Kolejny rozdzialik na poprawę
humoru. Dedykuję go Blue, ażeby nie
uschła i dalej tak wspaniale komentowała, a jednocześnie sprawiała, że trzęsę
się ze śmiechu DZIĘKUJĘ! Zapraszam do wyrażania swojej opinii za pomocą tzw.
komentarzy. J
16. In unserem Traum die ersten
sein. Halt' uns nicht auf - das ist unser Traum.
Obudziło
mnie głośne pukanie do drzwi.
-
Tak, tak!- poczułem wibracje i głos swojego „materaca”.- Już idziemy!
Otworzyłem
powoli oczy i od razu napotkałem wlepiony we mnie, ciemny wzrok Toma.
Uśmiechnął
się, jakby coś mu się przypomniało.
- No
co?- mruknąłem.
Pogładził
mnie po głowie. Leżałem na nim praktycznie całym ciałem.
-
Nic…- zaśmiał się.- Wreszcie mogłem zobaczyć, jak otwierasz swoje piękne
ślepka.- dodał czułym tonem.
Uniosłem
się i pocałowałem go w usta.
-
Hmmm… widzę, że nie zapomniałeś, co się wczoraj wydarzyło.- uśmiech nie
schodził mu z twarzy.
Wyszczerzyłem
się.
-
Mógłbym się tak budzić codziennie.- wyszeptałem, chowając głowę w zgłębieniu
jego szyi.
Mruknął
na potwierdzenie, jakby mówił: „ja też”.
Przeczesywał
moje włosy.
-
Billy, musimy wstać.- powiedział cicho. Jasne było, że i on nie chciał się
podnosić.- Ja też wolałbym tu przeleżeć cały dzień, ale musimy iść do szkoły.-
żaden z nas się nie poruszył, ale ostatecznie stwierdziłem, że i tak i tak będę
musiał wstać, a im dłużej poleżę w łóżku, tym mniej czasu będę miał na
doprowadzenie siebie do stanu używalności.
Zanim
jednak zniknąłem w łazience moje usta ułożyły się w chytry uśmieszek.
Popatrzyłem na niego, leżącego jeszcze w łóżku i bezczelnie oblizującego się,
lustrując mój tyłek.
-
Tak, tak, Tom…- pokręciłem z rozbawieniem głową.- Wiem, że mam seksowny tyłek.
Już to ustaliliśmy…
- Oj,
masz…- mruknął nie przestając pożerać mnie wzrokiem.
-
Założysz kiedyś rurki?- zapytałem prosto z mostu.- Masz takie szczupłe nogi…
Prychnął.
-
Założę.- skinął głową.- Jeśli ty pójdziesz do szkoły w moich spodniach i bez
makijażu.- zaśmiał się.
Obruszyłem
się i zatrzasnąłem w łazience.
Sam
nie wiedziałem, czy gorzej byłoby ubrać te ogromne spodnie, czy pokazać się bez
makijażu… Ostatecznie stwierdziłem, że ani jednego ani drugiego bym nie zrobił.
Tradycyjne
rytuały zajęły mi 20 minut, jednak wcześniej wziąłem jeszcze 5- minutowy
prysznic dla odświeżenia po niecodziennej nocy. Z szafy wygrzebałem granatowe
rurki i koszulkę w czarno – pomarańczową kratę. Na nogi wsunąłem swoje czarne,
ukochane 12- centymetrowe koturny i byłem gotowy. Ostatnim punktem do
wypełnienia w mojej sypialni było przepakowanie zeszytów i zabranie torby.
Dzisiaj miały przyjść moje garnitury. Miałem zrobić dla nich miejsce w szafie…
Wyszedłem
z pokoju i już wiedziałem, że ten dzień będzie najlepszym dniem od… od pewnego
czasu w każdym razie. Lepiej nie mówić głośno, że od zawsze.
Zszedłem
na dół, gdzie mama i Gordon już jedni grzanki. Tom też siedział gotowy do
posiłku, najwyraźniej na mnie czekał.
-
Smacznego!- przywitałem się.
Gordon
spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-
Już… wszystko w porządku, Bill?- zapytał delikatnie, patrząc znacząco na mojego
bliźniaka, gdy ten był zajęty smarowaniem tosta.
Uśmiechnąłem
się.
-
Tak, Gordon. W jak najlepszym.
- To
o co żeście się tak śmiertelnie pokłócili, co?- ojczym nie dawał za wygraną,
jednak wątpiłem, by cokolwiek mogło zepsuć mi ten dzień.
Tom
nerwowo podniósł wzrok. Potem przeszył nim moje oczy.
Zmarszczyłem
czoło, potem wzruszyłem ramionami, a na końcu wywróciłem oczami i podałem
Tomowi swoją kromkę.
-
Było się rozejrzeć, a nie…- pokręciłem głową z rozbawieniem.
Gordon
nadal oczekiwał odpowiedzi, a teraz i mama domagała się wyjaśnienia tej zamiany
na kanapki.
- No,
trzeba wspomóc brata, skoro jest gapą.- zaśmiałem się do mamy, jednak ona nadal
nie rozumiała.- No, bo, Tom zrobił sobie kanapkę z dżemem brzoskwiniowym, ale
nie zauważył, że tam stoi truskawkowy, który lubi bardziej, więc chciał się
zamienić, bo i tak wie, że będę robić sobie tosta z dżemem brzoskwiniowym.-
wytłumaczyłem słowo po słowie.
Moja
rodzicielka nadal nie mogła się nadziwić naszym umiejętnościom porozumiewania
się bez słów.
- To
jak? Dowiemy się, o co poszło, chłopaki?
Gordon
jak chciał, potrafił być naprawdę uparty.
Westchnąłem.
I weź teraz myśl nad powodem trzytygodniowej kłótni…
-
Nie, Tom…- odezwałem się nagle, a on uniósł brew.- Aaaa… no, chyba, że tak…-
zaśmiałem się, a mama tylko wywróciła oczami w stronę Gordona.
Myślałem
jeszcze przez chwilę.
- O
Melanię.- odparłem w końcu.
-
Obojgu wam się podoba?- Gordon wciągnął powietrze ze zdumieniem.
-
Mnie się nie podoba, ale to moja przyjaciółka i nie miała dla mnie czasu, bo
Tom cały czas z nią przebywał.- odpowiedziałem.
- I
jak to rozwiązaliście?- kontynuował przesłuchanie.
Tym
razem odpowiedzi udzielił Tom. Na pewno wiedział, że z tym pytaniem to już
sobie nie poradzę, bo tak naprawdę nic nie ustaliliśmy w sprawie Melanii.
- Rozstanę
się z nią dzisiaj.- to mnie zaskoczyło.- Nikt nie stanie pomiędzy mną i
Billem.- dodał, a ja się uśmiechnąłem dla potwierdzenia jego słów, chociaż były
niespodziewane.
Mój
ojczym westchnął.
-
Niema to jak braterska miłość…- uśmiechnął się do nas serdecznie.
Parsknąłem
cicho śmiechem i w zachowaniu spokoju wcale nie pomagała obecność dłoni Toma na
moim kolanie, jeżdżąc w górę i w dół. I jeszcze te jego prowokujące spojrzenie…
Miałem wielką ochotę się na niego rzucić.
Po
dziesięciu minutach mama pojechała do pracy, a Gordon oświadczył, że poczeka w
samochodzie, więc zostaliśmy z Tomem sami. To były nasze dwie minuty na
ustalenie, co dalej z Melanią.
Spojrzałem
na niego pytająco, a on już wiedział, o co chodzi.
- To,
co powiedziałem to prawda, Bill.- odpowiedział.
-
Tom, doskonale wiesz, jak to ją zaboli. A w ogóle, to jak się jej
wytłumaczysz?- pytałem dalej.- Już nie wspominając o tym, że przecież chciałeś
utrzymywać pozory. Skoro już powiedziałem im, że zerwałeś z tą dziewczyną z
Berlina, to co teraz wymyślisz?
-
Słuchaj, Billy.- nakrył moją dłoń swoją.- Czy zaboli ją bardziej niż ciebie, gdy
dalej będę się z nią spotykać i całować?- przeszył wzrokiem moje oczy.- Wiem,
co wtedy czułeś, braciszku.- wyszeptał i gestem wskazał, żebym usiadł mu na
kolanach, co z ogromną chęcią uczyniłem i objąłem jego szyję.- Wiem, ze
płakałeś. A to, na co pozwoliłem w pokoju nagraniowym… Gdy całowaliśmy się z
Melanią na twoich oczach…- przymknął oczy.- Widziałem, twój smutek, gdy cię
odpychałem i poczułem się wtedy jak ostatni skurwysyn…- powiedział przez zaciśnięte
zęby.
Przyłożyłem
palca do jego warg.
-
Ćśsiiii…- swój palec zastąpiłem ustami i pocałowałem czule.- Zrób, co chcesz.
Jeśli uważasz, że będziesz miał później nieprzyjemności związane z
nieposiadaniem dziewczyny, to ja ci ufam, że nie zrobisz nic złego.
Uśmiechnął
się słabo.
-
Bill, czy ty jesteś gejem?- zapytał w końcu. Nie mogę powiedzieć, że nie
czekałem na to pytanie.
Pokręciłem
głową na boki, zaprzeczając i od razu wziąłem się za wyjaśnianie.
- Nie
podobają mi się dziewczyny. Ani chłopacy.- dodałem.- Ty mi się podobasz.-
wyszeptałem zawstydzony, a on mnie przytulił, żebym nie czuł się speszony.
Później
wstaliśmy od stołu i skierowaliśmy swoje kroki do samochodu.
Drogę
do szkoły spędziłem opieraniu głowy o ramię Toma i wyobrażanie sobie tego, co
będzie dalej. Byłem czułym Billem, prawdziwym sobą. Ale w szkole znów budziło
się moje drugie oblicze, który wyćwiczyłem na tyle, by stało się nieodłączną
częścią mojej osobowości. Wraz z
przekroczeniem progu placówki budziła się we mnie „Gwiazdka”. I uwielbiałem ją
w sobie czuć.
Weszliśmy
do klasy. Była środa, więc dziś znów pierwszą lekcję mogłem spędzić w jednej
ławce z Tomem.
Melania
wyglądał na niepocieszoną, gdy Tom się z nią nie przywitał.
Nie
miałem zielonego pojęcia, jak mój bliźniak rozwiąże tą sprawę, ale skoro
powiedział, że to załatwi, to załatwi. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że Melania
nie będzie za bardzo cierpieć.
Podczas
lekcji Tom podsunął mi kartkę z informacją, żebym na razie zachowywał pozory
wcześniejszej niechęci między nami, więc posłusznie odsunąłem się bardziej w
stronę okna i spojrzałem na niego przymrużonymi oczami, na co o mało nie
parsknął śmiechem. Byłem szczerze ciekawy, co on planował.
Po
dzwonku, na korytarzu, brązowowłosa od razu dopadła moje brata i się na niego
rzuciła. Stałem wtedy przy oknie pod klasą obok. Mimo tego, że wiedziałem, że
to niedługo się skończy (mogłem sobie mówić, że mogą być razem i, że mu ufam –
bo ufam – ale nie było możliwości, żebym nie odczuwał bólu) poczułem ukłucie w
sercu.
Tom
patrzył na mnie, odsuwając od siebie jednocześnie dziewczynę, która była
zawiedziona.
-
Mel, ja…- zaczął. Byłem w odpowiednim miejscu, żeby obserwować ich oboje i
słyszeć, co mówią.- To koniec.- powiedział bez ogródek.
Uśmiechnąłem
się pod nosem. Też wolał konkrety. Jednak nie byliśmy aż tak różni…
-
Aaallee, Tom…- jej twarz zmieniła się w przeciągu sekundy. Była skrzywdzona.
-
Nie, Mel.- powiedział stanowczo.- Szanuję cię, dlatego nie pozwoliłem na nic
więcej. I z tego samego powodu nie będę cię okłamywał i wciskał kitu, że moja
była jest w ciąży, czy coś… Po prostu kocham kogoś innego.
Po
jej policzkach popłynęły łzy.
- Kim
ona jest…?- wychlipała.
-
On.- poprawił ją Tom, na co ja wyprostowałem się zaskoczony tym, co mój brat
powiedział, a co przy okazji słyszała cała klasa.
Niby
zajęci swoimi sprawami, ale słuchali tak samo jak ja, udając, że piszą smsy.
Podniosłem
wzrok i moje oczy przeszyło spojrzenie Toma.
- Jak
to „on”…?- Mel nic nie mogła zrozumieć.- Jesteś…?- urwała, nie chcąc
wypowiedzieć tego słowa.- Kto to jest, Tom?- zapytała hardo.
-
Jestem Bi.- obwieścił. Małe kłamstewko, a mogło uratować dziewczynę od wielu
upokorzeń.- Nie znasz go.- mówił to patrząc prosto w moje oczy.- Jest
całkowicie inny niż ktokolwiek, kogo znasz. Kocham go.- uśmiechnąłem się lekko,
słysząc to ciepłe wyznanie.- Po za tym, przez nasz związek rozpadała się moja i
twoja więź z Billem. Nie mogę stracić brata, Melanii.- położył jej rękę na
ramieniu.- Chciałbym, żeby chociaż między wami było po staremu.- wyraził swoje
nadzieje.
Kiwnęła
niepewnie głową i odwróciła się w moją stronę.
-
Wolę wierzyć, że to ze względu na brata, Tom.- mruknęła i odeszła w stronę
łazienki z Eriką.
Odetchnąłem
z ulgą. Przyjęła to lepiej niż się spodziewałem, jednak nie wierzyłem w to, że
pomiędzy mną i Mel będzie po staremu. Jak się okazało, wcale się nie myliłem.
Tom
również podążył w stronę łazienek, więc poszedłem jego śladem.
Pomieszczenie
było puste, a Tom stał przodem do okna, tyłem do drzwi.
- Pocałuj
mnie.- wyszeptał, a ja zatrzymałem się w pół kroku.
Naprawdę
to powiedział na głos w miejscu publicznym? Serio był taki nierozważny?
-
Skąd wiedziałeś, że to ja?- zapytałem i podszedłem do niego
-
Wdycham twoje podniecające perfumy codziennie, przez cirka osiem godzin w nocy.
Raczej umiem je rozpoznać.- uśmiechnął się.
Moja
prawa brew podjechała na samą górę mówiąc proste „co?!”.
-
Spryskałem sobie swoją koszulkę twoją wodą kolońską, gdy przestałem się do
ciebie odzywać. Spałem z nią codziennie.- wyjaśnił zawstydzony.
Uśmiechnąłem
się i pokręciłem głową z politowaniem.
-
Mogłeś mnie mieć cały czas, co noc ze mną spać, a ty wolałeś tulić do siebie
podkoszulek z moimi perfumami…- westchnąłem, a on jeszcze bardziej się
zawstydził. Wyciągnąłem do niego dłoń.- Chodź.
Niepewnie
ujął moją rękę.
- Ale
gdzie?- zapytał zdziwiony, gdzie ja mogę chcieć iść, trzymając go za rękę.
Zaśmiałem
się. Jego mina była bezbłędna.
- Po
pierwsze, mamy jeszcze pięć minut przerwy. Żal by było gdyby się zmarnowała. Po
drugie, miałeś przed chwilą jakieś życzenie. A po trzecie, skoro już jesteśmy w
łazience, to, przyznasz mi rację, że można te życzenie spełnić porządnie…-
dodałem prowokującym tonem.
Widziałem,
jak się ożywił i sam tak naprawdę wciągnął mnie do jednej z kabin.
W
środku, on usiadł na toalecie, a ja okrakiem na jego kolanach, po czym od razu
przystąpiłem do łapczywego całowania jego warg, które szybko rozchylił, abym
mógł poznawać wnętrze jego ust metalową kuleczką w języku. Mruczał, gdy pieściłem
tak jego podniebienie. Ścisnął moje pośladki, na co cicho jęknąłem, a on
przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, o której nigdy wcześniej bym nie
pomyślał, że może być aż tak erogenną sferą
ciała człowieka.
-
Tylko…- wyszeptałem z trudnością.- Bez malinki…- poprosiłem.
Odsunął
się nagle.
- Z
późno.- wyszczerzył się.
-
Tom!- walnąłem go w ramię.- Jak ja się ludziom pokarzę?!
Wstałem
czym prędzej z jego kolan i wyleciałem z kabiny przed lustro, by przyjrzeć się
dokładniej czerwonemu śladowi.
-
Grrr…- warknąłem w stronę brata, opierającego się o futrynę drzwi od kabiny.
- No
powiedz, że nie masz pudru.- zaśmiał się.
Spojrzałem
w mgnieniu oka na torbę i zacząłem wyciągać kosmetyczkę.
Zadzwonił
dzwonek.
- Idź
już.- poleciłem mu wściekły.- Cudów nie zdziałam, i tak będzie widać. Nie
możemy wrócić razem.
-
OK.- odpowiedział.
Podszedł
do mnie, cmoknął w policzek i zniknął z łazienki.
Gdy
już zostałem sam, wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Ależ on całował…
Czerwony punkt był idealnie dopracowany…
-
Ech…- westchnąłem i zacząłem nakładać warstwy pudru na szyję, żeby jakoś
zniwelować ostrość malinowego koloru.
Teraz
mieliśmy niemiecki, więc nie za bardzo mi się spieszyło.
Ostatecznie
uznałem, że nie mam najmniejszej ochoty iść na tą lekcje, więc zostałem w
łazience. W tym czasie intensywność różu się opamiętała.
Pod
klasę poszedłem dopiero przed trzecia lekcją, gdzie spotkałem się z
chichoczącym na mój widok Tomem. Po Mel nie było śladu.
Dałem
mu sójkę w bok. Chyba już nie udawaliśmy, nie?
-
Chce ci się uczyć?- zapytałem go.
-
Żartujesz?!- obruszył się, jak mogę zadawać tak idiotyczne pytanie.
- To
chodź.- rzekłem i odszedłem od niego, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
Opuściliśmy
szkołę. Dzień był za piękny na naukę.
Szliśmy
chwilę w ciszy. Dawno, jak na mnie, nie zrywałem się z lekcji.
- Gdzie
idziemy, Billy?- zapytał w końcu mój bliźniak.
- A
która godzina?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-
Dochodzi 10.
- DOCHODZI
mówisz…- zachichotałem.- Hmmm…- zamyśliłem się.- A na co masz ochotę?- zadałem
kolejne pytanie, wyjmując komórkę z torebki.
- Na
to, co ty…- uśmiechnął się i objął mnie w pasie.
Jakaś
babcia dziwnie się na mnie spojrzała.
-
Tom!- oburzyłem się i wyplątałem z uścisku.- Może ty jesteś Bi, ale ja nic
takiego głośno nie deklarowałem.- przypomniałem mu.
- Nie
jestem Bi.- zaśmiał się.- Prawda, zdeklarowałeś jedynie, że ze wszystkich ludzi
na ziemi podnieca cię jedynie twój brat bliźniak.- odpowiedział nieco
zgryźliwie.
-
Hej!- przyłożyłem mu w bok.- Nie życzę sobie takich tekstów.- udałem obrażonego
i wybrałem numer, z którym się połączyłem.
- Do
kogo dzwonisz?- zapytał, ale nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo mój „cel”
odebrał.
- Hej, Gordon.- przywitałem
się.- Odblokujesz mi kartę? Proszęęęę…….- zrobiłem swoje najładniejsze
„proszę”, jakiego się nauczyłem.
- Bill, nie mów mi, że znów
zwiałeś ze szkoły…- zaśmiał się.
- Nic takiego nie
powiedziałem.- odwzajemniłem śmiech.- No, weź… To były ciężkie dni… Musimy się
trochę wyluzować.
- Czyli już zdeprawowałeś Toma…
No, dobra, ale ani słowa Simone.- postawił warunek.
- Dzięki!- rzuciłem i się
rozłączyłem.
Złapałem
Toma za nadgarstek i zaciągnąłem w stronę centrum handlowego.
Spędziliśmy
tam resztę czasu, która powinniśmy byli zmarnować w szkole i byliśmy tam
jeszcze do wieczora, korzystając z faktu, że nie było tamtego dnia próby. Nakupowałem
sobie obrzydliwie dużo rzeczy. Oczywiście, nie zapomniałem o Tomie, więc razem
z moim bliźniakiem ledwo co zabraliśmy się z reklamówkami do taksówki, która
zawiozła nas do domu.
Gordon
nie mógł uspokoić śmiechu, gdy nas takich obładowanych zobaczył.
Zanieśliśmy
wszystko do swoich pokoi i zeszliśmy na kolację.
Potem
mieliśmy czas na lekcje, które odrobiłem zgodnie ze wskazówkami Luc’a, które
przekazał mi smsem, tego natomiast przesłałem też Tomowi.
Później
poczytałem trochę zaczątki tekstów w zeszycie, ale ostatecznie nie chciało mi
się pisać. Nie miałem nastroju i byłem zmęczony zakupami, więc rozpakowałem
torby z ubraniami, butami i dodatkami. Tak… bycie modelem i zarabianie własnej
kasy było fenomenalne… Powiesiłem też garnitury, które przyszły pocztą około
południa.
Około
jedenastej udałem się do łazienki, gdzie zmyłem z siebie nieświeżość po całym
dniu w ruchu.
Ubrany
w bokserki i z mokrymi włosami, z których woda kapał mi na ramiona, wyszedłem
do pokoju. Jakże NIE zdziwił mnie widok równie, co ja, nagiego Toma na moim
łóżku, bawiącego się kluczem.
Na
mój widom uśmiechnął się prowokująco i oblizał usta i odłożył klucz na szafkę
nocną.
Podniósł
się i podszedł do mnie wolnym krokiem.
-
Masz na sobie zdecydowanie za dużo ubrań…- wymruczał mi do ucha, ściskają oba
moje pośladki i dobierając się do moich ust.
Tej
nocy również nie pozwolił mi siebie tknąć. Zasnęliśmy gdzieś po drugiej po moim
trzecim orgazmie. Nawet nie wiedziałem, że tyle można… Jednak przy Tomie
wszystko STAWAŁO się możliwe.
Spełnialiśmy
nasze marzenie. Z dużym prawdopodobieństwem jako pierwsi przenieśliśmy więź
bliźniaczą na całkowicie inny – zły i niemoralny – poziom. Ale, co my
poradzimy, że to było takie cholernie dobre…? Po za tym, oprócz więzów krwi,
tak naprawdę nic nas nie łączyło. Nie wychowywaliśmy się razem. To było tak
samo, jakbyśmy za kilka lat przypadkowo spotkali się w Berlinie i zakochali się
w sobie, nie wiedząc o pokrewieństwie.