11. Sagt es mir jetzt in mein
Gesicht. Sagt wofür das alles hier zerbricht.
Tom
Wsiadłem
do samochodu, zastanawiając się, jak będę znów potrafił być taki nieczuły wobec
Billa. Jak będę potrafił na niego nie patrzeć?
Zaskoczony
stwierdziłem, że Czarnego nie ma. I jeszcze bardziej zdziwiłem się, gdy Gordon
ruszył.
- Jak
w szkole?- zapytał ojczym Pięknego.
- Nie
ma Billa?- zapytałem próbując zataić niepokój.
Zakładałem
maskę. Teraz dopiero potrafiłem wczuć się w sytuację, z jaką codziennie mierzył
się Bill i stwierdzić, że granie jest trudne.
-
Wróci później. Poszedł do Melanii.- poinformował mnie.
Bzdura.
Melania poszła do Olgi.
Skłamał.
Ale dlaczego?
Zaprosiłem
na randkę brązowowłosą. Miałem nadzieję, że w ten sposób zapomnę o Pięknym.
Cóż, na pewno mi się to nie uda, jeśli nadal będę go tak nazywać w myślach, ale
no cóż…
Nie
chciałem go skrzywdzić i wiedziałem, że musze się trzymać z daleka. Mogło go to
zaboleć, ale na pewno nie tak bardzo jak rzucenie się na niego i powiedzenie,
że chcę go mieć tylko dla siebie. Na wszystkie możliwe sposoby… te NIE
braterskie również…
Dojechaliśmy
do domu i od razu popędziłem do swojego pokoju, gdzie przy dobrym rapie
odrobiłem lekcje, jednak nie zapomniałem o Billu.
Wszedłem
na chwilę do jego pokoju. Pod łóżkiem leżała reklamówka z jakiegoś sklepu.
Rozwinąłem ogromną, białą koszulkę, która od samego początku okropnie mi się
spodobała. Była taka w moim stylu… No właśnie! W MOIM stylu! Bill nie nosił
takich rzeczy, więc ona… ona była dla mnie…
Schowałem
ją z powrotem i udałem się na obiad.
Od
razu po posiłku zgarnąłem swoją koszulkę od spania i wiedząc, że więcej mogę
nie mieć takiej okazji, poszedłem do łazienki Czarnego i spryskałem ją jego
zabójczo magnetyzującymi i podniecającymi perfumami. Schowałem koszulkę pod
kołdrę w swoim pokoju zszedłem na dół, słysząc głosy chłopaków.
No
właśnie! Próba!
A
gdzie był Bill?
Poszliśmy
do studia, gdzie zaczęły się pytanie.
- To
gdzie Gwiazdeczka?- zapytał Gustav.
-
Ja…- zacząłem niepewnie.- Nie mam pojęcia.- odpowiedziałem twardo.
Spojrzeli
się po sobie.
-
Dobre sobie…- powiedział George.- Naprawdę dobry żart i jesteś bardzo przekonujący
Tom, ale mamy we wtorek casting i jest to dla Billa ważne. Nie zarwałby próby.-
mówił pewnym siebie tonem.- To gdzie jest? U siebie, u ciebie? Za perkusją?-
zajrzał za instrument.
Nie odpowiedziałem
i musieli uznać, że to nie żart.
-
Pokłóciliście się?- zadał pytanie Gus, całkiem poważnym tonem.
- Tak
jakby.- odparłem.
Spojrzeli
się po sobie.
-
Dzwoń.- polecił basista, patrząc na pałeczkarza.
Krótkowłosy
blondyn z szybkością światła wyciągnął komórkę i wtedy otworzyły się drzwi.
Do
środka wszedł Bill.
Basista
spojrzał na mnie ze złością.
-
Gdzie byłeś, Gwiazdeczko?- zapytał Gus.
- No
jak to gdzie? W łazience.- skłamał bez zawahania.
Wyszedłem
na kompletnego idiotę, którym, nie przeczę, byłem, jednak nie na tym polu.
Jeszcze umiem określić, czy mój brat jest w domu, czy nie!
-
Gramy?- Bill uniósł brew niecierpliwie. Koniecznie chciał zejść z tematu jego
dotychczasowego pobytu. No ciekawe, dlaczego…?- To co przygotujemy na casting?
Wymieniali
się teraz uwagami na temat, co powinniśmy zaśpiewać. Nie odzywałem się,
ponieważ nie znałem pełnego repertuaru.
- No
dobra. Czyli wolna to Durch den Monsun,
a szybka to Leb die Sekunde?-
podsumował Gus.- Brakuje nam jednej szybkiej…
- Nie
zgadzam się na Leb die Sekunde.-
zaprotestował po raz kolejny Billy z naburmuszoną miną.
-
Bill, zostałeś przegłosowany.- zauważył lekko poddenerwowany basista.
- To
ja jestem frontmanem i ja zadecyduję.- oznajmił z obruszoną miną sześciolatka,
który nie dostał cukierka. Był taki słodki…
-
Bill, nie mamy nic innego tak dobrego.- próbował przemówić mu do rozsądku
perkusista.- I zostałeś przegłosowany.- powtórzył słowa przyjaciela.
-
Dobra, możecie to sobie zagrać.- mruknął Czarny.- Ale ja nie zaśpiewam. Ciekawe
co wam z tego przyjdzie…- obraził się.
Basista
zamknął oczy i wyglądał, jakby liczył od dziesięciu w dół.
- Aleś
ty dzisiaj jesteś uparty…- westchnął George.- Zawołajcie mnie, jak coś
ustalicie…- począł wstawać, ale Gustav złapał go i posadził z powrotem na
podłodze.
Długowłosy
mruknął jakieś przekleństwo i spojrzał krzywo na blondyna.
-
Nawet o tym nie myśl! Nie zostawisz mnie z nim sam na sam.-zagroził palcem.
-
Masz Toma.- zauważył.
-
Który jakoś pozostaje neutralny i się nie odzywa, a musimy dojść do
porozumienia.- odpowiedział patrząc na mnie z nadzieją, że zdołam przemówić
bliźniakowi do rozumu.
Wzruszyłem
ramionami i usiadłem w wygodniejszej pozycji.
Teraz
to już tylko Gustav rozmawiał z Billem.
-
Bill, przecież nie mamy nic innego. Zamiast mówić „nie”, podaj inną
propozycję.- starał się utrzymać spokojny ton głosu, ale on również był już
zły.
- Coś
innego.- odmruknął Bill i założył ręce na piersi. Jestem pewien, że gdyby stał
to jeszcze by przytupnął.
- Na
litość Boską, co?!!!- no i stracił panowanie nad sobą.
„Cicha
woda brzegi rwie…”- zaśmiałem się w myślach.
- Nie
wiem.- burknął mój brat.
No
wtedy to nawet liczenie nie pomogło. George zerwał się z podłogi i wyszedł.
Gustav
też się podniósł. Był w istnej furii. Jego wzrok padł na mnie.
-
Jesteś jego bratem, Tom. Przemów mu do rozumu, bo gdy już przestanie być taki
obrażony na cały świat będzie żałował nie wykorzystania tej szansy, jaką mamy.-
powiedział do mnie krótkowłosy i również opuścił studio.
Bill
wpatrywał się we mnie intensywnie z drugiego kąta pokoju.
No i
masz babo placek… I to tyle z nie rozmawiania z nim, trzymania się od niego z
daleka, ignorowania go i nie przebywania z nim sam na sam.
Wściekłem
się na chłopaków, ale skąd oni mogą wiedzieć, że zakochałem się we własnym
bracie i mam plan unikania go jak diabeł święconej wody, żeby nie zrobić czegoś,
co go skrzywdzi i będę tego żałował o końca życia…?
-
Dlaczego nie chcesz się zgodzić na Leb
die Sekunde?- zapytałem w końcu, widząc, że on nie zacznie rozmowy.
Był
wściekły. I wiedziałem, że przynajmniej częściowo, jak nie całkowicie, to
przeze mnie.
- Bo
nie.- mruknął i już wiedziałem, że nie będzie łatwo.
Westchnąłem,
ale nie ruszyłem się z miejsca.
- Tak
do niczego nie dojdziemy.- zauważyłem. Starałem się kontrolować głos, by był
bezuczuciowy.- Wiem, że ci zależy na tym zespole. Wiem, że ci zależy na
castingu.- kontynuowałem i spróbowałem trochę z innej strony.- Dlaczego nie
chcesz tego zaśpiewać?
Oczy
Billa zabłysły. Dobry trop.
Od
razu odpowiedział, chociaż nie spodziewałem się tego.
-
Chcę śpiewać o czymś, co czuję.
- A
czego NIE czujesz w tej piosence?- zapytałem ruszając tropem.
Podniósł
na mnie niebezpiecznie zmrużone oczy.
- Nie
mam najmniejszej ochoty zatrzymywać sekundy. Chcę by ten czas leciał jak
najszybciej.- powiedział cicho, choć twardo.
Przełknąłem
ślinę.
-
Dlaczego?- nie odpowiedział.- Więc, co czujesz?- zadałem kolejne pytanie. Nadal
brak odpowiedzi.- A jakie piosenki chciałbyś zaśpiewać?
- Nie
mamy takich.- odmruknął.
- To
jak chcesz zaśpiewać nieistniejące piosenki?- nadal nie ruszyłem się spod
ściany.
Ależ
on miał śliczne ślepka… Chciałbym go tu, teraz, natychmiast… wszystko z nim
zrobić. A najbardziej przytulić i pocałować. Wiedziałem, że całowanie go to, od
poprzedniej nocy, moje ulubione zajęcie.
-
Chcę je napisać.- szepnął, a łza zakręciła się mu w oku.
Poczułem,
że i ja zaraz się rozpłaczę, więc wstałem i wyszedłem z pokoju nagraniowego.
Zastałem G&G siedzących pod ścianą i milczących. Normalnie bez kija nie
podchodź…
Spojrzeli
na mnie wyczekująco.
- I
co chce zaśpiewać?- zapytał w końcu Gustav.
Usiadłem
naprzeciwko nich.
Westchnąłem.
- On
chce dopiero napisać te dwie piosenki.- powiedziałem zrezygnowany.
George
walnął głową w ścianę i zamknął oczy najwyraźniej ponownie licząc w myślach.
Gustav
wstał i bez słowa wszedł do studia.
Ja
usiadłem obok basisty i czekaliśmy na wieści.
Co go
dziś ugryzło?
Nie,
no, głupie pytanie. To przeze mnie. Ale się przyzwyczai. Tak będzie tylko dziś,
może jutro. Ale na pewno zapomni. Przecie znamy się dopiero cztery dni. Na
pewno tak będzie, nie może być inaczej. Ja to wiem.
Zacząłem
liczyć w górę i doszedłem do 483, gdy z pokoju wyłonił się Gustav z czerwonymi
policzkami i drżąc. Pokój był wyciszony, więc nic nie dane było nam słyszeć,
ale Bill musiał dostać niezły opieprz. Albo to Gusowi się dostało.
Zmierzył
nas z żądzą mordu w oczach i zaprosił do środka ruchem ręki.
Weszliśmy
od razu do pomieszczenia nagraniowego, gdzie stał uśmiechnięty Bill w swoich
skórzanych rękawiczkach. Trzymał w ręce mikrofon tylko jego oczy zdradzały, że
jest jeszcze (ciągle) smutny.
-
Bill łaskawie się zgodziła na taki układ, że jeżeli nie uda się mu i tobie,
Tom, napisać i opracować tych piosenek do jutrzejszej próby, to zaśpiewa Leb die Sekunde i Freunde bleiben.- oznajmił perkusista i zasiadł za instrumentem.
Po
twarzy Gustava mogłem zaobserwować, że dochodzeni do porozumienia z Billem to
jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie.
Już
nic nie powiedziałem na to, że zostałem wmanewrowany w dodatkową robotę. Po
prostu odetchnąłem z ulgą, że Piękny na coś się wreszcie zdecydował.
Zaczęliśmy
próbę i przećwiczyliśmy najpierw wszystko, na co mieliśmy rozpisanego
elektryka, a potem usiadłem w kącie i rozpisywałem sobie pozostałe rzeczy,
dopasowując się pod nuty Georga i Gustava. Oni w tym czasie grali te pozostałe
piosenki, w liczbie dwóch, każdą po parę razy. Na końcu próby starałem się co
jakiś czas włączy, ale ostatecznie stwierdziłem, że musze jeszcze trochę
posiedzieć nad Jung und nich mehr
Jugendfrei i Unendlichkeit.
Poszli
do domów około dziesiątej, jak zawsze. Następnego dnia była sobota i umówiliśmy
się na jedenastą rano na próbę.
Poszedłem
do siebie i myślałem, o czym Bill napisze piosenki. Co czuł?
Bill
Nie
zapytał się, gdzie byłem. Ale i tak bym nie odpowiedział.
Dziwnie
się na mnie patrzył. Jak na wroga. Dalej twierdzę, że to on mnie, do cholery,
pocałował!!! I to ja najwyżej miałem prawo się na niego obrazić, być złym, czy
zawstydzonym.
No,
właśnie, co do wstydu… to nie do końca go czułem, więc…
No,
więc zrobiłem coś naprawdę głupiego, ale nadal uważam, że tego potrzebowałem.
~~~~
Biegłem
przed siebie aż w końcu dobiegłem przed drzwi ładnego domku z ogródkiem na
przedmieściach Hamburga. Bez zastanowienia zadzwoniłem i otworzył mi rudowłosy
chłopak, któremu jednak, pomimo wszystko ufałem i wiedziałem, że nic nie
wygada.
-
Jesteś moim przyjacielem, Luc?- zapytałem oniemiałego moją obecnością chłopaka.
- No
jasne, że jestem.- odpowiedział bez chwili zastanowienia.
-
Pomożesz mi i się nie wygadasz?- pytałem dalej, a on co raz bardziej nie
wiedział co się dzieje.
-
Boże, Bill, ściga cię ktoś?- zaniepokoił się i wciągnął mnie do domu, do kuchni,
konkretniej.
-
Coś.- poprawiłem go.
- Co
takiego?- dał mi szklankę wody, bo najwyraźniej zauważył, że się zmachałem,
biegnąc taki kawał.
Usiadłem
na blacie i wypiłem duszkiem wodę.
-
Niewiedza.- odparłem.
- TY czegoś
nie wiesz?- gdy już się uspokoił, że jednak nic mi nie grozi, wyglądał na
rozbawionego.- Jak mogę ci pomóc?- zaoferował.
-
Jesteś sam?- upewniłem się.
Skinął
głową na „tak”. Dalej do końca nie wiedział, co się dzieje. Ale nie był sam. Ja
też nie za bardzo wiedziałem, jak postąpić. Przyszedłem tam w konkretnym celu i
nie było już odwrotu.
-
Pocałuj mnie.- powiedziałem.
Spojrzał
na mnie takim wzrokiem, jakby czekał aż powiem, że to żart, albo, że jest w
ukrytej kamerze, ale nic takiego się nie wydarzyło. Jedynie patrzyłem na niego
wyczekująco.
-
Dlaczego? Po co?- zapytał rozumiejąc w końcu, że nie żartuję.
-
Chcę sobie udowodnić, że nie jestem gejem.- odparłem zniecierpliwiony. Chciałem
mieć to już za sobą.- No, dalej.- zachęciłem go.- Wiem, że o tym marzyłeś i, że
nie zależy ci na Patriku. Jesteś moim kumplem i wierzę, że nikomu nie wygadasz.
Po prostu to zrób.
- No
dobra. Ale nie chcę cię stracić, Bill.- zastrzegł sobie.
- Nie
stracisz. Obiecuję. Ale na jednym pocałunku się kończy.- postawiłem warunek.
Skinął
głową.
Ujął
moją twarz w dłonie, a ja poczułem, jak się denerwuję.
Przysunął
swoją twarz na odległość milimetrów od mojej.
- Na
pewno?- jego oddech muskał moją twarz.
- A
bodajby cię…- mruknąłem i sam się do niego przysunąłem.
Musnąłem
jego wargi pierwszy, ale po chwili to on przejął kontrolę.
Odruchowo
zamknąłem oczy.
Jeszcze
tylko kilka sekund trzymał usta przyciśnięte do moich, a chwilę później już
powoli zaczynał wprowadzać jakiś ruch i ssać moją dolną wargę, przenosząc ręce
na mój kark. Ja nie robiłem dosłownie nic. Ręce zwisały mi wokół tułowia.
Jeszcze tylko chwilkę lizał moje usta, aby zwinnie rozchylić mi wargi i wsunąć
język do środka. Wtedy się obudziłem i zacząłem odpowiadać na pocałunek,
walcząc z jego językiem swoim o dominację. Miał naprawdę sprawne usta i już
czułem, jak jest podniecony. Musiałem uważać, żeby się za daleko nie zapędził.
Gdy
poczułem jego rękę na swoim udzie odsunąłem się od niego.
Spojrzał
na mnie zawstydzony.
-
Sorry…- wydukał.- Poniosło mnie.
- Nic
się nie stało.- odpowiedziałem.
- Na
pewno to nic między nami nie zmieni?- upewnił się.
-
Nie, przecież ci obiecałem. Wiesz, że zawsze dotrzymuje słowa.
-
Wiem.
Zeskoczyłem
z blatu i skierowałem się do drzwi.
-
Dzięki.- powiedziałem w drzwiach.
- Mam
nadzieję, że pomogłem.- powiedział.
-
Pomogłeś.- zapewniłem go i opuściłem dom.
Miałem
do próby dwadzieścia minut, więc zadzwoniłem po taksówkę.
Dotarłem
do domu w dobrym momencie.
Gdy
otworzyłem drzwi studia już tam siedzieli. Gustav miał w dłoni telefon. Pewnie
chciał do mnie zadzwonić.
~~~~
Skłamałem
o miejscu pobytu.
To i
wynik eksperymentu pozostały moją tajemnicą. Musiałem jeszcze dużo pomyśleć. Bo
podnieceniem nie reagowałem ani na mężczyznę ani na kobietę. Tylko na Toma.
A ten
jak na złość postanowił się do mnie nie odzywać.
Miałem
śpiewać Leb die Sekunde? Nie chciałem
przedłużać tę męki „cichego dnia”. Chciałem, żeby czas przemijał prędzej, abym
mógł wreszcie dowiedzieć się, co tak gryzie Toma Kaulitza.
Niech
powie mi to prosto w twarz!
Dlaczego
wszystko nagle się posypało?
* * * * * * * *
Przeczytałeś? Proszę, pozostaw po sobie ślad :)
Ja pozostawię :) Bo lubię twoje opowiadanie powinnaś bardziej zapraszać ludzi, by wpadali i czytali :) Powiem tak 11 odcinek mamy za sobą, a on mi się genialnie podoba Luc jest taki fajny szkoda, że Bill chce Toma i Luc go nie podnieca :( No, ale to nic i tak jest super pozdrawiam i zapraszam na odcinek 15 na ty-krol-ja-pan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo jest genialne!!! Dziś znalazłam twojego bloga i przeczytałam wszystko na jednym wdechu. Serio, nawet stwierdziłam, że głód poczeka i zjem obiad później. Zakochałam się w tym opowiadaniu, uwielbiam Billa i Toma<3<3. Luc'a też polubiłam. Eh tylko skąd Tomowi przychodzą do głowy takie pomysły-kocham go, pocałowałem go, więc teraz będe go unikał i umawiał się z jego koleżanką to wszystko będzie ok :-P-mam nadzieje, że dotrze do niego, że to nie jest rozwiązanie. Nie moge się doczekać co dalej :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam nowa wierna fanka :-*:-*:-*
Jasne ze przecytałam, ale na komentarz jeszcze muszę się zastanowić
OdpowiedzUsuńFankayaoi
Przeczytałam i zostawiam ślad :x rozdział niezwykle intrygujący ;)
OdpowiedzUsuń