogę.
- Czyżby tylko to, Tom..? - szepnęła wracając do krojenia ogórków
na mizerię.
- C-Co masz na myśli..? - zapytałem niepewnie. Słowo, dałbym
sobie rękę uciąć, że po jej słowach poczułem się tak,jakby
wiedziała o tym wszystkim między mną i Billem.
Nie odpowiedziała jednak. Chwila milczenia nie ułatwiła niczego.
- Mamo…? - Ponagliłem ją. Moje serce przyspieszyło, nie miałam
pojęcia o czym mówi. I miałem nadzieje, ze to nie to, o czym
myślę.
Simone spojrzała na mnie odkładając nóż. Wytarła ręce w
ściereczkę
- Lekarz.. z Francji.. zadzwonił i powiedział, że.. - Wyraźnie
było widać, ze nie czuje się swobodnie w tym temacie. - Że to
twoja sperma znajdowała się w.. no w twoim bracie. - Wydusiła w
końcu, a mnie sparaliżowało kompletnie. - Ja już zrozumiałam
wszystko, Tom.. Gordon nie wie. Bill też nie. I niech tak zostanie..
- dodała i znów zapauzowała, a ja nadal nie wiedziałem, co
powiedzieć. - Jeśli prawdziwie go kochałeś, to naprawdę..
naprawdę bardzo mocno go skrzywdziłeś tym, co uczyniłeś. -
Spojrzała na mnie dość surowo.
Oprałem się o szafkę obok niej i patrzyłem pustym wzrokiem przez
okno.
- Wiem, mamo.. wiem o tym aż za bardzo.. - wyszeptałem, a twarz
przysłoniły mi warkoczyki.
Stałem tam tak nieruchomo. Mama też. Zastygliśmy w zamyśleniu.
Bill nie powinien na razie wiedzieć, ze mama wie. Narazie jeszcze
nie wiedziałem, w jakim on jest stanie. Bałem się to sprawdzić,
ale wiedziałem, że pójście na górę, gdzie będziemy sami jest
rozsądniejsze niż czekanie aż on zejdzie na dół na obiad i mnie
zobaczy.
Wyszedłem z kuchni i poszedłem powoli na górę. Minąłem jego i
swój pokój i stanąłem przed drzwiami studia. Wziąłem oddech i
po chwili wszedłem do środka bojąc się tego co zobaczę..
Bill siedział za lustrem. Na ziemi z gitarą klasyczną w dłoniach.
Wyglądało to trochę tak jakby uczył się grać. Ściął włosy,
od razu to zauważyłem. Teraz były naprawdę króciutkie jedynie z
czuprynka na górze. Widziałem jego oczy. Były puste. Patrzył się
na mnie, choć dobrze wiedziałem, że mnie nie widzi. Zaczął coś
śpiewać. Nigdy nie słyszałem tej piosenki. Musiała być nowa.
Brzdąkał coś nieskładnie na gitarze i próbował to poskładać w
jedno. Od razu uznałem, ze próbuje sam jakoś napisać muzykę do
piosenki, rozpisać ją na instrumenty. Usiadłem za konsolą i
przysłuchiwałem się cichemu głosowi brata.
„Jesteś automatyczny.. twoje serce jest jak maszyna, umieram z
każdym uderzeniem. Jesteś automatyczny.. a twój głos elektryczny,
dlaczego wciąż wierzę? To automatyczne.. każde słowo w twoim
liście, kłamstwo, które sprawia, ze krwawię. Automatycznie
mówisz.. że wszystko będzie dobrze, ale tka nigdy nie będzie. Nie
ma w tobie prawdziwej miłości.. czemu wciąż cię kocham..?”
Przerwał w tym momencie i zaczął coś kreślić w swoim zeszycie
przy słowach piosenki. I po chwili zaczął od początku i próbował
dobrać najlepsze akordy, które wypróbowywał z wydrukowanej kartki
chwytów leżącej obok niego.
Ścisnęło mi serce. Przyglądałem się najpiękniejszej istotce,
jaką kiedykolwiek widziałem. Taki kruchy, znów schudł. Pewnie
najpierw w szpitalu, a teraz w domu nic nie jadł. Westchnąłem
cicho, wiedząc, że to całkowicie moja wina. On kiedyś o mnie
walczył. Ale czy ja teraz miałem w ogóle szanse by choćby stanąć
do walki? Przecież niedługo miałem zostać ojcem. Co gorsza,
ojciec Wiktorii dał mi do zrozumienia, że nie widzi innego wyjścia
niż ślub. Zestresowałem się jeszcze bardziej i potarłem twarz.
Im dłużej to odkładałem, tym było gorzej.
Wstałem i stanąłem przy drzwiach za lustro. Nacisnąłem klamkę i
otworzyłem je powoli. Niemal od razu Bill podniósł na mnie twarz,
a muzyka i jego śpiew ucichły. Zamknąłem drzwi za sobą.
Podszedłem do ściany i usiadłem obok niego.
- Hej, Bill.. - powiedziałem w końcu po chwili ciszy.
Nie odpowiedział, patrzył na mnie wciąż. Na pewno nie przewidywał
takiej sytuacji, był chyba z lekka przerażony. Przetarłem lekko
spocone ze stresu dłonie o spodnie i przysunąłem mu gitarę
bliżej.
- Łokieć.. łokieć powinieneś trzymać w ten sposób.. -
powiedziałem cicho jedynie na niego zerkając. Dotknąłem jego
ręki, ale odsunął ją lekko jakby obawiając się tego dotyku.
Spojrzałem się przed siebie i ukryłem twarz w dłoniach. Co ja
mogłem mu powiedzieć? Żadne słowa nie wyrażały tego co czułem,
ani nie były adekwatne do tego co on czuł.
- Bardzo podoba mi się twoja nowa piosenka.. - powiedziałem w końcu
by przerwać bolesną ciszę. W tym momencie chyba stwierdziłem, że
1000 razy bardziej wolałbym, żeby wstał, zaczął mnie kopać i
przezywać, żeby pokazał jakiekolwiek emocje. Taki z nich wysnuty
był takim Billem , którego żaden z nas nigdy nie chciał oglądać.
Wziąłem z podłogi kostkę i mu podałem, chyba musiała mu wypaść
z dłoni, gdy zobaczył mnie w drzwiach.
Zamknąłem oczy. Chyba naprawdę musiałem powiedzieć coś więcej
niż tylko kilka tych słów nie mających nic wspólnego z
ostatnimi wydarzeniami. Powinienem, ale on mnie ubiegł.
- Wyprowadzasz się teraz do Polski? - zapytał dość cichym, ale
jednak silnym głosem. Z pozoru był moją dawną kruszynką. Ale
wydarzenia, przez które tak niedawno go przeciągnąłem chyba
zbudowały w nim jakąś siłę.
- Nie wiem.. ojciec Wiktorii chce, żebym ja poślubił –
odpowiedziałem. Nie zamierzałem kłamać, nawet jeśli miało go to
jeszcze bardziej boleć.
- Kochasz ją? - zapytał po chwili. Jestem pewien, ze gdybym tylko
odwrócił głowę w jego stronę, zobaczyłbym jego oczka i jego
intensywne spojrzenie wiercące dziurę w moim policzku.
Uśmiechnąłem się lekko i pokręciłem głowa na boki.
- Nawet jej nie lubię, Bill.. Jest.. - zacząłem, ale nic oprócz
słów „nie jest tobą” nie przychodziło mi do głowy. - W
pewien sposób bardzo mnie irytuje – odparłem zrezygnowany. - Nie
wiem, co dokładnie, Bill.. nie jest tobą, po prostu sądzę, że to
przez to.. i przez to, że winię ją za wszystko, podświadomie jej
nienawidzę. Mimo, że nie jest winna, zdaje sobie z tego sprawę.
Bill patrzył się jeszcze chwile na mnie, a potem podał mi gitarę,
która spoczęła ostatecznie na moich kolanach.
- Wiesz.. myślę, ze bardzo wydoroślałeś przez te kilka dni, Tom
– powiedział nagle. W ogóle się tego nie spodziewałem. - Myślę,
ze będziesz bardzo dobry ojcem. Pamiętam jak troszczyłeś się o
mnie. - Pogładził lekko moje ramię. W jakimś stopniu byłem mu za
ten gest bardzo wdzięczny. Uśmiechnąłem się jedynie lekko do
niego i założyłem kosmyk jego włosów za ucho. - Pomogę ci, gdy
tylko będziesz tego potrzebować – zadeklarował nagle coś, o
czym mi się nawet nie śniło. - Zawsze będziesz mógł liczyć na
swojego brata, zawsze nim będę – obiecał, ale nie uśmiechnął
się choć na to trochę liczyłem.
Był poważny. Również dojrzał, dorósł. Albo bym przygnieciony
częścią moich problemów. Mógł je przejąć w jakiś sposób
bliźniaczą więzią. Nie chciałem by jeszcze dorastał. Nie przeze
mnie.
- Chcesz poćwiczyć ze mną tą nową piosenkę? - zapytałem
patrząc na jego zeszyt.
Jednak w odpowiedzi wziął go do dłoni i zamknął.
- Nie jest gotowa.. nie chcę – odparł. - To na razie.. tylko
gryzmoły. Próbuję ułożyć coś w swojej głowie w całość –
wyjaśnił.
Myślałem chwilę i w końcu postanowiłem się zapytać.
- Kiedy wróciłeś z Paryża? I.. i jak sobie tam sam poradziłeś?
- Przyjrzałem się mu. Był piękny, choć jego twarzy nie zdobił
makijaż. - I.. i ściąłeś włosy – zauważyłem.
Pokiwał lekko głową i westchnął prawie niezauważalnie.
- Xsavier wziął mnie na noc do siebie – odpowiedział. - A
następnego dnia rano po rozmowie z Jostem.. chciałem wrócić do
domu. Zrozumiałem, że to nie moje.. nie mój dom, nie moje dzieci,
on nie był mój. Ani ja nie potrafiłem być jego. Tutaj mi dobrze –
zrelacjonował wydarzenia w pigułce. - A włosy ściąłem.. w dzień
po tym jak mi wysłałeś smsa – dodał jedynie bez szczegółów i
wstał, po czym podciągnął lekko za duże spodnie i wyciągnął
do mnie dłoń, aby pomóc mi wstać. Miało ty chyba dla mnie jakieś
znaczenie symboliczne.
Złapałem jego dłoń mocno i się podniosłem. Zauważyłem, ze
jego ręka jest bardziej umięśniona. Nabrała kształtów, za które
na pewno odpowiedzialne były ciężarki. Był silniejszy nie tylko
psychicznie.
- Długo jesteś w domu? - zapytałem w końcu, wciąż nie mogąc
wyjść z podziwu jak to wszystko szybko się pozmieniało. On przede
wszystkim.
- Dwa tygodnie będą – odparł krótko i odstawił gitarę na
stojak.
Był zimny. Automatyczny. Był jak maszyna, wyzuta z emocji. A
jednocześnie taka, która nie chce zawieść brata w trudnym
momencie pomimo własnego cierpienia. Swoją pracą musiał
zrezygnować z brata kochanka, a pozostać bratem bratem. I mnie to
bolało, bo nadal go kochałem. Ale wiedziałem, że koniec z tym
wszystkim, z nami. To dziecko przypieczętowało wszystko. Na myśl,
ze spał z tym Francuzem, ścisnęło mnie serce, ale z drugiej
strony nie miałem żadnego prawa się o to złościć. Ja go
zdradziłem. Nie on mnie. To ja, nie on wszystko zniszczyłem.
- Tom, przestań już rozmyślać – poprosił przyglądając mi
się. - Żyjmy dalej. Mogłem być zły, obrazić się i schować
tam, gdzie byś mnie nie znalazł. Ale chyba spotkała cię już
wystarczająco bolesna kara. I będzie ci ona towarzyszyć już całe
życie, po co mam ci to dodatkowo utrudniać? Chyba tylko prawdziwy
łajdak by tak postąpił, a ja jestem twoim bratem. Potrzebujesz
mnie i ci pomogę. Pomimo tego wszystkiego, będę przy tobie –
powtórzył obietnicę, a ja poczułem jak moje serce po raz kolejny
się zaciska. Tym razem ze wzruszenia.
Poczułem jak przytula mnie do siebie mocno. Nigdy tak nie robił.
Nawet jeśli rzeczywiście mnie przytulał, to nigdy w taki sposób,
teraz było inaczej. Mniej intymnie, po bratersku, po przyjacielski.
Czułem się trochę zagubiony.
Biała mgła.. światło księżyca.. świeca tak jasno jak ty, gdy
śpisz. Chcę iść za tobą.. Poszedłbym, gdyby rzeczywistość
była dla mnie bardziej przychylna. Gdybym nie popełnił błędów..
które są niewybaczalne, nieodwracalne.. Chcę znów w śnie być z
tobą. Zamykam oczy.
Na wstępie bardzo dziękuję za dedykację. Bardzo się cieszę, że tak szybko pojawił się następny odcinek i mam nadzieję na to, że następny również pojawi się niebawem.
OdpowiedzUsuńBArdzo mi się podobało i bardzo współczuję Simone, która teraz musi żyć z taką, a nie inną wiedzą.
Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, czy ta cała Wiktoria naprawdę kest w ciąży, a jeśli tak to czy urodzi, czy coś się może stanie... Jestem również ciekawa czy jeszcze usłyszymy o doktorku. W sumie to go polubiłam i mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego (chociaż telefon do matki bliźniaków był trochę głupim posunięciem ;/ w końcu są dorośli no nie?).
Ogólnie natknęłam się na kilka literówek (najczęściej brak polskiego znaku, albo pod koniec gdzieś powinno być "po przyjacielsku", a jest "po przyjacielski"), ale to oczywiście nie razi i nie psuje odbioru całości. :D
Cieszę się, że jesteś!
Życzę weny, buziaki :*
Wiesz, po takim czasie to próbuje odzyskać czytelników. Muszę się też chyba zakręcić i złapać kontakt do Kasi, może mogłaby dalej betować. Ja to już często nie widzę takich błędów :P
UsuńSpokojnie. To w żadnym wypadku nie miał być przytyk, ponieważ jakiś strasznych błędów raczej nie ma. No i wiadomo... co dwie głowy to nie jedna, beta zawsze potrzebna :P
UsuńCzy będzie kontynuowane opowiadanie Miłość boli?
OdpowiedzUsuńinna
Będzie jak się ogarnę ze wszystkim co i jak :)
Usuń