Witam wszystkich serdecznie! Mam
dwie wiadomości. Dobrą i złą. Pierwsza dobra. Oficjalnie informuję, że mam
wakacje, bo… / i tu wchodzi zła wiadomość /
jadę na wycieczkę klasową i nie będzie mnie od poniedziałku do piątku włącznie.
Tak więc z tego miejsca przepraszam, ale w tą środę nie pojawi się MB. I
jeszcze przepraszam za to, że nie będę w stanie skomentować nowych odcinków,
ale nadrobię po przyjeździe, obiecuję. Tak więc… Proszę o komentarze i żegnam
się z wami na tydzień. W sobotę po moim powrocie od razu nowy odcinek! Betowała Czaki.
~Sinnlos
35. Ich fühl mich besessen. Und
verlorn.
Obudziłem
się w pokoju hotelowym. Rozpoczynałem drugi dzień pobytu w Berlinie. To dziś
miałem iść do kliniki i zobaczyć „ojca”. Nie powiem, żebym był podekscytowany
tym faktem, ale to był jedyny sposób na odnalezienie Toma. A to było bezcenne.
Usłyszałem
pukanie do drzwi.
Nie
myśląc za długo (czyli za krótko, jak zwykle) otworzyłem drzwi. Sądziłem, że to
Gustav i George chcą mnie obudzić.
Po
drugiej stronie stał wysoki szatyn. Dopiero się obudziłem i chwilę mi to
zajęło, zanim skojarzyłem, że chłopak, którego teraz widzę i chłopak, który
poprzedniego dnia zgwałcił mi usta, to ta sama osoba.
- Jak
dobrze, że już nie śpisz, Tom - uśmiechnął się. - Musimy pogadać.
Wszedł
do środka nie czekając na pozwolenie.
Podążyłem
więc za nim i usiadłem na łóżku. On rozsiadł się w fotelu.
- Jak
mnie znalazłeś? - nie mogłem wyjść z podziwu.
Prychnął.
-
Przecież mówiłem, że cię znajdę - fakt, mówił. - Poza tym znasz przecież moje
możliwości.
Patrzyłem
na niego jak w obrazek, który wszystkich dookoła zachwycał, a mnie nie, czyli
jakoś tak… tępo.
- Co
się tak na mnie gapisz?! - warknął, a ja spuściłem wzrok. - Tom, na litość
boską, chyba nie myślałeś, że odpuszczę? - zaśmiał się gorzko.
-
Chyba zaszło jakieś nieporozumienie. - Powiedziałem wyraźnie, nie dając się
zdominować.
- Co
ty pieprzysz, Tom?!
- No…
Właśnie, co do tego… - zająkałem się. - Nie mam na imię Tom.
Zamrugał
nerwowo, a jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie z pewnego siebie na dość
mocno skonfundowany.
- Mam
na imię Bill - wstałem. - Bill Kaulitz - podałem mu rękę, a on ją uścisnął. - Prawdopodobnie
pomyliłeś mnie z moim bratem - wzruszyłem ramionami.
Zmarszczył
śmiesznie brwi.
- Ja
jestem Sebastian Fohl - powiedział. - Tom ma brata? - zapytał zdziwiony.
-
Jesteśmy bliźniakami, ale poznaliśmy się cztery miesiące temu. Nasi rodzice nas
rozdzielili - wytłumaczyłem pokrótce. - Po co szukasz Toma? - zapytałem
ciekawy.
Uśmiechnął
się złośliwie.
-
Rzucił mnie przed tym swoim wyjazdem, ale ja nie pozwoliłem mu odejść -
powiedział tonem rozdrażnionej księżniczki. No dobra… Ja tak często mówiłem. -
Chyba wiesz, że jest gejem, nie? - uniósł brew na brak mojej odpowiedzi.
- Tak
- skinąłem od razu głową. - Jednak nie wspominał o tobie. Mówił, że… -
zmyśliłem się. - Że jego dziewczyna go zdradzała z jego kumplem.
Zaśmiał
się w rozbawieniu.
-
Teraz tylko pytanie, czy w tej historyjce byłem kumplem, czy dziewczyną -
chichotał.
-
Czyli to nie jest prawda? - zadałem pytanie z nadzieją, że zaprzeczy. Czyżby
Tom mnie okłamał?
-
Oczywiście, że nie! - podniósł się i usiadł obok mnie. Nagle dziwnie się
poczułem siedząc obok niego w samych obcisłych bokserkach. - Hmm… - zamruczał. -
Smakowity z ciebie kąsek. I ładnie ci bez makijażu. Jesteś gejem? - zapytał
wprost.
- Tak
- potwierdziłem, bo przecież nim byłem. Nic się akurat w tej kwestii nie
zmieniło.
-
Prześpisz się ze mną? - zapytał, patrząc mi prosto w oczy, a ja czułem, jak
piekę buraka.
- Nie
interesują mnie jednonocne przygody, a poza tym podobno szukasz mojego brata -
obruszyłem się tą propozycją.
-
Szkoda - wzruszył ramionami. - Tom nigdy nie pozwolił mi wsadzić, a jak już coś
robił, to tylko ręką. Ja się przynajmniej odwdzięczałem ustami… - westchnął.
Zarumieniłem
się po czubki uszu. Był jeszcze bardziej bezpośredni niż Luc! Kurwa, jak zaraz
czegoś nie odpowiem, to nigdy już nie uda mi się zagrać przed nim Gwiazdeczki.
- Pod
pewnymi względami jesteśmy tacy sami. Prawdopodobnie dużo straciłeś, bo mój
partner nie potrzebował dużo czasu, żeby dojść pod moim językiem. - W sumie nie
do końca skłamałem. Nie powiedziałem tylko, że mój partner to mój brat, ale
jakie to ma znaczenie…
-
Czyli masz chłopaka? - uniósł brew.
-
Mówiłem, że jednonocne przygodny mnie nie interere - przypomniałem mu.
- To
gdzie on teraz jest?
-
Hmm… - pomyślałem przez chwilę. - Można powiedzieć, że.. no… zwiał.
Prychnął
i zaczął śmiać się na całe gardło.
-
Spoko jesteś… - poklepał mnie po ramieniu. - Sorry za wczoraj. To co ty
właściwie robisz z Berlinie? Bo rozumiem, że tu nie mieszkasz, skoro jesteśmy w
hotelu.
Pokręciłem
głową na „nie”.
- Tak
właściwie to szukam Toma - wyznałem.
Zamilkł.
-
Czyli tu jest? - zapytał poważnie.
- Nie
mam pojęcia. Wiedziałem, że mieszkał w Berlinie, więc tutaj przyjechałem. Nie
widzieliśmy się trzy tygodnie. Dość mocno się pokłóciliśmy. Chcę go znaleźć.
- I
zacząłeś od spacerów po ulicy? - uśmiechnął się szeroko.
-
Właściwie, to kierowałem się do kliniki, w której leży ojciec Toma.
-
Czytaj: „wasz ojciec”.
- W
sumie to tak, ale w życiu go tak nie nazwę… - zamyśliłem się. - A wy? Jaka jest
wasza historia? - zapytałem.
Westchnął,
zamknął oczy i położył sie na łóżku.
- Ale
zajebiście pachniesz… - wciągnął powietrze.
- Do
rzeczy, to może cię pocałuję – mruknąłem, grając pewnego siebie.
Otworzył
szeroko oczy i uśmiechnął się.
- Widzisz?
Jak chcesz to potrafisz… - wymruczał zmysłowo. - A więc zacznijmy od początku…
…Poznaliśmy
się w dość nietypowy sposób. W sumie to nie powinienem nazywać tego „poznaliśmy
się”. Tak naprawdę to go zaatakowałem na ulicy. Byłem pijany oraz naćpany i wracałem
właśnie z jakiegoś gej - klubu, którego w tym momencie za żadne skarby świata
bym nie zidentyfikował. Możesz się śmiać, ale mimo iż to ja na niego.. No cóż,
nazwijmy to „napadłem”, bo raczej się na niego z impetem zatoczyłem, to on
położył mnie na ziemi jednym ciosem. Szczerze? Nie wiem, co by się ze mną
stało, gdyby nie zabrał mnie do domu. Byłem w jednej z najgorszych ulic
Berlina… Tom… On zaopiekował się mną. Zostałem u niego dopóki nie
wytrzeźwiałem. Następnego dnia zwiałem, zanim on się obudził.
Byłem
strasznie wściekły, że mimo mojego stanu, on się mną zajął. Wkurzył mnie,
naprawdę. I chciałem o nim zapomnieć. Na tamtym etapie nie wiedziałem jeszcze
nawet, jak miał na imię. I to mnie chyba wkurwiało najbardziej, bo jak mogłem
nienawidzić osobę, której imienia nie znałem? To tak, jakby nie istniał.
Ale
po pewnym czasie zapomniałem o swojej wściekłości i bezosobowej nienawiści. W
tym czasie zmarła moja matka, a ojciec znalazł sobie kogoś innego... W sumie to
sam już nie wiem, co było pierwsze… To nie jest najlepszy okres w moim życiu. W
sumie to stary kazał mi wypierdalać z domu. Powiedział, że tolerował mnie tylko
ze względu na matkę. „Mnie”, czyli geja, jeśli jeszcze nie rozumiesz, Bill… Nasi
ojcowie byli bardzo podobni… Ale to jeszcze nie o tym.
Nasze
drugie spotkanie wkurwiło mnie na nowo, no! Znowu mnie uratował przed pewną
śmiercią lub przynajmniej okaleczeniem.
Szedłem
ciemną ulicą, znów najebany na maksa. Było mi obojętne, co się stanie.
Adrenalina robiła swoje, a i alkohol zdecydowanie dodawał mi odwagi. Miałem
zamiar wspiąć się na dźwig na budowie, a potem skoczyć na betonowe podłoże. Szczerze?
Nie miałem szans na przeżycie. Ale też nie chciałem żyć. Do czasu w każdym bądź
razie…
Wspiąłem
się na pierwsze trzy metry i poczułem pociągnięcie za nogawkę. Nie miałem siły
by się trzymać i jestem pewien, że spadłbym jeszcze zanim wspiąłbym się na
szczyt.
Spadłem…
w jego ramiona.
- Co
ty znowu odpierdalasz, co? - warknął na mnie.
Nic
nie odpowiedziałem. Właściwie, to nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć.
Zabrakło mi języka w gębie.
-
Idziesz do mnie, a jak znowu zwiejesz rano, to jak tylko cię znajdę, sam cię
zepchnę z jakiegoś urwista! - zagroził mi.
Był
wściekły.
-
Nienawidzę cię! - wyjęczałem, odpływając.
- Nawet
nie wiesz, jak się nazywam - pokręcił głową z politowaniem i wyraźnie
rozbawiony.
Obudziłem
się w jego mieszkaniu. Byliśmy sami, bo jego stary był w pracy.
- Jak
się czujesz? - to były jego pierwsze słowa.
Siedział
obok mnie. Najwyraźniej mnie pilnował, bo wiedział, że jego groźba nie wywrze
na mnie żadnego wrażenia.
-
Pić… - wysyczałem.
Głowa
mi napierdalała i przeraźliwie mnie suszyło.
Zaśmiał
się, ale podał mi butelkę wody i tabletki na kaca. Cały litr wody znalazł się w
moim organizmie w niecałą minutę.
- Jak
się nazywasz? - zadał inne pytanie, gdy już byłem w stanie mówić.
-
Sebastian. A ty? - zerknąłem na niego trochę nawet zawstydzony, co właściwie
nigdy mi się nie zdarza.
- Tom
- rzekł. - Jesteś gejem - powiedział twierdząco, w ogóle nie czekając na
potwierdzenie.
-
Swój swojego wyczuje… - zachichotałem, a on tylko skinął głową.
-
Pomogło mi raczej zmysłowe jęczenie imienia „Adam” przez sen, ale pewnie masz
też trochę racji…
Kurwa,
no i znowu mnie zawstydził!
Adam
był moim byłym, przez którego zrezygnowałem ze związków na rzecz jednonocnych
przygód.
Zaczęliśmy
się spotykać, a ja po pewnym czasie stwierdziłam, że Tom sprawił, iż znów się
zakochałem. Obiecał mi, że nigdy mnie nie zostawi i nie potraktuje tak, jak
Adam. Że mnie nie rozkocha w sobie, a potem nie rzuci. Sprawił, że naprawdę
uwierzyłem, że będziemy razem na zawsze. Potem było trochę ciężko po tym, jak
ojciec Toma nas znalazł całujących na kanapie. Wiedziałem, że ten go bije i
zaczął pić, ale Tom powtarzał, że dla mnie wszystko zrobi, a ja mu wierzyłem,
że uciekniemy, jak tylko będziemy pełnoletni.
No i
wtedy pojawiła się przyjaciółka mojej mamy z córką… Chciała mnie wziąć do
siebie, gdy tylko się dowiedziała, że ojciec wyrzucił mnie z domu. Do tej pory
byłem w domu dziecka, ale często nocowałem u Toma.
Ta
dziewczyna miała na imię Katerina. Była zjawiskowo piękna. Była, naprawdę.
Miała długie do pośladków, gęste, proste i lśniące włosy. Jej oczy były w
barwie jasnego piwa. Czasem, gdy ustawiła się pod odpowiednim kątem do światła,
wydawało się, że są żółte. Miała trochę ciemniejszą karnację od twojej, ale i
tak była blada. Była trochę niższa od ciebie. Tak o głowę. Miała wspaniały
uśmiech, chociaż muszę przyznać, że twój bardziej mi się podoba.
I
choć jestem gejem… Ona zwróciła moją uwagę.
Poznałem
ją z Tomem. Bardzo się polubili. Tom w tym czasie miał dużo problemów ze
starym, bo ten jest homofobem, a przyłapał nas obściskujących się na kanapie.
Było mu ciężko, więc po pewnym czasie wpadliśmy na pewien pomysł, żeby… Hmm… W
sumie to Katerina na niego wpadła. Chodziło głównie o to, żeby ojciec Toma,
znaczy wasz, uwierzył, że nasz związek był tylko eksperymentem. W tym celu Kat
udawała dziewczynę Toma.
Parę
razy się pocałowali, trochę poprzytulali… Po pijaku przespali się ze sobą.
Wybaczyłem, bo nie mogłem go stracić… On ratował mnie przed każdym
niebezpieczeństwem. Poza tym wiedziałem,
że Kat nic dla niego nie znaczyła. Co za różnica w co wkładasz, nie? On nawet
średnio ją lubił…
Ale
ja mieszkałem z nią pod jednym dachem. I ją lubiłem. Nawet bardzo. Nigdy nie
interesowały mnie dziewczyny. Uważałem je za nudne i puste, ale Katerina była
inna… Była tylko w jednej rzeczy gorsza od Toma. Nie umiała mnie uchronić przed
całym złem tego świata. Nie dawała mi pewności, że gdy postanowię się rzucić w
przepaść, ona mnie ściągnie na dół.
A ja
popełniłem ogromny błąd, Bill. Poszedłem z nią do łóżka, na co wszedł Tom i on…
Wiedział, że to nie jest dla mnie bez znaczenia. Że ona jest dla mnie ważna. Bo
zbliżyliśmy się do siebie, naprawdę.
Ale
tylko on mógł dać mi bezpieczeństwo…
Wyjechał
dwa tygodnie później, korzystając z faktu, że stary miał wypadek. Zmienił
numer. Zniknął.
-
Spalił za sobą wszystkie mosty… - wtrąciłem, przypominając sobie słowa Toma.
Sebastian
pokiwał głową i kontynuował.
- Nie
wybaczył mi. I nie wybaczy. Ale będę o niego walczyć, bo ja go chyba… kocham go
chyba, no! - Zarumienił się. Najwyraźniej mówienie o uczuciach nie było dla
niego łatwe.
Siedzieliśmy
w ciszy. Analizowałem jego słowa.
- A
co z Kateriną? - zapytałem w końcu.
-
Wyjechała z Berlina. Mieszka teraz u swojego ojca w Kolonii. Mówił, że tam jest
lepsza szkoła i rodzice się uparli, ale ja wiedziałem, że po prostu czuła coś
do Toma i nie mogła spojrzeć mi w oczy po tym, co się stało. I pewnie też nie
mogła poradzić sobie z myślą, że zakochała się w geju… - Uśmiechnął się smutno.
Obserwował
mnie uważnie. Próbowałem poukładać sobie w głowie wszystkie informacje. I porównać
kłamstwa z prawdą. Bo… Bo Tom mnie okłamał.
Miał chłopaka, któremu obiecywał wspólną przyszłość, co oznaczało, że go
kochał. Więc czy mnie kochał naprawdę, czy chciał sobie ulżyć po zdradzie?
Poczułem
dłoń Sebastiana na ramieniu.
-
Okłamał cię, prawda? - zapytał cicho.
Kiwnąłem
lekko głową.
-
Pocałuj mnie, Bill. Należy mi się coś za tę historię – zaśmiał się pogodnie.
Zmierzyłem
go wzrokiem pełnym politowania.
- Mój
brat, którego a propos szukasz, bo go kochasz, mnie okłamał, a ty chcesz, żebym
cię całował?! - wzburzyłem się.
-
Spokojnie. - Pogładził mnie po dłoni.
Był
teraz całkowicie inny, niż wtedy na ulicy. Był delikatny i miły. I dopiero teraz
mogłem pogodzić się z tym, że jest przystojny. W końcu nie mogłem tak
powiedzieć o kimś, kto mnie stratował na ulicy! Ale teraz już mogłem…
I co pocałowali się, pocałowali się, tak? O jej ten Sebastian jest taki fajny :) Podoba mi się, a to znaczy, że jest duży dla niego + tylko boję się, że jak znajdą Toma, to Seba i Bill będą o niego rywalizować, ale świetny pomysł przemyśl to pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy odcinek. Sebastian jest trochę dziwny, bo zachowuję się raz tak, a raz tak i wybija mnie to z rytmu... O.O Hah... I wiesz co? Opis Kateriny... Mam takie same oczy, jak ona. xD Idealnie trafiłaś, chociaż nie miałaś o tym zielonego pojęcia. xD Nie wiem, co więcej dodać, więc czekam na dalszą część. Weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Illusion.