piątek, 5 kwietnia 2013

5. Wir wollen nicht alleine sein


5. Wir wollen nicht alleine sein.

Wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się prosto do pomieszczenia radiowęzła. Właśnie leciała jakaś piosenka jakiejś Britney Spears. Nienawidziłem tego chłamu.
Wszedłem do środka jak do siebie.
- Bill!- uśmiechnął się rudy Luc.- Rzadko do nas wpadasz.
- Mam sprawę.- oznajmiłem.
- Domyślam się.- dobrze mnie znał.
Przeleciał wzrokiem Toma.
- Będziesz niedługo szedł do galerii? Mam randkę i…- zaczął rudy.
- Nawet nie kończ!- rozkazałem mu.- Wystarczy, że twoja siostra mnie już w to wciągnęła.- zrobiłem obrażoną minę.
- No, jakbyś tego nie uwielbiał.- mrugnął okiem, a ja się uśmiechnąłem.
Spojrzałem na Toma. Wydawał się być trochę zagubiony, gdy rozmawiałem ze wszystkimi, podczas gdy on nikogo nie znał.
- Luc, poznaj mojego brata bliźniaka, Toma.- wskazałem na Dreda.
Luc zrobił zdziwioną minę, ale wiedział, że czasem lepiej nie pytać, więc tylko uścisnęli sobie dłonie.
- To jak się nazywa wybranka?- Tom chciał skleić rozmowę. Czuł się całkiem swobodnie.
Prychnąłem.
- Patrik.- odpowiedział rozbawiony Luc.
- Sorry…- skonfundowana mina Toma i jego zaróżowione policzki mówiły wszystko.
- Odbiłeś mi chłopaka…- zaśmiałem się kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Każdy ma potrzeby w tym wieku. Ile ma jeszcze na ciebie czekać?- zażartował.
- Uważaj na niego. Na chemii o mało co nie zgwałcił Toma wzrokiem.- ostrzegłem kumpla.
- Ja tam bym się do wzroku nie ograniczał…- zaśmiał się, a Tom spuścił wzrok zawstydzony jak nigdy.- A z Patrikiem to nie będzie nic poważnego. Mam zamiar go tylko i wyłącznie przerżnąć. On i tak kocha tylko ciebie.- rudy pogładził moje ramię w typowo zalotny sposób.
Uśmiechnąłem się.
- Ustaliliśmy to już, Luc.- napomniałem go.- Nie dam ci się przelecieć. A teraz podaj mi mikrofon. Muszę coś ogłosić.
Podał mi wyżej wymieniony przedmiot i wyłączył odtwarzanie muzyki. Włączyłem mikrofon i zacząłem przemówienie.
- Hej, wszystkim. Tu wasz Bill.- mówiąc to patrzyłem cały czas na brata.- Korzystając z udogodnień technicznych chcę oficjalnie przedstawić wam mojego brata bliźniaka Toma, który przeprowadził się to z Berlina. Z góry zapowiadam, że wróg Toma jest również moim wrogiem. To wszystko. Tschus!- wyłączyłem mikrofon i oddałem go Luc’owi.- Jak zabierzesz się jutro z Melanią to załatwimy coś i dla ciebie i dla niej.
- Dobra, dzięki, Gwiazdeczko.- uśmiechnął się i zmysłowo oblizał usta.
Uniosłem brew.
- Bill…- zaczał.
- Nie.- wtrąciłem i wychodząc z pomieszczenia wystawiłem mu fuck’a. Dobiegł mnie jeszcze jego głośny śmiech zanim Tom zamknął drzwi.
Przystanąłem na chwile pod ścianą i patrzyłem na blondyna, który najwyraźniej intensywnie myślał.
- Boże…- szepnął.- Z kim ty się zadajesz, Bill?
Zaśmiałem się.
- Luc jest gejem czystej krwi. Przystawia się do mnie od dwóch lat.- wytłumaczyłem.
- Tak po prostu ci mówi, że chce cię przelecieć?- nie mógł wyjść z podziwu.
- Wie, że wolę konkrety.- odrzekłem.
- Ale przecież ty nie jesteś… A jesteś? Ale mówiłeś… Tak masz rację… Dobra, wiem, że nie wiesz, czy jesteś, nie ma sprawy, nie wściekaj się…- zarumienił się lekko.
I najlepsze jest to, że pomiędzy jego pauzami nie powiedziałem żadnego słowa. Zmieniał się tylko mój wyraz twarzy. Tak, rozumieliśmy się bez słów. Już to wiedziałem.
Poszliśmy na niemiecki, na którym nasza wychowawczyni zajęła się bardziej sprawą Toma niż lekcjach, więc podczas, gdy on był „przesłuchiwany”, ja rozmawiałem z Nancy i Eriką. Później przyłączył się jeszcze Hudson. Tak nam zleciała cała lekcja. I w zasadzie w podobny sposób i kolejne trzy. Na w-fie wyszliśmy na boisko .
Nienawidziłem tego przedmiotu. Jedyny plus, że mieliśmy go z klasą o rok starszą i w tym roku wypadło to na klasę G&G. Mieliśmy biegać na kilometr. Nauczyciel kazał nam przebiec okrążenie na rozgrzewkę.
Minąłem wołających mnie do siebie moich klasowych „podwładnych”. Skierowałem się do Gusa i Georga. Tom w tym czasie rozmawiał przez chwilę z nauczycielem, a potem zgarnęły go Paty z Sarą (tak, to te, które tak chichotały na chemii).
- Słyszeliśmy komunikat.- tymi słowami powitał mnie basista.- Będziesz biegać?- zdziwił się i podrapał po głowie, zanotowując, że oto stoję przed nim w swoich obcisłych spodniach sportowych i koszulce.
- No co ty?- zakpiłem.- Zaraz udam, że nogę zwichnąłem.- wytłumaczyłem, jakby to była dla mnie codzienność (zasadniczo to była codzienność).- Dostałem ten kontrakt dla Calvina Kleina, o którym wam mówiłem tydzień temu. Nie mogę się teraz wywalić, czy coś.
Gustav uśmiechnął się.
- Temu to dobrze…- skomentował.
- Mam dla was niespodziankę, więc bądźcie punktualnie.- powiedziałem głosem owianym tajemnicą.
- Niemożliwe… Gwiazdeczka ma dla nas niespodziankę?- George mnie objął.
- Puszczaj, wariacie.- wyswobodziłem się.- Jeszcze mi podziękujecie i to nie raz.- żachnąłem się i odwróciłem na pięcie.
Przemierzyłem szybko dziesięć metrów i dotarłem do roztrajkotanych Paty i Sary. Tom wyglądał na dość przytłoczonego piszczącymi głosami blądwłosych przyjaciółek. No cóż… nikt nie lubi być samotny…
- Och, Tom…- westchnąłem.- Dlaczego jeszcze im robisz nadzieję i nie powiedziałeś, że masz dziewczynę w Berlinie?- skłamałem naturalnym głosem
Dred wyglądał jakby odetchnął z ulgą. Dziewczyny zamknęły się w jednym momencie.
- Sorry, Tom…- wyjąkała Paty.- Wygląda na to, że nie dałyśmy ci dojść do słowa.
Zawstydziły się i wycofały.
- Dzięki.- mruknął.- Pewnie miałeś wiele dziewczyn, skoro z daleka zaobserwowałeś na którym etapie zalecania są.- wyszczerzył się, a ja…
A ja posmutniałem. Co wcale nie uszło uwadze mojego brata.
- Hej, o co chodzi?- zapytał.
Podniosłem na niego smutny wzrok, ale właśnie w tym momencie nauczyciel zagwizdał, że mamy zacząć robić to kółko na rozgrzewkę.
Ustawiliśmy się na linii i zaczęliśmy biec. Zawsze biegałem sam, jednak tym razem Tom biegł obok mnie cały czas uważnie mnie obserwują.
Już wyznaczyłem miejsce, gdzie udam zwichnięcie, gdy po prostu poczułem jak jedna noga potyka mi się o drugą i ląduje na czarnym, obrzydliwym żużlu.
Postarałem się zorientować, co się dzieje i dookreślić, jakiem mam uszkodzenia ciała. Biegłem wolno, więc nic mi nie było. Jedynie zadrapanie na dłoni, jednak, skoro i tak miałem udawać rannego, to po prostu złapałem za kostkę i jęknąłem przeciągle.
Tom zauważył, że znalazłem się piętro niżej dopiero po kolejnych trzech metrach. Wrócił się do mnie szybko.
- Wszystko w porządku?- zapytał i podał mi dłoń, żeby pomóc mi wstać.
- Jasne, że w porządku.- odrzekłem szeptam.- Zaprowadź mnie do nauczyciela i powiedz, że skręciłem kostkę. Jak dobrze zagrasz, to zwolni nas oboje.
Tom przez chwile zdawał się analizować ten pomysł.
- No dobra.- rzucił, próbują powstrzymać uśmiech ładujący mu się na usta.- Ale tak będzie bardziej przekonująco.
Wsunął rękę pod moje kolana, drugą pod plecy, a ja automatycznie objąłem jego kark, gdy zaczął mnie podnosić. Wywołałem u siebie efekt wilgotnych oczu poprzez długie nie mruganie i tak stanęliśmy przed nauczycielem.
Tom odegrał wszystko zawodowo. Od razu uwierzył i zwolnił mnie do domu. Toma też musiał, no bo ktoś musiał mi przecież pomóc w dotarciu do szatni, a potem do samochodu.
Przebierając się wyjąłem telefon i wykręciłem go Gordona. Nie skomentował oczywiście tego, że znów zrywam się z w-fu, ale był wysoce za zaintrygowany moim zaplanowanym upadkiem, który przydarzył mi się pięć kroków przed miejscem, w którym planowałem upaść. Przyjechał najszybciej jak mógł, żeby jeszcze dodać tragizmu tej sytuacji i podziękował nauczycielowi, że pozwolił nam pójść do domu.
Gustav i George z niedowierzaniem i uśmiechem kręcili głowami, gdy Tom niósł mnie do samochodu.
- Przecież ty nic nie ważysz.- szepnął mi do ucha, a ja się lekko uśmiechnąłem.
- No właśnie. Nie potrzebny mi w-f.- zauważyłem, a Dred się zaśmiał.
Gordon znów coś tam mówił, że mamy się nie zrywać, ale w domu bez słowa wypisał mi zwolnienie na kolejne dwie godziny jutrzejszego wychowania fizycznego.
Poszedłem do siebie i zrzuciłem ubrania, żeby wziąć prysznic i zmyć z siebie ten cały żużel.
Opłukałem się tylko wodą, żeby nie być zmuszonym do moczenia twarzy. Szczerze nie chciało mi się robić kolejny raz na bóstwo.
Gdy wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. W pokoju, na moim łóżku siedział przebrany w ogromne dresy Tom. Siedział, i dałbym sobie rękę uciąć, że oblizał usta na mój widok.

5 komentarzy :

  1. Nie wiem dla czego , ale podoba mi się to opowiadanie :) Jest . . . świetne , a Bill jako gwiazdka bardzo mi się podoba pisz dalej jesteś w tym świetna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;) To one motywują mnie jak nic innego :))

      Usuń
  2. Pisz dalej i nie przestawaj, uwielbiam to opko

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożeee kocham tego Billa ;* Nie mogę, jego zachowanie mnie rozbraja ;-) Do tego ten Tom taki nieśmiały i zawstydzony ;-)
    Piękne, ja bym w życiu na to nie wpadła ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałam fanką Billa właśnie xd uwielbiam takie przekręty. +zawstydzony Tom. Nic tyko czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń