Stało
się parę rzeczy, ze potrzebowałam duzo uczuc i tak wyszło to, co
widzicie na dole. Tęsknię, Sis. Rozdział dedykowany Alexowi, który
bardzo mi pomógł. Betowała Czaki - dziękuję! Zapraszam do
czytania i komentowania.
~
Sinni
52. Love and death, don't
you mess with my heart...
Tom
Podbiegłem
do mojego brata leżącego obok samochodu. Był powyginany w dziwny
sposób. Tak bardzo chciałem go dotknąć, ale jednocześnie tak
bardzo bałem się, że zrobię mu krzywdę. Nie słyszałem nic
dookoła. Klęczałem tylko przy Billu i błagałem, by żył.
Chciałem oddać za niego własne życie.
Wziąłem
jego delikatną dłoń i pogłaskałem. Była jeszcze taka ciepła...
Pochyliłem się, sprawdziłem oddech i próbowałem wyczuć tętno.
Poczułem słaby oddech na policzku. Tętna wyczuć nie zdołałem –
ręka zbytnio mi się trzęsła.
Po chwili ktoś mnie
odciągnął od mojego Billa. Nic nie słyszałem, jakbym dostał
czymś w głowę, jakbym ogłuchł. Po chwili zorientowałem się, że
odciągnął mnie Georg, a moje miejsce przy Billu zastąpił
chłopak... Pamiętałem go z klubu... Tańczył z Billem... Taki
rudy... Jednak gdy się przedstawiał nie usłyszałem imienia, nie
miałem pojęcia, kim jest.
Karetka
i policja przyjechały bardzo szybko, jeszcze zanim wróciły mi
wszystkie zmysły. Nie byłem w stanie nic mówić, poza tym mieli
kilkunastu innych świadków do przepytania, więc nie naciskali bym
został, pozwolili mi jechać z bratem. Wsiadłem do karetki razem z
tym rudzielcem. Nie powinienem, bo było miejsce tylko dla jednej
osoby, ale rudy chyba tak coś zachachmęcił, że weszliśmy obaj.
Nie wiem, kim on był, ale chyba jakaś szycha... Mówili do niego
'panie ordynatorze', więc Billy miał fachową opiekę...
-
Ciśnienie 70 i spada. - Odzyskałem nagle słuch, a wzrok przestał
być rozmazany i widziałem ostro.
-
Miejcie przygotowane elektrowstrząsy – odpowiedział ten rudzielec
i delikatnie dotykał ciała mojego brata, by zbadać obrażenia.
Przełknąłem
ciężko ślinę i nie umiałem powstrzymać myśli niosących do
mojej głowy przypływ zazdrości, nawet w tak ekstremalnym momencie,
jakim było zagrożenie życia mojego małego braciszka.
-
…krwi? - Zapytał mnie ktoś o coś.
Zamrugałem
zdezorientowany.
-
Skup się. - Potrząsnął mną rudy. - Macie tę samą grupę krwi?
-
Tak, jesteśmy bliźniakami, mamy tę samą – potwierdziłem od
razu.
-
Bliźniacy? Więc macie stuprocentową zgodność tkankową. Jeśli
będzie trzeba zrobić przeszczep albo oddać krew, zgodzisz się?
-
Oczywiście, kocham go, zrobię co tylko będzie trzeba, żeby go
uratować... - Całowałem dłoń braciszka.
-
Zaintubujcie go... Dusi się... - powiedział spokojnie. - Jak
ciśnienie spadnie do 30 i wpadnie w migotanie komór, użyjcie
elektrod – polecił i zaczął rozcinać jego ubrania.
Przeciął
koszulkę, a potem porozcinał spodnie. To samo zrobił z bokserkami
i ściągnął mu buty. Patrzyłem na mojego nagiego braciszka, z
którym kochałem się kilka minut wcześniej. Ciało miał całe w
mały krwiakach i siniakach, porozcinane w wielu miejscach.
Lekarz
zaczął badać jego brzuch i uciskał w różnych miejscach.
-
Jasna cholera! Dzwoń na blok, mamy krwotok wewnętrzny w okolicy
dwunastnicy i drugi przy drugim fałdzie jelita cienkiego! - Krzyknął
do kierowcy, a ja zadrżałem z bólu jaki sam odczułem na myśl o
tym, co dzieje się z moim braciszkiem. Czułem jego ból i byłem
wręcz szczęśliwy, że Bill jest nieprzytomny i nie czuje bólu. -
Jaką macie grupę krwi? - zapytał mnie.
-
AB minus - wyszeptałem.
-
Niech przygotują trzy jednostki AB minus i umówią rezonans po
operacji, a dla brata niech przygotują łóżko w sali z naszym
poszkodowanym. Możemy w każdym momencie potrzebować jego organów.
Niech przygotują zestaw papierów ze zgodami na przeszczepy i
transfuzje. – Wydawał polecenie za poleceniem.
Maszyna
nagle zaczęła piszczeć, a ja z przerażeniem patrzyłem, jak jego
ciało reaguje na uderzenia prądem. Raz, drugi, trzeci... Zaskoczył.
Otarłem
pot z czoła i odetchnąłem z ulgą.
Dojechaliśmy
pod szpital w centrum Paryża.
Kurwa
mać... To Bill znał francuski, nie ja! Co oni do mnie gadają?!
Wyciągnęli
mnie z karetki i wywieźli na łóżku Billa. Kontrolowali jego
oddech i pilnowali pracy serca. Miałem nadzieje, że jest w dobrych
rękach... Ja nie mogłem na razie nic zrobić.
Jakaś
siostra znająca angielski zabrała mnie na salę i dała piżamę
oraz przydzieliła łóżko w sali, gdzie mieli potem położyć
Billa. Modliłem się, by 'potem' nastąpiło już teraz...
Przebrałem
się posłusznie i chodziłem nerwowo po sali. Wyciągnąłem telefon
i zobaczyłem, że mam wiadomość od Geo. Pytał w jakim jesteśmy
szpitalu, odpisałem szybko po zapytaniu się siostry. Napisał, że
będą niedługo. Był środek nocy, nie chciałem budzić rodziców.
Ale... Zadzwoniłem do Davida. Powiedziałem o wszystkim i początkowa
wściekłość spowodowana pobudką w środku nocy, a wręcz nad
ranem, zamieniła się w strach i zamartwianie. Powiedział, że
będzie niedługo, bo nasz hotel jest blisko szpitala. Obiecał, że
zadzwoni do naszych rodziców i zajmie się wszystkim. Rozłączyłem
się i znów byłem sam. Chciałem iść pod blok, ale potem
stwierdziłem, że będę tam siedzieć, a jeśli stamtąd zadzwonią,
że potrzebują czegoś ode mnie, a mnie tu nie będzie, bo będę
się szwędać i nie będą wiedzieli, gdzie jestem i...
Stwierdziłem, że lepiej zostać.
Usiadłem
na łóżku, które miało być mojego bliźniaka i nagle naszły
mnie takie paniczne myśli. Przecież mógł się nie obudzić ze
śpiączki... Mógł zostać taki na zawsze... A jeśli będzie
warzywem...? Mój egoizm zaczął się wdzierać do mojego umysłu.
Co z nami...? Co ze mną...? Będę samotny? Mam znaleźć kogoś
innego? Panika i obłęd brały górę. Nie potrafiłem sobie
wyobrazić kolejnych godzin czekania.
Dotknąłem
stojaka na kroplówki i po moim policzku spłynęła łza. Nie
umiałem wyobrazić sobie tego co będzie za chwilę. Tego jak będzie
wyglądać jak wróci z bloku. Jego pokiereszowanego ciała po
wypadku, przed którym nie potrafiłem go ochronić... Mam nadzieję,
że lekarze naprawią moje błędy... Że obejrzą dokładnie jego
ciało i ulecza wszystkie rany, bym bez strachu, że coś mu zrobię,
mógł wziąć go w ramionami i leczyć rany na jego duszy. Tymi chcę
się zająć osobiście. Dać mu miłość.
W
tym momencie wbiegła pielęgniarka, a ja zacząłem obawiać się
najgorszego. Nawet chyba moje oczy nie potrafiły ukryć tego, że
pomyślałem o tym, że może już nie żyć. I z przerażeniem
stwierdziłem, że cząstka mnie zdążyła się z tym pogodzić
właśnie w tamtej sekundzie. Pomyślałem, że nie będę cierpieć.
Pomyślałem, że skoczę za nim. Umrzemy razem i będziemy razem w
wiecznym świecie.
-
Na bloku potrzebują pańskiej krwi – poinformowała mnie. -
Upuścimy panu sporo pańskiej, aby zachować zgodność, a panu damy
krew z banku. Pański brat jest słaby i lepiej, aby dostał krew od
pana – wytłumaczyła.
-
Tak, oczywiście, proszę wziąć najwięcej ile się da. - Wstałem
od razu.
-
Proszę za mną. - Wyszła z pokoju.
Poszedłem
za nią szybkim krokiem.
W
gabinecie zabiegowym posadzili mnie w fotelu i dali leki nasenne oraz
uspokajające, bo widzieli, że nie mogę wysiedzieć na miejscu, a
potrzebowali bym miał niskie tętno, aby zabieg przeszedł sprawnie
i pomyślnie. Podpisałem wszystkie zgody jak leciało i odjechałem,
szepcząc imię brata.
Bill
Stal.
Dużo stali i innego ustrojstwa... Widziałem w nieświadomości.
Powyginane rurki... Jakby rączki od parasolek. Wystające z każdej
strony. Słońce jasno świeciło i raziło mnie po oczach, ale
wszędzie było ciemno. Czarna kula zaczęła zakrywać słońce
stopniowo i powoli. Przyglądałem się otoczeniu. Wielkiej gromadzie
złomu. Stałem na ziemi obok niej. Była wielka, miała kilka
metrów, ale była ułożona w pewien kształt, jednak z tego poziomu
nie byłem w stanie tego odczytać. Wszedłem pomiędzy dwa oddzielne
rzędy, błyszczących srebrem, odpadów. Był to pierwszy stos.
Przyglądałem się dokładnie rzeczom ułożonym na wielkiej górze,
aby dostrzec coś innego, niż sam metal. Widziałem jednak tylko
druty i zwoje żelaza, czasem trochę miedzi. Wziąłem do dłoni
połamaną płytę. Była platynowa i mocno błyszczała. Odłożyłem
ją ze strachem, gdy zobaczyłem w niej swoje pokiereszowane odbicie.
Odsunąłem się odruchowo, choć przecież sam od siebie nie mogłem
uciec. Zobaczyłem stojące niedaleko, rozbite na milion kawałków,
lustro. Słońce całkowicie zostało zasłonięte, ale było
jaśniej, niż przed chwilą. Zbliżałem się do lustra, a ze stosu
złomu jakby emitowało białe światło. Stanąłem przed lustrem i
patrzyłem na swoje podrapane, posiniaczone ciało z dużą, podłużną
blizną operacyjną pośrodku brzucha. Krwawiła i była okropna,
jakbym wyrwał sobie szwy. Czerwona, gęsta i gorąca krew spływała
po moim brzuchu oraz udach. Dotknąłem swoich spierzchniętych warg
i oblizałem je delikatnie. Wyciągnąłem dłoń do lustra i
dotknąłem go opuszkami palców, a ono rozpadło się na drobny mak,
jak domek z kart za sprawą podmuchu wiatru. A odłamki lustra
zamiast poranić moje stopy, tylko gdy ich dotknęły, zamieniały
się w czerwono pomarańczowy pył brokatowy i wzlatywały do góry,
jak zasłona dymna. Przysłoniłem lekko twarz, by drobinki nie
wpadły mi do oczu. Opuściłem dłonie otwierając powieki i
ujrzałem niewyraźną twarz Toma.
Wpatrywał
się we mnie w sali pełnej bieli. Nie czułem dosłownie żadnego
członka mojego ciała, a byłem jedynie wielkim kłębkiem bólu.
Tom otarł łzę, uniósł moją dłoń do swych ust i ucałował jej
wierzch. Miejsca, które dotknął od razu przestały boleć i palić.
Był przy mnie, siedział tu. Ale czemu w szpitalnych ubraniach? Jemu
też coś się stało...?
Zaskakująco dużo
pamiętałem. Wiedziałem, ze miałem wypadek, byłem całkowicie
świadomy, gdy tamto auto we mnie uderzyło. Słyszałem krzyk brata
i czułem własne przerażenie.
-
Spałeś trzy dni, skarbie... - Wyszeptał cicho, żeby oswoić mnie
z dźwiękiem i swoim głosem.
Chciałem
podnieść głowę i go ucałować, ale gdy tylko się ruszyłem,
jęknąłem z bólu i czułem, że coś mnie blokuje. Nie mogłem też
ruszyć obiema nogami. Przestraszyłem się okropnie i usłyszałem
maszynę, która pika szybciej, bo wzrosło mi tętno. Tom jak zwykle
czytał mi w myślach.
-
Ciii... Spokojnie... Masz kołnierz i połamane nóżki, spokojnie...
To nie jest paraliż, wyjdziesz z tego niedługo, nie ma żadnych
trwałych uszkodzeń. - Sam się pochylił i musnął moje usta
delikatnie.
Pogłaskał
mnie po policzku i opuchniętej wardze.
-
Jesteś piękny, mój ukochany... Nie bój się spojrzeć do
lustra... Jesteś najpiękniejszy na świecie... Dla mnie zawsze.
Zamrugałem,
nie wiedząc, o co mu chodzi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Było drugie łóżko, a na nim rzeczy Toma. Spakowane torby i
ubrania koncertowe. Przełknąłem nerwowo ślinę. O co tu
chodziło...?
Obejrzał
się za siebie, by przekonać się, co mnie tak zainteresowało.
-
Wypuszczają mnie ze szpitala, kochanie. Oddałem ci prawi całą
krew, kiciu. Dali mi nową i już jestem gotowy, by wyjść. Musimy
wyjechać z chłopakami i zrobić turnee z wyjaśnieniami, dlaczego
nie będzie koncertów. Rodzice będą z tobą.
Spojrzałem
na niego przerażony, dlaczego chce mnie zostawić. Oblizałem usta i
próbowałem pozbyć się muru, który budował się powoli między
nami.
-
P-Przepraszam... - szepnąłem niewyraźnie.
Tom się uśmiechnął
delikatnie i pocałował mnie czule.
-
Nie przepraszaj, tylko zdrowiej. - Odwrócił na chwilę wzrok. -
Powiem ci prawdę... Mam gdzieś przepraszanie fanów. Chcę zostać
z tobą, ale nie mogę. - Zmrużyłem pytająco oczy. - Twój lekarz
dokładnie oglądał twoje ciało. Znalazł moją spermę. Rodzice
się dowiedzieli i uznali, że to gwałt albo nieporozumienie i chcą
się dowiedzieć, kto to był i zgłosić sprawę na policję. Jeśli
zostanę, bardzo możliwe, że coś spieprzę. Lekarz wie, że to
moja. Rozmawialiśmy o tym wczoraj w jego gabinecie. Obiecał
milczenie, jeśli zniknę, gdy tylko się obudzisz, bo nie doniesie
na nas, o ile nie będę z tobą spędzać czasu w szpitalu, bo tutaj
tego nie akceptuje. Gdy wyjdziesz ze szpitala po rehabilitacji, znów
będziemy razem. Mamy skype'a. - Wstał i zaczął się ubierać w
swoje ciuchy. Patrzyłem na niego i nadal nie mogłem pojąć, co się
właśnie stało. Milczałem i wodziłem za nim wzrokiem. Zapiął
pasek, włożył adidasy i podszedł do mnie. - Kocham cię, Bill.
Nigdy nie przestanę, to dla naszego dobra, przyrzekam, że wrócę.
Na razie lepiej, jeśli się rozstaniemy.
-
C-Co to znaczy...? - wychrypiałem.
-
Że do czasu aż wyjdziesz ze szpitala, będę twoim bratem. Nie
powinniśmy denerwować twojego lekarza. Uratował ci życie.
-
T-Tom... - Wyciągnąłem do niego dłoń.
Podszedł, ujął ją i
pogłaskał.
-
Tom, zwalniam cię... Z miłości do mnie... Jesteś mężczyzną...
Tylko dzwoń codziennie i możesz robić, co chcesz...
Zamarł
na chwilę i przytulił mnie lekko, żeby nie wyrządzić mi
najmniejszej krzywdy i nie sprawić bólu.
-
Będę dzwonić. Trzymaj się, mały braciszku... Kocham cię.
Odbiorę cię ze szpitala za parę tygodni. - Pocałował mnie
namiętnie ostatni raz i wyszedł z sali.
Spojrzałem na puste
łóżko, na swoją dłoń i dotknąłem opuchniętych ust, które
jeszcze czuły usta Toma na swoich.
-
Ja ciebie też kocham... - wyszeptałem w powietrze i łzy spłynęły
po moich policzkach.
Miłość
i śmierć. Czuję, jak ktoś oddalony, wielki i wszechmogący bawi
się moim życiem, łącząc jedno i drugie tak, by zrównać mnie z
ziemią. Odebrać marzenia i wystawić na próbę. Czy jestem
wystarczająco silny, by oprzeć się miłości darowanej, gdy mą
własną mi zabrano?
co mogę napisać no co? Chyba to, że Billy będzie bardzo tęsknić za tomusiem, aż będzie musiał pocieszyć się w silnych męskich ramionach, a pan ordynator mrrrrr czekam normalnie na niego nie dość, że sexy to pan lekarz przewiduje zabawę w doktorka hihi ale ciekawe, co powiedzą rodzice bliźniaków i jak Bill wytłumaczy się ze spermy w tyłku? już widzę jego odpowiedź ,,no wiecie jestem hetero i romantykiem, ale tak mi się chciało, a same paszczury tutaj, że wziąłem sobie jakieś faceta'' czekam na next!
OdpowiedzUsuńMarudek
NO I SIĘ POPŁAKAŁAM ;(
OdpowiedzUsuńA TEGO RUDEGO NIE LUBIE
ZNALAZŁ HAKA NA BLIŹNIAKÓW, BĘDZIE ICH TYM SZANTAŻOWAŁ I SIĘ MOŻE JESZCZE ZAKRĘCI KOŁO BILLA.
NIE WIEM CZEMU, ALE PAN ORDYNATOR TROCHĘ NI PRZYPOMINA LUC'A (CZY JAK MU TAM BYŁO) Z WCZEŚNIEJSZYCH TOMÓW.
A MOŻE TO ON? BYŁOBY CIEKAWIE.
DUŻO WENY ŻYCZĘ I CZEKAM NA NASTEPNY
KOTEK
PS.ZAPRASZAM DO MNIE
PS2. NOMINOWAŁAM CIĘ
Usuńhttp://twincest-tokio-hotel-by-kotek.blogspot.com/2014/05/nominacja.html
No, widać, że doktorek upodobał sobie Billa, bo akurat we Francji nie jest przestępstwem związek pomiędzy członkami rodziny, więc ewidentnie wkręcił Toma. Pewnie liczy na to, iż chłopcy bez siebie narobią głupot, poróżnią się i on zagarnie Billa. Mam nadzieję, że jednak nasz kochany wokalista przejrzy go, nim będzie za późno i pośle... gdziekolwiek, byle daleko od nich i ode mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się opis "wizji" Billa przed przebudzeniem. Skojarzyłam go (no naprawdę nie wiem czemu ;) ) z wyglądem sceny w "Humanoid City". :D
Dzięki śliczne za poinformowanie i wyłączenie playera. :)
Weny i miłego wieczoru!
Ri
będą kolejne odcinki? :D
OdpowiedzUsuńJasne, ze tak, czemu mialoby nie byc? Kolejny juz przygotowany, czekam na TEN ODPOWIEDNI moment, zeby go wstawic.
UsuńUmiesz grac w szachy? Twoje opowiadanie właśnie partie szach mi przypomina. Pierwszy rozdzial, to jak kiepski ruch amatora, który bardzo szybko naprawia błąd i idealnie wykonuję, każdy kolejny. Co prawda " Prologiem" czuje sie odrobinę podtopiona zwarzając na ilość wylanych w nim łez. Pierwsza część to fajnie i smaczne napisana, obyczajówka, w ktorej jestem szczerze zachwycona budowanym, napięciem, pewnoscia i precyzją poszczególnych ruchów, zdarzeń. Druga część... O ranny to bylo cos strasznego! Zniszczyłas, nią wszystko to co zbudowalas wcześniejszymi częściami, ale musze przyznać że swietnie się z "tego czegoś" wybronilas. Wiesz czytając odnioslam wrażenie, że jako autorak posiadasz rzadką aczkolwiek przydatną ceche, uczysz sie na własnym tekście, przykladasz sie to tego, esperymentujesz co w mojej ocenie bylo totalną klapą jesli chodzi o ów II część, jednak nadało calosci swego rodzaju elastyczności. Nie panikujesz, nie cofasz wpadasz na coś piszesz, a potem, naprawiasz co sknocilas. Co do III to duży przeskok i zludna stabilność, ale to fajnie bo monotonosc i cukierkowate teksty strasznie mnie nudzą! A! Na koniec najwazniejsze! Strasznie ujęłas mnie, nie wpychaniem sorry za wyraznie" kroliczego pieprzenia" w każdy akapit. Opowiadanie az klipi, ale namiętnością, uczuciami, troską i ciepłem, i to chyba jego największy plus.:)
OdpowiedzUsuńCo do ostaniej notki to zgodze sie z komentarzem Ri, że francuski kodeks karny nie przewiduje przstepstwa kazieroctwa, co ciekawe, niemcy przy najblizszej nowelizacji kodeksu też zamierzaja zdjąć ta sankcje, gdyz w swietle najnowszych badań jest bezpodstawna... ale tym juz nie bede Cie zanudzac bo to dłuższe gadnie :)
Ps. Wybacz bledy i chaotycznosc tekstu, ale moj mózg wyłączył sie po przkraoczniu drugiej doby bezsenności...
Pozdrawiam, teoria-chwil.blogspot.com
Wiesz, bardzo staram uczyć sie na błędach. To opowiadanie na samym początku miało być czymś, co spokojnie wpisze w ramy tradycyjnego twc, ale w międzyczasie tak się zdarzyło, że po prostu ta koncepcja mi się znudziła, więc zaczełam troche kombinować. Nie oceniem - czy udolnie czy nie - to robia za mnie czytelnicy. Jeśli chodzi o 'królicze pieprzenie' o którym wspomniałaś.. Osobiście jestem bardzo wrażliwą osobą i wczuwam sie w postać Billa mniej czy więcej, jednak obraz takiego sexu jest dla mnie okropny, dlatego jest w nim pełno uczucia, co na pewno najlepiej pokazuje scena sexu w łazience tuż przed wypadkiem. Dziękuje, ze grono czytelników sie powiększyło.
Usuń