Witam wszystkich.. chyba nie uwierzycie, ale byłam święcie przekonana że wstawiłam ten rozdział XD. A on tak czekał i się kurzył i kurzył. I dzisiaj patrzę.... a go nie ma. I zdębiałam. Dlatego też bardzo Was przepraszam za swoje gapiostwo i wrzucam rozdział. A dedykuję go tym którzy tu wrócili :)
~ Sinni
61. Don't you mess
with my heart.
Po
opuszczeniu stoczni zabrałem Julię do hotelu. Oboje byliśmy podekscytowani tym,
co miałem w głowie, co czekało na spełnienie i urzeczywistnienie
chociażby na papierze.
Dopadłem do biurka, wyjąłem z torby zeszyt, gdzie były piosenki i otworzyłem na końcu. Wziąłem ołówek i zacząłem rysować jeszcze zanim Julia zdjęła buty. Wzięła sobie krzesło i usiadła obok pociągające jedna nogę do góry pod brodę i przyglądała się temu, co tworzę na papierze.
- Co to, Bill? - zapytała patrząc na wielkie na całą kartkę kółko.
Wyszczerzyłem się, a moje oczy błyszczały.
Dopadłem do biurka, wyjąłem z torby zeszyt, gdzie były piosenki i otworzyłem na końcu. Wziąłem ołówek i zacząłem rysować jeszcze zanim Julia zdjęła buty. Wzięła sobie krzesło i usiadła obok pociągające jedna nogę do góry pod brodę i przyglądała się temu, co tworzę na papierze.
- Co to, Bill? - zapytała patrząc na wielkie na całą kartkę kółko.
Wyszczerzyłem się, a moje oczy błyszczały.
- To.. to
jest projekt sceny.. moje miasto - powiedziałem tajemniczo i dorysowałem
kolejne kreski aż zaczęło to wyglądać coraz bardziej dziwnie, przynajmniej dla
Julii. Ale ja miałem plan w głowie. Dodałem cienie i zaczęło to nabierać
wyglądu trójwymiarowego. Wtedy wytłumaczyłem jak działa. Że się otwiera, że my
bylibyśmy w środku, że na końcu znów byśmy w niej zniknęli.
- Wow.. Bill, to jest.. - pokręciła głową ze zdumieniem. - To magiczne.. futurystyczne, to.. - Aż chyba zabrakło jej słów. - Chciałabym już pójść na wasz kolejny koncert.
Przeniosłem na nią wzrok, byłem uśmiechnięty i zadowolony. Dość nieśmiało, bo bądź co bądź nigdy tego nie robiłem, pogłaskałem jej udo delikatnie, a ona dostała gęsiej skórki.
- Bill.. a ty nie jesteś gejem? - zapytała i trochę zbiła mnie tym z tropu.
- Po tym, że mi się podobasz, sądzę, że jestem bi.. bo innego wytłumaczenia nie znajduję - odparłem, a ona.. ona totalnie mnie zaskoczyła.
Złapała w dłonie moja twarz, przyciągnęła ja za kark do siebie i pocałowała moje usta delikatnie. Przymknęła swoje piękne oczy. Oddałem pocałunek i wsunął em dłoń w jej miękkie włosy, po czym przejąłem kontrolę i pogłębiłem pocałunek wsuwając języczek w jej usta, na co bez oporu pozwoliła. Smakowała słodyczą, jakiej próżno szukać na świecie. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem na swoje kolana tak by usiadła okrakiem. Złapała mocno moją szyję przytuliła się do mnie, nie odrywając ust od moich.
I kto wie jak daleko byśmy wtedy poszli, gdyby nie to, że do drzwi mojego pokoju ktoś zaczął pukać.
- Chodź.. - powiedziałem z dużym uśmiechem i wziąłem ja na ręce pod tyłek, a ta owinęła nogi wokół moich bioder i się roześmiała.
- Wow.. Bill, to jest.. - pokręciła głową ze zdumieniem. - To magiczne.. futurystyczne, to.. - Aż chyba zabrakło jej słów. - Chciałabym już pójść na wasz kolejny koncert.
Przeniosłem na nią wzrok, byłem uśmiechnięty i zadowolony. Dość nieśmiało, bo bądź co bądź nigdy tego nie robiłem, pogłaskałem jej udo delikatnie, a ona dostała gęsiej skórki.
- Bill.. a ty nie jesteś gejem? - zapytała i trochę zbiła mnie tym z tropu.
- Po tym, że mi się podobasz, sądzę, że jestem bi.. bo innego wytłumaczenia nie znajduję - odparłem, a ona.. ona totalnie mnie zaskoczyła.
Złapała w dłonie moja twarz, przyciągnęła ja za kark do siebie i pocałowała moje usta delikatnie. Przymknęła swoje piękne oczy. Oddałem pocałunek i wsunął em dłoń w jej miękkie włosy, po czym przejąłem kontrolę i pogłębiłem pocałunek wsuwając języczek w jej usta, na co bez oporu pozwoliła. Smakowała słodyczą, jakiej próżno szukać na świecie. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem na swoje kolana tak by usiadła okrakiem. Złapała mocno moją szyję przytuliła się do mnie, nie odrywając ust od moich.
I kto wie jak daleko byśmy wtedy poszli, gdyby nie to, że do drzwi mojego pokoju ktoś zaczął pukać.
- Chodź.. - powiedziałem z dużym uśmiechem i wziąłem ja na ręce pod tyłek, a ta owinęła nogi wokół moich bioder i się roześmiała.
Podszedłem
do drzwi i je otworzyłem. Za nimi ujrzałem brata, który spojrzał na nas takim
wzrokiem, że aż odstawiłem Julię na ziemię.
- Czemu nie zadzwoniłeś, żebym po ciebie pojechał? - zapytałem wciągająca bliźniaka do pokoju za nadgarstek. - Co się stało, że wróciłeś wcześniej?
Tom spojrzał wymownie na Julię, a ta się speszyła lekko.
- Pójdę już, Bill. Może jutro się zobaczymy. - Uśmiechnęła się. - Weź swój zeszyt z planem i przyjdź do mnie. Trochę interesuję się grafiką, chętnie ci w tym pomogę, żeby scena jaką sobie wymarzyłeś miała jakąś podstawę do projektowania przez fachowców - powiedziała ubierając jednocześnie glany.
Podszedłem do niej z uśmiechem.
- Chętnie przyjdę.. będę koło 10 - powiedziałem i pogłaskałem jej schylone plecki.
Gdy się wyprostowała, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem ją czule w usta, obejmując ją w talii.
- Nie chcesz, żeby cię podwieźć? - zapytałem dla pewności.
- Nie, Bill. Macie do pogadania, a ja stąd mam kilka metrów do przystanku. - Pogłaskała mój policzek i wyszła z pokoju.
Zamknąłem drzwi i wróciłem do środka, spojrzałem na brata, który siedział w fotelu.
- Miałeś.. miałeś mnie pierwszemu powiedzieć, jaki masz pomysł, a tym czasem.. tym czasem prócz pomysłu masz już projekt sceny, który ona zna a ja nie.. - powiedział smutno.
Rzeczywiście przypomniałem sobie coś takiego. Ale to było dawno. Gdy jeszcze on nie złamał swojej obietnicy wierności.
- Tom. Bez niej nie byłoby nawet pomysłu. Po za tym. To było dawno. I gdybyś był tu, a nie tam, też byś już go znał - odparłem i usiadłem na łóżku.
Nastąpiła chwila dość niewygodnej ciszy.
- Od kiedy całujesz kogoś, kogo nie znasz? - mruknął.
- Dokładnie od tego dnia, od którego ty zacząłeś pieprzyć kogoś, kogo nie znasz - odpowiedziałem nie tracąc zimnej krwi.
Podniósł na mnie wzrok. Był zły, ale po chwili złagodniał.
- Czemu nie zadzwoniłeś, żebym po ciebie pojechał? - zapytałem wciągająca bliźniaka do pokoju za nadgarstek. - Co się stało, że wróciłeś wcześniej?
Tom spojrzał wymownie na Julię, a ta się speszyła lekko.
- Pójdę już, Bill. Może jutro się zobaczymy. - Uśmiechnęła się. - Weź swój zeszyt z planem i przyjdź do mnie. Trochę interesuję się grafiką, chętnie ci w tym pomogę, żeby scena jaką sobie wymarzyłeś miała jakąś podstawę do projektowania przez fachowców - powiedziała ubierając jednocześnie glany.
Podszedłem do niej z uśmiechem.
- Chętnie przyjdę.. będę koło 10 - powiedziałem i pogłaskałem jej schylone plecki.
Gdy się wyprostowała, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem ją czule w usta, obejmując ją w talii.
- Nie chcesz, żeby cię podwieźć? - zapytałem dla pewności.
- Nie, Bill. Macie do pogadania, a ja stąd mam kilka metrów do przystanku. - Pogłaskała mój policzek i wyszła z pokoju.
Zamknąłem drzwi i wróciłem do środka, spojrzałem na brata, który siedział w fotelu.
- Miałeś.. miałeś mnie pierwszemu powiedzieć, jaki masz pomysł, a tym czasem.. tym czasem prócz pomysłu masz już projekt sceny, który ona zna a ja nie.. - powiedział smutno.
Rzeczywiście przypomniałem sobie coś takiego. Ale to było dawno. Gdy jeszcze on nie złamał swojej obietnicy wierności.
- Tom. Bez niej nie byłoby nawet pomysłu. Po za tym. To było dawno. I gdybyś był tu, a nie tam, też byś już go znał - odparłem i usiadłem na łóżku.
Nastąpiła chwila dość niewygodnej ciszy.
- Od kiedy całujesz kogoś, kogo nie znasz? - mruknął.
- Dokładnie od tego dnia, od którego ty zacząłeś pieprzyć kogoś, kogo nie znasz - odpowiedziałem nie tracąc zimnej krwi.
Podniósł na mnie wzrok. Był zły, ale po chwili złagodniał.
Wpatrywał
się we mnie. Widziałem jak jego mięśnie pracują to się spinając, to po chwili
rozluźniając dłonie.
- Co się stało, że przyszedłeś? - zapytałem w końcu, bo nie mogłem już mój brat żałośnie wyglądał.
Zamrugał tak jakbym go wybudził z jakiegoś transu.
- Pokłóciłem się z Wiktorią - powiedział niezadowolony. - Nie chce mi się o tym gadać - dodał, a ja postanowiłem to uszanować i nie dopytywać. Zrozumiałem, że jedyne czego Tom potrzebuje to towarzystwa. Znałem go nie od dziś.
- To.. powiesz mi? Co to będzie? - zapytał po jakiejś minucie, przerywając kolejna ciszę.
Wstałem, wziąłem jakiś notes i napisałem jedno słowo. Zgniotłem ja i rzuciłem kulką w dłonie brata, po czym wróciłem na łóżko i zacząłem ściągać z siebie glany.
Rozłożył karteczkę i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Humanoid? Co to „humanoid”? - zapytał, a ja się lekko uśmiechnąłem.
- Humanoid to ja - odpowiedziałem i zniknąłem z pokoju, aby wynieść glany.
Patrzył się jeszcze jakiś czas w kartkę i chyba próbował zrozumieć, co nie do końca mu wychodziło. Ale ja na razie nie chciałem tłumaczyć. To jeszcze było za wcześnie.
Tom został u mnie i po prostu oglądał telewizor, a ja siedziałem na łóżku i pracowałem nad tekstami. Takie spędzanie czasu też było wspólne. Czasem coś komentował, a ja odpowiadałem. Podzielność uwagi przydawała się w takich momentach. Po za tym byliśmy tylko braćmi. Braci dużo nie rozmawiają. Kumple mówią, kiedy trzeba, a gdy nie to nie. To było całkiem inne od naszej relacji, gdy byliśmy razem.
Pod wieczór, gdy wróciliśmy z kolacji rozdzwonił się mój telefon. Tom robił samolocika z papieru, a ja nadal siedziałem na łóżku.
- Co się stało, że przyszedłeś? - zapytałem w końcu, bo nie mogłem już mój brat żałośnie wyglądał.
Zamrugał tak jakbym go wybudził z jakiegoś transu.
- Pokłóciłem się z Wiktorią - powiedział niezadowolony. - Nie chce mi się o tym gadać - dodał, a ja postanowiłem to uszanować i nie dopytywać. Zrozumiałem, że jedyne czego Tom potrzebuje to towarzystwa. Znałem go nie od dziś.
- To.. powiesz mi? Co to będzie? - zapytał po jakiejś minucie, przerywając kolejna ciszę.
Wstałem, wziąłem jakiś notes i napisałem jedno słowo. Zgniotłem ja i rzuciłem kulką w dłonie brata, po czym wróciłem na łóżko i zacząłem ściągać z siebie glany.
Rozłożył karteczkę i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Humanoid? Co to „humanoid”? - zapytał, a ja się lekko uśmiechnąłem.
- Humanoid to ja - odpowiedziałem i zniknąłem z pokoju, aby wynieść glany.
Patrzył się jeszcze jakiś czas w kartkę i chyba próbował zrozumieć, co nie do końca mu wychodziło. Ale ja na razie nie chciałem tłumaczyć. To jeszcze było za wcześnie.
Tom został u mnie i po prostu oglądał telewizor, a ja siedziałem na łóżku i pracowałem nad tekstami. Takie spędzanie czasu też było wspólne. Czasem coś komentował, a ja odpowiadałem. Podzielność uwagi przydawała się w takich momentach. Po za tym byliśmy tylko braćmi. Braci dużo nie rozmawiają. Kumple mówią, kiedy trzeba, a gdy nie to nie. To było całkiem inne od naszej relacji, gdy byliśmy razem.
Pod wieczór, gdy wróciliśmy z kolacji rozdzwonił się mój telefon. Tom robił samolocika z papieru, a ja nadal siedziałem na łóżku.
- Tak, Jost?
- odebrałem, widząc, że to David.
- Bill, gdzie wy się, cholera, podziewacie? - zapytał zdenerwowany jak zawsze. Taki zawód.
- Wiesz.. W Polsce jesteśmy. Tom przyjechał do swojej, a ja tu w towarzystwie - odparłem spokojnie. Automatycznie. Nawet to, że Tom ma "swoją" niezbyt mnie wzruszało.
- Bill, wracaj. Z bratem, czy bez, ale wracaj. Musicie wrócić w trasę, koniec letargu. Już się wyleczyłeś z kontuzji. A dziewczyna w ciąży to nie kalectwo, żeby Tom miał wolne i się obijał. Chyba już wystarczająco dużo czasu i pieniędzy nam uciekło. Zdążył się pogodzić z losem. Pojutrze wyjeżdżamy. Masz przyjechać. A jak jego nie będzie, to szukamy nowego gitarzysty. I tyle - wydał swoje rozkazy i opinie tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Westchnąłem cicho nie do końca zadowolony, w końcu miałem się kolejnego dnia znów zobaczyć z Julią.
- Dobra. Zakładam, że chłopaki już wiedzą. To przyjedziecie jak zawsze. Pogadam z Tomem - odparłem jedynie i się rozłączyłem.
Tom podniósł na mnie swój wzrok, gdy odłożyłem telefon.
- Jost powiedział.. - zacząłem, ale mi przerwał.
- Słyszałem - mruknął i westchnął. - Bill, ja nie wiem, co mam robić.. ty wyjeżdżasz. Nie będę tu wciąż mieszkać w hotelu. Nie chce ciągle być w drodze między Hamburgiem a Gdańskiem. W ogóle.. nie chcę się z nią spotykać. Działa mi na nerwy, chce wszystko po staremu. Ale.. ehh.. - Westchnął i wstał z fotela. Podszedł do łóżka i sięgnął po swoją bluzę. - Pokłóciłem się z nią o to, że ona nie chce, żebym wyjeżdżał. Chce mieć mnie tutaj przy sobie. A ja.. ja chcę dalej spełniać marzenia, jechać w świat. Chcę kontynuować trasę.
Pomyślałem chwilę i westchnąłem. Poklepałem miejsce obok siebie, a on po chwili usiadł na łóżku obok mnie.
- Bill, gdzie wy się, cholera, podziewacie? - zapytał zdenerwowany jak zawsze. Taki zawód.
- Wiesz.. W Polsce jesteśmy. Tom przyjechał do swojej, a ja tu w towarzystwie - odparłem spokojnie. Automatycznie. Nawet to, że Tom ma "swoją" niezbyt mnie wzruszało.
- Bill, wracaj. Z bratem, czy bez, ale wracaj. Musicie wrócić w trasę, koniec letargu. Już się wyleczyłeś z kontuzji. A dziewczyna w ciąży to nie kalectwo, żeby Tom miał wolne i się obijał. Chyba już wystarczająco dużo czasu i pieniędzy nam uciekło. Zdążył się pogodzić z losem. Pojutrze wyjeżdżamy. Masz przyjechać. A jak jego nie będzie, to szukamy nowego gitarzysty. I tyle - wydał swoje rozkazy i opinie tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Westchnąłem cicho nie do końca zadowolony, w końcu miałem się kolejnego dnia znów zobaczyć z Julią.
- Dobra. Zakładam, że chłopaki już wiedzą. To przyjedziecie jak zawsze. Pogadam z Tomem - odparłem jedynie i się rozłączyłem.
Tom podniósł na mnie swój wzrok, gdy odłożyłem telefon.
- Jost powiedział.. - zacząłem, ale mi przerwał.
- Słyszałem - mruknął i westchnął. - Bill, ja nie wiem, co mam robić.. ty wyjeżdżasz. Nie będę tu wciąż mieszkać w hotelu. Nie chce ciągle być w drodze między Hamburgiem a Gdańskiem. W ogóle.. nie chcę się z nią spotykać. Działa mi na nerwy, chce wszystko po staremu. Ale.. ehh.. - Westchnął i wstał z fotela. Podszedł do łóżka i sięgnął po swoją bluzę. - Pokłóciłem się z nią o to, że ona nie chce, żebym wyjeżdżał. Chce mieć mnie tutaj przy sobie. A ja.. ja chcę dalej spełniać marzenia, jechać w świat. Chcę kontynuować trasę.
Pomyślałem chwilę i westchnąłem. Poklepałem miejsce obok siebie, a on po chwili usiadł na łóżku obok mnie.
- Tom.. nie
znasz jej. Nie wiem czy mówisz prawdę, bo sam już nie wiem, kiedy jesteś
szczery, a kiedy nie, ale to że jej nie znasz wiem na pewno. To, że macie
dziecko nie znaczy tak dużo jak myślisz. Nie jesteś temu winien, nie zgwałciłeś
jej chyba, że czegoś mi nie powiedziałeś. Nie możesz się obwiniać i rezygnować
ani przeprowadzać do niej. Tego dziecka jeszcze nie ma. To co innego, gdy było
by już na świecie, trzeba mieć z nim kontakt. Ale jeśli ciebie i jej nic
nie łączy, to nie widzę powodu, żebyś rezygnował z trasy. Zobacz, Geo i Asma są
już razem tak długo. On wyjeżdża, ona zostaje w domu, a jednak są razem i się
kochają. Więc nawet gdybyś ją kochał, to nie byłby powód by zostać. A gdyby ona
kochała ciebie i nie była samolubna, pozwoliłaby ci jechać bez żadnych afer.. w
końcu musisz jakoś zrobić na alimenty. Ona nie może ci mówić, co masz robić. A
ty nie możesz czuć się winny względem niej. Możesz się tak czuć tylko względem
mnie. Jak już mówiłem, nie zgwałciłeś jej. Sama rozłożyła nogi. Więc
przestań się stresować - zakończyłem swoje przemówienie i pogłaskałem lekko jego
ramię.
On pokiwał głową i po chwili niespodziewanie się do mnie przytulił. Objąłem go z początku dość niepewnie, jednak po chwili już trwał w moim stalowym uścisku. Płakał - czułem i słyszałem. Nic już nie powiedziałem. Po prostu trwałem przy nim tak jak obiecałem. Sam zamknąłem oczy odprężając się trochę i leniwie głaskałem jego plecy opuszkami palców. Po kilkunastu minutach poczułem jak nagle zrobił się cięższy, więc już wiedziałem, że zasnął. Położyłem go na łóżko i ściągnąłem buty, a potem lekko go nakryłem kołdrą. Wyszedłem na balkon zapalić papierosa. Kiedyś rzadko paliłem. Teraz poczułem jak bardzo mam ochotę na papierosa. Nie odmówiłem go sobie.
On pokiwał głową i po chwili niespodziewanie się do mnie przytulił. Objąłem go z początku dość niepewnie, jednak po chwili już trwał w moim stalowym uścisku. Płakał - czułem i słyszałem. Nic już nie powiedziałem. Po prostu trwałem przy nim tak jak obiecałem. Sam zamknąłem oczy odprężając się trochę i leniwie głaskałem jego plecy opuszkami palców. Po kilkunastu minutach poczułem jak nagle zrobił się cięższy, więc już wiedziałem, że zasnął. Położyłem go na łóżko i ściągnąłem buty, a potem lekko go nakryłem kołdrą. Wyszedłem na balkon zapalić papierosa. Kiedyś rzadko paliłem. Teraz poczułem jak bardzo mam ochotę na papierosa. Nie odmówiłem go sobie.
Resztę
wieczoru spędziłem na fotelu, pisząc kolejną piosenkę. Zerkałem co chwilę na
brata i czułem jak moje tytanowe serce drga niepewnie. Potem po prysznicu
ułożyłem się spać na kanapie pod kocem. Tom.. wiem, że żałujesz. Staram się być
jak najbliżej, nie dać ci odczuć zmian, opiekować się tobą i zapomnieć o tym,
co było między nami. Jednak ty mi nie ułatwiasz. Bawisz się moimi uczuciami.
Bawisz się moim sercem. Od samego początku.
O kurde.... W końcu dodałaś! Myślałam że opuściłaś to opowiadanie �� odcinek świetny Ale szkoda że bliźniaki nie są razem �� czekam na happy end! ����
OdpowiedzUsuń~ Andry Olona
Tez myślałam, że znów zniknęłaś :O. Tak długo nic się tutaj nie pojawiało.
OdpowiedzUsuńOj Billy Billy... jakieś buziaczki i te sprawy. Serio jestem ciekawa jak to dalej będzie. Czy bliźniaki jeszcze ze sobą będą czy to juz przeszłość. No cóż. Mam nadzieje, ze szybko się dowiem. :P
Do zobaczenia pod następnym rozdziałem! :D