piątek, 19 kwietnia 2013

13. Willkommen in unser'm Traum - Verbote sind verboten.


Tak, tak… Postanowiłam wrzucić jeszcze jeden rozdział, póki mam czas posprawdzać. Życzę miłego czytanka i jak zawsze proszę o komentarze!


13. Willkommen in unser'm Traum - Verbote sind verboten.


Bill

Właśnie Tom gładził swoją dłonią moje udo, gdy siedziałem okrakiem na jego kolanach i zbliżałem swoją twarz do pocałunku, gdy…
… ktoś złapał mnie za nogę i zwalił z łóżka przerywając ten sen.
Podniosłem się bardziej wściekły niż zwykle i nie wiedziałem, czy to dlatego, że ktoś mnie tak brutalnie zbudził, czy dlatego, że nagle uświadomiłem sobie, jak bardzo chciałem dokończyć swój sen i zobaczyć, co się dalej wydarzy. Grrr… śniłem o bliźniaku w niedwuznacznej sytuacji.
Zmierzyłem przymrużonym wzrokiem Gustava i Georga, ryczących ze śmiechu. W drzwiach stał Tom z bananem na ustach, którego nieudolnie próbował zmienić w cienką, prostą linię.
- I co, Księżniczko…?- śmiał się dalej George.- Masz te swoje piosenki? Bo my już się na pamięć nauczyliśmy Leb die Sekunde i Freunde bleiben.
Kopnąłem go z całej siły (co on mógł odczuć jako ugryzienie komara) w piszczel i trochę się opanował.
Spojrzałem na Toma pytająco. Nie powiedział im jeszcze?
Ten wzruszył jedynie ramionami i wyszedł z pokoju. Ignorancji ciąg dalszy.
- Sio!- krzyknąłem i wskazałem na drzwi.
Wyszli bez dodatkowych zaczepek święcie przekonani, że nie napisałem niczego.
Wpadłem do łazienki i jak zawsze odprawiłem rytuał z makijażem i włosami. Potem krótki pobyt między drzwiami szafy i ostateczne zlitowanie się dla czarno- szarych rurek, czerwonego, obcisłego podkoszulka i tenisówek. Jeszcze pięć srebrnych bransoletek – łańcuszków i wyszedłem z pokoju, chcą skierować swoje kroki do kuchni, jednak…
… jednak wychodząc z pokoju wpadłem na Toma, który niósł talerz z kanapkami z serem i pomidorem oraz dżemem brzoskwiniowym i szklankę soku – multiwitaminy.
Miał ciętą miną. Omal się nie oblał.
- Przepraszam.- szepnąłem co raz bardziej niepewny jego reakcji na zderzenie.
- Śniadanie dla ciebie.- oddał mi naczynia i poszedł dalej, znikając w studiu.
On był naprawdę obrażony.
Wróciłem do pokoju, usiadłem na fotelu i… no i po prostu się rozpłakałem.
Pomyśleć, że mu zaufałem, otworzyłem się przed nim. A on teraz mnie krzywdził. Umiał to zrobić, bo z uwagi na naszą bliźniaczość, prawdopodobnie wiedział, w co uderzyć.
I uderzał. Wyzuty z emocji. Bez tego cholernego szczęścia, że „wreszcie mógł przyjechać do brata”.
Udawał. Ale teraz, czy wtedy?
Miałem dość.
- Bill, naprawdę umiesz jeść szy…- usłyszałem głos Toma, a ten po chwili otworzył z impetem drzwi i stanął w nich.
Spojrzałem na niego z takim wyrzutem, że aż go zatkało.
Podszedł do biurka, wziął z niego pudełko chusteczek i mi podał.
Potem po prostu wyszedł bez słowa.
Pociągnąłem nosem, a po moim policzku spłynęła ostatnia łza.
Otarłem twarz. Na szczęście miałem wodoodporne kosmetyki, a czarne cienie maskowały jakiekolwiek ślady płaczu.
Zerknąłem na posiłek z niechęcią, ale ostatecznie zdecydowałem się zjeść.

Tom

Gdy go wtedy zobaczyłem siłą powstrzymałem odruch podbiegnięcia, wzięcia w ramiona i przepraszania za wszystko, co zrobiłem, a raczej za to, że nic nie robiłem.
Podałem mu chusteczki, bo gdybym zastanawiał się odrobinę dłużej, na pewno zrobiłbym coś, czego bym żałował.
Wyszedłem bez słowa. Opuściłem go. Znów. Wtedy, gdy mnie potrzebował.
Wróciłem do studia z niewyraźną miną. Sam miałem zamiar się rozpłakać.
- No i co?- zapytali prawie równocześnie.
- Zaraz przyjdzie. Konsumuje.- wytłumaczyłem.
Gustav wystukiwał nerwowo rytm nogą. A basista przeglądał nuty starych piosenek.
Nie powiedziałem im o tym, że mamy te dwie nowe piosenki. Chociaż tyle przyjemności mogłem sprawić Billowi. To jego piosenki i to on im o nich powie.
Stanął w drzwiach ledwo trzymając się na nogach.
Zdusiłem w sobie chęć podejścia do niego po raz setny.
Wszedł już bardziej pewnie do środka ze swoim zeszytem i moją kartką. Podał mi ją, a sam stanął przy mikrofonie.
- No i co mamy grać?- zapytał Gustav.
- Wy na razie nic.- odburknął i dał mi znak, że mam zacząć.
I zacząłem. Ich bin nich ich na początek, potem bez przerwy na komentarze Der letzte Tag.
Gdy skończył nikt się nie odezwał.
Bill przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze weneckim, a ja jego plecom.
Odwrócił się ze łzami w oczach. Tak mocno to przeżywał!
Gustav podszedł i go przytulił. Niewyobrażalnie mocno chciałem być na miejscu perkusisty.
- Nigdy więcej nie będę się z tobą kłócić o piosenki, Bill.- powiedział Czarnemu.
George dla poparcia słów przyjaciela również przytulił na chwilę Pięknego, co jak już zdążyłem wywnioskować, nie zdarzało się często.
Basista poprawił nuty dla siebie z moją pomocą, a Gustav popracował trochę z Billem. Później zaczęliśmy się zgrywać, co było dość męczące, bo co chwilę coś zgrzytało. Słowo daję, najdłuższa i najbardziej męcząca próba w moim życiu!
Było idealnie po… około 11 godzinach nieustannej pracy, nie licząc przerwy na obiad, a potem pizzę.
Byłem wykończony.

Bill

Popłakałem się, śpiewając te piosenki. Cały czas miałem przed sobą odbicie Toma w lustrze weneckim.
Czy już oszalałem? Możliwe.
Po próbie poszedłem do siebie i zerknąłem profilaktycznie na komórkę. Dwie wiadomości.
Melania: „ Jutro mam randkę z twoim bratem, życz mi powodzenia!” i zdjęcie sukienki w kwiatki, która, oczywiście będzie ją pogrubiać, ale, co mnie to w tej chwili obchodzi. Jakby mi zależało na ich związku…
Luc: „Jeśli mi nie odpiszesz to będzie znaczyło, że się jednak odsunąłeś. Chcę być pewien, że wszystko w porządku i, że nic cię już nie ściga J.”.
Odpisałem, że wszystko gra.
Żartowniś… teraz to ściga mnie jeszcze więcej rzeczy.
Dajmy na ten przykład: nieodzywający się brat, niedwuznaczne sny z bliźniakiem w roli głównej i wizja Toma pieprzącego Melanię, choć tak naprawdę powinienem być szczęśliwy, że kogoś ma.
Jednak w pewien, niewyjaśniony sposób ciszyłem się, że to była dziewczyna, a nie chłopak. To znaczyło, że znów chciał udawać hetero.
Chyba, że jednak okłamał mnie za pierwszym razem i nie jest homo…
- Scheisse…- zakląłem pod nosem.
Już nie miałem siły myśleć, który raz od dnia przyjazdu Toma miałem więcej pytań niż odpowiedzi.
Położyłem się spać od razu po prysznicu. Musiałem być wypoczęty na sesję.

Następnego dnia zostałem obudzony przez Gordona o 9 rano, co przyjąłem z cichym mruknięciem niezadowolenia, ale praca to praca.
Zebrałem się z łóżka, ubrałem jakieś obcisły jeansy, czarną, przylegającą koszulkę, zjadłem śniadanie i niechętnie wyszedłem z domu bez odpowiedniej fryzury i makijażu, co ukryłem pod dużymi okularami przeciwsłonecznymi.
Domyślałem się, że Tom jeszcze spał, co potwierdził mi Gordon.
Czuły całus od mamy i razem z ojczymem zniknęliśmy w aucie, jadąc w stronę Berlina.
Podróż trwała około dwie godziny. Zajechaliśmy pod studio, wysiedliśmy i weszliśmy do przeszklonego budynku, gdzie znajdował się nasz cel – studio fotograficzne.
Sam fotograf był dość miły, ale ja nadal byłem Gwiazdką.
Pomalowano mnie tak bardzo… w moim stylu. Właściwie, jakbym siebie z wczoraj i przedwczoraj widział w lustrze. Robiąc makijaż w domu oszczędziłbym im czasu. Ale to dobrze. Czułem się swobodniej w swojej skórze. Włosy zaczesano mi do tylu i utrwalono.
Przebierano mnie w 3 różne garnitury. Szalenie mi się podobały i już cieszyłem się, że niedługo powieszę je w szafie. W umowie, bowiem, zawsze stawiałem warunek, że ubrania i biżuteria, którą noszę mają należeć do mnie.
Do tej samej kolekcji, za ścianą był inny model, który pozował w bokserkach. Ale ja bym tak nie mógł. Jestem zbyt… płaski. Wstydziłbym się swojego ciała tak bardzo wystawionego na widok milionów ludzi. Przed Tomem to było co innego…
No i znów temat Toma sprawił, że nie mogłem się skupić, jednak cały czas nosiłem maskę profesjonalizmu.
Skończyliśmy około 17. Gordon podał numer konta, na który mają przelać pieniądze. Póki co nie mogłem mieć własnego konta, ale było to osobne konto, które stanie się tylko moje, gdy skończę 18 lat. Swoją droga byłem okropnie ciekawy, ile za dwa lata na nim będzie…
Wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy coś zjeść w restauracji.
Tam po raz pierwszy padło niewygodne pytanie.
- Między tobą i Tomem wszystko OK?- zapytał ojczym.
Osłupiałem. Miałem wrażenie, że nie zauważył zmiany w naszych zachowaniach. Czyżby jednak?
- Chyba się trochę pokłóciliśmy, ale… nie chcę o tym rozmawiać.- odpowiedziałem i zapadła niezręczna cisza, która również towarzyszyła nam całą drogę do domu.
Nie było Toma. Domyślałem się, że jest jeszcze/ już na randce z Melanią.
Odrobiłem pracę domową, nauczyłem się na sprawdziany.
O jakiejś 21 miałem właśnie zamiar pójść do studia i przesłuchać ostatnie nagrania, a gdy otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz…
- Cześć, Bill!- krzyknęła do mnie uradowana Melania. Podbiegła i mnie przytuliła.
Tom był za nią z dość niewyraźną miną.
- Tom chciał mi pokazać gitarę.- oznajmiła.
Czyli szli do studia. Postanowiłem mieć ich na oku. Tak profilaktycznie, nie żebym był zazdrosny.
- Ja też idę do studia.- odpowiedziałem.
Dred uniósł brew i wyminął nas.
Podążyliśmy za nim.
Oni poszli za lustro weneckie i Tom zagrał jej kilka melodii. Na szczęście żadna nie pochodziła z naszych piosenek.
Ja w tym czasie rozsiadłem się wygodnie w fotelu ze słuchawkami na uszach i odsłuchałem nagrania najnowszych piosenek po raz kolejny stwierdzają, że są świetne.
Melania zapomniała o Bożym świecie i rzuciła się na Toma. Oddawał jej pocałunki, jednak parę razy zerknął w lustro. Nieświadomie, prosto w moje oczy. Zabolało.
Poczułem łzy na policzkach, a oni…
… nie wiem co, bo zwiałem do siebie. Jak ostatni tchórz.
Nie umiałem na to patrzeć.
Zabunkrowałem się w łazience
Spojrzałem wymownie na żyletkę. Niektórzy mówią, że to pomaga, ale… ja nie mogłem. Byłem modelem i nic nie mogło skazić mojej skóry. Żadna rysa. Szczególnie taka bezpodstawna.
Wszedłem pod prysznic i rozpłakałem się jeszcze bardziej. Zjechałem w dół po kafelkach i pozwoliłem gorącej wodzie spływać po moim ciele.
Podniosłem nagle oczy i zrozumiałem.
- O mój Boże…- wyszeptałem przerażony.- Ja się w nim zakochałem…
Witam w moim skrytym marzeniu. Szkoda, że zakazy nie są zakazane… wtedy mógłbym mu powiedzieć.
I rozpłakałem w się jeszcze bardziej.
Nie mam pojęcie, kiedy i jak znalazłem się w łóżku.
Tam założyłem koszulkę, która miała być dla niego.
Słyszałem głosy za ścianą. Rozmawiali i śmiali się. A ja tonąłem w rzeczywistości bezsensownego i niespełnionego zakochania się.


5 komentarzy :

  1. Melduje, ze przeczytane. Pisz daalej. Od teraz nie uwolnisz sie od upierdliwej Blue!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, że nawet w najśmielszych snach nie chciałabym się uwolnić !! :)

      Usuń
  2. W końcu dotarłam do końca ;-)
    Już nie mogę się doczekać co dalej...
    Pisz szybko ;*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech tak bardzo znam uczucia jakie towarzyszą Tomowi.
    Notka super.
    Buziaczki i weny życzę:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytane - a jakby inaczej ;) Intrygująca sytuacja. Zakochani w sobie wzajemnie, a jednak nic nie wyjdzie do póki nie pogadają, bo Tom woli uciekać jak dziecko <3

    OdpowiedzUsuń