Hmm.. cóż.. Nie będę ukrywać,
że ten tydzień nie należy do najłatwiejszych. Wcześniejsze dwie notki mówią,
dlaczego. Dlatego cieszę się, że rozdział napisałam w weekend.. Dziękuję bardzo
za słowa otuchy i dedykuję ten rozdział właśnie tym osobom, które wsparły mnie
w poniedziałek D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę : Forever or Never, anonimowej osobie, Marudkowi
oraz Mazohyst. Jesteście wspaniali ♥ Zapraszam na rozdziała i do komentowania!
~Sinnlos
Miłość Boli 1.5
Po
prysznicu walnąłem się na łóżko i wtuliłem się w pościel. To był cholernie
wkurwiający dzień. I jeszcze Tom uważający się za najważniejsza osobę w moim
życiu… No dobra… był nią… Ale nie musi o tym wiedzieć. Jeszcze nie. O ile w
ogóle…
Poczułem,
jak materac ugina się gdzieś za mną.
Domyśliłem się, ze Tom się wpakował do łóżka.
-
Kupiłbym drugie łóżko, ale nie mam gdzie go postawić…- mruknąłem.
- Nie
potrzeba… lubię spać z tobą…- odpowiedział cicho.
-
Pff…- prychnąłem.- Myślałem o sobie. To ja nie lubię spać z kimś. Wolę się
rozłożyć na łóżku – powiedziałem całkiem szczerze.
Zdębiał.
Wiedziałem, że tak.
Zaśmiałem
się.
- Leż…-
Zaśmiałem się, bo widziałem kątem oka, jak już chce się podnieść.- Ja pierdzielę,
Tom…- Podniosłem się do siadu.- Co się z tobą stało? Kiedyś kazałbyś mi się
zamknąć i jeszcze zwalił w nocy z łóżka, zabierając cała kołdrę.
-
Chcę cię odzyskać…- powiedział półgłosem.
- I
dlatego chcesz mi ulegać? Nie bądź śmieszny, Tom. W takim wydaniu nie jesteś
dla mnie godnym przeciwnikiem. Zniszczę cię w kilka sekund. Jeśli chcesz ze mną
wytrwać to zmień podejście do życia.- Położyłem się przodem do niego.- A teraz
powiedz mi, jak się rozstaliście…
Spiął
się. I dobrze.
Ale
wiedziałem, że nie pominie niczego. Był takim mną sprzed sześciu laty.
Bezbronną pierdołą. Jakaż to zabawna ironia losu… Zamieniliśmy się miejscami…
-
Wyjechała. Z dnia na dzień.- Westchnął.- Powiedziała, że jestem skończonym
kretynem, że zostawiłem brata dla dziwki i, że teraz mam nauczkę.
Zaśmiałem
się jak z najlepszego dowcipu.
-
Naprawdę tak powiedziała? Chyba ją polubię…
Spojrzał
na mnie smutno.
- I
naprawdę cię to bawi?- zapytał smutny.
- Po
tych wszystkich razach, gdy mówiłem ci, że jest zwykłą kurwą i suką i, że ciągnie
od ciebie pieniądze, a dupy alfonsowi daje z przyjemności?- Uniosłem brew.-
Tak, szczerze, to mnie to bawi.- Zaśmiałem się jeszcze raz i położyłem płasko
na poduszkach.
Kolejne
wspomnienie, którego nigdy nie wymażę z pamięci.
Siedziałem w kuchni i dziobałem
brokuła, wyżywając się na nim, jakby był definicją mojego nieszczęśliwego życia
u boku brata i jego dziwki. Myślałem. Uporczywie rozmyślałem, jak odzyskać
brata. To już prawie bolało. W końcu nie wymyśliłem nic konkretnego od roku…
Miałem 17 lat i nigdy nie sądziłem, że w tym wieku będę miał życiowego wroga.
Osobę, którą będę nienawidzić całym sercem. Ale miałem.
Ta osoba przyglądała mi się z
zaciekawieniem i dziwnym uśmieszkiem. Była podejrzanie cicho. Zdecydowanie za
cicho. Uniosła brew pytająco, gdy zauważyła, że na nią patrzę i uśmiechnęła się
kpiąco.
- Mam ci zrobić dobrze, czy
jak?- Podniosła się z fotela.
- Nie zbliżaj się do mnie.-
Zmrużyłem oczy.
- Dalej liczysz na to, że Tom
ci to zaproponuje?- zakpiła.- On cię już nawet po bratersku nie kocha…
- Kocha, Margaret!- warknąłem
wściekły.
Stanęła za mną i syczała do
ucha.
- Kiedy ostatni raz grał z tobą
w piłkę? Kiedy wypił piwo? Kiedy wziął na imprezę? Kiedy zapytał, co w szkole?
Kiedy cię przytulił? Kiedy z tobą rozmawiał…?- Zaśmiała się głośno, a mnie
przeszły ciarki.- Czyżby odpowiedź na każde z tych pytań brzmiała ‘nie wiem’?-
Przejechała czerwonym tipsem po moim karku.- Nie łudź się, Billy… On już nigdy
do ciebie nie wróci… Teraz ja jestem jego panią…- Zachichotała.
- On nie jest twoją własnością!-
warknąłem.
Polizała powoli moje ucho.
- Jest, mała suko… Jest mój… I
nigdy nie będzie twój… I wiesz… Jeśli chciałbyś kiedyś mnie wyruchać, to dam ci
za darmo… Trochę mi cię szkoda… w końcu
dziwka też ma uczucia… I aż serce mi się kraje, jak widzę, gdy wszystkie swoje
tracisz w oka mgnieniu…- wysyczała i zniknęła z kuchni.
Obejrzałem się i już jej nie
było.
Ciarki mnie przechodziły na
wspomnienie jej drażniącego zapachu, głosu i tych okropnych i bolesnych słów…
Nienawidziłem jej z całego serca. I ciągle, jak głupi wierzyłem, że jednak
jednam jeszcze dla Toma ważny…
Nie chciałem tego przyznać, ale
przestałem, gdy uświadomiłem sobie, że zgadła moja odpowiedź na każde pytanie…
-
Bill…- obudził mnie z zamyślenia i wspominania delikatnym szturchnięciem.- Co
tak bardzo cię zmieniło? Nigdy nie mówiłeś w taki sposób…- zasmucił się.
-
Mówiłem ci już, że nie jestem dawnym mną. I jesteś ostatnią osobą, która może
mieć do mnie o to pretensje – odpowiedziałem szczerze i spokojnie.
Zamilkł.
Kurwa… Naprawdę męczące…
- Co
jest, Tom? Dlaczego mi nie przywalisz i nie powiesz, że tak to ja się zwracać
do przyjaciół, który nie mam?- zakpiłem z tego, jak kiedyś do mnie mówił.-
Jesteś żałosny…- skwitowałem.
-
Prowokujesz mnie?- zapytał.
-
Brawo, inteligencie…- prychnąłem.- Dwa dni nad tym myślałeś?
Wpadłem
na pewien pomysł i wpakowałem się mu na biodra.
Oblizałem
zmysłowo wargi i obserwowałem, jak z trudnością drga jego jabłko Adama, gdy
próbuje przełknąć gęstą ślinę.
Oparłem
dłonie po obu stronach jego ciała i uniosłem brew.
-
Pamiętasz…?- wyszeptałem do jego ucha seksownym głosem, aż włosy zjeżyły mu się
na rękach.
-
Pamiętam…- odparł szeptam.
- I
pewnie nie chcesz pamiętać, prawda…?- Zaśmiałem się.
- Nie
chcę…- przyznał zasmucony
-
Jaka szkoda, że nigdy ci na to nie pozwolę…- Przyłożyłem wargi do jego
policzka, swoim kącikiem usta, dotykając jego. Prawie przypadkowo.
Leżałem na swoim łóżku,
zapatrzony w sufit, myśląc o marności życia. O rzeczach, które przemijają…
Zabawne, że pamiętam, o czym myślałem, ale chyba pamiętam każdą swoją
wewnętrzną dyskusję… Tak sądzę…
Drzwi mojego pokoju się
otworzyły i ukazał się w nich mój brat. Dziwnie uśmiechnięty. Ręce miał w
kieszeniach, co oznaczało, że się denerwował. Brwi ściągnięte, czyli był
skupiony. Szyja wyprostowana. To wszystko przemawiało za tym, że przyszedł w
konkretnym celu i nie ma siły, żeby go
przed tym powstrzymała.
- Tom…? Nie wiedziałem, że już
jesteś…- zacząłem, bo on się jakoś do tego nie kwapił.
Podszedł do mojego łóżka i bez
słowa usiadł okrakiem na moich biodrach, pochylając się nade mną.
- C-co ty robisz…?- wyjąkałem
zaskoczony, zdziwiony i podenerwowany.
Obiecałem mu, że wszystko
zostanie po staremu, ale to była istna prowokacja!
Przycisnął wargi po mojego
policzka, stykając ze sobą kąciki naszych ust.
Przeszedł mnie paraliżujący
dreszcz. Nie miałem pojęcia, co zrobić. O co mu w ogóle chodziło? Zmienił
zdanie? Nie… nie pozwalałem sobie na nadzieję…
Nagle coś mrugnęło mi przed
oczami, przez co zamrugałem zaskoczony parę razy powiekami.
Flesz aparatu.
W drzwiach stała Margaret z
aparatem i szerokim uśmiechem.
- Pedał – rzuciła jedynie i
zniknęła z pokoju.
Zaśmiał się mi prosto w twarz i
wyparował z pokoju.
Następnego dnia całe korytarze
były obklejone tymi zdjęciami… Sęk w tym, że widoczna był tylko moja twarz…
- To
było głupie i nieprzemyślane…- wyszeptał i spuścił wzrok.
Prychnąłem.
-
Mylisz się, Tom… To było doskonale zaplanowane i dopracowane… Wykorzystałeś
moment, przybrałeś pozycję, której nie byłem w stanie się ruszyć, a co dopiero
uciec… Plan doskonały… I dziwka z aparatem u boku…
Zszedłem
z niego, i ułożyłem się wygodnie na łóżku.
-
Bill… co oni ci wtedy zrobili…?- zapytał cicho.
-
Coś, czego nie życzyłbym najgorszemu wrogowi… Tak, Tom… nawet Margaret…
Poszedł za mną i obserwował
każdy mój ruch, gdy ubierałem spodnie.
- Żałujesz, prawda?- zapytał
cicho.
Wyprostowałem się i zastygłem w
miejscu.
- Nie wiem, Tom…- odszepnąłem.-
Naprawdę nie wiem…
O kurcze to jest przyszłość :D Ja,ja, ja . . . przyszłość!!!!!!!!! I przeszłość i o kurwa . . . czekaj marudek myśli . . . jeszcze myśli . . . jeszcze . . . o mam lubię miłość boli Bill jest zimną suką mmmm super, a Tom ciotą nareszcie jakieś normalne role, a nie, że jeden jest kisielem i drugi też no weźcie chociaż jednego zróbcie na twardziela, albo zimną sukę, a drugiego mięczaka czyli inaczej kisiel :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń