niedziela, 30 marca 2014

51. Lights on, lights off

Hallo! Skarby moje kochane! Dziękuję, że byliście ze mną już okrągły roczek i wspieraliście mnie komentarzami. Dziękuję, że czytacie, że komentujecie i motywujecie mnie do pisania. To, że zaznaczacie swoją obecność komentarzami jest dla mnie bardzo ważne. Wystarczy jedno słowo, naprawdę, nie trzeba pisać długaśnych komentarzy jak Rii i Nikola, choć muszę przyznać, ze na widok tych tasiemców zawsze szeroko się uśmiecham, dziękuję dziewczyny. Chcę tu też podziękować osobom, które były ze mną od samego początku, czyli Sis i Alexowi oraz moim wspaniałym betom – Kasi i Czaki. Przepraszam za rzadko dodawane odcinki, jednak szkoła mnie do tego zmusza, wybaczcie. Wiem, ze długo nie pisałem, ale na rocznicę musiałam naskrobac coś, co diametralnie namiesza w opku. No, dość zapowiedzi, po prostu zapraszam do czytania. Rozdział wyjątkowo niebetowany, bo napisałam go późno, a chciałam, by był na czas, więc przepraszam za moje gapiowskie błędy. Rozdział dedykuje Sis – kocham cię bezwarunkowo.

~ Sinni

51. Lights on, lights off

Kilka tygodni później dotarliśmy do Paryża. Francja przywitała nas chrupiącymi bagietkami i kuszącymi dziewczętami w krótkich spódniczkach i obcisłych koszulkach, które przyciągały wzrok Toma, Geo i Gusa. Ja, natomiast, z wyższością udawałem, że wcale nie jestem zazdrosny o mojego brata, który wpatruje się w plakaty i bannery, całe w brokatowych sercach z wielkim napisem „TOM” na samym środku, nie rzadko połączonymi z wyznaniami miłości w kilkunastu językach. Sam, oczywiście, nie mogłem narzekać na brak zainteresowania moja osobą. Obok bannerów czczących mojego brata były również takie honorujące mnie, na te, oczywiście się uśmiechałem. Tom wtedy robił kwaśna minę... Czyżby nasze przemyślenia były zbieżne?
Po koncercie w sobotni wieczór, podczas którego latałem po scenie jak szalony mijając się z bratem co chwilę wybraliśmy się do klubu, jak robiliśmy już od pewnego czasu. Mimo, iż byliśmy wykończeni graniem, bieganiem, tańczeniem i skakaniem, sił zawsze starczało na drinka lub dwa... lub kilka więcej...
- Tom! Tom! Tom! - dopingowałem brata mocno już podpity, a mój bliźniak ścigał się z Geo kto szybciej wypije cały kufel piwa.
Gus, oczywiście, stał po stronie Georga i obaj przekrzykiwaliśmy się przez głośną muzykę, nie myśląc o tym jak bardzo mogę sobie zedrzeć gardło.
- Tak! Aaaaa! Tommy wygrał! - przytuliłem mocno brata i chciałem go mocno pocałować, co wyszłoby mi całkowicie, gdyby nie odwrócił twarzy tak, ze mój cmok padł na jego policzek. Oj, byłem już kompletnie pijany, skoro chciałem wydać nasz sekret przez nieuwagę. Zaśmiałem się jednak tylko i przybiłem jeszcze z bratem piątkę, po czym od razu położyłem się na stoliku i podciągnąłem koszulkę, bo teraz Geo musiał ponieść karę po zakładzie – jeden bodyshot ze mną w roli głównej.
Spojrzałem błyszczącymi oczami na Geo, a ten od razu uklęknął nade mną na stoliku. Rozsypałem trochę soli na swoim brzuszku i do pępka oraz wsunąłem cytrynkę w usta.
Georg pokręcił głową śmiejąc się głośno. Wypił tequile i zlizał pocałunkami sól z mojego brzuszka, a potem ostrożnie, wytrzymując napięcie między nami, w naszych oczach, wyjął cytrynkę spomiędzy moich ust zębami i wycisnął sok.
Gus i Tom boli mu brawo, a ja się naturalnie zarumieniłem i zachichotałem. Tom obciągnął mi koszulkę najwyraźniej nie chcąc już wystawiania mojego ciała na widok publiczny i ściągnął mnie na kanapę ze stolika. Wtuliłem się spokojnie w jego ramię i zamknąłem na chwile oczy, wsłuchując się w muzykę. Mmm... electro i dubstep... To jest to.
Nagle poczułem, jak ktoś ciągnie mnie za rękę do góry. Otworzyłem oczy oszołomiony i spojrzałem na dwudziestoparolatka o mocno zarysowanych kościach policzkowych, szczupłym nosie i błyszczących zielonych oczach. Wyglądał drapieżnie i... na miły Bóg... miał grzywę rudych, ognistych włosów, całkowicie wyglądających jak płomienie, albo to ja już byłem narąbany jak Messerschmitt.
Uniósł lekko mój podbródek i objął silnym ramieniem, wybudzając mnie tym samym z lekkiego odrętwienia.
- Jestem Xsavier. Zatańczysz? - Usłyszałem męski, głęboki głos wydobywający się z tych różowych ust.
Tom nic nie zrobił, co uznałem za przyzwolenie i pod czujnym okiem mojego brata/kochanka zgodziłem się wybrać z nieznajomym na parkiet, gdzie, o czym obaj się przekonaliśmy, musiał mnie dość mocno trzymać, żebym nie upadł. Starałem się nadążyć i nie zgubić w rytmie dzikiego, brudnego tańca, gdzie ocieranie o siebie dwóch ciał imitujące zbliżenie w zwierzęcy sposób podniecało każde członki upitego ciała.
Przetańczyłem z nim dobra kilka utworów i pewnie tańczyłbym dalej, gdyby swoją obecnością nie zaszczyciłby mnie Tom z wyraźnymi rumieńcami na policzkach i zdeterminowaniem w oczach. Pociągnął mnie za rękę do siebie i mocno przytulił, tak, żebym bez problemów wyczuł jego duży problem w spodniach.
- Bill. Łazienka. Natychmiast. Raus – wysyczał mi do ucha i klepnął w tyłek, ciągnąc w stronę toalet.
Zdążyłem jedynie zarejestrować, że G&G nie było przy naszej loży i zostałem wciągnięty w korytarz, a potem natychmiast do łazienki. Byłem tak zalany, że niemal nie dostrzegałem zmiany miejsc, w jakich się znajdowałem.
- Tom... - Przetarłem oczy. - Tom, to ty...? - Zapytałem, bo już wszystko zaczęło mi się mieszać i nie umiałem jednoznacznie określić, z kim zostałem zamknięty w kiblu.
- Skarbie...? - Usłyszałem ciepły i troskliwy głos, który jednoznacznie przekonał mnie o tym, że jestem tu z bratem. - Ciii... ale się urządziłeś... - przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.
- Bill, jesteś świadomy...? Ile widzisz palców...? - Pokazał mi jakąś liczbę na palcach.
- Trzy... - odparłem po chwili zastanowienia.
- No, pięknie, braciszku. Jednak nie jest jeszcze najgorzej. - Oparł mnie plecami o drzwi. - Skarbie, posłuchaj... Tommy ma problem w spodniach i chciałby się kochać, kochanie, czy mi pozwalasz...? - Próbowałem nie spuszczać z niego rozbieganego wzroku i utrzymywać głowę w pionie, co wydawało mi się teraz niemożliwe. - Skarbie, rozumiesz, co braciszek mówi...?
Pokiwałem głową lekko i zamrugałem nieprzytomnie. Dźwięki były stłumione, jakbym słuchał tego przez szybę pancerną. Obraz prawie jak w kalejdoskopie.
- Kochanie, jeśli słyszałeś i rozumiesz, to powtórz... - poprosił patrząc z jeszcze większą troską. Nie widziałem jej, ale rozpoznawałem po tonie głosu.
- Że... że Tommy chce się kochać... - wymamrotałem z trudem. - Bibi się zgadza... - Wtuliłem się w niego z lekkim uśmiechem. - Ale mnie trzymaj mocno. - Pocałowałem go czule i leciutko.
Tom uśmiechnął się zadowolony i powoli pocałował mnie namiętnie i z pasją, pieszcząc wnętrze moich ust. Przyparł mnie mocniej do drzwi, żebym nie upadł i spuścił swoje spodnie z bokserkami do kostek. Rozpiął pasek moich spodni i również je zsunął w dół. Został na kucaka i wziął mojego penisa do ust, przez co głośno jęknąłem i rozstawiłem szerzej nogi. Naślinił dwa palce i wsunął we mnie poruszając i delikatnie rozciągając moją dziurkę. Gdy byłem już wystarczająco podniecony, wyjął ze mnie palce i mocno mnie pocałował. Niby byłem pijany, ale dbał o każdy szczegół, żeby w żadnym razie nie przypominało to zwykłego pieprzenia, a jednak kochanie się dwojga zakochanych.
- Skarbie, kocham cię, pamiętaj to... - Pocałował mnie delikatnie i odwrócił przodem do drzwi. Zawsze mówił, ze mnie kocha, bo wiedział, że kochanie się od tyłu wymaga wiele zaufania by nie myśleć o sobie jago o rzeczy w oczach innej osoby.
Rozstawiłem nogi tak szeroko, na ile pozwalały mi spodnie i wypiąłem się lekko, dłońmi łapiąc się futryny na górze. Pomiział swoim penisem moje wejście i wsunął delikatnie główkę jęcząc głośno. Syknąłem cicho, bo ślina jednak nie zastępowała jednak doskonale lubrykantu. Poczułem lekkie pieczenie i uczucie rozciągania. Przytulił mnie do siebie mocno i wszedł jednym pchnięciem do końca aż nasze jądra zetknęły się ze sobą. Jęknąłem głośno z bólu pomieszanego z rozkoszą i wtuliłem się plecami w tors Toma,a on zaczął się szybko poruszać w moim wnętrzu jęcząc mi do ucha, ze mnie kocha bez przerwy, na co się uśmiechałem i czułem wspaniale, wiedząc jak bardzo rozumie moje potrzeby. Złapał mnie za biodra i dosłownie nabijał mnie na swojego twardego penisa z całej siły sprawiając, że niemal krzyczałem jego imię z rozkoszy. Doszliśmy obaj jednocześnie. On we mnie, a ja na drzwi. Po chwili, gdy już skończył się we mnie spuszczać, usiadł na sedes ze mną na kolanach i podnosząc mnie delikatnie, zdjął ze swojego rumaka, posadził bokiem na kolanach i tulił mocno do siebie, całując po twarzy i uspokajając.
- Ciii... Bibi... już cichutko... było tak zajebiście, skarbie, dziękuję... - Pocałował mnie namiętnie i bardzo, bardzo długo i czule.
Siedziałem jakiś czas w jego ramionach drżąc od orgazmu, gdy on jednocześnie tulał mnie i wycierał drzwi. Wydawało mi się, ze to wieczność. A wieczność z Tomem była taka piękna, wręcz zachwycająca. Chciał mnie tez wyczyścić, ale zatrzymałem go.
- Nie... dobrze mi z tobą w środku... Jesteś tak blisko we mnie... - wymruczałem śpiąco, ale byłem mniej pijany niż jeszcze chwile temu.
- Mały zboczeniec... - Zaśmiał się mój brat i pomógł mi ustać na moich koturnach.
Ubrał mnie delikatnie i pocałował w czoło, po czym ubrał także siebie.
Wyszliśmy z toalety. Przed lustrem poprawiłem swój wizerunek i byliśmy gotowi by wrócić do loży.
- Chyba już idziemy, co nie...? - Tom mnie objął w drodze do kanap.
- Tak, wykończony... jestem... - wymamrotałem dość składnie i zobaczyłem, ze chłopaków nadal nie ma. - Gdzie...?
- Na dworze, dzwonią po szofera, tutaj jest za głośno. - Tom cmoknął mnie w czółko i podprowadził do wyjścia.
Przy samych drzwiach poczułem jak jakiś typ wyrywa mi torebkę i zwiewa na ulicę. Zamrugałem zdezorientowany w tłumie i ruszyłem za nim krzycząc żeby się zatrzymał. Usłyszałem jeszcze krzyk Toma biegnącego za mną. Zobaczyłem torebkę, błyszczącą niedaleko i podbiegłem do niej nie zauważając, że wybiegam na ulicę. Wziąłem ją szybko w dłoń i spojrzałem uśmiechnięty na brata, że złodziej ją upuścił. Tom coś wrzeszczał.
Spojrzałem w bok i podniosłem wzrok.
Światła.
Hamowanie.
Ból.
Ciemność.



Światło gaśnie w moich oczach.