Tak a więc dotrwałam do 50 rozdziału. Uff.. Opko ma juz prawie rok, niedługo będzie świętować. Zastanawiam się co na tą okazję przygotować.. hmm.. ale CUŚ będzie. Postanowiłam, ze na taka piękną liczbę jaka jest połowa ze stu wrzucę coś.. mrr.. gorącego.. Licze na komentarze. Betowała Kasia, a ja zapraszam do lektury.
~ Sinni
50. Wir
wollen nicht alleine sein
~ 6 lat później ~
- Ty kretynie! – krzyknął
Gustav do Geo. – Ty ogolona fretko, jak mogłeś nie zapamiętać,
którą walizkę wsadziłeś do samolotu?! – pieklił się blondyn,
chodząc na lotnisku w Hamburgu dookoła taśmy, po której jeździły
walizki wypakowane z samolotu.
- No… bo… - Geo drapał
się po głowie. – No bo mam w domu taką, jak ta… - pokazał na
czarną – i taką też… - wskazał na siwą – i jak tamte… -
przypatrywał się walizce w kratkę i w kropki.
Gustav wykonał wyjątkowo zirytowanego
palmface’a i usiadł na swojej walizce.
- To teraz czekamy albo aż jakaś zostanie, albo
sprawdzaj etykiety na każdej wyglądającej znajomo… i już –
powiedział z wymuszonym spokojem i poszedł po kawę z automatu.
Biedny Geo zagubiony w tej
rzeczywistości wypatrywał toreb i próbował sobie przypomnieć, co
stawiał na wagę i w co pakował rzeczy, ale za groma nie mógł,
więc sprawdzał każdą, która obok niego przejechała.
Gustav wrócił z kawa.
- I co, dalej nic…? A może nie doleciała? –
Upił łyk.
- Weź, nawet tak nie mów.
Wiesz, ile kasy warte były te ubrania? No do jasnej cholery!!! –
Wkurwił się na maksa i z otworu nagle znów zaczęły wypadać
torby, czyli druga cześć załadunku.
Dorwał pierwszą torbę, która wyleciała i się
wyszczerzył.
- No widzisz? Mówiłem, ze moja była czerwona
przecież, nie…?
Gustav machnął dłonią, nie
chcąc już marnować czasu na komentarze.
- Zachowujesz się jak nieopierzony Tom –
powiedział tylko.
- „Nieopierzony Tom” ? A co to za porównanie?
- Prychnął.
- Jak Tom w wieku 16 lat – wytłumaczył
ciszej.
- Bo jeszcze ci uwierzę, że pamiętasz te
zamierzchłe czasy… - mruknął basista i zamilkli. Oboje
rozgrzebywali teraz w swoich sercach to, co bolało ich przez
ostatnie dwa lata.
Wsiedli do taksówki i jechali
pod dobrze znany adres, do miejsca, gdzie zaczynali swoją przygodę,
do osoby, która wysłała list.
Zajechali przed wytwórnię
płytową i pojechali windą na jedno z wyższych pięter wieżowca.
Weszli do pokoju i rozejrzeli się uważnie. Wydawał się pusty, a
na pewno ciemny, bo był już późny wieczór.
- Dużo tu się nie pozmieniało, Jost… -
powiedział Georg niby do powietrza, ale wiedział, że ich były
manager i tak gdzieś tu jest.
Z głośników zaczęło
lecieć „Wir sterben niemals aus”. Och, Jost doskonale wiedział,
co robi. Działał mocno na serca chłopaków, bo ta piosenka była
dla nich niezwykle ważna. Opowiadająca o nieśmiertelności ich
muzyki, zespołu.
Georg podszedł do odwróconego tyłem fotela i
odwrócił go. Siedział na nim Jost i palił cygaro.
- Aleście wyrośli, chłopaki… - powiedział
otwarcie zaskoczony David. – Georg… czemu ściąłeś włosy?
Gustav zachichotał.
- Nieważne. Było mi za gorąco – mruknął,
zabijając przyjaciela wzrokiem. – Mów, czego chcesz i spadamy do
hotelu.
- Słuchajcie, wiem, że jesteście więcej niż
wkurwieni. Zobowiązywał was kontrakt, a nic się nie działo, ale
sami znacie sytuację. Trzeba było wybadać sytuację… Czy ktoś
oprócz nas to widział i takie inne… A po za tym, po waszej
reakcji oni się zaszyli we własnym świecie. W tej swojej willi,
nikogo nie słuchali. Aż dostałem to. – Rzucił im na stół
kopertę.
- To, czyli list od nich? –
Geo podał ów kopertę Gustavowi, wzruszając ramionami.
- Nie taki zwykły list, Geo… - powiedział
Jost. – Sami zobaczcie. – Wydmuchnął dym.
Gustav wyciągnął z koperty kartkę, na której
był napisany tylko jeden wyraz.
SUBURBIA
- „Przedmieścia”… I co dalej? – zapytał
Geo.
- Wydaje mi się, że to
wskazówka, jaki tytuł mamy umieścić na okładkach waszego
czwartego albumu. – Jost odłożył cygaro.
- David, do kurwy nędzy, mów jaśniej, albo
wracam do hotelu!
- Uspokój się! – Gus
położył mu rękę na ramieniu. – To chyba znaczy, że wracamy,
nie? Że przeszło tym dwóm bufonom i wracamy na scenę, prawda? –
Spojrzał na Josta.
- Ich się zapytajcie – powiedział
beznamiętnie, robiąc ruch głową w kierunku drzwi od studia
nagrań.
Perkusista i basista odwrócili się jednocześnie
i spojrzeli na dwie postaci w półmroku, które stały nieruchomo i
tylko ich identyczne, brązowe oczy świeciły w ciemności.
- Bill i Tom… - powiedział Georg. – A oto i
gwiazdy wielkiego finału…
~ 6 lat wcześniej ~
Otworzyłem oczy po pewnym
czasie i uświadomiłem sobie, że jednak udało mi się zasnąć na
podłodze windy. Czułem się trochę połamany. Gdy usiadłem i się
przeciągnąłem, spojrzałem na Berlin… Spał i miał mnie w
dupie. Zerknąłem na zegarek. Było kilka minut po 3, a mnie się
nie chciało spać. Wziąłem kostkę czekolady i rozpuszczałem w
ustach, by połknąć sam pyszny płyn. Wiedziałem, czego mi
potrzeba do zaśnięcia. Oj, wiedziałem…
Spojrzałem na Toma i zdjąłem
z siebie koszulkę. Dotknąłem jego ust swoimi i pocałowałem
delikatnie. Zacząłem pieścić jego szyję i schodziłem z
pocałunkami w dół. Podciągnąłem jego koszulkę i robiłem
mnóstwo malinek na jego kaloryferze. Mmm… był taki pyszny…
Uśmiechał się w taki
sposób, że miałem, wrażenie, że nie śpi, jednak byłem pewien,
że lula w nieświadomości. Rozpiąłem jego pasek i słyszałem,
jak mruczy coś pod nosem jakby był całkowicie zadowolony, że jego
wspaniała, ogromna erekcja ma więcej miejsca. Tommy zachwycająco
reagował na mój dotyk, nawet gdy spał… Jego ciało mnie kochało…
Cóż, patrzyłbym jak śpi półnagi jeszcze dłużej, ale w tym
momencie potrzebowałem już jego kontrakcji i reakcji.
- Tommy… skarbie… -
Pocałowałem go namiętnie i otworzył oczy, nie wiedząc, co się
dzieje.
- Bill… co ty wyprawiasz…? – Spojrzał na
swoje nagie ciało.
- Mrr… - zamruczałem jedynie, co miało być
dla niego jedynym wyjaśnieniem.
Tom przetarł oczy i ziewnął.
- Boże… najlepsza pobudka w
windzie, jaka może się komukolwiek przydarzyć… chętna nimfa i
erekcja… - Zaśmiał się. – Chodź do mnie, słonko… Wypnij
się grzecznie do braciszka… - powiedział.
Uśmiechnąłem się
zadowolony i wypiąłem do niego tyłeczkiem, a Tom usiadł i zaczął
pieścić moje pośladki pocałunkami i muśnięciami języczka.
Rozsunął pośladki i wsunął języczek do środka, zabierając się
za lizanie mojego wejścia. Przejechałem paznokciami po wykładzinie
windy, jęcząc zadowolony i wypinając się mocniej. Rozciągał
mnie powoli i niespiesznie, choć ja prawie traciłem przytomność z
przyjemności.
- Tommy... Błagam... W-Wejdź
już... - wysapałem niewyraźnie.
Przyklęknął na piętach i
wyprostował mnie do pionu. Jego usta spoczęły na moim karku. Jedną
rękę owinął wokół mojego brzucha i położył na biodrze,
splatając ją z moją. Całował mnie po karku i pieścił szyję i
wtedy wsunął się we mnie jednym ruchem. Poczułem, jak jego gigant
rozciąga mnie do granic możliwości. Odwróciłem lekko twarz i
obdarzył mnie słodkim i czułym pocałunkiem. Potarł nosem o mój
policzek i dalej pieścił ustami moja wyciągającą się szyję.
Poruszył się delikatnie, gdy już się przyzwyczaiłem. Mój mistrz
doskonale już wiedział kiedy, także nie bolało ani trochę. Drugą
dłonią ujął mojego penisa i pieścił go wolnymi ruchami
odpowiednimi do jego ruchów we mnie.
Trzymał mnie mocno i tulił,
nie przestając być czułym ani przez chwilę. Czułem go idealnie
wszędzie. Kochaliśmy się, a nie pieprzyliśmy... W tym akcie była
cała nasza miłość. A fakt, że robiliśmy to od tyłu, mówił
tylko o tym, jak bardzo kocham Toma i jak bardzo mu ufam.
Przyspieszył delikatnie
dokładnie w tym momencie, gdy pierwszy raz otarł się o moją
prostatę. Moje ciało wygięło się wtedy w łuk, jednak Tom
trzymał mnie mocno, nie pozwalając się zbytnio przemieścić.
Usłyszałem, jak zaczyna jęczeć mi do ucha, co oznaczało, że
minęliśmy połowę drogi na szczyt.
Po kilku minutach, podczas
których umiejętnie pieścił moje ciało i drażnił prostatę w
taki sposób, bym za szybko nie doszedł, a osiągnął jedynie
maksimum podniecenia, przyspieszył mocniej i uderzał w mój czuły
splot nerwów raz za razem. Dyszałem ciężko, a jego imię ciągle
było wyrzucane z moich ust w formie głośnych jęków rozkoszy.
- Billy... blisko...
kochanie... achhh... - wyszeptał nieskładnie mój bliźniak.
- Wiem... ja też... ja...
achhh... aaaa! - krzyknąłem i doszliśmy obaj jednocześnie. Tom we
mnie, a ja w jego dłoń, która nieustannie pieściła mój członek
w rytmie pchnięć Toma.
Spuścił się do końca, a
potem wyszedł ze mnie, odwrócił mnie do siebie przodem i pocałował
namiętnie, pieszcząc czule moje usta. Przytulił mnie mocno do
swojego serca i położyliśmy się na podłogę.
- Wow... – wyszeptał,
przeczesując moje włosy dłonią. Wiedział, jak bardzo kochałem
jego czułe gesty. - Kurwa, co w ciebie wstąpiło? Ty diable...
Kocham cię...
- Ja ciebie... - zacząłem i urwałem nagle. -
Tom, winda ruszyła! Kurwa! - zerwałem się i zacząłem się szybko
ubierać.
Tom spojrzał na mnie nieprzytomnie i od
niechcenia założył bokserki, a potem wciągnął powoli spodnie,
gdy ja wbiłem się w swoje rurki.
Gdy drzwi się otworzyły, a
spojrzenia Gustava, Georga, Josta i technika spoczęły na nas
byliśmy jedynie bez koszulek i w rozpiętych spodniach, które
właśnie usiłowałem zapięć moim paskiem.
David uniósł brew i milczał,
patrząc na bałagan i porozwalane walizki. I dobrze, że na nie
patrzył, po przynajmniej nie zauważył Toma wycierającego ręki z
mojego nasienia we wnętrze własnej buzy.
Uklęknąłem i powkładałem wszystko do walizek
bez słowa.
Wyszedłem gotowy z windy.
- Tommy, bagaże – rzuciłem
do brata. - Panu dziękuję. - Spojrzałem na technika. - Jost, do
śmieci. - Podałem menadżerowi butelkę po wódce, karton po soku i
opakowanie czekolady. - Chłopaki, przestać się chichrać ze
śmieciarza i do pokoju – nakazałem i krokiem divy skierowałem
się do naszego pokoju.
Jost stał zdębiały. Technik zamknął skrzynkę
i poszedł schodami w dół, G&G poszli za mną, a Tom złapał
za bagaże, poklepał Davida po ramieniu i minął go roześmiany.
Wreszcie wziąłem upragniony prysznic, a na
widok kibla nigdy nie skakałem tak z radości.
*
* *
Wieczorem po całodziennej
próbie i SPA dreptałem zdenerwowany po garderobie. Tom grał z
Georgiem w pokera, udając, że jakieś 200 tysięcy ludzi na widowni
nie robi na nim wrażenia. Gustav rozgrzewał nadgarstki i wymachiwał
pałeczkami jak przed każdym poprzednim występem.
- Bill, usiądź, biedroneczko. - Zaśmiał się
mój brat.
- Zamknij się, nie ty
będziesz latać po scenie i gadać do tłumu, a jak się pomylisz,
to i tak nikt nie zauważy! - wywarczałem.
Tom uniósł ręce do góry w geście obronnym.
- Braciszku, spokojnie... - Westchnął i rzucił
karty. - Pass... - Wstał i podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- No już, kicia... - szeptał mi do ucha. - Potem dostaniesz
ciastko, kochanie... Spokojnie, żabciu... - mruczał cicho. - Kocham
cię, księżniczko...
Uśmiechnąłem się zarumieniony.
- Ja ciebie też... - odpowiedziałem już
spokojny.
Wszedł facet z obsługi, koordynator całego
tego zamieszania.
- Chłopaki, wchodzicie za
minutę, idziemy – nakazał, a my chcąc nie chcąc poszliśmy za
nim.
Tamtego wieczoru oczy całego Berlina były
skierowane na nas. A my bawiliśmy się tak, jak wychodziło nam to
najlepiej. Śpiewaliśmy dla tłumu i od razu pokochaliśmy to, jak
śpiewają z nami. To była idealna noc.
Każdy z nich, każda
pojedyncza osoba na widowni szukała w naszych piosenkach wsparcia i
motywacji. Każdy, kto był tam wtedy i na każdym następnym
koncercie szukał emocji, które daje muzyka. Emocje są potrzebne
ludziom do przeżywania swojego życia i zdobywania siły, by iść
naprzód. W muzyce ludzie szukają smutku, gniewu, ekscytacji, bólu
i rozkoszy. Uczuć świadczących o tym, że istniejemy. Muzyka jest
jak partner i kochanek. Tylko muzyka dostarcza takich emocji, jakich
potrafi miłość. W nutach szukamy tych emocji, szukamy emocji, by
poczuć, ze jest ktoś obok nas. Choćby w postaci muzyki i emocji
chwili. Bo nikt nie chce być samotny.
Rozdział cudowny. Nie mam Weny do komcia.
OdpowiedzUsuń- Sis
Hahaha... Padłam przy "wyjściu" Billa i jego odzywkach. Bosz... Tylko on potrafił zatuszować TAKĄ wpadkę. :D
OdpowiedzUsuńDo ostatniego akapitu chętnie dopisałabym dodatkowe zdanie w nawiasach jako komentarz od strony sarkastycznego czytelnika: Tylko niektórzy z nich szukali czegoś więcej - czegoś takiego jak... twincest?
xD Wybacz. Taka głupia myśl niespodziewanie zagościła w moim mózgu.
Gratuluję rocznicy! :*
Ri
Jej fajnie, że im się układa, ale znając Sinn coś się spieprzy i to drastycznie hahaha nie mogę z sexu w windzie takie to władcze ,,wypnij się do braciszka" a Bill to jakiś erotoman ciekawe czy mu się kiedyś Tom znudzi . . . Może ktoś jeszcze pojawi się w ich życiu? Pozdrawiam Marudek
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny jak zawsze chociaż mogło by być troche częściej. :D Z tej wpadki w windzie Bill nieźle wybrną. Czekam na więcej. :)
OdpowiedzUsuń26 years old Research Assistant II Tessa Hegarty, hailing from Lacombe enjoys watching movies like Defendor and Shopping. Took a trip to Historic Area of Willemstad and drives a Ferrari 250 Testa Rossa. mozesz sprobowac tego
OdpowiedzUsuńwindykacja rzeszow
OdpowiedzUsuń