Po
dłuższej przerwie jestem z kolejnym rozdziałem. Dedykuję go wszystkim, którzy
czekali, odezwijcie się w komentarzu ; )
Przemyślałam te dni ukazywania się opowiadań i zdecydowałam zrobić tak,
jak pewien Anonim polecił (błagam, popisujcie się!). Wiem, jestem bardzo
niezdecydowana… Rozkład jazdy z boczku, po prawej w Achtung, fertig, los und lauf. A teraz zapraszam do czytania i
komentowania. Betowała Czaki.
34. Augen zu und durch!
Wsiadłem
do auta i ani słowem się nie odezwałem, podając tylko siedzącemu z przodu
perkusiście adres. Wpisali to do GPS’a i jechaliśmy w ciszy.
Tyle
czasu przesiedziałem milcząc i jedynie gapiąc się w ściany, a teraz aż mnie
nosiło! Chciałem coś powiedzieć, nie – błąd – chciałem wrzeszczeć z radości!
Tylko jeszcze nie wiedziałem, co miałbym wrzeszczeć. Że zaraz odnajdę brata? To
wcale nie jest pewne. Że pogadam z ojcem, który jest homofobem? Szczerze, z
uwagi na moją homoseksualność, obyłoby się. A może wcale nie będzie chciał mi
powiedzieć, gdzie jest Tom? Albo powie, że nic go nie obchodzę i mam wracać,
skąd przyszedłem?
Moje
palce nerwowo podskakiwały na oparciu siedzenia Geo. Kolanami machałem na boki,
jakby to miało pomóc. Ale nie pomagało.
Jakby
jeszcze tego było mało, utknęliśmy w korku. W końcu były poranne godziny szczytu.
Każdy szedł do pracy.
Zakląłem
pod nosem i uwaliłem się w kąt kanapy. Założyłem ręce na piersi i mierzyłem
każdego (wściekłego ze spóźnienia do pracy kierowcę) dookoła niebezpiecznym
wzrokiem. Oj tak… Wkurzony Bill, to niebezpieczny Bill.
-
Kurwa jebana mać!!! - zakląłem głośno. - Gustav, wysiadaj! - rozkazałem. -
Idziemy z buta!
Opuściłem
pojazd i bez oglądania się za siebie przeszedłem na chodnik. Wiedziałem, że Gus
nie będzie protestował, bo… tak… wydaje mi się, że wspominałem już o wściekłym
Billu.
Tak
więc szedłem żwawo chodnikiem i po chwili kątem oka zobaczyłem Gustava, który
usilnie próbował dotrzymać mi kroku.
-
Bill…! - krzyknął zasapany, gdy ja nawet nie miałem przyspieszonego oddechu.
Jednak
zdawałem sobie sprawę z tego, że to przez adrenalinę, której Gus na pewno nie
odczuwał. Przynajmniej nie w tym stopniu.
Zwolniłem
trochę. Mieliśmy jeszcze trzy kilometry do celu i nie chciałem, żeby padł po
następnych stu metrach. Poza tym, okazało się, że Gustav poruszy bardzo ważną
kwestię.
-
Bill, a co tu mu właściwie powiesz? - zapytał.
Przystanąłem
zaskoczony faktem, że właściwa odpowiedź brzmi: „Nie mam pojęcia”.
- Nie
wiem, Gus. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a on popatrzył się na mnie z
troską wypisaną na twarzy.
-
Gwiazdeczko… - powiedział zaczepnym tonem i położył mi rękę na ramieniu. - On
nie lubi gejów, tak?
Odpowiedziałem
mu jedynie skinięciem głowy.
- Powiesz
mu?
- Nie
wiem. Nie chcę tego ukrywać, a jak sam wiesz, ludzie i tak wiedzą swoje. Maluję
się, noszę obcisłe rzeczy…
- I
koturny… - wtrącił z uśmiechem.
-
Właśnie. Po mnie to bardziej widać, niż po Tomie… Ale z drugiej strony nie
chcę, żeby nasi fani widzieli w naszym zespole dwóch homoseksualistów.
-
Fani? - Uniósł brew z powątpiewaniem. - Myślisz, że mamy fanów?
Zaśmiałem
się.
-
Dzisiaj nawet dałem autograf, Gus. - Odrzekłem dumny.
-
Wow… - zatkało go. - Ale my nie o tym… To co mu powiesz?
- To
samo, co Jostowi. I utrzymujemy, że Tom jest bi. No… i… - podrapałem się po
potylicy. - Nie wygadaj się z tą homofobią. To nam niczego nie ułatwi. - Uśmiechnąłem
się niewinnie.
Spojrzał
na mnie wściekle.
- Z
naszej dwójki to Geo ma niewyparzony język, ot co! - Żachnął się i ruszył
dalej.
Szliśmy
już wolno. W sumie to musiałem przemyśleć wszystko, co chcę powiedzieć. To
samo, co Davidowi… Czyli, że obiecałem Tomowi, że będę się pilnować, ale dałem
się ponieść chwili i pokusie… kuszenia Luc’a oraz to, że w ostatecznej
rozgrywce… złamałem obietnicę. A ten źle to przyjął, bo nienawidzi łamania
danego słowa i… wyjechał.
W
sumie nie mijało się to zbytnio z prawdą.
Poczułem
szturchanie, które wyrwało mnie z zamyślenia.
- Co
kurwa? - odwróciłem gwałtownie głowę w jego stronę.
- Ten
chłopak po lewej, pod latarnią. - Powiedział cicho i dał mi chwilę, żebym mógł
uważniej przyjrzeć się osobnikowi.
Szatyn,
ciemnooki, dość wysoki i szczupły. Dolną wargę szpeciło świeże rozcięcie. Na
pewno wysportowany, o czym świadczyły delikatnie zarysowane bicepsy i tricepsy,
ładnie podkreślone luźną koszulką bez rękawów. Miał krótkie spodenki, które
pozwalały zobaczyć jego umięśnione uda i łydki. Na nogach miał białe adidasy, a
w uszach słuchawki. Stał oparty o latarnie i wyglądał na bardzo znudzonego.
- No
co? - spojrzałem z powrotem na Gustava.
-
Przygląda ci się odkąd wyszliśmy zza rogu. - Powiedział lekko zaniepokojony.
- No
to co? - wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej.
Gdy
mijaliśmy tego chłopaka…
Nagle
poczułem jak wpadam na Gustava i automatycznie oboje odwróciliśmy głowy, by
zobaczyć jak to się stało.
- I
co, kurwa, Kaulitz?! - szybko stało się oczywistym, że to on mnie popchnął. -
Myślisz, że jak znikniesz na cztery miesiące, to miedzy nami koniec, tak?! –
krzyknął, złapał mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie. Nie miałem pojęcia,
co się dzieje dookoła mnie. - Otóż, kurwa, nie!!! - wydarł się prosto w moją
twarz. - Możesz sobie zmienić fryzurę, ubierać się inaczej… bardziej sexy… -
klepnął mnie w pośladek, a ja ze zdziwienia zapomniałem się zarumienić ze wstydu.
- Ale ja cię poznam na końcu świata, Tom. - Wpił się w moje wargi, nie wahając
się ani chwili. Całował brutalnie i agresywnie, a ja nie miałem siły oponować
się, więc pozostawałem bierny. - Znajdę cię. - Rzucił przez zaciśnięte zęby i
mierząc niemniej zdziwionego oraz przerażonego jak ja Gustava, odszedł.
Pozostawił
nas obojgu w ciężkim szoku, a mnie dodatkowo łapiącego gwałtownie powietrze po
tym gwałcie na moich ustach.
Gus
pierwszy się „obudził” i dopadł mnie, przytrzymując moje ramię i mnie
jednocześnie.
-
Bill, nic ci nie jest? - głupie pytanie. Ktoś całkiem obcy właśnie zgwałcił mi
usta! Usta przeznaczone tylko dla Toma!!!
-
Nie… - wyszeptałem i spojrzałem na przyjaciela nieobecnym wzrokiem.
Objął
mnie ramieniem i podprowadził do jakiejś kawiarenki, gdzie usadził w fotelu i
zamówił wodę z cytryną.
-
Mówiłem, że wygląda podejrzanie. - Nie byłby sobą, gdyby mi tego nie wypomniał.
- Czy mi się zdawało, czy on cie nazwał „Tom”?
- Nie
zdawało ci się… - dalej szeptałem, chociaż napój trochę mnie orzeźwił. - Boże,
Tom… - westchnąłem. - W coś ty się wpakował…
Gustav
patrzył na mnie troskliwie. Po chwili przysunął się do mnie z krzesłem i mocno,
ale to mocniej i dłużej niż zwykle, przytulił.
-
Chyba nie chcesz teraz iść do ojca, co? - zapytał.
Pokiwałem
głową na „nie”.
Jeśli
wcześniej nie wiedziałem, co powiedzieć Jorgowi, to teraz miałem kompletną
pustkę w głowie. Nie mogłem z nim gadać. Nie miałem pojęcia, co mu powiedzieć.
Kompletna niewiedza.
Patrzyłem
się pustym wzrokiem w jakiś budynek po drugiej stronie ulicy. W szybach
widziałem swoje odbicie, które wyglądało na przerażone, przytłoczone, smutne i
bezradne.
Gustav
zadzwonił po Georga. Kazał mu wyjechać z tamtej ulicy i podjechać na jakąś
inną. Tam też mnie podprowadził. I w sumie sam nie wiem, kiedy znalazłem się w
samochodzie.
Pierwszy
dzień pobytu w Berlinie i trzy pytania wydające się nie mieć dostępnej dla nas
odpowiedzi.
Gdzie
jest Tom?
Kim
był tamten chłopak?
Co
ich łączyło?
Bierz
się w garść i na przód, Bill! Mam dużo roboty…
A więc jam mówię wam, że ten odcinek był genialny :D Był taki . . . inny. Ja na początku myślałem, że to Luck idzie na Billem i Gusem, ale nie :) To jakiś chyba były Toma OOOOOOOOOOOO wiem to jest ten chłopak, którego ojciec przyłapał z Tomem to znaczy Toma ojciec nie tego chłopaka :) A tak ogółem to . . . Czekam do soboty :)
OdpowiedzUsuń