Tak, tak… Postanowiłam wrzucić
jeszcze jeden rozdział, póki mam czas posprawdzać. Życzę miłego czytanka i jak
zawsze proszę o komentarze!
13. Willkommen in unser'm Traum
- Verbote sind verboten.
Bill
Właśnie
Tom gładził swoją dłonią moje udo, gdy siedziałem okrakiem na jego kolanach i
zbliżałem swoją twarz do pocałunku, gdy…
…
ktoś złapał mnie za nogę i zwalił z łóżka przerywając ten sen.
Podniosłem
się bardziej wściekły niż zwykle i nie wiedziałem, czy to dlatego, że ktoś mnie
tak brutalnie zbudził, czy dlatego, że nagle uświadomiłem sobie, jak bardzo
chciałem dokończyć swój sen i zobaczyć, co się dalej wydarzy. Grrr… śniłem o
bliźniaku w niedwuznacznej sytuacji.
Zmierzyłem
przymrużonym wzrokiem Gustava i Georga, ryczących ze śmiechu. W drzwiach stał
Tom z bananem na ustach, którego nieudolnie próbował zmienić w cienką, prostą
linię.
- I
co, Księżniczko…?- śmiał się dalej George.- Masz te swoje piosenki? Bo my już
się na pamięć nauczyliśmy Leb die Sekunde
i Freunde bleiben.
Kopnąłem
go z całej siły (co on mógł odczuć jako ugryzienie komara) w piszczel i trochę
się opanował.
Spojrzałem
na Toma pytająco. Nie powiedział im jeszcze?
Ten
wzruszył jedynie ramionami i wyszedł z pokoju. Ignorancji ciąg dalszy.
-
Sio!- krzyknąłem i wskazałem na drzwi.
Wyszli
bez dodatkowych zaczepek święcie przekonani, że nie napisałem niczego.
Wpadłem
do łazienki i jak zawsze odprawiłem rytuał z makijażem i włosami. Potem krótki
pobyt między drzwiami szafy i ostateczne zlitowanie się dla czarno- szarych
rurek, czerwonego, obcisłego podkoszulka i tenisówek. Jeszcze pięć srebrnych
bransoletek – łańcuszków i wyszedłem z pokoju, chcą skierować swoje kroki do
kuchni, jednak…
…
jednak wychodząc z pokoju wpadłem na Toma, który niósł talerz z kanapkami z
serem i pomidorem oraz dżemem brzoskwiniowym i szklankę soku – multiwitaminy.
Miał
ciętą miną. Omal się nie oblał.
-
Przepraszam.- szepnąłem co raz bardziej niepewny jego reakcji na zderzenie.
-
Śniadanie dla ciebie.- oddał mi naczynia i poszedł dalej, znikając w studiu.
On
był naprawdę obrażony.
Wróciłem
do pokoju, usiadłem na fotelu i… no i po prostu się rozpłakałem.
Pomyśleć,
że mu zaufałem, otworzyłem się przed nim. A on teraz mnie krzywdził. Umiał to
zrobić, bo z uwagi na naszą bliźniaczość, prawdopodobnie wiedział, w co
uderzyć.
I
uderzał. Wyzuty z emocji. Bez tego cholernego szczęścia, że „wreszcie mógł
przyjechać do brata”.
Udawał.
Ale teraz, czy wtedy?
Miałem
dość.
-
Bill, naprawdę umiesz jeść szy…- usłyszałem głos Toma, a ten po chwili otworzył
z impetem drzwi i stanął w nich.
Spojrzałem
na niego z takim wyrzutem, że aż go zatkało.
Podszedł
do biurka, wziął z niego pudełko chusteczek i mi podał.
Potem
po prostu wyszedł bez słowa.
Pociągnąłem
nosem, a po moim policzku spłynęła ostatnia łza.
Otarłem
twarz. Na szczęście miałem wodoodporne kosmetyki, a czarne cienie maskowały
jakiekolwiek ślady płaczu.
Zerknąłem
na posiłek z niechęcią, ale ostatecznie zdecydowałem się zjeść.
Tom
Gdy
go wtedy zobaczyłem siłą powstrzymałem odruch podbiegnięcia, wzięcia w ramiona
i przepraszania za wszystko, co zrobiłem, a raczej za to, że nic nie robiłem.
Podałem
mu chusteczki, bo gdybym zastanawiał się odrobinę dłużej, na pewno zrobiłbym
coś, czego bym żałował.
Wyszedłem
bez słowa. Opuściłem go. Znów. Wtedy, gdy mnie potrzebował.
Wróciłem
do studia z niewyraźną miną. Sam miałem zamiar się rozpłakać.
- No
i co?- zapytali prawie równocześnie.
-
Zaraz przyjdzie. Konsumuje.- wytłumaczyłem.
Gustav
wystukiwał nerwowo rytm nogą. A basista przeglądał nuty starych piosenek.
Nie
powiedziałem im o tym, że mamy te dwie nowe piosenki. Chociaż tyle przyjemności
mogłem sprawić Billowi. To jego piosenki i to on im o nich powie.
Stanął
w drzwiach ledwo trzymając się na nogach.
Zdusiłem
w sobie chęć podejścia do niego po raz setny.
Wszedł
już bardziej pewnie do środka ze swoim zeszytem i moją kartką. Podał mi ją, a
sam stanął przy mikrofonie.
- No
i co mamy grać?- zapytał Gustav.
- Wy
na razie nic.- odburknął i dał mi znak, że mam zacząć.
I
zacząłem. Ich bin nich ich na
początek, potem bez przerwy na komentarze Der
letzte Tag.
Gdy
skończył nikt się nie odezwał.
Bill
przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze weneckim, a ja jego plecom.
Odwrócił
się ze łzami w oczach. Tak mocno to przeżywał!
Gustav
podszedł i go przytulił. Niewyobrażalnie mocno chciałem być na miejscu
perkusisty.
-
Nigdy więcej nie będę się z tobą kłócić o piosenki, Bill.- powiedział Czarnemu.
George
dla poparcia słów przyjaciela również przytulił na chwilę Pięknego, co jak już
zdążyłem wywnioskować, nie zdarzało się często.
Basista
poprawił nuty dla siebie z moją pomocą, a Gustav popracował trochę z Billem.
Później zaczęliśmy się zgrywać, co było dość męczące, bo co chwilę coś
zgrzytało. Słowo daję, najdłuższa i najbardziej męcząca próba w moim życiu!
Było
idealnie po… około 11 godzinach nieustannej pracy, nie licząc przerwy na obiad,
a potem pizzę.
Byłem
wykończony.
Bill
Popłakałem
się, śpiewając te piosenki. Cały czas miałem przed sobą odbicie Toma w lustrze
weneckim.
Czy
już oszalałem? Możliwe.
Po
próbie poszedłem do siebie i zerknąłem profilaktycznie na komórkę. Dwie
wiadomości.
Melania:
„ Jutro mam randkę z twoim bratem, życz mi powodzenia!” i zdjęcie sukienki w
kwiatki, która, oczywiście będzie ją pogrubiać, ale, co mnie to w tej chwili
obchodzi. Jakby mi zależało na ich związku…
Luc:
„Jeśli mi nie odpiszesz to będzie znaczyło, że się jednak odsunąłeś. Chcę być
pewien, że wszystko w porządku i, że nic cię już nie ściga J.”.
Odpisałem,
że wszystko gra.
Żartowniś…
teraz to ściga mnie jeszcze więcej rzeczy.
Dajmy
na ten przykład: nieodzywający się brat, niedwuznaczne sny z bliźniakiem w roli
głównej i wizja Toma pieprzącego Melanię, choć tak naprawdę powinienem być
szczęśliwy, że kogoś ma.
Jednak
w pewien, niewyjaśniony sposób ciszyłem się, że to była dziewczyna, a nie
chłopak. To znaczyło, że znów chciał udawać hetero.
Chyba,
że jednak okłamał mnie za pierwszym razem i nie jest homo…
-
Scheisse…- zakląłem pod nosem.
Już
nie miałem siły myśleć, który raz od dnia przyjazdu Toma miałem więcej pytań
niż odpowiedzi.
Położyłem
się spać od razu po prysznicu. Musiałem być wypoczęty na sesję.
Następnego
dnia zostałem obudzony przez Gordona o 9 rano, co przyjąłem z cichym
mruknięciem niezadowolenia, ale praca to praca.
Zebrałem
się z łóżka, ubrałem jakieś obcisły jeansy, czarną, przylegającą koszulkę,
zjadłem śniadanie i niechętnie wyszedłem z domu bez odpowiedniej fryzury i
makijażu, co ukryłem pod dużymi okularami przeciwsłonecznymi.
Domyślałem
się, że Tom jeszcze spał, co potwierdził mi Gordon.
Czuły
całus od mamy i razem z ojczymem zniknęliśmy w aucie, jadąc w stronę Berlina.
Podróż
trwała około dwie godziny. Zajechaliśmy pod studio, wysiedliśmy i weszliśmy do
przeszklonego budynku, gdzie znajdował się nasz cel – studio fotograficzne.
Sam
fotograf był dość miły, ale ja nadal byłem Gwiazdką.
Pomalowano
mnie tak bardzo… w moim stylu. Właściwie, jakbym siebie z wczoraj i
przedwczoraj widział w lustrze. Robiąc makijaż w domu oszczędziłbym im czasu.
Ale to dobrze. Czułem się swobodniej w swojej skórze. Włosy zaczesano mi do
tylu i utrwalono.
Przebierano
mnie w 3 różne garnitury. Szalenie mi się podobały i już cieszyłem się, że
niedługo powieszę je w szafie. W umowie, bowiem, zawsze stawiałem warunek, że
ubrania i biżuteria, którą noszę mają należeć do mnie.
Do
tej samej kolekcji, za ścianą był inny model, który pozował w bokserkach. Ale
ja bym tak nie mógł. Jestem zbyt… płaski. Wstydziłbym się swojego ciała tak
bardzo wystawionego na widok milionów ludzi. Przed Tomem to było co innego…
No i
znów temat Toma sprawił, że nie mogłem się skupić, jednak cały czas nosiłem
maskę profesjonalizmu.
Skończyliśmy
około 17. Gordon podał numer konta, na który mają przelać pieniądze. Póki co
nie mogłem mieć własnego konta, ale było to osobne konto, które stanie się
tylko moje, gdy skończę 18 lat. Swoją droga byłem okropnie ciekawy, ile za dwa
lata na nim będzie…
Wróciliśmy
do samochodu i pojechaliśmy coś zjeść w restauracji.
Tam
po raz pierwszy padło niewygodne pytanie.
-
Między tobą i Tomem wszystko OK?- zapytał ojczym.
Osłupiałem.
Miałem wrażenie, że nie zauważył zmiany w naszych zachowaniach. Czyżby jednak?
-
Chyba się trochę pokłóciliśmy, ale… nie chcę o tym rozmawiać.- odpowiedziałem i
zapadła niezręczna cisza, która również towarzyszyła nam całą drogę do domu.
Nie
było Toma. Domyślałem się, że jest jeszcze/ już na randce z Melanią.
Odrobiłem
pracę domową, nauczyłem się na sprawdziany.
O
jakiejś 21 miałem właśnie zamiar pójść do studia i przesłuchać ostatnie
nagrania, a gdy otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz…
-
Cześć, Bill!- krzyknęła do mnie uradowana Melania. Podbiegła i mnie przytuliła.
Tom
był za nią z dość niewyraźną miną.
- Tom
chciał mi pokazać gitarę.- oznajmiła.
Czyli
szli do studia. Postanowiłem mieć ich na oku. Tak profilaktycznie, nie żebym
był zazdrosny.
- Ja
też idę do studia.- odpowiedziałem.
Dred
uniósł brew i wyminął nas.
Podążyliśmy
za nim.
Oni
poszli za lustro weneckie i Tom zagrał jej kilka melodii. Na szczęście żadna
nie pochodziła z naszych piosenek.
Ja w
tym czasie rozsiadłem się wygodnie w fotelu ze słuchawkami na uszach i
odsłuchałem nagrania najnowszych piosenek po raz kolejny stwierdzają, że są
świetne.
Melania
zapomniała o Bożym świecie i rzuciła się na Toma. Oddawał jej pocałunki, jednak
parę razy zerknął w lustro. Nieświadomie, prosto w moje oczy. Zabolało.
Poczułem
łzy na policzkach, a oni…
… nie
wiem co, bo zwiałem do siebie. Jak ostatni tchórz.
Nie
umiałem na to patrzeć.
Zabunkrowałem
się w łazience
Spojrzałem
wymownie na żyletkę. Niektórzy mówią, że to pomaga, ale… ja nie mogłem. Byłem
modelem i nic nie mogło skazić mojej skóry. Żadna rysa. Szczególnie taka
bezpodstawna.
Wszedłem
pod prysznic i rozpłakałem się jeszcze bardziej. Zjechałem w dół po kafelkach i
pozwoliłem gorącej wodzie spływać po moim ciele.
Podniosłem
nagle oczy i zrozumiałem.
- O
mój Boże…- wyszeptałem przerażony.- Ja się w nim zakochałem…
Witam
w moim skrytym marzeniu. Szkoda, że zakazy nie są zakazane… wtedy mógłbym mu
powiedzieć.
I
rozpłakałem w się jeszcze bardziej.
Nie
mam pojęcie, kiedy i jak znalazłem się w łóżku.
Tam
założyłem koszulkę, która miała być dla niego.
Słyszałem
głosy za ścianą. Rozmawiali i śmiali się. A ja tonąłem w rzeczywistości
bezsensownego i niespełnionego zakochania się.
Melduje, ze przeczytane. Pisz daalej. Od teraz nie uwolnisz sie od upierdliwej Blue!
OdpowiedzUsuńWierz mi, że nawet w najśmielszych snach nie chciałabym się uwolnić !! :)
UsuńW końcu dotarłam do końca ;-)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać co dalej...
Pisz szybko ;*
Pozdrawiam
Ech tak bardzo znam uczucia jakie towarzyszą Tomowi.
OdpowiedzUsuńNotka super.
Buziaczki i weny życzę:*
Przeczytane - a jakby inaczej ;) Intrygująca sytuacja. Zakochani w sobie wzajemnie, a jednak nic nie wyjdzie do póki nie pogadają, bo Tom woli uciekać jak dziecko <3
OdpowiedzUsuń