czwartek, 16 maja 2013

29. Love is a game for everyone.


No dobra… powiem tak… Miałam dzisiaj nic nie wrzucać, a w każdym razie na pewno nie rozdział, ale tak uczę się biologii… Blue już poszła spać, to pomyślałam, że wstawię. Późno, bo późno, ale proszę bardzo. Next specjalnie dla wiernych czytelników. Betowała Czaki.

~~~~

Z dedykacją dla Marudka. Żeby od teraz wszystko już Ci się zgadzało z orientacją Billa! :*

29. Love is a game for everyone.

Dzień III

Nie obudziłem się sam. Otworzyłem swoje oczy pod wpływem uporczywego szarpania i trząsania moją osobą. Ależ ja tęskniłem za delikatnymi pobudkami Toma…
Zmrużyłem oczy, widząc na sobą rozpromienioną twarz Asmy.
- Która…? - zacząłem, ale mi przerwała.
- Dziesiąta, spokojnie. - Poklepała mnie po ramieniu. - Dziś jedziemy na rowery dookoła jeziora. Zbieraj się.
Wydałem z siebie pomruk niezadowolenia, ale wstałem z łóżka, oporządziłem się i ogarnąłem, a po półgodzince byłem gotowy. Złapałem za tosty, które przygotowała dla mnie dziewczyna i zjadłem je szybko.
Wyszliśmy razem na dwór, gdzie Mel i Luc żywo o czymś rozmawiali, siedząc na zielonej trawie przy czterech wypożyczonych rowerach. Gdy nas zobaczyli, zamknęli się szybko i przywdziali przyjazne uśmieszki mimo, iż przed chwilą byli mocno zirytowani.
Usiadłem obok nich, celowo zahaczając dłonią o udo Luc’a. Chłopak przełknął nerwowo ślinę, ale ja udałem, że był to najzwyklejszy przypadek, nawet na niego nie zerkając.
- To jedziemy? - zapytałem znużonym głosem.
Przeciągnąłem się, wyprostowałem nogi i położyłem się płasko na ziemi, umieszczając swoją głowę na kolanach Rudego, na co zrobił jeszcze bardziej zdziwioną minę.
Milczeli.
- No! - ponagliłem ich i zamknąłem oczy. - Mówcie, gdzie jedziemy i miejmy to już za sobą - powiedziałem z dużą dawką znudzenia i obojętności.
Asma obserwowała mnie spod przymrużonych oczu, uśmiechając się trochę złośliwie. Chyba już przejrzała moje plany względem Luc’a.
- A więc… - zaczęła Melania. - Okrążamy jeziorko. Mamy zapasy jedzenia. - Wskazała na wiklinowy koszyk.
- OK… - mruknąłem, czując na swojej twarzy promienie słońca.
Wstałem szybko i założyłem okulary przeciwsłoneczne.
Odgarnąłem włosy z twarzy i podniosłem jeden z rowerów. Był dziwnie czerwony, ale już wolałem taki, niż żółty, czy któryś z pomarańczowych.
- Na serio, kurwa, myślałem, że chcecie jechać. - Zirytowałem się, gdy ciągle siedzieli na ziemi.
Wszyscy się zaśmiali i również stanęli przy swoich pojazdach dwukołowych.
Wsiedliśmy na rowery i wyruszyliśmy na wycieczkę.
Melania z Asmą wesoło gawędziły, jadąc jakieś pięć metrów przed nami. Luc starał się trzymać obok mnie, ale miałem wrażenie, że jest zawstydzony tym, co wczoraj odwalił i co spowodowało, że do końca dnia się do niego nie odzywałem.
W końcu chyba jednak się przełamał. Mnie cisza nie przeszkadzała, ale on nie umiał wytrzymać milczenia.
- Bill… - zagaił, na co odwróciłem lekko głowę w jego stronę.
- Co? – burknąłem, udając nadal lekko obrażonego.
- Przepraszam za to, co wczoraj zrobiłem. Byłem na haju…
- Spoko - przerwałem mu.
Zmierzył mnie zaskoczonym wzrokiem.
- Czyli nie jesteś zły? - zapytał z nadzieją.
- Nie – odpowiedziałem. - Ale masz tak więcej nie robić, bo nawet „haj” cię nie usprawiedliwi - zagroziłem.
- Jasne… - przymknął się.
Dalej jechaliśmy w ciszy, jednak i tym razem długo jej nie wytrzymał. Po prostu był stworzony jako dusza towarzystwa, a nie samotny pustelnik. On chciał mieć swoją watahę. Ja odkąd pamiętam gnałem przez życie sam. Zanim spotkałem G&G. A potem Toma…
 - Musisz się tak wypinać, Bill? - zapytał rozbawionym głosem. - Doskonale wiesz, że mnie prowokujesz.
- Wiem -  odparłem wyszczerzony i wypiąłem się jeszcze bardziej.
Popatrzeć sobie mógł, a co! Będzie wiedział, jak cudownego mnie nigdy nie dostanie. Bo już zawsze będę należeć do Toma.
- Kurwa, Bill, chcesz, żebym cię zgwałcił?! - wydyszał, zajeżdżając mi drogę i zatrzymując się.
Prawie na niego wpadłem, ale udało mi się wyhamować.
- Pojebało cię?! - wydarłem się wściekły za jego niebezpieczne zagrywki.
Dziewczyny zniknęły za zakrętem.
Co mnie opętało? Toż zostawanie z nim sam na sam, to wywoływanie wilka z lasu. Szczególnie, że…
- Coś ci urosło w spodniach… - Uśmiechnąłem się wrednie i uniosłem brew.
Zmrużył oczy niczym niezawstydzony.
- Weź mój rower i idź przed siebie - powiedział i zsiadł z roweru. - Zaraz do ciebie DOJDĘ! - wyszeptał mi zjadliwie do ucha i ukrył się w krzakach.
Niby miałem iść dalej, ale nie byłbym sobą, gdybym posłuchał rozkazu kogoś innego. Tym bardziej pokroju Luc’a. No i byłem ciekawy, jak to się skończy.
Usiadłem na środku polnej drogi i mruczałem sobie pod nosem Freunde Bleiben. Minęły tylko dwa dni, ale ja już tęskniłem za muzyką i zespołem. Za kłótniami i irytowaniem Geo i za próbującym nas uspokoić Gusem. I za…
- Ah… Oh… Bill… Mocniej… Kurwa… Szybciej…! - Podniosłem nagle głowę, gdy usłyszałem jęki, dyszenie i wzdychanie Luc’a.
Jacież pierdzielę!!! Jęczał moje imię masturbując się!
Kurwa… Już nie wspomnę o tym, że jego jęki były bardzo podniecające, a ja byłem na głodzie. Tak… Właśnie miałem dokończyć, za czym tęskniłem… I za Tomem właśnie. Który niby wyniósł mnie na wyżyny rozkoszy przed wyjazdem, ale znów miałem chcicę. Zrobił ze mnie niezaspokojonego potwora, żywiącego się tylko orgazmami swoimi i partnera…
- Tak… tak… o mój Boże… ahhh… Bill… jeszcze… tylko… trochę… ohhhh… - Ucichł, ale dalej słyszałem jego ciężki, krótki, przerywany oddech.
Spojrzałem na swoje rurki.
Kurwa! Naprawdę dość zauważalne wybrzuszenie.
Ale musiałem ochłonąć, zanim wróci. Nie mogłem pokazać, ze się podnieciłem, słuchając jego jęków. Nie mogłem. A tak bardzo przypominały te, które wydawał z siebie Tom, gdy robiłem mu dobrze…
Pomyślałem o tym wszystkim, czego się boję, czyli wężach i pająkach, a nawet… udało mi się jednego wyczaić na jedenastej, więc wzdrygnąłem się i poczułem, jak mi oklapł. Idealnie na czas.
Zza krzaków wyszedł Luc z zarumienioną twarzą i spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Lubisz słuchać moich jęków? - zapytał swoim zboczonym tonem i uśmiechnął się zalotnie.
Wstałem z ziemi.
- Jak widzisz raczej to na mnie nie działa… - odpowiedziałem znudzonym tonem i zerknąłem pewnie na swoje krocze, gdzie podążył też i wzrok Rudego. - Pilnowałem raczej, żeby jakiś ćpun, zachęcony twoimi odgłosami nie przyszedł i cię nie zerżnął.
Poszerzył uśmiech.
- Nie miałbym nic przeciwko, gdyby był tobą.
- Wypraszam sobie ćpuna - mruknąłem i podniosłem rower.
On poszedł w ślad za mną i za chwilę znów mieliśmy przed sobą plecy Asmy i Mel. Wydawało mi się, że nawet nie zauważyły naszej nieobecności. A może mi się zdawało…?
Okrążyliśmy jezioro w dwie godziny, zatrzymując się w międzyczasie na sałatkę, którą przygotowała Melania. Z tamtego miejsca jeziora mogliśmy obserwować domek rodziców bliźniaków, znajdujący się naprzeciwko nas.
Po powrocie poszliśmy się wykąpać. Mimo, iż na początku nie podobał mi się ten pomysł, potem już wymyśliłem, jak skorzystać z okazji po raz kolejny.
Woda była trochę zimna, ale ostatecznie, gdy się przyzwyczaiłem do temperatury, stwierdziłem, że jest dość przyjemna.
Dziewczyny wyszły po dwudziestu minutach, żeby kontynuować opalanie, ale ja zostałem, przez co, jak przewidywałem, został także Luc.
Byliśmy dość daleko od brzegu, a woda sięgał nam do łopatek. To znacz mnie, on był ode mnie niższy i jemu sięgała do szyi. Jednak wcale się tym nie przejmował. Rok wcześniej ukończył kurs na ratownika.
Nagle stanąłem za nim i przylgnąłem całym swoim ciałem do jego pleców.
Jęknął cicho, gdy moje przyrodzenie dotknęło jego pośladków. Zacisnął zęby i nic nie powiedział.
- Zimno mi - skłamałem. - Muszę się jakoś ogrzać - wytłumaczyłem. - Podejrzewam, że zajście cię od przodu byłoby bardziej niebezpieczne… - dodałem prowokującym szeptem.
 Oplotłem rekami jego szyję, a nogami biodra.
- Wio koniku! - zaśmiałem się.
Prychnął i również się roześmiał.
- Bill, ile ty masz lat, Gwiazdeczko, co?- Przeszedł się ze mną kawałek, a ja pomachałem do Asmy, która akurat podniosła wzrok.
Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała coś do Mel, ale byłem za daleko, abym mógł usłyszeć, o czym mówią.
Luc włożył ręce pod moje kolana oraz uda i ścisnął.
- Trzymaj się mocno, Gwiazdeczko - powiedział i skierował się do brzegu z diabelskim uśmieszkiem.
Co on kombinował…?
Wyszedł z wody nadal mnie trzymając i wszedł na pomost. Podszedł do krawędzi tam, gdzie oboje już na pewno nie mieliśmy gruntu.
- Nie odważysz się! - Próbowałem się wyrwać, ale on mnie nie puścił. - Kurwa, Luc, mam makijaż na twarzy! - W dalszym ciągu podejmowałem próby wyswobodzenia się, ale nie przynosiły skutku.
Z góry wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji, bo był silniejszy, ale chciałem zachować pozory, że niby się nie poddałem…
Skoczył. W jednej chwili czułem jak woda dosięga każdego pojedynczego kawałka mojego ciała. Rudy puścił mnie dopiero, gdy zanurzyliśmy się  w wodzie.
Wynurzyłem się czując, jak całą twarz oblepiając mi, suche do tej pory, włosy.
Luc chichotał.
- Grrr… - Spojrzałem na niego z mordem w oczach. - Kurwa, no, zabiję cię!!! - walnąłem go z całej siły w ramię (tak, tak… nie będę już tysięczny raz wspominać, że cała moja siła to ugryzienie komara dla chłopców tak umięśnionych jak… w sumie wszyscy ci, z którymi się zadawałem).
Odepchnąłem go jeszcze i wyszedłem wściekły z wody, ocierając lekko twarz i zauważając, że moje palce są całe czarne.
Luc normalnie zwijał się ze śmiechu.
Dziewczyny obserwowały całe zajście. Mel chichotała, więc i ją zmroziłem spojrzeniem. Pociągnąłem Asmę, zostawiając również na jej skórze czarne plamy.
- Ty idziesz ze mną! - warknąłem wkurzony.
Zaciągnąłem ją do domu, gdzie od razu poszła ze mną do łazienki.
- Kurwa, no!!! - wrzasnąłem, gdy zobaczyłem swoją całą umazaną twarz w lustrze nad umywalką.
Wyciągnąłem z kosmetyczki waciki oraz płyn do demakijażu i wręczyłem dziewczynie połowę.
Pomagała mi to wszystko usunąć z twarzy. Nie przejmowałem się tym, że stoję w kałuży wody, która ściekała z mojego ciała i kąpielówek. Po prostu musiałem się pozbyć tych czarnych plam!
Asma siedziała cicho, ale się uśmiechała, nie mogąc się powstrzymać.
Zmrużyłem oczy i wypaliłem nimi dziurę w jej tęczówkach.
Pogłaskała mnie po ramieniu.
- No dobrze, już, dobrze… Ale spójrz mi w oczy i powiedz, że to nie było zabawne… - Zachichotała.
Uniosłem kącik moich ust.
- Ale tylko trochę… - przyznałem jej rację. - Jednak nikt nie musi o tym wiedzieć…
- Ma się rozumieć! - Zaśmiała się i kontynuowała ścieranie makijażu.
Zajęło nam to niemałą chwilkę, ale w końcu byłem czysty.
Wyszedłem na moment do pokoju po ręcznik oraz rzeczy do ubrania i wyprosiłem Asmę z łazienki.
Ubrałem swoje legginsy imitujące skórę i obcisły biały top z czarnymi napisami bez rękawów oraz z szerokimi ramiączkami. Dorzuciłem biżuterię, pasek z ćwiekami i na nowo zrobiłem makijaż. Włosy były mokre, więc jedynie je rozczesałem i rozpuszczone puściłem na plecy. W pokoju wsunąłem swoje worker boots na nogi i uśmiechnąłem do lustra. Już bardziej obciśle ubrać się nie mogłem. Oj, tak… Patrz, Luc i podziwiaj coś, czego nigdy nie będziesz mieć.
Odwróciłem się i zauważyłem przyglądającą mi się tak uważnie, jak nigdy, Asmę
- No co? - Uniosłem prawą brew.
- Nic… - Zachichotała, a moja brew została podniesiona jeszcze wyżej. - Po prostu strasznie zazdroszczę ci tych nóg… - Spuściła wzrok. - Pewnie jesteś lżejszy ode mnie…
Zaśmiałem się.
- Jesteś najszczuplejszą dziewczyną, jaką znam… - Potarmosiłem ją po włosach w geście pocieszenia. - Taki się urodziłem, nic na to nie poradzę. Wiesz, że dużo jem i niekoniecznie zdrowo…
- Georg mówi, że mam duży tyłek… - wyszeptała zasmucona.
Poderwałem ją do góry za nadgarstek, stanąłem za nią i zlustrowałem jej tylne części ze wszystkich stron.
- Jakoś nigdy nie uważałem, żebyś miała duży tyłek… - odparłem w końcu. Nawet się nie zarumieniła, gdy ją tak oglądałem. Ale, cóż, ja to ja, a nie jakiś inny chłopak. Przecież chodzimy razem na zakupy… Więc muszę ją pooglądać ze wszystkich stron, żeby sprawdzić, czy jej ciuch pasuje, nie? - Ale powinnaś się cieszyć, że tak mówi - dodałem. - Przekomarza się z tobą tylko. Geo cię uwielbia. - Poklepałem ją po ramieniu. - Idźmy już to tego zboka. – Westchnąłem.
Wyszliśmy na dwór. Oboje siedzieli na sporawym kocu Melanii (to znaczy Mel siedziała, Luc leżał z zamkniętymi oczami) i poddawali się kąpieli słonecznej.
Asma położyła się na swoim ręczniku
- Co, kryzys zażegnany? - mruknął szczerząc się. - Nie było tak… - otworzył oczy, spojrzał na mnie i zaniemówił z wrażenia. - … źle… - dokończył po dłuższej chwili przypominania sobie, co właściwie miał na myśli.
Uśmiechnąłem się wrednie.
Przełknął z trudnością ślinę i wstał, mówiąc, że musi iść do łazienki.
Nie… Wcale nie zauważyłem wybrzuszenia w jego i tak, na szczęście, luźnych spodniach..
Poszedłem za nim. Ciekawe, co miał zamiar zrobić…?
Wszedłem po cichu do domku i na paluszkach poszedłem do góry, do części sypialnianej, gdzie znajdowała się również łazienka.
Już od progu doszły mnie odgłosy masturbacji.
Kurwa, no, już drugi raz dzisiaj zwalał sobie, jęcząc moje imię… Ale, oczywiście, nie zaprzeczę, że mi się to podobało.
Wsunąłem się do łazienki, czując jak twardnieję i wiedząc, że to dość niebezpieczne, gdy ma się na sobie legginsy i jest się w pobliżu Luc’a.
Usiadłem bezszelestnie na toalecie i zmoczyłem ręcznik zimną wodą, następnie przykładając go do czoła. Musiałem się opanować. Nie mogłem po prostu zrobić sobie dobrze i to jeszcze w takich okolicznościach. Nie mogłem zdradzić Toma. Musiałem wytrzymać. A słynąłem z silnej woli.
No i wytrzymałem.
Jęki Luc’a przestały rozchodzić się po całym domu i zastąpiło je tylko ciche westchnienie spełnienia.
Poradziłem sobie z własnym penisem i odetchnąłem z ulgą.
Tylko, czemu się, kurwa, podnieciłem?! Przecież nie byłem gejem, prawda? Ale skoro zdecydowanie nie pociągały mnie dziewczyny, a Tom tak… to nie mogłem być hetero, ani bi… W takim razie…
Spojrzałem sobie prosto w oczy w lustrze i uśmiechnąłem się.
Nie mogłem nie mieć orientacji. W takim razie… no, cóż… byłem jednak homoseksualistą… znaczy gejem…
Wzruszyłem ramionami.
Co za różnica?! Przecież wszyscy, którzy mijali mnie na ulicy i tak właśnie w ten sposób o mnie myśleli…
Bill i Tom Kaulitz. Bliźniacy geje…
Uśmiechnąłem się pod nosem i opuściłem łazienkę, zmierzając do swojego pokoju.
Tamtego dnia powstało Ich brech aus

9 komentarzy :

  1. extra, geniuszu...to jest dopiero cos;p i aż sie prosi powiedziec "wiecej!":)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, Sinnlos, zdecydowanie jesteś geniuszem! Uwielbiam ciebie i to opowiadanie, naprawdę! Jesteś wspaniała <3
    Kiedy kolejny rozdział? Bo uschnę...

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!!! Jest, Jest, Jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak ja lubię tego zboczucha ach,uch i ech :) AAAAAAAAAAAAAAAAAA Super niech Bill straci dziewictwo z Luckiem, a nie z Tomem. Tom jest taki . . . mało męski i nudny :* Jest super odcinek dziękuje za dedykacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och.... mało męski i nudny.... No daj mu szansę! I jeszcze Sebastian po drodze... Sam zobaczysz...

      Usuń
    2. Jaki Sebastian? Co Bill będzie mieć kolejnego chłopaka, ale super :) Tomowi szansa pfff jeśli przestanie ślinić się na punkcie Billa i uważać, że jest kolorowo i cudownie, a będzie widzieć świat w czarnych barwach i gnijących zwłokach to tak, ale inaczej nie ma szan mój żołądek już się przejadł słodyczą.

      Usuń
    3. Hmmm... raczej głównie na tym będzie polegała Część II Tomu II... ale... co ja będę opowiadać... I tak już za dużo powiedziałam! Buzia zamknięta na zamek!

      Usuń
  4. - Sinnlos? - odkopała się spod kołdry - Piszesz? - podeszła i zaczęła jej czytać przez ramię - HAHAHA!to jest boskie.. auć! - poduszka Odbiła się od jej głowy.
    - Blue! Zamkniesz tego ryjka?! Ja tu śpię..! - odwrócił się i nakrył po uszy kołdrą.
    - Spadaj ruda wredoto.. nie przejmuj się Sinnlos.. rozdział boski, czekam na kolejne..

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj przeczytałem całe Twoje opowiadanie i wiesz co? Jestem pod wrażeniem. Spodobało mi się to opowiadanie. Widać, że masz na nie pomysł, a odkąd Czaki Ci betuje, przynajmniej nie ma błędów w dialogach. xD Chociaż i tak tych błędów niewiele widziałem, bo wszystko przeczytałem na komórce i pragnę więcej, Sinnlos. :D Więcej nie napiszę, może pod następnym postem się wysilę. xD Jakbyś mogła, to mnie powiadamiaj na GG: 47072973 (mam nadzieję, że nie pomyliłem numeru. xD)
    Czekam na więcej! Życzę dużo weny.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Dialogi i ich poprawę zawdzięczam instrukcjom Mazohyst ;) Od dwudziestego-któregoś piszę już w miarę poprawnie, mam nadzieję.

      ~ Sinnlos

      Usuń