Hallo!
Skarby moje kochane! Dziękuję, że byliście ze mną już okrągły
roczek i wspieraliście mnie komentarzami. Dziękuję, że czytacie,
że komentujecie i motywujecie mnie do pisania. To, że zaznaczacie
swoją obecność komentarzami jest dla mnie bardzo ważne. Wystarczy
jedno słowo, naprawdę, nie trzeba pisać długaśnych komentarzy
jak Rii i Nikola, choć muszę przyznać, ze na widok tych tasiemców
zawsze szeroko się uśmiecham, dziękuję dziewczyny. Chcę tu też
podziękować osobom, które były ze mną od samego początku, czyli
Sis i Alexowi oraz moim wspaniałym betom – Kasi i Czaki.
Przepraszam za rzadko dodawane odcinki, jednak szkoła mnie do tego
zmusza, wybaczcie. Wiem, ze długo nie pisałem, ale na rocznicę
musiałam naskrobac coś, co diametralnie namiesza w opku. No, dość
zapowiedzi, po prostu zapraszam do czytania. Rozdział wyjątkowo
niebetowany, bo napisałam go późno, a chciałam, by był na czas,
więc przepraszam za moje gapiowskie błędy. Rozdział dedykuje Sis
– kocham cię bezwarunkowo.
~
Sinni
51.
Lights on, lights off
Kilka
tygodni później dotarliśmy do Paryża. Francja przywitała nas
chrupiącymi bagietkami i kuszącymi dziewczętami w krótkich
spódniczkach i obcisłych koszulkach, które przyciągały wzrok
Toma, Geo i Gusa. Ja, natomiast, z wyższością udawałem, że wcale
nie jestem zazdrosny o mojego brata, który wpatruje się w plakaty i
bannery, całe w brokatowych sercach z wielkim napisem „TOM” na
samym środku, nie rzadko połączonymi z wyznaniami miłości w
kilkunastu językach. Sam, oczywiście, nie mogłem narzekać na brak
zainteresowania moja osobą. Obok bannerów czczących mojego brata
były również takie honorujące mnie, na te, oczywiście się
uśmiechałem. Tom wtedy robił kwaśna minę... Czyżby nasze
przemyślenia były zbieżne?
Po
koncercie w sobotni wieczór, podczas którego latałem po scenie jak
szalony mijając się z bratem co chwilę wybraliśmy się do klubu,
jak robiliśmy już od pewnego czasu. Mimo, iż byliśmy wykończeni
graniem, bieganiem, tańczeniem i skakaniem, sił zawsze starczało
na drinka lub dwa... lub kilka więcej...
-
Tom! Tom! Tom! - dopingowałem brata mocno już podpity, a mój
bliźniak ścigał się z Geo kto szybciej wypije cały kufel piwa.
Gus,
oczywiście, stał po stronie Georga i obaj przekrzykiwaliśmy się
przez głośną muzykę, nie myśląc o tym jak bardzo mogę sobie
zedrzeć gardło.
-
Tak! Aaaaa! Tommy wygrał! - przytuliłem mocno brata i chciałem go
mocno pocałować, co wyszłoby mi całkowicie, gdyby nie odwrócił
twarzy tak, ze mój cmok padł na jego policzek. Oj, byłem już
kompletnie pijany, skoro chciałem wydać nasz sekret przez nieuwagę.
Zaśmiałem się jednak tylko i przybiłem jeszcze z bratem piątkę,
po czym od razu położyłem się na stoliku i podciągnąłem
koszulkę, bo teraz Geo musiał ponieść karę po zakładzie –
jeden bodyshot ze mną w roli głównej.
Spojrzałem
błyszczącymi oczami na Geo, a ten od razu uklęknął nade mną na
stoliku. Rozsypałem trochę soli na swoim brzuszku i do pępka oraz
wsunąłem cytrynkę w usta.
Georg
pokręcił głową śmiejąc się głośno. Wypił tequile i zlizał
pocałunkami sól z mojego brzuszka, a potem ostrożnie, wytrzymując
napięcie między nami, w naszych oczach, wyjął cytrynkę spomiędzy
moich ust zębami i wycisnął sok.
Gus
i Tom boli mu brawo, a ja się naturalnie zarumieniłem i
zachichotałem. Tom obciągnął mi koszulkę najwyraźniej nie chcąc
już wystawiania mojego ciała na widok publiczny i ściągnął mnie
na kanapę ze stolika. Wtuliłem się spokojnie w jego ramię i
zamknąłem na chwile oczy, wsłuchując się w muzykę. Mmm...
electro i dubstep... To jest to.
Nagle
poczułem, jak ktoś ciągnie mnie za rękę do góry. Otworzyłem
oczy oszołomiony i spojrzałem na dwudziestoparolatka o mocno
zarysowanych kościach policzkowych, szczupłym nosie i błyszczących
zielonych oczach. Wyglądał drapieżnie i... na miły Bóg... miał
grzywę rudych, ognistych włosów, całkowicie wyglądających jak
płomienie, albo to ja już byłem narąbany jak Messerschmitt.
Uniósł
lekko mój podbródek i objął silnym ramieniem, wybudzając mnie
tym samym z lekkiego odrętwienia.
-
Jestem Xsavier. Zatańczysz? - Usłyszałem męski, głęboki głos
wydobywający się z tych różowych ust.
Tom
nic nie zrobił, co uznałem za przyzwolenie i pod czujnym okiem
mojego brata/kochanka zgodziłem się wybrać z nieznajomym na
parkiet, gdzie, o czym obaj się przekonaliśmy, musiał mnie dość
mocno trzymać, żebym nie upadł. Starałem się nadążyć i nie
zgubić w rytmie dzikiego, brudnego tańca, gdzie ocieranie o siebie
dwóch ciał imitujące zbliżenie w zwierzęcy sposób podniecało
każde członki upitego ciała.
Przetańczyłem
z nim dobra kilka utworów i pewnie tańczyłbym dalej, gdyby swoją
obecnością nie zaszczyciłby mnie Tom z wyraźnymi rumieńcami na
policzkach i zdeterminowaniem w oczach. Pociągnął mnie za rękę
do siebie i mocno przytulił, tak, żebym bez problemów wyczuł jego
duży problem w spodniach.
-
Bill. Łazienka. Natychmiast. Raus – wysyczał mi do ucha i klepnął
w tyłek, ciągnąc w stronę toalet.
Zdążyłem
jedynie zarejestrować, że G&G nie było przy naszej loży i
zostałem wciągnięty w korytarz, a potem natychmiast do łazienki.
Byłem tak zalany, że niemal nie dostrzegałem zmiany miejsc, w
jakich się znajdowałem.
-
Tom... - Przetarłem oczy. - Tom, to ty...? - Zapytałem, bo już
wszystko zaczęło mi się mieszać i nie umiałem jednoznacznie
określić, z kim zostałem zamknięty w kiblu.
-
Skarbie...? - Usłyszałem ciepły i troskliwy głos, który
jednoznacznie przekonał mnie o tym, że jestem tu z bratem. -
Ciii... ale się urządziłeś... - przytulił mnie mocno do siebie i
pocałował w czoło.
-
Bill, jesteś świadomy...? Ile widzisz palców...? - Pokazał mi
jakąś liczbę na palcach.
-
Trzy... - odparłem po chwili zastanowienia.
-
No, pięknie, braciszku. Jednak nie jest jeszcze najgorzej. - Oparł
mnie plecami o drzwi. - Skarbie, posłuchaj... Tommy ma problem w
spodniach i chciałby się kochać, kochanie, czy mi pozwalasz...? -
Próbowałem nie spuszczać z niego rozbieganego wzroku i utrzymywać
głowę w pionie, co wydawało mi się teraz niemożliwe. - Skarbie,
rozumiesz, co braciszek mówi...?
Pokiwałem
głową lekko i zamrugałem nieprzytomnie. Dźwięki były stłumione,
jakbym słuchał tego przez szybę pancerną. Obraz prawie jak w
kalejdoskopie.
-
Kochanie, jeśli słyszałeś i rozumiesz, to powtórz... - poprosił
patrząc z jeszcze większą troską. Nie widziałem jej, ale
rozpoznawałem po tonie głosu.
-
Że... że Tommy chce się kochać... - wymamrotałem z trudem. -
Bibi się zgadza... - Wtuliłem się w niego z lekkim uśmiechem. -
Ale mnie trzymaj mocno. - Pocałowałem go czule i leciutko.
Tom
uśmiechnął się zadowolony i powoli pocałował mnie namiętnie i
z pasją, pieszcząc wnętrze moich ust. Przyparł mnie mocniej do
drzwi, żebym nie upadł i spuścił swoje spodnie z bokserkami do
kostek. Rozpiął pasek moich spodni i również je zsunął w dół.
Został na kucaka i wziął mojego penisa do ust, przez co głośno
jęknąłem i rozstawiłem szerzej nogi. Naślinił dwa palce i
wsunął we mnie poruszając i delikatnie rozciągając moją
dziurkę. Gdy byłem już wystarczająco podniecony, wyjął ze mnie
palce i mocno mnie pocałował. Niby byłem pijany, ale dbał o każdy
szczegół, żeby w żadnym razie nie przypominało to zwykłego
pieprzenia, a jednak kochanie się dwojga zakochanych.
-
Skarbie, kocham cię, pamiętaj to... - Pocałował mnie delikatnie i
odwrócił przodem do drzwi. Zawsze mówił, ze mnie kocha, bo
wiedział, że kochanie się od tyłu wymaga wiele zaufania by nie
myśleć o sobie jago o rzeczy w oczach innej osoby.
Rozstawiłem
nogi tak szeroko, na ile pozwalały mi spodnie i wypiąłem się
lekko, dłońmi łapiąc się futryny na górze. Pomiział swoim
penisem moje wejście i wsunął delikatnie główkę jęcząc
głośno. Syknąłem cicho, bo ślina jednak nie zastępowała jednak
doskonale lubrykantu. Poczułem lekkie pieczenie i uczucie
rozciągania. Przytulił mnie do siebie mocno i wszedł jednym
pchnięciem do końca aż nasze jądra zetknęły się ze sobą.
Jęknąłem głośno z bólu pomieszanego z rozkoszą i wtuliłem się
plecami w tors Toma,a on zaczął się szybko poruszać w moim
wnętrzu jęcząc mi do ucha, ze mnie kocha bez przerwy, na co się
uśmiechałem i czułem wspaniale, wiedząc jak bardzo rozumie moje
potrzeby. Złapał mnie za biodra i dosłownie nabijał mnie na
swojego twardego penisa z całej siły sprawiając, że niemal
krzyczałem jego imię z rozkoszy. Doszliśmy obaj jednocześnie. On
we mnie, a ja na drzwi. Po chwili, gdy już skończył się we mnie
spuszczać, usiadł na sedes ze mną na kolanach i podnosząc mnie
delikatnie, zdjął ze swojego rumaka, posadził bokiem na kolanach i
tulił mocno do siebie, całując po twarzy i uspokajając.
-
Ciii... Bibi... już cichutko... było tak zajebiście, skarbie,
dziękuję... - Pocałował mnie namiętnie i bardzo, bardzo długo i
czule.
Siedziałem
jakiś czas w jego ramionach drżąc od orgazmu, gdy on jednocześnie
tulał mnie i wycierał drzwi. Wydawało mi się, ze to wieczność.
A wieczność z Tomem była taka piękna, wręcz zachwycająca.
Chciał mnie tez wyczyścić, ale zatrzymałem go.
-
Nie... dobrze mi z tobą w środku... Jesteś tak blisko we mnie... -
wymruczałem śpiąco, ale byłem mniej pijany niż jeszcze chwile
temu.
-
Mały zboczeniec... - Zaśmiał się mój brat i pomógł mi ustać
na moich koturnach.
Ubrał
mnie delikatnie i pocałował w czoło, po czym ubrał także siebie.
Wyszliśmy
z toalety. Przed lustrem poprawiłem swój wizerunek i byliśmy
gotowi by wrócić do loży.
-
Chyba już idziemy, co nie...? - Tom mnie objął w drodze do kanap.
-
Tak, wykończony... jestem... - wymamrotałem dość składnie i
zobaczyłem, ze chłopaków nadal nie ma. - Gdzie...?
-
Na dworze, dzwonią po szofera, tutaj jest za głośno. - Tom cmoknął
mnie w czółko i podprowadził do wyjścia.
Przy
samych drzwiach poczułem jak jakiś typ wyrywa mi torebkę i zwiewa
na ulicę. Zamrugałem zdezorientowany w tłumie i ruszyłem za nim
krzycząc żeby się zatrzymał. Usłyszałem jeszcze krzyk Toma
biegnącego za mną. Zobaczyłem torebkę, błyszczącą niedaleko i
podbiegłem do niej nie zauważając, że wybiegam na ulicę. Wziąłem
ją szybko w dłoń i spojrzałem uśmiechnięty na brata, że
złodziej ją upuścił. Tom coś wrzeszczał.
Spojrzałem
w bok i podniosłem wzrok.
Światła.
Hamowanie.
Ból.
Ciemność.
Światło
gaśnie w moich oczach.
świetnie napisany odcinek, pod koniec czytając drugi raz aż puściłam sobie That day(które idealnie wpasowuje się <3)Jestem ciekawa co z Billem, no bo chyba go nie uśmiercisz :O to byłoby straszne.
OdpowiedzUsuńK.
ROZDZIAŁ BOSKI
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZA SCENA-PIJANY BILL I SEKS W ŁAZIENCE
NA KOŃCU SIĘ PRAWIE POPŁAKAŁAM
PROOOOOOOSZĘ, NIE RÓB NIC BILLOWI (POWAŻNEGO SZN)
CZEKAM W NAPIĘCIU NA NASTĘPNY
WENY
KOTEK
PS.ZAPRASZAM NA MÓJ BLOG
twincest-tokio-hotel-by-kotek.blogspot.com
dobrze! Bo ktoś do maga się komenatrza! (sinn) więc tak myślałem, że będzie bardziej krwawiej i, że Bill będzie mić jakiś epizocik odnośnie Xsava, ale jeszcze może coś się stać. Boje się co twój umysł wymyśli strach się bać, ale odcinek piękny! KOCHAM GO! CZEKAM NA RESZTE! I . . . nie długo mój Bill i Tom wpadną do twojego Billa z kwiatami, żeby szybko wracał do zdrowia
OdpowiedzUsuńmarudek
Nie licz, kochanie, na "szybko" :)
UsuńSzczerze, to coraz mniej błędów pojawia się w Twoich notkach. Rozwalił mnie opis seksu (ach, ten rumak... ^^ jeśli wiesz, co mam na myśli). Ogólnie wyszło nieźle (dość realistycznie). Też zakładałam, że zrobisz coś wykorzystującego trzecią osobę do działania, więc jak przeczytałam, że Geo... No to takie oczy miałam: 0.0 ... Za to zryw z wypadkiem jest tak wywałkowanym motywem, że aż się boję, co z tym zrobisz.
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy. ;*
Ri
Wiem, wiem.. Wypadek. Szczerze ci, slnce powiem, ze ogolńym sensem tomu Humanoid jest dojscie do akcji w szpitalu i nie sam wypadek jest wazny, a miejsce w ktorym bedzie rozgrywac sie akcja. Xsav sie przyda. A Geo.. :) Czekajcie do nastepnego odcineczka :*
UsuńPojechałaś po całości, wszystko ślicznie ładnie a tu nagle BUM, no czekam co bd dalej:)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG O PRZYGODACH BLIŹNIAKÓW KAULITZ
OdpowiedzUsuńtwincest-tokio-hotel-by-kotek.blogspot.com
W PIĄTEK POJAWIŁA SIĘ NOWA NOTKA