5. Wir wollen nicht alleine
sein.
Wyszliśmy
z łazienki i udaliśmy się prosto do pomieszczenia radiowęzła. Właśnie leciała
jakaś piosenka jakiejś Britney Spears. Nienawidziłem tego chłamu.
Wszedłem
do środka jak do siebie.
-
Bill!- uśmiechnął się rudy Luc.- Rzadko do nas wpadasz.
- Mam
sprawę.- oznajmiłem.
-
Domyślam się.- dobrze mnie znał.
Przeleciał
wzrokiem Toma.
-
Będziesz niedługo szedł do galerii? Mam randkę i…- zaczął rudy.
-
Nawet nie kończ!- rozkazałem mu.- Wystarczy, że twoja siostra mnie już w to
wciągnęła.- zrobiłem obrażoną minę.
- No,
jakbyś tego nie uwielbiał.- mrugnął okiem, a ja się uśmiechnąłem.
Spojrzałem
na Toma. Wydawał się być trochę zagubiony, gdy rozmawiałem ze wszystkimi,
podczas gdy on nikogo nie znał.
-
Luc, poznaj mojego brata bliźniaka, Toma.- wskazałem na Dreda.
Luc
zrobił zdziwioną minę, ale wiedział, że czasem lepiej nie pytać, więc tylko
uścisnęli sobie dłonie.
- To
jak się nazywa wybranka?- Tom chciał skleić rozmowę. Czuł się całkiem
swobodnie.
Prychnąłem.
-
Patrik.- odpowiedział rozbawiony Luc.
-
Sorry…- skonfundowana mina Toma i jego zaróżowione policzki mówiły wszystko.
-
Odbiłeś mi chłopaka…- zaśmiałem się kręcąc z niedowierzaniem głową.
-
Każdy ma potrzeby w tym wieku. Ile ma jeszcze na ciebie czekać?- zażartował.
-
Uważaj na niego. Na chemii o mało co nie zgwałcił Toma wzrokiem.- ostrzegłem
kumpla.
- Ja
tam bym się do wzroku nie ograniczał…- zaśmiał się, a Tom spuścił wzrok
zawstydzony jak nigdy.- A z Patrikiem to nie będzie nic poważnego. Mam zamiar
go tylko i wyłącznie przerżnąć. On i tak kocha tylko ciebie.- rudy pogładził
moje ramię w typowo zalotny sposób.
Uśmiechnąłem
się.
-
Ustaliliśmy to już, Luc.- napomniałem go.- Nie dam ci się przelecieć. A teraz
podaj mi mikrofon. Muszę coś ogłosić.
Podał
mi wyżej wymieniony przedmiot i wyłączył odtwarzanie muzyki. Włączyłem mikrofon
i zacząłem przemówienie.
-
Hej, wszystkim. Tu wasz Bill.- mówiąc to patrzyłem cały czas na brata.-
Korzystając z udogodnień technicznych chcę oficjalnie przedstawić wam mojego
brata bliźniaka Toma, który przeprowadził się to z Berlina. Z góry zapowiadam,
że wróg Toma jest również moim wrogiem. To wszystko. Tschus!- wyłączyłem
mikrofon i oddałem go Luc’owi.- Jak zabierzesz się jutro z Melanią to załatwimy
coś i dla ciebie i dla niej.
-
Dobra, dzięki, Gwiazdeczko.- uśmiechnął się i zmysłowo oblizał usta.
Uniosłem
brew.
-
Bill…- zaczał.
-
Nie.- wtrąciłem i wychodząc z pomieszczenia wystawiłem mu fuck’a. Dobiegł mnie
jeszcze jego głośny śmiech zanim Tom zamknął drzwi.
Przystanąłem
na chwile pod ścianą i patrzyłem na blondyna, który najwyraźniej intensywnie
myślał.
-
Boże…- szepnął.- Z kim ty się zadajesz, Bill?
Zaśmiałem
się.
- Luc
jest gejem czystej krwi. Przystawia się do mnie od dwóch lat.- wytłumaczyłem.
- Tak
po prostu ci mówi, że chce cię przelecieć?- nie mógł wyjść z podziwu.
-
Wie, że wolę konkrety.- odrzekłem.
- Ale
przecież ty nie jesteś… A jesteś? Ale mówiłeś… Tak masz rację… Dobra, wiem, że
nie wiesz, czy jesteś, nie ma sprawy, nie wściekaj się…- zarumienił się lekko.
I
najlepsze jest to, że pomiędzy jego pauzami nie powiedziałem żadnego słowa.
Zmieniał się tylko mój wyraz twarzy. Tak, rozumieliśmy się bez słów. Już to
wiedziałem.
Poszliśmy
na niemiecki, na którym nasza wychowawczyni zajęła się bardziej sprawą Toma niż
lekcjach, więc podczas, gdy on był „przesłuchiwany”, ja rozmawiałem z Nancy i
Eriką. Później przyłączył się jeszcze Hudson. Tak nam zleciała cała lekcja. I w
zasadzie w podobny sposób i kolejne trzy. Na w-fie wyszliśmy na boisko .
Nienawidziłem
tego przedmiotu. Jedyny plus, że mieliśmy go z klasą o rok starszą i w tym roku
wypadło to na klasę G&G. Mieliśmy biegać na kilometr. Nauczyciel kazał nam
przebiec okrążenie na rozgrzewkę.
Minąłem
wołających mnie do siebie moich klasowych „podwładnych”. Skierowałem się do
Gusa i Georga. Tom w tym czasie rozmawiał przez chwilę z nauczycielem, a potem
zgarnęły go Paty z Sarą (tak, to te, które tak chichotały na chemii).
-
Słyszeliśmy komunikat.- tymi słowami powitał mnie basista.- Będziesz biegać?-
zdziwił się i podrapał po głowie, zanotowując, że oto stoję przed nim w swoich
obcisłych spodniach sportowych i koszulce.
- No
co ty?- zakpiłem.- Zaraz udam, że nogę zwichnąłem.- wytłumaczyłem, jakby to
była dla mnie codzienność (zasadniczo to była codzienność).- Dostałem ten
kontrakt dla Calvina Kleina, o którym wam mówiłem tydzień temu. Nie mogę się
teraz wywalić, czy coś.
Gustav
uśmiechnął się.
-
Temu to dobrze…- skomentował.
- Mam
dla was niespodziankę, więc bądźcie punktualnie.- powiedziałem głosem owianym
tajemnicą.
-
Niemożliwe… Gwiazdeczka ma dla nas niespodziankę?- George mnie objął.
-
Puszczaj, wariacie.- wyswobodziłem się.- Jeszcze mi podziękujecie i to nie
raz.- żachnąłem się i odwróciłem na pięcie.
Przemierzyłem
szybko dziesięć metrów i dotarłem do roztrajkotanych Paty i Sary. Tom wyglądał na
dość przytłoczonego piszczącymi głosami blądwłosych przyjaciółek. No cóż… nikt
nie lubi być samotny…
-
Och, Tom…- westchnąłem.- Dlaczego jeszcze im robisz nadzieję i nie
powiedziałeś, że masz dziewczynę w Berlinie?- skłamałem naturalnym głosem
Dred
wyglądał jakby odetchnął z ulgą. Dziewczyny zamknęły się w jednym momencie.
-
Sorry, Tom…- wyjąkała Paty.- Wygląda na to, że nie dałyśmy ci dojść do słowa.
Zawstydziły
się i wycofały.
-
Dzięki.- mruknął.- Pewnie miałeś wiele dziewczyn, skoro z daleka zaobserwowałeś
na którym etapie zalecania są.- wyszczerzył się, a ja…
A ja
posmutniałem. Co wcale nie uszło uwadze mojego brata.
-
Hej, o co chodzi?- zapytał.
Podniosłem
na niego smutny wzrok, ale właśnie w tym momencie nauczyciel zagwizdał, że mamy
zacząć robić to kółko na rozgrzewkę.
Ustawiliśmy
się na linii i zaczęliśmy biec. Zawsze biegałem sam, jednak tym razem Tom biegł
obok mnie cały czas uważnie mnie obserwują.
Już
wyznaczyłem miejsce, gdzie udam zwichnięcie, gdy po prostu poczułem jak jedna
noga potyka mi się o drugą i ląduje na czarnym, obrzydliwym żużlu.
Postarałem
się zorientować, co się dzieje i dookreślić, jakiem mam uszkodzenia ciała.
Biegłem wolno, więc nic mi nie było. Jedynie zadrapanie na dłoni, jednak, skoro
i tak miałem udawać rannego, to po prostu złapałem za kostkę i jęknąłem
przeciągle.
Tom
zauważył, że znalazłem się piętro niżej dopiero po kolejnych trzech metrach.
Wrócił się do mnie szybko.
-
Wszystko w porządku?- zapytał i podał mi dłoń, żeby pomóc mi wstać.
-
Jasne, że w porządku.- odrzekłem szeptam.- Zaprowadź mnie do nauczyciela i
powiedz, że skręciłem kostkę. Jak dobrze zagrasz, to zwolni nas oboje.
Tom
przez chwile zdawał się analizować ten pomysł.
- No
dobra.- rzucił, próbują powstrzymać uśmiech ładujący mu się na usta.- Ale tak
będzie bardziej przekonująco.
Wsunął
rękę pod moje kolana, drugą pod plecy, a ja automatycznie objąłem jego kark,
gdy zaczął mnie podnosić. Wywołałem u siebie efekt wilgotnych oczu poprzez
długie nie mruganie i tak stanęliśmy przed nauczycielem.
Tom
odegrał wszystko zawodowo. Od razu uwierzył i zwolnił mnie do domu. Toma też
musiał, no bo ktoś musiał mi przecież pomóc w dotarciu do szatni, a potem do
samochodu.
Przebierając
się wyjąłem telefon i wykręciłem go Gordona. Nie skomentował oczywiście tego,
że znów zrywam się z w-fu, ale był wysoce za zaintrygowany moim zaplanowanym
upadkiem, który przydarzył mi się pięć kroków przed miejscem, w którym
planowałem upaść. Przyjechał najszybciej jak mógł, żeby jeszcze dodać tragizmu
tej sytuacji i podziękował nauczycielowi, że pozwolił nam pójść do domu.
Gustav
i George z niedowierzaniem i uśmiechem kręcili głowami, gdy Tom niósł mnie do
samochodu.
-
Przecież ty nic nie ważysz.- szepnął mi do ucha, a ja się lekko uśmiechnąłem.
- No
właśnie. Nie potrzebny mi w-f.- zauważyłem, a Dred się zaśmiał.
Gordon
znów coś tam mówił, że mamy się nie zrywać, ale w domu bez słowa wypisał mi zwolnienie na kolejne dwie godziny jutrzejszego wychowania fizycznego.
Poszedłem
do siebie i zrzuciłem ubrania, żeby wziąć prysznic i zmyć z siebie ten cały
żużel.
Opłukałem
się tylko wodą, żeby nie być zmuszonym do moczenia twarzy. Szczerze nie chciało
mi się robić kolejny raz na bóstwo.
Gdy
wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. W pokoju, na moim łóżku siedział
przebrany w ogromne dresy Tom. Siedział, i dałbym sobie rękę uciąć, że oblizał
usta na mój widok.
Nie wiem dla czego , ale podoba mi się to opowiadanie :) Jest . . . świetne , a Bill jako gwiazdka bardzo mi się podoba pisz dalej jesteś w tym świetna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa ;) To one motywują mnie jak nic innego :))
UsuńPisz dalej i nie przestawaj, uwielbiam to opko
OdpowiedzUsuńBożeee kocham tego Billa ;* Nie mogę, jego zachowanie mnie rozbraja ;-) Do tego ten Tom taki nieśmiały i zawstydzony ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne, ja bym w życiu na to nie wpadła ;p
Zostałam fanką Billa właśnie xd uwielbiam takie przekręty. +zawstydzony Tom. Nic tyko czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń