Poprzedni rozdział nie wnosił
nic specjalnego, więc dodaję kolejny.
Już na wstępie powiem, że
pomysł na nowy wątek podsunął mi w komentarzu jakiś czas temu Marudek. I to w
świetnym momencie, bo traciłam pomysły na akcję. Marudek – jesteś wielki J D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę-!
~Sinnlos
23. Wir bleiben immer. Schreien
uns in die Ewigkeit.
Opadliśmy
na kanapy w wytwórni, czekając na Josta, który miał skomentować nasz występ
przed kamerami. Kanapy były dwie, jednak były dwuosobowe, więc gdy nasz
menadżer wszedł do pomieszczenia, skrzywił się, że nie ma gdzie siedzieć.
-
Bill, suń się.- Spojrzał na mnie.
-
Taaa… Jeszcze mnie zgnieciesz.- Parsknąłem śmiechem, bo było to oczywiste, że
się w trójkę nie zmieścimy na jednej sofie, nawet jeśli jesteśmy z Tomem
najchudsi ze wszystkich.
Wstałem
z miejsca i wpakowałem się bratu na kolana. Ten złapał mnie w pasie jeszcze
bardziej przyciągając do siebie. Miny naszych towarzyszy były bezbłędne. Tak…
to operację „spaczanie moralności” czas zacząć. Objąłem Toma za szyję i
wtuliłem się jego miękkie ciało.
- No
co?- mruknąłem do Georga, który wydawał się być najbardziej zdezorientowany.
Tom
zachichotał, rysując palcem niewidzialne serduszko na moich plecach.
Położyłem
głowę na jego ramieniu, idąc dalej i chowając ją w zagłębieniu jego szyi. Te
emocje, że robię to wszystko na oczach świadków były niesamowite. A uczucie „czegoś”
twardego, wbijającego się w moje udo wcale nie pomagało zachować spokoju.
- No…
już możesz zaczynać…- mruknąłem jakby od niechcenia, gdy już się wygodnie
umościłem na kolanach Toma.
Jost
zamrugał dziwnie oczami.
- Oni
tak normalnie?- Skinął na G&G, a my z Tomem parsknęliśmy śmiechem, jak na
zawołanie.
George
zmrużył wzrok kręcąc głową na „nie”, a Gustav jakby się zamyślił z
niezidentyfikowanym wyrazem twarzy.
David
westchnął.
- No,
dobrze… W każdym bądź razie poszło wam naprawdę dobrze.- Komplement oznaczał,
ze poszło nam wprost wyśmienicie.- Dobrze, że staracie się mówić prawdę.- Pochwalił
nas.- Uwaga na przyszłość: starajcie się nie kręcić za bardzo, bo w pewnym momencie
możecie wpaść. Najlepiej kłamać najmniej jak umiecie, a jeśli już, to tak,
żebyście znali wspólną wersję zdarzeń i wszyscy wiedzieli, w jakiej sprawie
kłamiecie.- Dał nam radę.- OK., chłopaki.- Wstał.- Jesteście wolni.- Wyszedł z
pokoju.
Również
się zebraliśmy i opuściliśmy wytwórnie. Gordon, zawezwany wcześniej przeze
mnie, już czekał, więc wsiedliśmy szybko do samochodu i odjechaliśmy.
- I
jak nam poszło?- zapytałem ojczyma.
- Jak
zawodowcom.- Wyszczerzył się.- Na żywo radzicie sobie jeszcze lepiej niż na
nagraniach. W ogóle nie widzieliśmy z Simone oznak zdenerwowania.
- Sam
wywiad był dość krótki - przyznałem. - To ze śpiewaniem nam zeszło pół
godzinki.
Spojrzał
na mnie z troską i tak jakby… czule?
-
Zrobienie wam tego studia w domu to chyba najlepsza decyzja w moim życiu,
wiecie?
-
Dzięki, Gordon. Tato…- Poklepałem go po ramieniu pierwszy raz nazywając go tak,
jak już od początku o nim myślałem.
Po
jego policzku spłynęła samotna łza.
Zatrzymał
samochód i przytulił mnie.
- Ja
też ciebie kocham, synku - wyszeptał rozemocjonowany.
Do
domu dojechaliśmy w ciszy. Było jakoś po czternastej, więc zjedliśmy obiad.
Potem Gordon zniknął u siebie z biurze, gdzie projektował różne domu i
posiadłości, a my z Tomem udaliśmy się do mnie, gdzie wtuleni w siebie na łóżku
włączyliśmy telewizor, żeby zobaczyć powtórkę naszego wywiadu.
Nagle
poczułem wibracje w kieszeni, więc wyciągnąłem komórkę, aby sprawdzić, kto się
dobija.
Tom
również spojrzał na wyświetlacz, w końcu nie mieliśmy przed sobą tajemnic.
Luc: „ Hej, Bill. Minęło trochę
czasu od kiedy tak naprawdę rozmawialiśmy. Mam wrażenie, że ten pocałunek
jednak coś zmienił. Szkoda, że cię straciłem.”
Oniemiałem.
Zanim zorientowałem się, jak bardzo zdezorientowaną minę przybrał mój brat,
zastanowiłem się dokładnie i rzeczywiście nie rozmawialiśmy ze sobą odkąd…
Odkąd pogodziłem się Tomem?
-
Całowałeś się z nim?- zapytał Tom i odsunął ode mnie.
Westchnąłem
i skuliłem się w rogu łóżka. Czas się wytłumaczyć z głupoty numer 1.
- To
było następnego dnia po tej burzy, gdy mnie pocałowałeś - zacząłem.- Chciałem
sprawdzić, czy jestem gejem, więc poprosiłem, żeby mnie pocałował.
Prychnął.
- I co?
Sprawdziłeś? Jesteś gejem?- Uniósł wysoko brew.
- No,
właśnie...- Odetchnąłem, decydując się wyznać całą prawdę.- Mój problem polega na
tym, że nie działają na mnie ani dziewczyny, ani chłopcy.- spojrzałem mu w
oczy.- Tylko ty - wyszeptałem, a on mnie głęboko pocałował.- Będę musiał się z
nim spotkać. Nie chcę, żeby myślał, że to przez pocałunek.- Patrzył na mnie
uważnie.- Ale spokojnie, nie zwalę winy na ciebie.- Zaśmiałem się i poklepałem
go lekko po ramieniu.
Wziąłem
telefon i wystukałem wiadomość.
Bill: „ Nie straciłeś mnie,
idioto! J Po prostu byłem zajęty. Jeśli chcesz możemy się spotkać dzisiaj
wieczorem.”
Luc: „ OK. Mam dzisiaj wolną
chatę. Melania śpi u Olgi, więc może przyjdziesz na noc? Zrobimy sobie maraton
filmowy.”
Bill: „ Dobra, będę o 20.
Pizza?”
Luc: „ Wegetariańska,
Gwiazdeczko <3.”
Bill: „ Nie pozwalaj sobie! J Do zobaczenia.”
-
Tom?- Poczekałem aż na mnie spojrzy.- Nie będę dzisiaj spać w domu. pojadę do
Luc’a. Muszę jakoś wybłagać wybaczenie.
W
jego oczach pojawiła się zazdrość. Tak wyraźna jak nigdy.
- I
co będziecie robić?- zapytał ostrożnie.
-
Obejrzymy jakieś filmy, spokojnie.- Pogładziłem jego policzek.
-
Spokojnie?!- warknął, odsunął się ode mnie i wstał z łóżka.- Idziesz na noc do
jakiegoś geja- zboka i mówisz, że mam być spokojny?!
Wstałem
i podszedłem do niego.
- Nie
raz już u niego spałem, Tom. Jak widzisz jestem cały i zdrowy.- Wskazałem na
siebie.- Jesteś zazdrosny.- Uśmiechnąłem się zadowolony z reakcji Toma.
-
Wcale, że nie!- mruknął.- Niby o niego? Jakbym nie miał o kogo…- kłamał.
Przylgnąłem
do niego, a on mnie objął i zanurzył głowę w moich włosach, wąchając ich
cudowny, owocowy zapach.
- No
dobra… Jestem zazdrosny…- przyznał się.
Zachichotałem.
-
Pomyśl, Tom. Gdybyś to ty szedł do niego na noc ja miałbym większe powody do
obaw. Oboje jesteście gejami z nadmiarem testosteronu.- Ponownie się zaśmiałem.
-
Nienawidzę ryżawych kolesi.- Wzdrygnął się.- W życiu bym go nie tknął, choćby
to była ostatnia dupa na świecie.- Prychnął.- Nie śpij w jego łóżku - poprosił.-
Bóg jeden wie, co tam robił i z kim.
-
Tom!- Uderzyłem go lekko w ramię, śmiejąc się.- Nie będę spać na podłodze, nie
ma mowy. Mam za delikatną skórę.
Tym
razem to mój brat się zaśmiał.
- A
tak przy okazji…- zaczął.- Z czego się tak wczoraj śmiałeś, gdy ja próbowałem
tworzyć w zakątkach swojego pokoju?
Uśmiechnąłem
się na wspomnienie dzikiego śmiechu z dnia poprzedniego.
-
Mama przyszła do mojego pokoju i usiadła dokładnie w tym samym miejscu, gdzie
ty… mi… dosłownie dziesięć minut wcześniej… no wiesz…- Zawstydziłem się. Nie
lubiłem mówić o TYCH rzeczach na głos.
-
Obciągnąłem - dokończył za mnie bez żadnych rumieńców na twarzy. Uniósł brew.-
A chcesz to powtórzyć?- Spojrzał sugerującym wzrokiem na czerwony fotel.- Może
to cię uchroni przed choćby spojrzeniem na Rudego w TEN sposób.- Uśmiechnął się
kusząco.
Poszedł
zamknąć drzwi na klucz i odłożył go na biurko.
Chciał
mnie pocałować, ale odsunąłem się.
Spojrzał
na mnie zdziwiony.
- Nigdy,
na nikogo TAK nie spojrzę - wyszeptałem i sam wpiłem się w jego wargi.
Od
razu przeszedł do pogłębiania pocałunku, rozchylając delikatnie moje wargi
gorącym językiem. Myśl o tym, co zaraz będzie nim robić, odbierała mi siłę w
nogach. Tom szybko to wyczuł, podniósł mnie i nie przerywając pocałunku usiadł
ze mną na fotelu. Usadził mnie okrakiem na swoich kolanach i wsunął ruchliwe
palce pod moją koszulkę.
Uwielbiałem
ta pozycję. Mogłem gładzić Toma po policzkach, ramionach, zatopić palce w
gęstych blond- dredach… I dodatkowym plusem była możliwość ocierania się swoim
kroczem o jego, co wywoływało moje ulubione, słodkie jęki podniecenia i
przyjemności.
Ugryzł
mnie lekko w wargę i ścisnął pośladki, gdy poruszyłem się, kładąc rękę na jego
kroczu i ściskając lekko.
-
Mhmm…- mruknął i oderwał się od moich ust.
Podniósł
mnie bez problemu i usadził na fotelu. Doskonale wiedziałem, co teraz zrobi,
ale to tylko powodowało, że w moich skórzanych, obcisłych rurkach robiło mi się
co raz ciaśniej.
W
jego oczach widziałem płynną namiętność i pożądanie.
Rozchylił
moje nogi i klęknął miedzy nimi. Uniósł moją koszulkę i zaczął całować, lizać i
ssać każdy fragment mojego chudego brzucha i płaskiej klatki piersiowej.
Przyssał się do mojego sutka, a ja syknąłem z przyjemności. Boże, niech on
wreszcie ściągnie mi te cholernie ciasne spodnie…!
Schodził
co raz niżej, a ja wiedziałem, że mój penis na sto procent stoi już na
baczność.
Automatycznie
uniosłem biodra, aby po rozpięciu paska i rozporka mógł mi ściągnąć spodnie.
Pozostawił je na wysokości kolan jak zawsze, gdy mieliśmy ochotę na szybką
stymulację.
Uklęknął
wygodniej i nie przestając męczyć moich sutków na przemian, wziął do ręki moje
przyrodzenie i zaczął od powolnych ruchów w górę i dół. Zadrżałem, gdy tylko
mnie dotknął. Odchyliłem głowę do tyłu i głośno jęknąłem, gdy wziął czubek mojej
męskości do ust.
-
Ciszej, Billy…- mruknął z dołu patrząc na mnie z wielkim bananem na ustach, ale
już po chwili kontynuował .
Wziął
mnie głębiej, a ja wczepiłem ręce w jego włosy i wygiąłem biodra jego stronę,
aby mógł mnie jak najszybciej wziąć całego. Spełnił moja niemą prośbę i teraz
przesuwał ustami po całej długości, kreśląc koniuszkiem języka jakieś dziwne
wzorki.
- Tom…-
wydyszałem.- Ach… Tom…- jęknąłem.- Ja… ja… zaraz…- wyszeptałem i spuściłem się
w jego usta.
Spojrzałem
na niego spod zamglonych przyjemnością oczu i przymkniętych powiek. Jeden ruch
jego jabłka Adama i wiedziałem, że przełknął wszystko.
Przyciągnąłem
go do siebie za koszulkę i pocałowałem głęboko, czując swój smak w jego ustach.
Naciągnął
mi spodnie na tyłek i ponownie usiadł na fotelu, biorąc mnie na kolana.
Przytulił tak bardzo mocno. Jak po każdym moim spełnieniu. Wiedział, że
potrzebuję bliskości jak niczego innego.
-
Kocham cię - wyszeptałem cichutko do jego ucha, wtulając się w jego bluzę.
- Ja
ciebie też - odpowiedział z uczuciem.
Już
przez całą wieczność będę krzyczał z miłości do niego. Już to wiedziałem.
Jaki ja podsunąłem pomysł? . . . normalny jestem? Nie ważne oby coś się stało między Billem i Rudym mmmm ten rudy jest . . . ach, uch i ech zajebisty najwyżej ja go sobie tak wyobrażam. Pozdrawiam i czekam na więcej :) Ps. dobra zmienię nazwę :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie po tym nazwisku się do Ciebie zwracam, co trzeba, ale "Marudek" było takie słodkie i cudowne...
UsuńPięknie jest <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nieprędko się to zepsuje, bo zaczynam się bać... uch... :C
Dawaj szybko następny rozdział, kochana! <3