sobota, 10 sierpnia 2013

Miłość Boli 1.10

A no to prezencik z okazji 20 000 wejść na bloga. Dla Was, kochani czytelnicy. Skomentujcie i pokażcie, ze jesteści!

Sinn


Miłość Boli 1.10


Gładziłem lekko jego głowę. Blond dredy już dawno zastąpiły ciemnoczekoladowe warkoczyki. Każdy z nich był gładki i jeszcze trochę mokry po prysznicu. Jego delikatne powieki uniemożliwiały mi patrzenie w jego ciemne oczy. Drgały lekko mówiąc mi, w której fazie snu się znajduje. Zawsze był taki męski, odważny, niepokonany. A teraz taki bezbronny w objęciach Morfeusza. Miał delikatne rysy twarzy. Tak inne od moich, ale… właściwie byliśmy jednakowi…
Westchnąłem i pogłaskałem go po policzku.
- B-Billy… Zo-zostaw go… M-Margaret… Zo-zostaw… - Mruczał cicho przez sen.
- Ciii…. Śpij… - Głaskałem go po głowie, aż się uspokoił i dalej spał, przekładając się na prawy bok, twarzą do mnie.
Uśmiechnąłem się smutno.
Minęło tak dużo czasu… Tak wiele go poszło na zmarnowanie… Nasze najpiękniejsze lata… Nienawidzę jej…
Wspomnienia były silniejsze od mojej woli… Po chwili już wszystko leciało przed moimi oczami, jakby wydarzyło się wczoraj…
Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie tamtego dźwięku. Jego słów i odrazy w jego głosie. Jakbym był czymś do wyplenienia, a nie jego bratem. I nie bliźniakiem…
Nienawidzę jej. Zabrała nam tyle czasu… Sześć lat… Tyle go nie widziałem.
Sam nie wiem, który z nas bardziej się postarzał, ale obydwu z nas przetrzepało życie. Czy ja zamartwiający się całe dnie przez sześć lat o jego los, czy on zamartwiający się o los swojej dziwki, gdy szła do alfonsa…?
Wstałem z łóżka delikatnie, żeby go nie obudzić. Poszedłem do łazienki i zmyłem cały makijaż, jaki mi pozostał na twarzy, a nie został wtarty w poduszkę. Wyglądałem okropnie… Nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na siebie w lustrze dłużej, niż to było konieczne…
Wszedłem pod prysznic, puszczając lodowatą wodę, wzdrygając się co chwila i chcąc odsunąć, trwałem w bezruchu, aż straciłem czucie, czy woda jest zimna, czy ciepła. Ćwiczyłem silną wolę. Codziennie od sześciu lat. Nie było z początku łatwo, ale po pewnym czasie opanowałem stanie pod lodowatym strumieniem, ból po nacięciu nożem, czy… No właśnie…
Dotknąłem delikatnie najnowszej blizny, która powstała wieczorem, kilka dni temu na moim udzie. Miała jakieś trzydzieści centymetrów długości. Tyle, ile ostrze noża…
Polubiłem ból. Wiedziałem, że na niego zasłużyłem… Tak sobie wmówiłem dawno temu i nie miałem już problemu z jego odczuwaniem. Zawsze powtarzałem, że jestem winny temu, że cierpię i że powinienem cierpieć.
Ból podobał mi się też z innego powodu… Gdy go czułem, miałem pewność, że żyję. Że gdzieś i kiedyś, albo wcale i nigdzie… Spotkam go jeszcze raz. I będę mógł powiedzieć, że i tak go kocham.
Powiedziałem. Tydzień temu.
Wyszedłem spod lodowatego prysznica.
Przejechałem palcami po lustrze w łazience. Obrysowałem kształt własnej twarzy. Twarzy idealnej, wyćwiczonej, bez skazy. Twarzy mistrza aktorstwa, kombinatorstwa, złośliwości. Twarzy zmęczonej życiem, które i tak nie trwało długo do tej pory.
Twarz człowieka dwudziestoczteroletniego powinna tryskać szczęściem, optymizmem, a nie sarkazmem i cynizmem.
Moje usta… całowały go… z miłością… Moje oczy… wpatrywały się w niego… z miłością… Mój nos… wdychał jego zapach… i robił to… z miłości…
Zobaczyłem go w odbiciu lustrzanym. Stał, opierając się o futrynę i obserwował mnie. Jego wzrok był smutny, jakby wiedział, o czym myślę. A może wiedział? Przecież nie tak trudno z moich oczu wyczytać, że myślę o błędzie… Który mógł nim być lub nie…
I to właśnie nad tym myślałem. Poprzez odbicie lustrzane patrzyłem prosto w jego oczy. Były identyczne, jak moje… Płynna czekolada, od której byłem uzależniony… I w obliczu tego faktu moje rozmyślenia stały się nieważne. Jakie miało znaczenie, czy popełniłem błąd, czy nie, skoro i tak byłem od niego uzależniony… Nie umiałem się uwolnić… I co gorsze… Chyba nie chciałem…
- Bill…? - Szepnął i sprowadził mnie tym samym na ziemię.
Odwróciłem się i spojrzałem w jego oczy teraz bez żadnych pośredników.
- Wracaj do łóżka… Jest bardzo wcześnie… - Na potwierdzenie swoich słów ziewnął.
Pokręciłem przecząco głową.
- Pracuję, Tom… - Odpowiedziałem i wyminąłem go w drzwiach, kierując się do garderoby.
Otworzyłem ogromną szafę i nie patrzyłem nawet na to, co ubieram. Wszystko zawsze jakoś do siebie pasowało. Nigdy nie zwracałem większej uwagi na kolory… Zawsze wyglądałem idealnie… Zawsze w to wierzyłem… Dopóki się nie sparzyłem…
Poszedł za mną i obserwował każdy mój ruch, gdy ubierałem spodnie.
- Żałujesz, prawda? - Zapytał cicho.
Wyprostowałem się i zastygłem w miejscu.
- Nie wiem, Tom… - Odszepnąłem. - Naprawdę nie wiem…
- Wybacz mi… Może zadziałałem zbyt pochopnie… Na pewno powinienem był dać ci więcej czasu… - Podszedł do mnie i objął w pasie.
Odsunąłem się lekko automatycznie.
Westchnął zrezygnowany.
- Billy… Braciszku, zrobisz, jak będziesz chciał… Ale chcę, żebyś wiedział, że ja naprawdę cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim… Aha.. I powiedz, jeśli będziesz chciał, żebym się wyprowadził…
Wyszedł z garderoby i kroki ucichły gdzieś na wysokości kuchni.
Zakończyłem rytuał strojenia się jakąś bożuterią i popędziłem do niego, zabierając po drodze torbę i kosmetyczkę.
Wszedłem do kuchni i powitał mnie zapach świeżo parzonej kawy z mlekiem. Podał mi go nieświadomie w moim ulubionym kubku i usiadł po drugiej strony lady, patrząc na mnie uważnie.
- Dziękuję za kawę… - Wychyliłem się przez nią i cmoknąłem go w usta.
Wydawał się być zaskoczony. Ja też byłem.  Nie spodziewałem się całkowicie swojej reakcji. Chyba wreszcie zrozumiałem, że oprócz tego, że go kocham i tego, że mi na nim zależy, zależy mi również na tym, by się z nim pogodzić i mieć dobre stosunki…
Spojrzałem na niego uważnie.
- Nie żałuję… - Szepnąłem nagle.
Zerknął w moja stronę i uśmiechnął się lekko. Wstał ze stołka barowego i podszedł do mnie, zachodząc od tyłu. Objął mnie mocno i przytulił do swojego torsu. Położył głowę na moim ramieniu i pocałował ucho, a potem policzek.
- Boli cię, Billy…? - Zapytał cicho.
Przeniósł dłonie na moje uda i pogładził.
- Zawsze pytałeś o to dziewczyny po rozdziewiczeniu? - Odparłem niezbyt miło.
- Nigdy nie miałem żadnej dziewicy. Miałem tylko Margaret, Bill… - Przytulił mnie mocniej.
- Brzydzi mnie to, że byłeś w jej wnętrzu… Tak jak setka innych… A teraz we mnie… - Odsunął się lekko.
Odwrócił mnie do siebie przodem na obrotowym stołku. Położył ręce na moich ramionach i patrzył prosto w moje oczy.
- Posłuchaj mnie, Bill… Nigdy nie dotknąłem jej wnętrza.
- To znaczy?
- Że zawsze używaliśmy prezerwatyw i nigdy nie robiłem jej minetki.
- Przyrzekasz?
- Przyrzekam.
Pocałowałem go delikatnie i polizałem  jego dolna wargę, a następnie przygryzłem i lekko za nią pociągnąłem.
- Moje kochanie… - Pogłaskał moje policzki. - Nie odpowiedziałeś, czy boli…
- Boli… - Szepnąłem i poprawiłem się na stołku.
- Przepraszam.. – powiedział cicho.
Przytulił mnie mocno. Oplótł swoje biodra moimi nogami i uniósł do góry. Trzymał mnie za uda i masował pośladki delikatnie.
- Tom… - Wtulałem się w niego mocno. - Nigdy ci tamtego nie wybaczę…
- Wiem, Bill.
- I nie pozwolę ci o tym zapomnieć.
- Sam nigdy sobie na to nie pozwolę.
- I  jeśli zostaniesz.. To sprawi ci ból..
- Nieadekwatny do tego, który ja sprawiłem tobie..
Dzwonek do drzwi.
Zszedłem z jego rąk i poszedłem do drzwi.
Otworzyłem.
W drzwiach stała zapłakana miodowłosa dziewczyna, ubrana w szary dres.
Rzuciła się na mnie i wtuliła we mnie, całkowicie zszokowanego.
- Bill… - zapłakała. - Roxy nie żyje…
Te słowa uderzyły mnie z siłą, jakie kompletnie się nie spodziewałem po tak długim czasie.
- Margaret… - szepnąłem przez łzy.



5 komentarzy :

  1. Nareszcie margarert ile ja na ta suke czeklem. No ale ty wiesz ze milosc boli to moi naj ukochansze twoje opowiadanie i mowie szczerze z pelni serca
    Marudek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, jeszcze jej tu brakowało... Margaret - zło. Ale czemu Roxy nie żyje?
    Ech, boję się, jak to będzie teraz między bliźniakami. Ona nie da im spokoju :/
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjja no to się porobiło. Będzie się pewnie działo:D
    No nic. czekamy na kolejną notkę.
    Buziaczki i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kochana, mam nadzieję, że się nie pogniewasz za ten epitet, ale po prostu kocham twoje opowiadanka a co za tym idzie Ciebie też :* Twój blog jest jednym z pierwszych na jakie trafiłam szukając opowiadanek twincest. Zarwałam 2 nocki żeby wszystko przeczytać,a trzeba Ci wiedzieć, że nie zrobiłabym tego jeśli by mnie nie wciągnęło i bardzo, ale to bardzo mi się podobały. Piszesz tak przeżycie, że w mojej głowie jak film przewijało się to co napisałaś. Masz kolejną fankę, więc ani mi się waż przestać pisać, bo znajdę Cię tak jak Bill znalazł Toma w SH i zrobi się niewesoło, a ja nie będę taka litościwa jak Billy :) Oj nie.
    Jak znajdziesz czas zajrzyj też do mnie, tematyka oczywiście Twincest.

    http://bill-and-tom-kaulitz-twincest.blog.pl/

    Buziaczki Nikisan

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za długą nieobecność, Sinn. Niestety, czas mnie ostatnio goni jakoś szybciej. Bardzo się cieszę, że postanowiłaś wstawiać również odcinki MB, ponieważ aktualnie tylko z tym opowiadaniem jestem u Ciebie na bieżąco. Cóż, muszę powiedzieć, że przede wszystkim cudownie opisałaś zbliżenie bohayerów w poprzednim odcinku. Było pełne uczuć, bliskości. Przeszyte delikatnym lękiem, ale przede wszystkim miłością. Widać, że włożyłaś w ten opis całe serce. Gratuluję, wyszło pięknie.
    Jeśli chodzi o dzisiejszy odcinek, trzeba zauważyć, że Bill przede wszystkim nadal nie ufa Tomowi do końca i mimo tego, że bardzo go kocha, tak jak sam powiedział, nie pozwoli mu zapomnieć o tym, co ich rozdzieliło te sześć lat temu. Widać też, że przeszłość powróciła. Czy to oznacza, że Billowi otworzą się stare rany i zapieką jeszcze mocniej? Czy Tom będzie na tyle silny, by przy Billu wytrwać, a nie wrócić do poprzedniego życia? Co się stało z Roxy i jak na dalsze relacje bliźniaków wpłynie powrót Margaret? Jedyną osobą, która zna odpowiedź na te pytania, jesteś Ty, Sinn. Co prawda mam swoje przypuszczenia, ale nie będę psuła Czytelnikom zabawy, a Tobie tajemnicy autorskiej. Muszę tylko powiedzieć, ze cieszę się, iż trzymasz w napięciu i odcinki nie są oczywiste. Wprowadzenie tych elementów zaskoczenia wpływa pozytywnie na całość i sprawia, że człowiek nie może doczekać się kontynuacji.
    Czekam więc z niecierpliwością na to, co się dalej wydarzy i życzę ogromnej weny, Sinn.

    Pozdrawiam z głębi serducha,
    Nikola.

    OdpowiedzUsuń