A no to prezencik z okazji
20 000 wejść na bloga. Dla Was, kochani czytelnicy. Skomentujcie i
pokażcie, ze jesteści!
Sinn
Miłość
Boli 1.10
Gładziłem
lekko jego głowę. Blond dredy już dawno zastąpiły ciemnoczekoladowe warkoczyki.
Każdy z nich był gładki i jeszcze trochę mokry po prysznicu. Jego delikatne
powieki uniemożliwiały mi patrzenie w jego ciemne oczy. Drgały lekko mówiąc mi,
w której fazie snu się znajduje. Zawsze był taki męski, odważny, niepokonany. A
teraz taki bezbronny w objęciach Morfeusza. Miał delikatne rysy twarzy. Tak
inne od moich, ale… właściwie byliśmy jednakowi…
Westchnąłem
i pogłaskałem go po policzku.
-
B-Billy… Zo-zostaw go… M-Margaret… Zo-zostaw… - Mruczał cicho przez sen.
-
Ciii…. Śpij… - Głaskałem go po głowie, aż się uspokoił i dalej spał,
przekładając się na prawy bok, twarzą do mnie.
Uśmiechnąłem
się smutno.
Minęło
tak dużo czasu… Tak wiele go poszło na zmarnowanie… Nasze najpiękniejsze lata…
Nienawidzę jej…
Wspomnienia
były silniejsze od mojej woli… Po chwili już wszystko leciało przed moimi
oczami, jakby wydarzyło się wczoraj…
Przeszedł
mnie dreszcz na wspomnienie tamtego dźwięku. Jego słów i odrazy w jego głosie.
Jakbym był czymś do wyplenienia, a nie jego bratem. I nie bliźniakiem…
Nienawidzę
jej. Zabrała nam tyle czasu… Sześć lat… Tyle go nie widziałem.
Sam
nie wiem, który z nas bardziej się postarzał, ale obydwu z nas przetrzepało
życie. Czy ja zamartwiający się całe dnie przez sześć lat o jego los, czy on
zamartwiający się o los swojej dziwki, gdy szła do alfonsa…?
Wstałem
z łóżka delikatnie, żeby go nie obudzić. Poszedłem do łazienki i zmyłem cały
makijaż, jaki mi pozostał na twarzy, a nie został wtarty w poduszkę. Wyglądałem
okropnie… Nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na siebie w lustrze dłużej,
niż to było konieczne…
Wszedłem
pod prysznic, puszczając lodowatą wodę, wzdrygając się co chwila i chcąc
odsunąć, trwałem w bezruchu, aż straciłem czucie, czy woda jest zimna, czy
ciepła. Ćwiczyłem silną wolę. Codziennie od sześciu lat. Nie było z początku
łatwo, ale po pewnym czasie opanowałem stanie pod lodowatym strumieniem, ból po
nacięciu nożem, czy… No właśnie…
Dotknąłem
delikatnie najnowszej blizny, która powstała wieczorem, kilka dni temu na moim
udzie. Miała jakieś trzydzieści centymetrów długości. Tyle, ile ostrze noża…
Polubiłem
ból. Wiedziałem, że na niego zasłużyłem… Tak sobie wmówiłem dawno temu i nie
miałem już problemu z jego odczuwaniem. Zawsze powtarzałem, że jestem winny
temu, że cierpię i że powinienem cierpieć.
Ból
podobał mi się też z innego powodu… Gdy go czułem, miałem pewność, że żyję. Że
gdzieś i kiedyś, albo wcale i nigdzie… Spotkam go jeszcze raz. I będę mógł
powiedzieć, że i tak go kocham.
Powiedziałem.
Tydzień temu.
Wyszedłem spod lodowatego
prysznica.
Przejechałem palcami po lustrze
w łazience. Obrysowałem kształt własnej twarzy. Twarzy idealnej, wyćwiczonej,
bez skazy. Twarzy mistrza aktorstwa, kombinatorstwa, złośliwości. Twarzy
zmęczonej życiem, które i tak nie trwało długo do tej pory.
Twarz człowieka
dwudziestoczteroletniego powinna tryskać szczęściem, optymizmem, a nie
sarkazmem i cynizmem.
Moje usta… całowały go… z
miłością… Moje oczy… wpatrywały się w niego… z miłością… Mój nos… wdychał jego
zapach… i robił to… z miłości…
Zobaczyłem go w odbiciu
lustrzanym. Stał, opierając się o futrynę i obserwował mnie. Jego wzrok był
smutny, jakby wiedział, o czym myślę. A może wiedział? Przecież nie tak trudno
z moich oczu wyczytać, że myślę o błędzie… Który mógł nim być lub nie…
I to właśnie nad tym myślałem.
Poprzez odbicie lustrzane patrzyłem prosto w jego oczy. Były identyczne, jak
moje… Płynna czekolada, od której byłem uzależniony… I w obliczu tego faktu
moje rozmyślenia stały się nieważne. Jakie miało znaczenie, czy popełniłem
błąd, czy nie, skoro i tak byłem od niego uzależniony… Nie umiałem się uwolnić…
I co gorsze… Chyba nie chciałem…
- Bill…? - Szepnął i sprowadził
mnie tym samym na ziemię.
Odwróciłem się i spojrzałem w
jego oczy teraz bez żadnych pośredników.
- Wracaj do łóżka… Jest bardzo
wcześnie… - Na potwierdzenie swoich słów ziewnął.
Pokręciłem przecząco głową.
- Pracuję, Tom… -
Odpowiedziałem i wyminąłem go w drzwiach, kierując się do garderoby.
Otworzyłem ogromną szafę i nie
patrzyłem nawet na to, co ubieram. Wszystko zawsze jakoś do siebie pasowało.
Nigdy nie zwracałem większej uwagi na kolory… Zawsze wyglądałem idealnie…
Zawsze w to wierzyłem… Dopóki się nie sparzyłem…
Poszedł za mną i obserwował
każdy mój ruch, gdy ubierałem spodnie.
- Żałujesz, prawda? - Zapytał
cicho.
Wyprostowałem się i zastygłem w
miejscu.
- Nie wiem, Tom… - Odszepnąłem.
- Naprawdę nie wiem…
- Wybacz mi… Może zadziałałem
zbyt pochopnie… Na pewno powinienem był dać ci więcej czasu… - Podszedł do mnie
i objął w pasie.
Odsunąłem się lekko
automatycznie.
Westchnął zrezygnowany.
- Billy… Braciszku, zrobisz, jak
będziesz chciał… Ale chcę, żebyś wiedział, że ja naprawdę cię kocham. Jesteś
dla mnie wszystkim… Aha.. I powiedz, jeśli będziesz chciał, żebym się
wyprowadził…
Wyszedł z garderoby i kroki
ucichły gdzieś na wysokości kuchni.
Zakończyłem rytuał strojenia się
jakąś bożuterią i popędziłem do niego, zabierając po drodze torbę i
kosmetyczkę.
Wszedłem do kuchni i powitał
mnie zapach świeżo parzonej kawy z mlekiem. Podał mi go nieświadomie w moim
ulubionym kubku i usiadł po drugiej strony lady, patrząc na mnie uważnie.
- Dziękuję za kawę… -
Wychyliłem się przez nią i cmoknąłem go w usta.
Wydawał się być zaskoczony. Ja
też byłem. Nie spodziewałem się
całkowicie swojej reakcji. Chyba wreszcie zrozumiałem, że oprócz tego, że go
kocham i tego, że mi na nim zależy, zależy mi również na tym, by się z nim
pogodzić i mieć dobre stosunki…
Spojrzałem na niego uważnie.
- Nie żałuję… - Szepnąłem
nagle.
Zerknął w moja stronę i
uśmiechnął się lekko. Wstał ze stołka barowego i podszedł do mnie, zachodząc od
tyłu. Objął mnie mocno i przytulił do swojego torsu. Położył głowę na moim
ramieniu i pocałował ucho, a potem policzek.
- Boli cię, Billy…? - Zapytał
cicho.
Przeniósł dłonie na moje uda i
pogładził.
- Zawsze pytałeś o to
dziewczyny po rozdziewiczeniu? - Odparłem niezbyt miło.
- Nigdy nie miałem żadnej
dziewicy. Miałem tylko Margaret, Bill… - Przytulił mnie mocniej.
- Brzydzi mnie to, że byłeś w
jej wnętrzu… Tak jak setka innych… A teraz we mnie… - Odsunął się lekko.
Odwrócił mnie do siebie przodem
na obrotowym stołku. Położył ręce na moich ramionach i patrzył prosto w moje
oczy.
- Posłuchaj mnie, Bill… Nigdy
nie dotknąłem jej wnętrza.
- To znaczy?
- Że zawsze używaliśmy
prezerwatyw i nigdy nie robiłem jej minetki.
- Przyrzekasz?
- Przyrzekam.
Pocałowałem go delikatnie i
polizałem jego dolna wargę, a następnie
przygryzłem i lekko za nią pociągnąłem.
- Moje kochanie… - Pogłaskał
moje policzki. - Nie odpowiedziałeś, czy boli…
- Boli… - Szepnąłem i
poprawiłem się na stołku.
- Przepraszam.. – powiedział
cicho.
Przytulił mnie mocno. Oplótł
swoje biodra moimi nogami i uniósł do góry. Trzymał mnie za uda i masował
pośladki delikatnie.
- Tom… - Wtulałem się w niego
mocno. - Nigdy ci tamtego nie wybaczę…
- Wiem, Bill.
- I nie pozwolę ci o tym
zapomnieć.
- Sam nigdy sobie na to nie
pozwolę.
- I jeśli zostaniesz.. To sprawi ci ból..
- Nieadekwatny do tego, który
ja sprawiłem tobie..
Dzwonek do drzwi.
Zszedłem z jego rąk i poszedłem
do drzwi.
Otworzyłem.
W drzwiach stała zapłakana
miodowłosa dziewczyna, ubrana w szary dres.
Rzuciła się na mnie i wtuliła
we mnie, całkowicie zszokowanego.
- Bill… - zapłakała. - Roxy nie
żyje…
Te słowa uderzyły mnie z siłą,
jakie kompletnie się nie spodziewałem po tak długim czasie.
- Margaret… - szepnąłem przez
łzy.
Nareszcie margarert ile ja na ta suke czeklem. No ale ty wiesz ze milosc boli to moi naj ukochansze twoje opowiadanie i mowie szczerze z pelni serca
OdpowiedzUsuńMarudek :)
O matko, jeszcze jej tu brakowało... Margaret - zło. Ale czemu Roxy nie żyje?
OdpowiedzUsuńEch, boję się, jak to będzie teraz między bliźniakami. Ona nie da im spokoju :/
Czekam :)
Ojjja no to się porobiło. Będzie się pewnie działo:D
OdpowiedzUsuńNo nic. czekamy na kolejną notkę.
Buziaczki i weny życzę
Hej Kochana, mam nadzieję, że się nie pogniewasz za ten epitet, ale po prostu kocham twoje opowiadanka a co za tym idzie Ciebie też :* Twój blog jest jednym z pierwszych na jakie trafiłam szukając opowiadanek twincest. Zarwałam 2 nocki żeby wszystko przeczytać,a trzeba Ci wiedzieć, że nie zrobiłabym tego jeśli by mnie nie wciągnęło i bardzo, ale to bardzo mi się podobały. Piszesz tak przeżycie, że w mojej głowie jak film przewijało się to co napisałaś. Masz kolejną fankę, więc ani mi się waż przestać pisać, bo znajdę Cię tak jak Bill znalazł Toma w SH i zrobi się niewesoło, a ja nie będę taka litościwa jak Billy :) Oj nie.
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz czas zajrzyj też do mnie, tematyka oczywiście Twincest.
http://bill-and-tom-kaulitz-twincest.blog.pl/
Buziaczki Nikisan
Przepraszam za długą nieobecność, Sinn. Niestety, czas mnie ostatnio goni jakoś szybciej. Bardzo się cieszę, że postanowiłaś wstawiać również odcinki MB, ponieważ aktualnie tylko z tym opowiadaniem jestem u Ciebie na bieżąco. Cóż, muszę powiedzieć, że przede wszystkim cudownie opisałaś zbliżenie bohayerów w poprzednim odcinku. Było pełne uczuć, bliskości. Przeszyte delikatnym lękiem, ale przede wszystkim miłością. Widać, że włożyłaś w ten opis całe serce. Gratuluję, wyszło pięknie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dzisiejszy odcinek, trzeba zauważyć, że Bill przede wszystkim nadal nie ufa Tomowi do końca i mimo tego, że bardzo go kocha, tak jak sam powiedział, nie pozwoli mu zapomnieć o tym, co ich rozdzieliło te sześć lat temu. Widać też, że przeszłość powróciła. Czy to oznacza, że Billowi otworzą się stare rany i zapieką jeszcze mocniej? Czy Tom będzie na tyle silny, by przy Billu wytrwać, a nie wrócić do poprzedniego życia? Co się stało z Roxy i jak na dalsze relacje bliźniaków wpłynie powrót Margaret? Jedyną osobą, która zna odpowiedź na te pytania, jesteś Ty, Sinn. Co prawda mam swoje przypuszczenia, ale nie będę psuła Czytelnikom zabawy, a Tobie tajemnicy autorskiej. Muszę tylko powiedzieć, ze cieszę się, iż trzymasz w napięciu i odcinki nie są oczywiste. Wprowadzenie tych elementów zaskoczenia wpływa pozytywnie na całość i sprawia, że człowiek nie może doczekać się kontynuacji.
Czekam więc z niecierpliwością na to, co się dalej wydarzy i życzę ogromnej weny, Sinn.
Pozdrawiam z głębi serducha,
Nikola.