poniedziałek, 15 kwietnia 2013

11. Sagt es mir jetzt in mein Gesicht. Sagt wofür das alles hier zerbricht.


11. Sagt es mir jetzt in mein Gesicht. Sagt wofür das alles hier zerbricht.

Tom

Wsiadłem do samochodu, zastanawiając się, jak będę znów potrafił być taki nieczuły wobec Billa. Jak będę potrafił na niego nie patrzeć?
Zaskoczony stwierdziłem, że Czarnego nie ma. I jeszcze bardziej zdziwiłem się, gdy Gordon ruszył.
- Jak w szkole?- zapytał ojczym Pięknego.
- Nie ma Billa?- zapytałem próbując zataić niepokój.
Zakładałem maskę. Teraz dopiero potrafiłem wczuć się w sytuację, z jaką codziennie mierzył się Bill i stwierdzić, że granie jest trudne.
- Wróci później. Poszedł do Melanii.- poinformował mnie.
Bzdura. Melania poszła do Olgi.
Skłamał. Ale dlaczego?
Zaprosiłem na randkę brązowowłosą. Miałem nadzieję, że w ten sposób zapomnę o Pięknym. Cóż, na pewno mi się to nie uda, jeśli nadal będę go tak nazywać w myślach, ale no cóż…
Nie chciałem go skrzywdzić i wiedziałem, że musze się trzymać z daleka. Mogło go to zaboleć, ale na pewno nie tak bardzo jak rzucenie się na niego i powiedzenie, że chcę go mieć tylko dla siebie. Na wszystkie możliwe sposoby… te NIE braterskie również…
Dojechaliśmy do domu i od razu popędziłem do swojego pokoju, gdzie przy dobrym rapie odrobiłem lekcje, jednak nie zapomniałem o Billu.
Wszedłem na chwilę do jego pokoju. Pod łóżkiem leżała reklamówka z jakiegoś sklepu. Rozwinąłem ogromną, białą koszulkę, która od samego początku okropnie mi się spodobała. Była taka w moim stylu… No właśnie! W MOIM stylu! Bill nie nosił takich rzeczy, więc ona… ona była dla mnie…
Schowałem ją z powrotem i udałem się na obiad.
Od razu po posiłku zgarnąłem swoją koszulkę od spania i wiedząc, że więcej mogę nie mieć takiej okazji, poszedłem do łazienki Czarnego i spryskałem ją jego zabójczo magnetyzującymi i podniecającymi perfumami. Schowałem koszulkę pod kołdrę w swoim pokoju zszedłem na dół, słysząc głosy chłopaków.
No właśnie! Próba!
A gdzie był Bill?
Poszliśmy do studia, gdzie zaczęły się pytanie.
- To gdzie Gwiazdeczka?- zapytał Gustav.
- Ja…- zacząłem niepewnie.- Nie mam pojęcia.- odpowiedziałem twardo.
Spojrzeli się po sobie.
- Dobre sobie…- powiedział George.- Naprawdę dobry żart i jesteś bardzo przekonujący Tom, ale mamy we wtorek casting i jest to dla Billa ważne. Nie zarwałby próby.- mówił pewnym siebie tonem.- To gdzie jest? U siebie, u ciebie? Za perkusją?- zajrzał za instrument.
Nie odpowiedziałem i musieli uznać, że to nie żart.
- Pokłóciliście się?- zadał pytanie Gus, całkiem poważnym tonem.
- Tak jakby.- odparłem.
Spojrzeli się po sobie.
- Dzwoń.- polecił basista, patrząc na pałeczkarza.
Krótkowłosy blondyn z szybkością światła wyciągnął komórkę i wtedy otworzyły się drzwi.
Do środka wszedł Bill.
Basista spojrzał na mnie ze złością.
- Gdzie byłeś, Gwiazdeczko?- zapytał Gus.
- No jak to gdzie? W łazience.- skłamał bez zawahania.
Wyszedłem na kompletnego idiotę, którym, nie przeczę, byłem, jednak nie na tym polu. Jeszcze umiem określić, czy mój brat jest w domu, czy nie!
- Gramy?- Bill uniósł brew niecierpliwie. Koniecznie chciał zejść z tematu jego dotychczasowego pobytu. No ciekawe, dlaczego…?- To co przygotujemy na casting?
Wymieniali się teraz uwagami na temat, co powinniśmy zaśpiewać. Nie odzywałem się, ponieważ nie znałem pełnego repertuaru.
- No dobra. Czyli wolna to Durch den Monsun, a szybka to Leb die Sekunde?- podsumował Gus.- Brakuje nam jednej szybkiej…
- Nie zgadzam się na Leb die Sekunde.- zaprotestował po raz kolejny Billy z naburmuszoną miną.
- Bill, zostałeś przegłosowany.- zauważył lekko poddenerwowany basista.
- To ja jestem frontmanem i ja zadecyduję.- oznajmił z obruszoną miną sześciolatka, który nie dostał cukierka. Był taki słodki…
- Bill, nie mamy nic innego tak dobrego.- próbował przemówić mu do rozsądku perkusista.- I zostałeś przegłosowany.- powtórzył słowa przyjaciela.
- Dobra, możecie to sobie zagrać.- mruknął Czarny.- Ale ja nie zaśpiewam. Ciekawe co wam z tego przyjdzie…- obraził się.
Basista zamknął oczy i wyglądał, jakby liczył od dziesięciu w dół.
- Aleś ty dzisiaj jesteś uparty…- westchnął George.- Zawołajcie mnie, jak coś ustalicie…- począł wstawać, ale Gustav złapał go i posadził z powrotem na podłodze.
Długowłosy mruknął jakieś przekleństwo i spojrzał krzywo na blondyna.
- Nawet o tym nie myśl! Nie zostawisz mnie z nim sam na sam.-zagroził palcem.
- Masz Toma.- zauważył.
- Który jakoś pozostaje neutralny i się nie odzywa, a musimy dojść do porozumienia.- odpowiedział patrząc na mnie z nadzieją, że zdołam przemówić bliźniakowi do rozumu.
Wzruszyłem ramionami i usiadłem w wygodniejszej pozycji.
Teraz to już tylko Gustav rozmawiał z Billem.
- Bill, przecież nie mamy nic innego. Zamiast mówić „nie”, podaj inną propozycję.- starał się utrzymać spokojny ton głosu, ale on również był już zły.
- Coś innego.- odmruknął Bill i założył ręce na piersi. Jestem pewien, że gdyby stał to jeszcze by przytupnął.
- Na litość Boską, co?!!!- no i stracił panowanie nad sobą.
„Cicha woda brzegi rwie…”- zaśmiałem się w myślach.
- Nie wiem.- burknął mój brat.
No wtedy to nawet liczenie nie pomogło. George zerwał się z podłogi i wyszedł.
Gustav też się podniósł. Był w istnej furii. Jego wzrok padł na mnie.
- Jesteś jego bratem, Tom. Przemów mu do rozumu, bo gdy już przestanie być taki obrażony na cały świat będzie żałował nie wykorzystania tej szansy, jaką mamy.- powiedział do mnie krótkowłosy i również opuścił studio.
Bill wpatrywał się we mnie intensywnie z drugiego kąta pokoju.
No i masz babo placek… I to tyle z nie rozmawiania z nim, trzymania się od niego z daleka, ignorowania go i nie przebywania z nim sam na sam.
Wściekłem się na chłopaków, ale skąd oni mogą wiedzieć, że zakochałem się we własnym bracie i mam plan unikania go jak diabeł święconej wody, żeby nie zrobić czegoś, co go skrzywdzi i będę tego żałował o końca życia…?
- Dlaczego nie chcesz się zgodzić na Leb die Sekunde?- zapytałem w końcu, widząc, że on nie zacznie rozmowy.
Był wściekły. I wiedziałem, że przynajmniej częściowo, jak nie całkowicie, to przeze mnie.
- Bo nie.- mruknął i już wiedziałem, że nie będzie łatwo.
Westchnąłem, ale nie ruszyłem się z miejsca.
- Tak do niczego nie dojdziemy.- zauważyłem. Starałem się kontrolować głos, by był bezuczuciowy.- Wiem, że ci zależy na tym zespole. Wiem, że ci zależy na castingu.- kontynuowałem i spróbowałem trochę z innej strony.- Dlaczego nie chcesz tego zaśpiewać?
Oczy Billa zabłysły. Dobry trop.
Od razu odpowiedział, chociaż nie spodziewałem się tego.
- Chcę śpiewać o czymś, co czuję.
- A czego NIE czujesz w tej piosence?- zapytałem ruszając tropem.
Podniósł na mnie niebezpiecznie zmrużone oczy.
- Nie mam najmniejszej ochoty zatrzymywać sekundy. Chcę by ten czas leciał jak najszybciej.- powiedział cicho, choć twardo.
Przełknąłem ślinę.
- Dlaczego?- nie odpowiedział.- Więc, co czujesz?- zadałem kolejne pytanie. Nadal brak odpowiedzi.- A jakie piosenki chciałbyś zaśpiewać?
- Nie mamy takich.- odmruknął.
- To jak chcesz zaśpiewać nieistniejące piosenki?- nadal nie ruszyłem się spod ściany.
Ależ on miał śliczne ślepka… Chciałbym go tu, teraz, natychmiast… wszystko z nim zrobić. A najbardziej przytulić i pocałować. Wiedziałem, że całowanie go to, od poprzedniej nocy, moje ulubione zajęcie.
- Chcę je napisać.- szepnął, a łza zakręciła się mu w oku.
Poczułem, że i ja zaraz się rozpłaczę, więc wstałem i wyszedłem z pokoju nagraniowego. Zastałem G&G siedzących pod ścianą i milczących. Normalnie bez kija nie podchodź…
Spojrzeli na mnie wyczekująco.
- I co chce zaśpiewać?- zapytał w końcu Gustav.
Usiadłem naprzeciwko nich.
Westchnąłem.
- On chce dopiero napisać te dwie piosenki.- powiedziałem zrezygnowany.
George walnął głową w ścianę i zamknął oczy najwyraźniej ponownie licząc w myślach.
Gustav wstał i bez słowa wszedł do studia.
Ja usiadłem obok basisty i czekaliśmy na wieści.
Co go dziś ugryzło?
Nie, no, głupie pytanie. To przeze mnie. Ale się przyzwyczai. Tak będzie tylko dziś, może jutro. Ale na pewno zapomni. Przecie znamy się dopiero cztery dni. Na pewno tak będzie, nie może być inaczej. Ja to wiem.
Zacząłem liczyć w górę i doszedłem do 483, gdy z pokoju wyłonił się Gustav z czerwonymi policzkami i drżąc. Pokój był wyciszony, więc nic nie dane było nam słyszeć, ale Bill musiał dostać niezły opieprz. Albo to Gusowi się dostało.
Zmierzył nas z żądzą mordu w oczach i zaprosił do środka ruchem ręki.
Weszliśmy od razu do pomieszczenia nagraniowego, gdzie stał uśmiechnięty Bill w swoich skórzanych rękawiczkach. Trzymał w ręce mikrofon tylko jego oczy zdradzały, że jest jeszcze (ciągle) smutny.
- Bill łaskawie się zgodziła na taki układ, że jeżeli nie uda się mu i tobie, Tom, napisać i opracować tych piosenek do jutrzejszej próby, to zaśpiewa Leb die Sekunde i Freunde bleiben.- oznajmił perkusista i zasiadł za instrumentem.
Po twarzy Gustava mogłem zaobserwować, że dochodzeni do porozumienia z Billem to jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie.
Już nic nie powiedziałem na to, że zostałem wmanewrowany w dodatkową robotę. Po prostu odetchnąłem z ulgą, że Piękny na coś się wreszcie zdecydował.
Zaczęliśmy próbę i przećwiczyliśmy najpierw wszystko, na co mieliśmy rozpisanego elektryka, a potem usiadłem w kącie i rozpisywałem sobie pozostałe rzeczy, dopasowując się pod nuty Georga i Gustava. Oni w tym czasie grali te pozostałe piosenki, w liczbie dwóch, każdą po parę razy. Na końcu próby starałem się co jakiś czas włączy, ale ostatecznie stwierdziłem, że musze jeszcze trochę posiedzieć nad Jung und nich mehr Jugendfrei i Unendlichkeit.
Poszli do domów około dziesiątej, jak zawsze. Następnego dnia była sobota i umówiliśmy się na jedenastą rano na próbę.
Poszedłem do siebie i myślałem, o czym Bill napisze piosenki. Co czuł?

Bill

Nie zapytał się, gdzie byłem. Ale i tak bym nie odpowiedział.
Dziwnie się na mnie patrzył. Jak na wroga. Dalej twierdzę, że to on mnie, do cholery, pocałował!!! I to ja najwyżej miałem prawo się na niego obrazić, być złym, czy zawstydzonym.
No, właśnie, co do wstydu… to nie do końca go czułem, więc…
No, więc zrobiłem coś naprawdę głupiego, ale nadal uważam, że tego potrzebowałem.
~~~~
Biegłem przed siebie aż w końcu dobiegłem przed drzwi ładnego domku z ogródkiem na przedmieściach Hamburga. Bez zastanowienia zadzwoniłem i otworzył mi rudowłosy chłopak, któremu jednak, pomimo wszystko ufałem i wiedziałem, że nic nie wygada.
- Jesteś moim przyjacielem, Luc?- zapytałem oniemiałego moją obecnością chłopaka.
- No jasne, że jestem.- odpowiedział bez chwili zastanowienia.
- Pomożesz mi i się nie wygadasz?- pytałem dalej, a on co raz bardziej nie wiedział co się dzieje.
- Boże, Bill, ściga cię ktoś?- zaniepokoił się i wciągnął mnie do domu, do kuchni, konkretniej.
- Coś.- poprawiłem go.
- Co takiego?- dał mi szklankę wody, bo najwyraźniej zauważył, że się zmachałem, biegnąc taki kawał.
Usiadłem na blacie i wypiłem duszkiem wodę.
- Niewiedza.- odparłem.
- TY czegoś nie wiesz?- gdy już się uspokoił, że jednak nic mi nie grozi, wyglądał na rozbawionego.- Jak mogę ci pomóc?- zaoferował.
- Jesteś sam?- upewniłem się.
Skinął głową na „tak”. Dalej do końca nie wiedział, co się dzieje. Ale nie był sam. Ja też nie za bardzo wiedziałem, jak postąpić. Przyszedłem tam w konkretnym celu i nie było już odwrotu.
- Pocałuj mnie.- powiedziałem.
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby czekał aż powiem, że to żart, albo, że jest w ukrytej kamerze, ale nic takiego się nie wydarzyło. Jedynie patrzyłem na niego wyczekująco.
- Dlaczego? Po co?- zapytał rozumiejąc w końcu, że nie żartuję.
- Chcę sobie udowodnić, że nie jestem gejem.- odparłem zniecierpliwiony. Chciałem mieć to już za sobą.- No, dalej.- zachęciłem go.- Wiem, że o tym marzyłeś i, że nie zależy ci na Patriku. Jesteś moim kumplem i wierzę, że nikomu nie wygadasz. Po prostu to zrób.
- No dobra. Ale nie chcę cię stracić, Bill.- zastrzegł sobie.
- Nie stracisz. Obiecuję. Ale na jednym pocałunku się kończy.- postawiłem warunek.
Skinął głową.
Ujął moją twarz w dłonie, a ja poczułem, jak się denerwuję.
Przysunął swoją twarz na odległość milimetrów od mojej.
- Na pewno?- jego oddech muskał moją twarz.
- A bodajby cię…- mruknąłem i sam się do niego przysunąłem.
Musnąłem jego wargi pierwszy, ale po chwili to on przejął kontrolę.
Odruchowo zamknąłem oczy.
Jeszcze tylko kilka sekund trzymał usta przyciśnięte do moich, a chwilę później już powoli zaczynał wprowadzać jakiś ruch i ssać moją dolną wargę, przenosząc ręce na mój kark. Ja nie robiłem dosłownie nic. Ręce zwisały mi wokół tułowia. Jeszcze tylko chwilkę lizał moje usta, aby zwinnie rozchylić mi wargi i wsunąć język do środka. Wtedy się obudziłem i zacząłem odpowiadać na pocałunek, walcząc z jego językiem swoim o dominację. Miał naprawdę sprawne usta i już czułem, jak jest podniecony. Musiałem uważać, żeby się za daleko nie zapędził.
Gdy poczułem jego rękę na swoim udzie odsunąłem się od niego.
Spojrzał na mnie zawstydzony.
- Sorry…- wydukał.- Poniosło mnie.
- Nic się nie stało.- odpowiedziałem.
- Na pewno to nic między nami nie zmieni?- upewnił się.
- Nie, przecież ci obiecałem. Wiesz, że zawsze dotrzymuje słowa.
- Wiem.
Zeskoczyłem z blatu i skierowałem się do drzwi.
- Dzięki.- powiedziałem w drzwiach.
- Mam nadzieję, że pomogłem.- powiedział.
- Pomogłeś.- zapewniłem go i opuściłem dom.
Miałem do próby dwadzieścia minut, więc zadzwoniłem po taksówkę.
Dotarłem do domu w dobrym momencie.
Gdy otworzyłem drzwi studia już tam siedzieli. Gustav miał w dłoni telefon. Pewnie chciał do mnie zadzwonić.
~~~~
Skłamałem o miejscu pobytu.
To i wynik eksperymentu pozostały moją tajemnicą. Musiałem jeszcze dużo pomyśleć. Bo podnieceniem nie reagowałem ani na mężczyznę ani na kobietę. Tylko na Toma.
A ten jak na złość postanowił się do mnie nie odzywać.
Miałem śpiewać Leb die Sekunde? Nie chciałem przedłużać tę męki „cichego dnia”. Chciałem, żeby czas przemijał prędzej, abym mógł wreszcie dowiedzieć się, co tak gryzie Toma Kaulitza.
Niech powie mi to prosto w twarz!
Dlaczego wszystko nagle się posypało?

* * * * * * * * 
Przeczytałeś? Proszę, pozostaw po sobie ślad :)

4 komentarze :

  1. Ja pozostawię :) Bo lubię twoje opowiadanie powinnaś bardziej zapraszać ludzi, by wpadali i czytali :) Powiem tak 11 odcinek mamy za sobą, a on mi się genialnie podoba Luc jest taki fajny szkoda, że Bill chce Toma i Luc go nie podnieca :( No, ale to nic i tak jest super pozdrawiam i zapraszam na odcinek 15 na ty-krol-ja-pan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest genialne!!! Dziś znalazłam twojego bloga i przeczytałam wszystko na jednym wdechu. Serio, nawet stwierdziłam, że głód poczeka i zjem obiad później. Zakochałam się w tym opowiadaniu, uwielbiam Billa i Toma<3<3. Luc'a też polubiłam. Eh tylko skąd Tomowi przychodzą do głowy takie pomysły-kocham go, pocałowałem go, więc teraz będe go unikał i umawiał się z jego koleżanką to wszystko będzie ok :-P-mam nadzieje, że dotrze do niego, że to nie jest rozwiązanie. Nie moge się doczekać co dalej :-D
    Pozdrawiam nowa wierna fanka :-*:-*:-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne ze przecytałam, ale na komentarz jeszcze muszę się zastanowić
    Fankayaoi

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i zostawiam ślad :x rozdział niezwykle intrygujący ;)

    OdpowiedzUsuń