No
dobra… powiem tak… Miałam dzisiaj nic nie wrzucać, a w każdym razie na pewno
nie rozdział, ale tak uczę się biologii… Blue już poszła spać, to pomyślałam,
że wstawię. Późno, bo późno, ale proszę bardzo. Next specjalnie dla wiernych
czytelników. Betowała Czaki.
~~~~
Z
dedykacją dla Marudka. Żeby od teraz wszystko już Ci się zgadzało z orientacją
Billa! :*
29. Love is a game for
everyone.
Dzień III
Nie
obudziłem się sam. Otworzyłem swoje oczy pod wpływem uporczywego szarpania i
trząsania moją osobą. Ależ ja tęskniłem za delikatnymi pobudkami Toma…
Zmrużyłem
oczy, widząc na sobą rozpromienioną twarz Asmy.
-
Która…? - zacząłem, ale mi przerwała.
-
Dziesiąta, spokojnie. - Poklepała mnie po ramieniu. - Dziś jedziemy na rowery
dookoła jeziora. Zbieraj się.
Wydałem
z siebie pomruk niezadowolenia, ale wstałem z łóżka, oporządziłem się i
ogarnąłem, a po półgodzince byłem gotowy. Złapałem za tosty, które przygotowała
dla mnie dziewczyna i zjadłem je szybko.
Wyszliśmy
razem na dwór, gdzie Mel i Luc żywo o czymś rozmawiali, siedząc na zielonej
trawie przy czterech wypożyczonych rowerach. Gdy nas zobaczyli, zamknęli się
szybko i przywdziali przyjazne uśmieszki mimo, iż przed chwilą byli mocno
zirytowani.
Usiadłem
obok nich, celowo zahaczając dłonią o udo Luc’a. Chłopak przełknął nerwowo
ślinę, ale ja udałem, że był to najzwyklejszy przypadek, nawet na niego nie
zerkając.
- To
jedziemy? - zapytałem znużonym głosem.
Przeciągnąłem
się, wyprostowałem nogi i położyłem się płasko na ziemi, umieszczając swoją
głowę na kolanach Rudego, na co zrobił jeszcze bardziej zdziwioną minę.
Milczeli.
- No!
- ponagliłem ich i zamknąłem oczy. - Mówcie, gdzie jedziemy i miejmy to już za
sobą - powiedziałem z dużą dawką znudzenia i obojętności.
Asma
obserwowała mnie spod przymrużonych oczu, uśmiechając się trochę złośliwie.
Chyba już przejrzała moje plany względem Luc’a.
- A
więc… - zaczęła Melania. - Okrążamy jeziorko. Mamy zapasy jedzenia. - Wskazała
na wiklinowy koszyk.
- OK…
- mruknąłem, czując na swojej twarzy promienie słońca.
Wstałem
szybko i założyłem okulary przeciwsłoneczne.
Odgarnąłem
włosy z twarzy i podniosłem jeden z rowerów. Był dziwnie czerwony, ale już
wolałem taki, niż żółty, czy któryś z pomarańczowych.
- Na
serio, kurwa, myślałem, że chcecie jechać. - Zirytowałem się, gdy ciągle
siedzieli na ziemi.
Wszyscy
się zaśmiali i również stanęli przy swoich pojazdach dwukołowych.
Wsiedliśmy
na rowery i wyruszyliśmy na wycieczkę.
Melania
z Asmą wesoło gawędziły, jadąc jakieś pięć metrów przed nami. Luc starał się
trzymać obok mnie, ale miałem wrażenie, że jest zawstydzony tym, co wczoraj odwalił
i co spowodowało, że do końca dnia się do niego nie odzywałem.
W
końcu chyba jednak się przełamał. Mnie cisza nie przeszkadzała, ale on nie
umiał wytrzymać milczenia.
-
Bill… - zagaił, na co odwróciłem lekko głowę w jego stronę.
- Co?
– burknąłem, udając nadal lekko obrażonego.
-
Przepraszam za to, co wczoraj zrobiłem. Byłem na haju…
-
Spoko - przerwałem mu.
Zmierzył
mnie zaskoczonym wzrokiem.
-
Czyli nie jesteś zły? - zapytał z nadzieją.
- Nie
– odpowiedziałem. - Ale masz tak więcej nie robić, bo nawet „haj” cię nie
usprawiedliwi - zagroziłem.
-
Jasne… - przymknął się.
Dalej
jechaliśmy w ciszy, jednak i tym razem długo jej nie wytrzymał. Po prostu był
stworzony jako dusza towarzystwa, a nie samotny pustelnik. On chciał mieć swoją
watahę. Ja odkąd pamiętam gnałem przez życie sam. Zanim spotkałem G&G. A
potem Toma…
- Musisz się tak wypinać, Bill? - zapytał
rozbawionym głosem. - Doskonale wiesz, że mnie prowokujesz.
-
Wiem - odparłem wyszczerzony i wypiąłem
się jeszcze bardziej.
Popatrzeć
sobie mógł, a co! Będzie wiedział, jak cudownego mnie nigdy nie dostanie. Bo
już zawsze będę należeć do Toma.
-
Kurwa, Bill, chcesz, żebym cię zgwałcił?! - wydyszał, zajeżdżając mi drogę i
zatrzymując się.
Prawie
na niego wpadłem, ale udało mi się wyhamować.
-
Pojebało cię?! - wydarłem się wściekły za jego niebezpieczne zagrywki.
Dziewczyny
zniknęły za zakrętem.
Co
mnie opętało? Toż zostawanie z nim sam na sam, to wywoływanie wilka z lasu.
Szczególnie, że…
- Coś
ci urosło w spodniach… - Uśmiechnąłem się wrednie i uniosłem brew.
Zmrużył
oczy niczym niezawstydzony.
- Weź
mój rower i idź przed siebie - powiedział i zsiadł z roweru. - Zaraz do ciebie
DOJDĘ! - wyszeptał mi zjadliwie do ucha i ukrył się w krzakach.
Niby
miałem iść dalej, ale nie byłbym sobą, gdybym posłuchał rozkazu kogoś innego.
Tym bardziej pokroju Luc’a. No i byłem ciekawy, jak to się skończy.
Usiadłem
na środku polnej drogi i mruczałem sobie pod nosem Freunde Bleiben. Minęły
tylko dwa dni, ale ja już tęskniłem za muzyką i zespołem. Za kłótniami i
irytowaniem Geo i za próbującym nas uspokoić Gusem. I za…
- Ah…
Oh… Bill… Mocniej… Kurwa… Szybciej…! - Podniosłem nagle głowę, gdy usłyszałem
jęki, dyszenie i wzdychanie Luc’a.
Jacież
pierdzielę!!! Jęczał moje imię masturbując się!
Kurwa…
Już nie wspomnę o tym, że jego jęki były bardzo podniecające, a ja byłem na
głodzie. Tak… Właśnie miałem dokończyć, za czym tęskniłem… I za Tomem właśnie.
Który niby wyniósł mnie na wyżyny rozkoszy przed wyjazdem, ale znów miałem
chcicę. Zrobił ze mnie niezaspokojonego potwora, żywiącego się tylko orgazmami
swoimi i partnera…
-
Tak… tak… o mój Boże… ahhh… Bill… jeszcze… tylko… trochę… ohhhh… - Ucichł, ale
dalej słyszałem jego ciężki, krótki, przerywany oddech.
Spojrzałem
na swoje rurki.
Kurwa!
Naprawdę dość zauważalne wybrzuszenie.
Ale
musiałem ochłonąć, zanim wróci. Nie mogłem pokazać, ze się podnieciłem,
słuchając jego jęków. Nie mogłem. A tak bardzo przypominały te, które wydawał z
siebie Tom, gdy robiłem mu dobrze…
Pomyślałem
o tym wszystkim, czego się boję, czyli wężach i pająkach, a nawet… udało mi się
jednego wyczaić na jedenastej, więc wzdrygnąłem się i poczułem, jak mi oklapł.
Idealnie na czas.
Zza
krzaków wyszedł Luc z zarumienioną twarzą i spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
-
Lubisz słuchać moich jęków? - zapytał swoim zboczonym tonem i uśmiechnął się
zalotnie.
Wstałem
z ziemi.
- Jak
widzisz raczej to na mnie nie działa… - odpowiedziałem znudzonym tonem i
zerknąłem pewnie na swoje krocze, gdzie podążył też i wzrok Rudego. -
Pilnowałem raczej, żeby jakiś ćpun, zachęcony twoimi odgłosami nie przyszedł i
cię nie zerżnął.
Poszerzył
uśmiech.
- Nie
miałbym nic przeciwko, gdyby był tobą.
-
Wypraszam sobie ćpuna - mruknąłem i podniosłem rower.
On
poszedł w ślad za mną i za chwilę znów mieliśmy przed sobą plecy Asmy i Mel.
Wydawało mi się, że nawet nie zauważyły naszej nieobecności. A może mi się
zdawało…?
Okrążyliśmy
jezioro w dwie godziny, zatrzymując się w międzyczasie na sałatkę, którą
przygotowała Melania. Z tamtego miejsca jeziora mogliśmy obserwować domek
rodziców bliźniaków, znajdujący się naprzeciwko nas.
Po
powrocie poszliśmy się wykąpać. Mimo, iż na początku nie podobał mi się ten
pomysł, potem już wymyśliłem, jak skorzystać z okazji po raz kolejny.
Woda
była trochę zimna, ale ostatecznie, gdy się przyzwyczaiłem do temperatury,
stwierdziłem, że jest dość przyjemna.
Dziewczyny
wyszły po dwudziestu minutach, żeby kontynuować opalanie, ale ja zostałem,
przez co, jak przewidywałem, został także Luc.
Byliśmy
dość daleko od brzegu, a woda sięgał nam do łopatek. To znacz mnie, on był ode
mnie niższy i jemu sięgała do szyi. Jednak wcale się tym nie przejmował. Rok
wcześniej ukończył kurs na ratownika.
Nagle
stanąłem za nim i przylgnąłem całym swoim ciałem do jego pleców.
Jęknął
cicho, gdy moje przyrodzenie dotknęło jego pośladków. Zacisnął zęby i nic nie
powiedział.
-
Zimno mi - skłamałem. - Muszę się jakoś ogrzać - wytłumaczyłem. - Podejrzewam,
że zajście cię od przodu byłoby bardziej niebezpieczne… - dodałem prowokującym
szeptem.
Oplotłem rekami jego szyję, a nogami biodra.
- Wio
koniku! - zaśmiałem się.
Prychnął
i również się roześmiał.
-
Bill, ile ty masz lat, Gwiazdeczko, co?- Przeszedł się ze mną kawałek, a ja
pomachałem do Asmy, która akurat podniosła wzrok.
Uśmiechnęła
się do mnie i powiedziała coś do Mel, ale byłem za daleko, abym mógł usłyszeć,
o czym mówią.
Luc
włożył ręce pod moje kolana oraz uda i ścisnął.
-
Trzymaj się mocno, Gwiazdeczko - powiedział i skierował się do brzegu z
diabelskim uśmieszkiem.
Co on
kombinował…?
Wyszedł
z wody nadal mnie trzymając i wszedł na pomost. Podszedł do krawędzi tam, gdzie
oboje już na pewno nie mieliśmy gruntu.
- Nie
odważysz się! - Próbowałem się wyrwać, ale on mnie nie puścił. - Kurwa, Luc,
mam makijaż na twarzy! - W dalszym ciągu podejmowałem próby wyswobodzenia się,
ale nie przynosiły skutku.
Z
góry wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji, bo był silniejszy, ale
chciałem zachować pozory, że niby się nie poddałem…
Skoczył.
W jednej chwili czułem jak woda dosięga każdego pojedynczego kawałka mojego
ciała. Rudy puścił mnie dopiero, gdy zanurzyliśmy się w wodzie.
Wynurzyłem
się czując, jak całą twarz oblepiając mi, suche do tej pory, włosy.
Luc
chichotał.
-
Grrr… - Spojrzałem na niego z mordem w oczach. - Kurwa, no, zabiję cię!!! -
walnąłem go z całej siły w ramię (tak, tak… nie będę już tysięczny raz
wspominać, że cała moja siła to ugryzienie komara dla chłopców tak umięśnionych
jak… w sumie wszyscy ci, z którymi się zadawałem).
Odepchnąłem
go jeszcze i wyszedłem wściekły z wody, ocierając lekko twarz i zauważając, że
moje palce są całe czarne.
Luc
normalnie zwijał się ze śmiechu.
Dziewczyny
obserwowały całe zajście. Mel chichotała, więc i ją zmroziłem spojrzeniem.
Pociągnąłem Asmę, zostawiając również na jej skórze czarne plamy.
- Ty
idziesz ze mną! - warknąłem wkurzony.
Zaciągnąłem
ją do domu, gdzie od razu poszła ze mną do łazienki.
-
Kurwa, no!!! - wrzasnąłem, gdy zobaczyłem swoją całą umazaną twarz w lustrze
nad umywalką.
Wyciągnąłem
z kosmetyczki waciki oraz płyn do demakijażu i wręczyłem dziewczynie połowę.
Pomagała
mi to wszystko usunąć z twarzy. Nie przejmowałem się tym, że stoję w kałuży
wody, która ściekała z mojego ciała i kąpielówek. Po prostu musiałem się pozbyć
tych czarnych plam!
Asma
siedziała cicho, ale się uśmiechała, nie mogąc się powstrzymać.
Zmrużyłem
oczy i wypaliłem nimi dziurę w jej tęczówkach.
Pogłaskała
mnie po ramieniu.
- No
dobrze, już, dobrze… Ale spójrz mi w oczy i powiedz, że to nie było zabawne… -
Zachichotała.
Uniosłem
kącik moich ust.
- Ale
tylko trochę… - przyznałem jej rację. - Jednak nikt nie musi o tym wiedzieć…
- Ma
się rozumieć! - Zaśmiała się i kontynuowała ścieranie makijażu.
Zajęło
nam to niemałą chwilkę, ale w końcu byłem czysty.
Wyszedłem
na moment do pokoju po ręcznik oraz rzeczy do ubrania i wyprosiłem Asmę z
łazienki.
Ubrałem
swoje legginsy imitujące skórę i obcisły biały top z czarnymi napisami bez
rękawów oraz z szerokimi ramiączkami. Dorzuciłem biżuterię, pasek z ćwiekami i
na nowo zrobiłem makijaż. Włosy były mokre, więc jedynie je rozczesałem i
rozpuszczone puściłem na plecy. W pokoju wsunąłem swoje worker boots na nogi i
uśmiechnąłem do lustra. Już bardziej obciśle ubrać się nie mogłem. Oj, tak… Patrz,
Luc i podziwiaj coś, czego nigdy nie będziesz mieć.
Odwróciłem
się i zauważyłem przyglądającą mi się tak uważnie, jak nigdy, Asmę
- No
co? - Uniosłem prawą brew.
-
Nic… - Zachichotała, a moja brew została podniesiona jeszcze wyżej. - Po prostu
strasznie zazdroszczę ci tych nóg… - Spuściła wzrok. - Pewnie jesteś lżejszy
ode mnie…
Zaśmiałem
się.
-
Jesteś najszczuplejszą dziewczyną, jaką znam… - Potarmosiłem ją po włosach w
geście pocieszenia. - Taki się urodziłem, nic na to nie poradzę. Wiesz, że dużo
jem i niekoniecznie zdrowo…
-
Georg mówi, że mam duży tyłek… - wyszeptała zasmucona.
Poderwałem
ją do góry za nadgarstek, stanąłem za nią i zlustrowałem jej tylne części ze
wszystkich stron.
-
Jakoś nigdy nie uważałem, żebyś miała duży tyłek… - odparłem w końcu. Nawet się
nie zarumieniła, gdy ją tak oglądałem. Ale, cóż, ja to ja, a nie jakiś inny
chłopak. Przecież chodzimy razem na zakupy… Więc muszę ją pooglądać ze
wszystkich stron, żeby sprawdzić, czy jej ciuch pasuje, nie? - Ale powinnaś się
cieszyć, że tak mówi - dodałem. - Przekomarza się z tobą tylko. Geo cię
uwielbia. - Poklepałem ją po ramieniu. - Idźmy już to tego zboka. – Westchnąłem.
Wyszliśmy
na dwór. Oboje siedzieli na sporawym kocu Melanii (to znaczy Mel siedziała, Luc
leżał z zamkniętymi oczami) i poddawali się kąpieli słonecznej.
Asma
położyła się na swoim ręczniku
- Co,
kryzys zażegnany? - mruknął szczerząc się. - Nie było tak… - otworzył oczy,
spojrzał na mnie i zaniemówił z wrażenia. - … źle… - dokończył po dłuższej
chwili przypominania sobie, co właściwie miał na myśli.
Uśmiechnąłem
się wrednie.
Przełknął
z trudnością ślinę i wstał, mówiąc, że musi iść do łazienki.
Nie…
Wcale nie zauważyłem wybrzuszenia w jego i tak, na szczęście, luźnych
spodniach..
Poszedłem
za nim. Ciekawe, co miał zamiar zrobić…?
Wszedłem
po cichu do domku i na paluszkach poszedłem do góry, do części sypialnianej,
gdzie znajdowała się również łazienka.
Już
od progu doszły mnie odgłosy masturbacji.
Kurwa,
no, już drugi raz dzisiaj zwalał sobie, jęcząc moje imię… Ale, oczywiście, nie
zaprzeczę, że mi się to podobało.
Wsunąłem
się do łazienki, czując jak twardnieję i wiedząc, że to dość niebezpieczne, gdy
ma się na sobie legginsy i jest się w pobliżu Luc’a.
Usiadłem
bezszelestnie na toalecie i zmoczyłem ręcznik zimną wodą, następnie
przykładając go do czoła. Musiałem się opanować. Nie mogłem po prostu zrobić
sobie dobrze i to jeszcze w takich okolicznościach. Nie mogłem zdradzić Toma.
Musiałem wytrzymać. A słynąłem z silnej woli.
No i
wytrzymałem.
Jęki
Luc’a przestały rozchodzić się po całym domu i zastąpiło je tylko ciche
westchnienie spełnienia.
Poradziłem
sobie z własnym penisem i odetchnąłem z ulgą.
Tylko,
czemu się, kurwa, podnieciłem?! Przecież nie byłem gejem, prawda? Ale skoro
zdecydowanie nie pociągały mnie dziewczyny, a Tom tak… to nie mogłem być
hetero, ani bi… W takim razie…
Spojrzałem
sobie prosto w oczy w lustrze i uśmiechnąłem się.
Nie
mogłem nie mieć orientacji. W takim razie… no, cóż… byłem jednak
homoseksualistą… znaczy gejem…
Wzruszyłem
ramionami.
Co za
różnica?! Przecież wszyscy, którzy mijali mnie na ulicy i tak właśnie w ten
sposób o mnie myśleli…
Bill
i Tom Kaulitz. Bliźniacy geje…
Uśmiechnąłem
się pod nosem i opuściłem łazienkę, zmierzając do swojego pokoju.
Tamtego
dnia powstało Ich brech aus.
extra, geniuszu...to jest dopiero cos;p i aż sie prosi powiedziec "wiecej!":)
OdpowiedzUsuńO tak, Sinnlos, zdecydowanie jesteś geniuszem! Uwielbiam ciebie i to opowiadanie, naprawdę! Jesteś wspaniała <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Bo uschnę...
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!!! Jest, Jest, Jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak ja lubię tego zboczucha ach,uch i ech :) AAAAAAAAAAAAAAAAAA Super niech Bill straci dziewictwo z Luckiem, a nie z Tomem. Tom jest taki . . . mało męski i nudny :* Jest super odcinek dziękuje za dedykacje :)
OdpowiedzUsuńOch.... mało męski i nudny.... No daj mu szansę! I jeszcze Sebastian po drodze... Sam zobaczysz...
UsuńJaki Sebastian? Co Bill będzie mieć kolejnego chłopaka, ale super :) Tomowi szansa pfff jeśli przestanie ślinić się na punkcie Billa i uważać, że jest kolorowo i cudownie, a będzie widzieć świat w czarnych barwach i gnijących zwłokach to tak, ale inaczej nie ma szan mój żołądek już się przejadł słodyczą.
UsuńHmmm... raczej głównie na tym będzie polegała Część II Tomu II... ale... co ja będę opowiadać... I tak już za dużo powiedziałam! Buzia zamknięta na zamek!
Usuń- Sinnlos? - odkopała się spod kołdry - Piszesz? - podeszła i zaczęła jej czytać przez ramię - HAHAHA!to jest boskie.. auć! - poduszka Odbiła się od jej głowy.
OdpowiedzUsuń- Blue! Zamkniesz tego ryjka?! Ja tu śpię..! - odwrócił się i nakrył po uszy kołdrą.
- Spadaj ruda wredoto.. nie przejmuj się Sinnlos.. rozdział boski, czekam na kolejne..
Wczoraj przeczytałem całe Twoje opowiadanie i wiesz co? Jestem pod wrażeniem. Spodobało mi się to opowiadanie. Widać, że masz na nie pomysł, a odkąd Czaki Ci betuje, przynajmniej nie ma błędów w dialogach. xD Chociaż i tak tych błędów niewiele widziałem, bo wszystko przeczytałem na komórce i pragnę więcej, Sinnlos. :D Więcej nie napiszę, może pod następnym postem się wysilę. xD Jakbyś mogła, to mnie powiadamiaj na GG: 47072973 (mam nadzieję, że nie pomyliłem numeru. xD)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! Życzę dużo weny.
Pozdrawiam,
Illusion.
Bardzo dziękuję. Dialogi i ich poprawę zawdzięczam instrukcjom Mazohyst ;) Od dwudziestego-któregoś piszę już w miarę poprawnie, mam nadzieję.
Usuń~ Sinnlos