A więc… Druga część miniaturki…
Trochę wykorzystałam motyw krwi z Makbeta, ale jakoś mi to pasowało… Zapraszam
do czytania i komentowania! Betowała Czaki.
Miłość Boli 1.2
Aaaa - teraźniejszość
Bbb –
parę dni wcześniej
Cccc - wspomnienie
Chciałem
go odepchnąć, ale był silniejszy. Pchnął mnie na ścianę, przygwożdżając własnym
ciałem i nie dając mi tym samym szans na ucieczkę.
Jednym
ruchem stopy rozsunął moje nogi i naparł kolanem na moje krocze.
To
przestało być dla mnie śmieszne.
Wymierzyłem
i uderzyłem go pięścią w twarz.
Złapał
się za policzek i spojrzał na mnie niezidentyfikowanym spojrzeniem.
-
Przyszedłeś powiedzieć, że dla ciebie wciąż jestem podczłowiekiem gorszym od
dziwki?! - warknąłem wściekły. - Dla mnie już nie istniejesz… - wyszeptałem i
czując łzy spływające po moich policzkach, zniknąłem w kuchni.
Słyszałem,
że drzwi się zamknęły. Przez chwilę naprawdę uwierzyłem w to, że wyszedł. I nie
wiem, czy świadomość tego, że ponownie mnie olał, nie zabolała bardziej, niż
wszystko to, co kiedyś powiedział.
Ale
po chwili również pojawił się w pomieszczeniu kuchennym.
-
Przepraszam, Bill… - wyszeptał, a mnie zadrżało serce.
Już
nie trzymałem w sobie łez. Na to za późno. I tak już je widział.
- I
co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! - krzyknąłem. - Że przyjedziesz, a ja wlecę ci
w ramiona mimo straty sześciu lat życia? - Podszedł do mnie. - Pieprz się! -
Odepchnąłem go. - Z kogo ty się uważasz, co?!
Byłem
już bardziej, niż wściekły. To było jakieś apogeum mojej wściekłości i
bezradności.
- Za
największego skurwiela na świecie – powiedział cicho.
- Pfff…
No i masz rację. Jesteś nim.
-
Billy… - Zapłakał. - Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył…?
Prychnąłem.
- Na
łzy to ty mnie nie weźmiesz. Ludzie codziennie lepsze i wiarygodniejsze szopki
mi odstawiają i jakoś podobnie jak ty, nie chcą uwierzyć, że ktoś może być taką
zimną suką, jak ja.
Kłamałem.
Jego łzy sprawiały, że krajało mi się serce, ale… Nie umiałem mu wybaczyć.
-
Billy, przepraszam… - szeptał.
-
Nienawidzę cię, nie rozumiesz?! - krzyknąłem prosto w jego twarz. - Nienawidzę…
- Zacząłem dygotać i drżeć na całym ciele. Objął mnie mocno, nie pozwalając się
wyrwać. - Nienawidzę… - powiedziałem cicho do jego ucha, gdy tulił mnie mocno.
Trzymał
mnie tak, nie mam pojęcia ile czasu. Jego ramiona były silne, jego ciało było
ciepłe. Pachniał tak samo jak pamiętałem…
-
Kocham cię – wyszeptał do mojego uszka. – Pozwól mi wrócić do swojego życia.
Chcę być jego częścią…
Odsunąłem
się od niego.
- Już
dawno zadecydowałeś, Tom – powiedziałem. – Już nigdy nią nie będziesz. Nigdy ci
tego nie wybaczę… - wyszeptałem i rozpłakałem się bardziej.
- Tak
bardzo się myliłem, braciszku… Ty we wszystkim miałeś rację… We wszystkim…
Margaret to zwykła dziwka, która nigdy nie uwolni się od alfonsa i tylko
czekała na takiego frajera jak ja, który zrobi dla niej wszystko… Nie mogę
uwierzyć w to, co zrobiłem… - Ponownie mnie do siebie przygarnął. - Kocham cię,
Billy…
- I
choose to be lonely than live without your attention, Tom – odpowiedziałem
smutnym głosem i zrzuciłem maskę. - I nigdy nie zamierzam już żyć z tobą. -
Spojrzałem mu w zapłakane oczy.
-
Byłem ślepy, Billy… Tak bardzo ślepy na to, co mówiło mi serce. Umysł nie
pozwalał mi w to uwierzyć. Nie pozwalał zrozumieć, że kocham brata mocniej, niż
powinienem. Męska duma kazała mi pomóc kobiecie w potrzebie…
Prychnąłem.
- Że
niby mnie kochasz? - wyszeptałem. - Więc możesz już przestać. Tamten „ja” nie
istnieje. Teraz jestem wrakiem człowieka, Tom. Więc, przestań kochać. Teraz co
najwyżej możesz czuć się winny temu, że mnie zniszczyłeś.
Złapał
mnie za ramiona i spojrzał w moje oczy.
-
Kocham każdego ciebie, Billy. A ten „mój” jest w tobie. Na pewno… - szeptał.
Szczęka
mu drżała, gdy słuchał tego wszystkiego.
- A
pamiętasz nasz szesnaste urodziny, Bill…? - zaczął wspominać, ścierając delikatnie
moje łzy. - Byliśmy nad jeziorem. Sami. Tylko ty i ja. Była okropna burza… Zawsze
bałeś się burzy… Przytuliłeś się do mnie i powiedziałeś, że mnie kochasz. Nie
pamiętasz? Wiem, że masz to teraz przed oczami, bo ja też…
- Po
co tu przyszedłeś? - zapytałem, pociągając nosem.
-
Chcę cię odzyskać, Billy… - Przytulił mnie mocno, a ja nie miałem już siły się
opierać. Było mi przy nim tak dobrze… I bezpiecznie…
Moje
łzy wsiąkały w jego koszulkę. A najbardziej w materiał na ramieniu.
Tęskniłem
za nim. Tak bardzo tęskniłem… A gdyby teraz mnie zostawił… Zabiłbym się,
niezdolny do niczego innego…
-
Kocham cię… - szepnąłem wbrew swojemu umysłowi. Nie umiałem nie kierować się
sercem.
Spojrzał
na mnie, w moje oczy i wpił się w moje wargi, całując delikatnie i czule.
Płakałem
cały czas, głaszcząc jego policzki i przyciągając za kark.
Odsunąłem
się nagle od niego, a on zerknął na mnie zdziwiony.
-
Dotykałeś tej dziwki… - powiedziałem o co mi chodzi.
Pokiwał
głową zasmucony i cofnął się.
Patrzyłem
na niego jakby… z obrzydzeniem? Tak, to dobre określenie. Z obrzydzeniem i
miłością zarazem.
Wycofałem
się i uciekłem do sypialni, gdzie usiadłem na łóżku i rozpłakałem się jeszcze
bardziej.
Drzwi
skrzypnęły i pojawił się w nich mój brat.
-
Brzydzę się tobą, nie rozumiesz?! - krzyknąłem.
W
jego oczach również błyszczały łzy.
- Nie
miałem nikogo oprócz niej… - powiedział cicho.
- A
ja nikogo prócz własnej ręki! - odpowiedziałem wściekły. - Kogo ona miała
oprócz ciebie, co?! Brzydzę się tobą i twoim dotykiem… Jakbym wciąż czuł jej
duszące perfumy… Jej wysoki głos i skrzekliwy śmiech… Widzę ją, patrząc na
ciebie… - dosłownie czułem, jak wpadam w histerię. Wspomnienia i ból powróciły
mocne jak nigdy i nie umiałem sobie z nimi poradzić. Drżałem na całym ciele. - Wszędzie
widzę jej biżuterię… Tę plastikową, nic nie wartą… Walała się po naszym domu…
Jej kosmetyki… W twojej, w mojej… W każdej łazience. - Spojrzałem na swoje
dłonie. - Miała takie czerwone paznokcie… Takie jak krew… - Uniosłem swój wzrok
pełen obłędu na Toma.
Płakał
rzewnie i patrzył na mnie z bólem.
-
Bill… - Upadł na kolana tuż przy mnie, na co się wzdrygnąłem. - Tak bardzo… Tak
bardzo cię przepraszam… - szeptał i łkał jednocześnie.
Odsunąłem
się od niego.
-
Czuję się… Taki brudny… - spojrzałem na swoje ręce i widziałem jakie są ohydne.
Czarne i brązowe… Jakbym się babrał w ziemi…
Wstałem
natychmiast i pomimo tego, że dopiero co wyszedłem spod prysznica, ruszyłem do
łazienki, wchodząc od razu pod gorący strumień. Złapałem za gąbkę, obficie
polałem płynem i zacząłem się mocno szorować, aż pozostawały czerwone ślady od
ostrzejszej strony. Najchętniej zdjąłbym z siebie skórę, włożył do pralki na
najdłuższy program i dopiero wtedy na siebie założył.
Płakałem
cały czas, stałem tam już przynajmniej pół godziny i cały czas czułem na sobie
jego brudny dotyk.
Usłyszałem
jak drzwi łazienki się otwierają. Wszedł do środka. Jak gdyby nigdy nic. Mój
brat bliźniak, dla którego nic nie znaczę, wszedł do łazienki, gdy się kąpałem!
-
Billy… Co ty robisz…? - zapytał.
-
Jestem brudny, Tom… Cały brudny… Twój bród przeszedł na mnie… - Panikowałem i
mówiłem dość nieskładnie.
Kątem
oka zauważyłem, że zdejmuje ubrania, ale zignorowałem to, próbując pozbyć się
brązowych plam na przedramieniu.
Wszedł
pod prysznic i stanął obok mnie.
-
Daj… - powiedział cicho i zabrał gąbkę, którą już ledwo co trzymałem w ręce. -
Ja cię umyję, Bill… - jego głos był przeraźliwie smutny i pełen bólu.
Wzdrygnąłem
się, gdy splótł nasze palce, unosząc moja rękę do góry, aby gładzić ją gąbką,
rozprowadzając płyn. Później to samo zrobił z drugą. Odgarnął moje długie włosy
i trzymając je, zaczął masować gąbką mój kark, potem mył mi całe plecy.
Odwrócił mnie przodem do siebie i dolał płynu na gąbkę. Miał cała mokrą twarz,
ale widziałem, że płakał. Z resztą, tak jak ja… Przeszedł na moją klatkę
piersiową. Okrężnymi ruchami czyścił moje ramiona, a potem zataczał kręgi wokół
sutków. Jedną rękę przeniósł na moje ramię, ściskając, jakby robił masarz, a
gąbką gładził mój brzuch. Uklęknął przy mnie i zaczął myć moje uda, omijając
strategiczne miejsca. To samo z pośladkami.
-
Billy… - wyszeptał, a ja spojrzałem na niego, na dół. - Jesteś cały czysty,
braciszku…
Drżałem…
Czułem to… W moich oczach było przerażenie.
Wyciągnął
rękę i dotknął mojego policzka, a za chwilę podniósł się do pionu.
Złapał
moja twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-
Kocham cię, Billy… Bardziej, niż po bratersku… Jesteś całym moim światem,
tylko… Za późno to zrozumiałem… - szeptał.
-
Jesteś brudny – stwierdziłem, tępo wpatrując się w niego.
Pokiwał
głową ze zrozumieniem i podał mi gąbkę.
-
Jestem – potwierdził. - Umyj mnie według własnego uznania…
Ręka
mi drżała, gdy wlewałem płyn na gąbkę. Musiałem go umyć… Musiałem… Bo był
brudny, a ja go kochałem… Nie mogłem kochać kogoś brudnego…
Zacząłem
go szorować. Mocno… Aż nie widziałem żadnych brązowych, ani czarnych plam.
Gładziłem potem oszołomiony jego ciało dłońmi. Delikatnie wodziłem nimi po
czerwonych śladach szorowania.
Wyjrzałem
z kabiny i sięgnąłem po żyletkę. Na swoim lewym nadgarstku zacząłem wypisywać
wyraz „MIŁOŚĆ”. Złapałem rękę Toma i zacząłem wycinać bolesne litery na jego
prawym nadgarstku. Woda zmywała, wypływającą krew. Złączyłem nasze na
nadgarstki i pokazałem mu, co jest napisane. „MIŁOŚĆ BOLI”.
Złapał
mnie mocno i przytulił do siebie. I… był już czysty… Nie czułem obrzydzenia… Był…
czysty…
Pogładził
kciukiem mój policzek i pocałował czule moje usta.
-
Kocham cię… - wyszeptał.
- Ja
ciebie też – odpowiedziałem.
-
Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał z nadzieją.
- Nie
– odparłem zgodnie z prawdą.
Pokiwał
głową ze zrozumieniem.
-
Nigdy? - upewnił się.
-
Nigdy - potwierdziłem.
- A
wpuścisz mnie do swojego życia? - Patrzył prosto w moje oczy.
- Sam
do niego wszedłeś – odszepnąłem.
- A
czy pozwolisz mi zostać?
Zamyśliłem
się.
Czy
pozwolić mu zostać? W moim osobistym życiu, które od lat prowadzę sam? Porzucił
mnie, a teraz znów miałby w nim być?
JESTEŚ GENIALNA.
OdpowiedzUsuńNie mam więcej słów.
♥
To było boskie... uwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń-Cichutko Marudek przemawia! - Wbiegam na scenę i podchodzę do przygotowanego dla mnie mikrofonu.
OdpowiedzUsuń-Dziękuje. Powiem teraz krótko, że miniaturka Sinnlos była . . . świetna. Taka drapieżna, a Bill jako zimna suka jest bardzo pociągający :) Mam nadzieje, że akcja rozwinie się tak ciekawie, że mimo tego, że nie będę mieć dostępu do komputera, będę myśleć o miniaturce :) Dziękuje - Schodzę ze sceny idąc przed siebie. Teraz wystarczy czekać na kolejny odcinek :)
Nie mam pojęcia co napisać.. Miniaturka jest świetna, ale naprawdę nie wiem, jak ją skomentować. Poczekam na kolejną część. Może wtedy coś mnie natchnie. ^^ Weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Illusion.
To było bossskie ♥ Normalnie nie wiem co mam napisać więc życzę weny i czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuń