44.
Bill
Zadzwoniłem po Sebastiana. Przyszedł, a ja dałem mu kopertę z listem.
- Daj to Tomowi jutro o szóstej rano. Powiedz, w jakim jestem hotelu. Podaj pokój i… nie zapomnij złożyć mu życzeń…- poprosiłem.
Pokiwał głową i poszedł.
Wypowiedziałem tylko to jedno zdanie, a on nie ciągnął rozmowy. Doskonale wiedziałem, że on wie, co zamierzam i co zrobię. I nie zatrzymywał mnie. I dobrze…
Tom
Siedziałem z kopertą przy stoliku i otwierałem. Zegarek pokazywał szósta rano. Gdy tylko zobaczyłem pismo Billa, wstrząsnęło mną momentalnie. Te literki… ten charakter…
- Billy…- szepnąłem cicho i zacząłem czytać.
Najdroższy Tommy,
Nie używam formułki „mój”, bo prawdopodobnie nie mam najmniejszego prawa nazwać Cię „moim”. Z początku nie miałem zamiaru pisać Ci tego listu, ale wiem, ze nie lubisz tego, jak się z Tobą nie żegnam. Zdecydowanie zabrakło mi wtedy odwagi. Teraz jąmam i pisze, bo skoro stać mnie na to, co zamierzam zrobić, stać mnie na to by się pożegnać.
Myśląc o tym wszystkim, co się stało, nie zauważam żadnej winy w swoim czynie, ponieważ… Ponieważ nie pocałowałem, bo mi się podobał, czy dlatego, że go kochałem. Zdecydowanie nie chciałem mieć z nim nic wspólnego ani wtedy, ani nigdy. Bo byłeś moją jedyną miłością. Byłeś, jesteś i będziesz. Dla mnie nic nigdy tego nie zmieni. Pocałowałem go na pożegnanie. Miał zniknąć i nigdy miałem już go nie zobaczyć. Dla Ciebie. Żebyś nie był zazdrosny i żebyśmy mogli być razem. Już zawsze, bez przeszkód. I nie dbam o to, że to, co mi mówiłeś było kłamstwem, a na pewno nie do końca prawdą. Ani trochę nie obchodzi mnie to, że dowodzisz gangiem młodzieżowym i, choć z wielkim bólem serca, wybaczam Ci to, że pieprzyłeś się z jakąś dziewczyną. Wybaczam, jeśli gwałciłeś, jeśli biłeś… Wybaczam, jeśli zabiłeś. Wybaczam, jeśli dalej będziesz to robić. Wybaczam, bo kocham, najdroższy…
Przerwałem w tym miejscu i uniosłem do góry głowę, aby powstrzymać płacz. Nie udało mi się. Ze łzami na policzkach kontynuowałem czytanie.
A jeśli jakimś cudem to, co zaplanowałem by się nie wydarzyło, a Ty chciałbyś mnie z powrotem, wiedz, że sam dołączyłbym się do Twojej grupy. By tylko być z Tobą. Byłbym całkowicie Twój. Posiadałbyś mnie w każdej możliwej kategorii. Wszystko, dosłownie wszystko zależałoby od Ciebie. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy z bólu, jaki odczuwam. Z tego, jak bardzo uzależniłeś mnie od siebie. Bo miłość, jaką Cię obdarzam jest niepojęta. Chciałbym ją zrozumieć, żeby może spróbować ją porzucić, ale ona jest kompletnie niezrozumiała, a ja nie potrafię przestać Cię kochać, a z każdą sekundą czuję jak ból jest większy, bo kocham Cię mocniej…
Być może nie rozumiesz mojego obłędu… ja nawet nie oczekuję, że będziesz próbować zrozumieć. Ponieważ sam go nie rozumiem. Tak, zgadłeś. Moja miłość do Ciebie jest obłędem. A ja nie potrafię żyć w obłędzie już dłużej. Już mam dosyć… Czy domyślasz się, co zamierzam zrobić?
Wszystkiego najlepszego, braciszku… Kocham Cię. Jesteś dla mnie wszystkim. Czy w tym momencie, gdy czytasz dochodzi 6. 10 ? Za dziesięć minut, siedemnaście lat temu przyjdziesz na świat. Za dziesięć minut dostaniesz swój najlepszy prezent urodzinowy… Skoczę, Tommy….
Für immer allein in Zimmer 483,
Billy
Analizowałem przez chwilę, co miały oznaczać jego słowa i, gdy zrozumiałem znaczenie słowa „skoczę”, poderwałem się w krzesła. Przecierając łzy łapałem kurtkę. Sebastian coś pieprzył o nazwie hotelu… i numerze… numer pokoju… List… już kompletnie nie myślałem. W liście był numer pokoju…
Wybiegłem z pokoju i leciałem na złamanie karku do taksówki. Wywaliłem kierowcę i sam wsiadłem za kółko. Przycisnąłem gaz do dechy i jechałem najszybciej jak mogłem, żeby tylko dotrzeć na czas… Żeby tylko go zatrzymać.
Nerwowo spoglądałem na zegarek, a serce biło mi jak szalone.
Wpadłem do recepcji zdyszany z ciśnieniem prorokującym zawał i rozglądałem się za schodami lub windą.
- Przepraszam!- krzyknęła do mnie kobieta z recepcji.
Automatycznie odwróciłem w jej kierunku głowę.
- Pański klucz…- podała mi klucz z numerem 483.
Rzuciłem się na schody, bo stwierdziłem, że windą za wolno i drałowałem na piąte piętro, wypluwając płuca.
Dopadłem drzwi z odpowiednim numerem. Było równo dwadzieścia po szóstej.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńNo Bill chce się zabić co za skurczybyk Tommego zostawi samego, a sexsiku nie było. Piękny List, ale nie wywołał na mnie żadnych emocji chociaż czytałego go dwa razy, ale chyba na Tomie zrobił większe wrażenie bo leci do ukochanego. Romeo i Julia prawie, ale zawsze jakoś :)
OdpowiedzUsuńBo ty i tak nie lubisz tego Billa, to nie wywolal..
UsuńNa mnie list wywołał ogromne wrażenie. Zarówno teraz, jak i wtedy, kiedy betowałam ten rozdział. Chociaż to było tak dawno... :P
OdpowiedzUsuńDalej nie wiem, co się stanie i to doprowadza mnie do szału. Jestem ciekawa, czy nie masz czasu na napisanie 45, czy masz już napisany, tylko nie wysyłasz do sprawdzenia, żeby mnie trzymać w niepewności :P
W każdym razie boję się i czekam na 45 rozdział :)