7. Leb die Sekunde, hier und
jetzt, halt sie Fest. Sonst ist sie weg!
Bill
Po
obiedzie wyszedłem do ogrodu. Nie miałem ochoty oglądać zapłakanej mamy
doskonale wiedząc, że powinienem powiedzieć coś w stylu : „Przecież nic się
nie stało, mamo.”, ale nie umiałem, bo
tak naprawdę stało się i to wiele. Do tego złego.
Usiadłem
na hamaku, a potem długo nie myśląc się położyłem. Chwilę się bujałem, dopóki
hamak całkowicie się nie zatrzymał. Patrzyłem w niebo i myślałem ostatnich 48
godzinach mojego życia. Gdy już uznałem, że posiadanie brata bliźniaka to
najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała i, że czuję się jakbym go znał od
wieków, zacząłem analizować całe minione lata.
Czy
to naprawdę dobrze, że nie reagowałem na takie jednoznaczne, jak ze strony
Luc’a, zaczepki ostrzej? Ale co miałem mu powiedzieć? Że nie jestem pedałem?!
Nie, przepraszam, gejem, nie pedałem, przecież nie mogę obrażać własnego brata.
Nawet w myślach. Przecież nic do niego nie miałem… Ale ja nie o tym.
Nie
mogłem tego powiedzieć, bo nie byłe do końca pewien. I wcale nie twierdzę, że
pociągają mnie chłopcy, tylko raczej to dziewczyny nie działają na mnie w żaden
szczególny sposób. Jak jakąś widzę, a jestem na przykład w towarzystwie Georga
to ten pierwsze co komentuje tyłek i cycki lub odwrotnie, w zależności od tego
co ma większe. Ja patrzę na to, w co jest ubrana, jaki ma makijaż. Geo dziwnie
się wtedy na mnie patrzy, więc w ogóle nie komentuję dziewczyn. To dobre
przyjaciółki, ale jakoś mnie nie ciągnie, żeby się miziać, czy coś… Lubię
chodzić z nimi na zakupy. Mogę je wtedy ubierać i czuję się jak prawdziwy
projektant. To dość miłe, gdy ktoś ci tak ufa, że możesz go ubrać w cokolwiek
chcesz. I wiesz, że będzie zachwycony, bo ona zawsze są… Luc też, ale… no,
dobra, nie wracajmy do niego. On… żyje własnym gejowskim światem i przerżnąłby
wszystko, co się rusza. Swoją drogą to powinien się badać na te choroby
weneryczne. Wspomnę mu o tym następnym razem…
I
znów zboczyłem z tematu.
Moje
życie zmieniło się, gdy poznałem G&G. O 180 stopni. A było to, gdy
poszedłem do Gimnazjum§. Wcześniej byłem traktowany
jak dziwak, obcy. Alien… Byłem sam. Tylko ja, moje włosy, mój makijaż, moje
myśli i moje uczucia, tłumione głęboko w moim ciele. Przez tamte wakacje się
nie zmieniłem, jednak gdy poszedłem do nowej klasy wszyscy… Nie byłem z
początku pewien, ale później się w tym przekonaniu utwierdziłem. Oni patrzyli
na mnie z podziwem. Dalej byłem Alienem, ale teraz oni wszyscy chcieli być tacy
jak ja. Oryginalni. Każdy na swój sposób. I mieć odwagę by być oryginalnymi.
Jednak jej nie mieli. Gdy dodatkowo poznałem się z Gustavem i Georgiem i
okazało się, że grają na instrumentach… moje myśli szybko skumały, że to moja
szansa od losu, który przez te poprzednie lata traktował mnie surowo. Było to,
gdy wszyscy trafiliśmy za zajęcia popołudniowe za karę, chyba nawet nie
pamiętam za co. Nasz dialog wyglądał mniej więcej tak:
„- Cześć, jestem Gustav. Byłem
w muzyku i gram na perkusji.
- A ja jestem Bill. A ty co
masz takie pozdzierane palce?
- Nie „ty”, tylko George. Gram
na basie.
Tu moje myśli szarżowały na
najwyższych obrotach.
Po dziesięciu sekundach ciszy i
intensywnego mierzenia się wzrokiem:
- Może założymy zespół?-
zapytałem prosto z mostu.”
A oni
się zgodzili. Gdy zobaczyli moje pierwsze zaczątki tekstów utwierdzili się w
tym, że warto spróbować.
Zostaliśmy
przyjaciółmi. Na początku graliśmy w garażu Gustava, jednak później urodziła mu
się młodsza siostra i jego rodzice zabronili nam tam ćwiczyć przenieśliśmy cały
sprzęt do mojego garażu, bo Gus i tak nie mógł ćwiczyć w domu. A gdy rodzice
stwierdzili, że naprawdę nam zależy i nie jest to jednoroczne zainteresowanie,
a pasja, zafundowali mi na piętnaste urodziny studio, o czym już wspomniałem.
Teraz
jestem Gwiazdeczką. W sumie to sam nawet nie wiem, kto pierwszy zaczął mnie tak
nazywać. Chyba Patrik… A szlak by wziął Patrika! Popieprzeniec! Brązowe włosy,
szare oczy i solara. Nieudacznik chciał skopiować mój styl, ale zawsze byłem
dwa kroki przed nim, więc po roku sobie odpuścił. Jedyną rzeczą, która sprawił,
że dowiedzieliśmy się, że jest Bi, były pewne jednoznaczne odgłosy w łazience
zarówno dziewczyn jak i chłopaków. Po za tym nie za bardzo się z tym krył.
Ach…
niepotrzebnie zaprzątam sobie nim głowę…
Przez
chwilę wpatrywałem się w niebo, oglądając chmury, a później… odczułem efekt nie
przespanej nocy i po prostu zasnąłem.
Nie
pozwoliłbym sobie na to, gdybym wiedział, że obudzę się na trawie z dzikim
śmiechem G&G na głową.
Tom
-
Idiota.- mruknąłem do siebie cicho i walnąłem się na łóżko w swoim pokoju.
Tym
krótkim przymiotnikiem określiłem, oczywiście, siebie, nie Billa. Jak ja w
ogóle mogłem powiedzieć o pocałunku?! Idiotyzm…
No,
ale w końcu któryś z moich zmysłów musiał wysłać ten impuls.
Dotknąłem
swoich ust i lekko pogładziłem palcem. Czy to możliwe, żebym pomyślał o tym tak
naprawdę? Że naprawdę CHCIAŁEM go pocałować? Mojego BRATA? BLIŹNIAKA?! Jeśli
tak, to już czuję, że mam zdrowo przerąbane. Już nie mówiąc o chorej psychice.
Dobra,
byłem gejem, wiedziałem o tym. I myślałem, że mam nierówno pod sufitem, gdy
pomimo swojej orientacji zacząłem umawiać się z Lucy. Jednak to blednie w
obliczu chęci pocałowania własnego brata. Jest taki niewinny, nie przeżył
takiej krzywda, jak ja. Nie był z nikim, był czysty. Czarny a biały… Mój
młodszy braciszek. On będzie przy mnie, żebym zapomniał, a ja przy nim by nigdy
nie dostąpił tego, co ja.
A
zacznę od tego walniętego Luc’a. co on sobie myśli, że można tak po prostu
zapytać, czy nie może przelecieć mojego brata? Może żartował, ale tego typu
żarty wcale mnie nie śmieszą…
Wiedziałem
o Billu. Znalazłem zdjęcie ze szpitala i stary nie mógł się wywinąć. Wszystko
mi opowiedział. Chciałem przyjechać, ale nie pozwolił mi. Jego wypadek był dla
mnie jedyną szansą. I wykorzystałem ją.
Lucy
zdradzała mnie z Hudsonem, więc nie miałem wyrzutów sumienia wyjeżdżając.
Spaliłem za sobą wszystkie mosty. Nie miałem do czego wracać, nie chciałem
wracać.
Nie
wyobrażałem sobie Billa. Mój umysł podpowiadał mi, że skoro to mój bliźniak, to
pewnie jesteśmy identyczni. No, nie wziąłem pod uwagę tego, że ja zrobiłem
sobie dredy, a farby do włosów są ogólnodostępne. Cóż, odbiciami lustrzanymi to
nie jesteśmy, ale i tak dostrzegałem cechy wspólne. Jak nie w wyglądzie, to w
charakterze. No, oprócz stylu ubierania się – jakoś nie widzę siebie w rurkach,
a i Billa szybciej widzę w sukience niż w moich workowatych jeansach. Jest tak
chudy, że pewnie zginąłby w mojej bluzie. Ale ta chudość pod jakimś strasznie
nienormalnym względem bardzo mi się podobała.
Byliśmy
jednakowego wzrostu, ale to sprawiało, że był bardziej kruchy, a ja miałem
odruch zaopiekowania się nim, chociaż dziwnym trafem to on się mną na razie
opiekował. To ja się mu zwierzałem i to mnie łapał za rękę prowadząc we
właściwe miejsca. Udowodnił, że zależy mu na tej relacji. Również chciałbym
mieć szansę to udowodnić.
Wstałem
i odrobiłem lekcje. Za wypracowanie na niemiecki nie miałem najmniejszej ochoty
się brać, więc porobiłem jakieś równania z matmy. Z tego zawsze byłem lepszy.
Później poszedłem do studia i pobrzdąkałem jakieś ballady na gitarze.
Powinienem sobie sprawić gitarę klasyczną. Dźwięki były by wtedy delikatniejsze
i wdzięczniejsze. W sam raz na spokojne ballady.
Nie
miałem odwagi ruszać niczego w pokoju obsługi, więc powróciłem do siebie.
Zatrzymałem się tylko na chwilę, żeby zapukać do pokoju Czarnego, ale
ostatecznie stchórzyłem i wróciłem do własnego pokoju. Niby się pogodziliśmy,
ale wiedziałem, że on tego nie zapomni i będzie rozmyślać. Niby się nie gniewa,
ale ja też nie byłbym w najlepszym humorze po usłyszeniu czegoś takiego. No,
chyba, że od niego. To całkowicie inny przypadek…
-
Scheisse!- zakląłem pod nosem, leżąc na łóżku.- Marzę o pocałowaniu własnego
brata… Pojebało mnie…- szeptałem.
Dalej
patrzyłem się tylko w sufit i próbowałem udowodnić sobie, że Bill wcale mnie
nie pociąga. Jednak skończyło się tylko tym, że jeszcze bardziej chciałem być
blisko niego.
Bill
-
Pojebało was?!- krzyknąłem.- Mam sesję w niedzielę! Jakbym złamał rękę to
wydrapałbym wam oczy!!!
Podniosłem
się wściekły z ziemi, otrzepałem się i spojrzałem na przyjaciół ze zmrużonymi
oczami.
George
cały czas się chichrał, Gustav jedynie przepraszał mnie wzrokiem, że nie zdołał
zatrzymać basisty przed zrzuceniem mnie z hamaka.
Przyłożyłem
długowłosemu w ramię, aż pisnął i odskoczył zaskoczony. Złapał się za ramię i
zaczął je pocierać.
- Już
nie udawaj Goe.- Gus poklepał go po plecach.- Po pierwsze, oboje wiemy, że Bill
nie ma tyle siły, żeby cię zabolało, a po drugie zasłużyłeś i doskonale o tym
wiesz.
Naburmuszył
się i ruszył w kierunku domu. Ja i perkusista podążyliśmy za nim.
Zaprowadziłem
ich do studia i zostawiłem w pokoju obsługi zakazując im wchodzić dalej.
-
Teraz czas na niespodziankę.- szepnąłem tajemniczo i ulotniłem się.
Nie
umiałem być na nich długo zły. Bo jakbym był zły na nich, to kto by mnie
doskonale rozumiał?
Pomaszerowałem
przed pokój Toma i zapukałem. Zawsze wymagałem szacunku do mojej prywatności i
szanowałem też prywatność innych.
Wszedłem
do środka po usłyszeniu cichego „proszę”.
Tom
leżał rozwalony na łóżku, lecz gdy tylko mnie zobaczył usiadł i przesunął się,
robiąc mi miejsce.
Pokręciłem
lekko głową na znak, że nie zostaję. Podszedłem do niego.
-
Chodź, Niespodzianko.- wyciągnąłem ku niemu dłoń, a ten ją złapał i bez pytania
podążył za mną do pokoju studyjnego.
Gdy
weszliśmy, złapałem jego obie ręce za nadgarstki i pokazałem G&G.
- Oto
i nawet dwie niespodzianki.- skinąłem na dłonie Toma.
-
Ręce twojego bliźniaka, Toma?- George nie mógł się nadziwić, co ja wygaduję.-
Zwariowałeś, Gwiazdeczko.
Uśmiechnąłem
się jadowicie.
-
Nie.- zaprzeczyłem szczerząc się.- Przedstawiam wam dłonie mojego brata
bliźniaka, Toma, które perfekcyjnie grają na gitarze elektrycznej.
Gustavowi
z rąk wypadły pałeczki a Georg rozdziawił usta.
-
Żartujesz, prawda?- zapytał basista.
Zaprzeczyłem
ruchem głowy.
-
Wiecie, co to oznacza?- zadał pytanie Gus.- Mamy zespół, chłopaki!!!- wydarł
się i rzucił na mnie.
Właściwie,
to by mnie przewrócił, jednak Tom złapał mnie w odpowiednim momencie.
- Ja
też się cieszę, Gus, ale jak już sam zauważyłeś nie jestem zbyt silny.-
zażartowałem.
Po
prostu się przytuliliśmy, co trwało jakieś kilka sekund. Z Georgiem przybiliśmy
tylko piątkę, tak, jak to uczynił Tom z pozostałymi. Później wtuliłem się w
Toma, a on mnie objął. Ścisnąłem go tak mocno, jak tyko umiałem, chciałem
przekazać mu jak bardzo się cieszę, że wreszcie nasz odwieczne marzenia o
zespole się spełnią. I to dzięki Tomowi.
Pograli
trochę, żeby się zgrać, a gdy im to już mniej więcej wychodził bezbłędnie,
włączałem się ja śpiewając ciszej niż zwykle, by mogli słyszeć siebie nawzajem.
Próba
zajęła nam cztery godziny i zajmowaliśmy się na niej wyłącznie zgraniem
chłopaków z Tomem i poprawkami w rozpisce nut. Ostatecznie większość piosenek
mieliśmy już poprawnie rozpisanych i na basie i na elektryku oraz opanowanych.
Wreszcie
naprawdę żyliśmy. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Żyliśmy każdym
dźwiękiem, nutą…. Sekundą, której nie mogliśmy pozwolić uciec…
Pożegnaliśmy
się około 22. Naprawdę miałem wrażenia, że G&G dogadują się z Dredem.
Cieszyłem się z tego w duchu, choć nigdy bym się do tego głośno nie przyznał.
Niby
ominęła nas kolacja, ale w jadalni i tak znaleźliśmy talerze z kanapkami.
Tom
zabrał swój talerz i poszedł do siebie. Mówił coś o niemiecki… pewnie to
wypracowanie… Mimo to poczułem się odrzucony. Było mi przykro, że nie zjedliśmy
razem. Dokończyłem na dole i wróciłem do siebie z filiżanką herbaty w ręce.
Usiadłem
przy biurku i pouczyłem się trochę na zapowiedzianą kartkówkę z angielskiego.
Czasowniki nieregularne… co za idiota to wymyślił…
Po dwudziestu
minutach nudnego kucia słówek wziąłem świeżą bieliznę i poleciałem pod
prysznic. Zmyłem z siebie makijaż i wszedłem do kabiny. Dokładnie umyłem całe
ciało, a potem z przyjemnością masowałem głowę ładnym kwiatowym szamponem.
Nałożyłem odżywkę, spłukałem, umyłem jeszcze zęby i wytarłem się ręcznikiem.
Uwielbiałem, gdy moje włosy były takie miękkie. Za sprawką lakieru, którym
codziennie pryskałem czarne kosmyki, rozkoszowanie się ich miękkością nie było
możliwe.
Wyszedłem
półnagi do pokoju i położyłem się do łóżka. Próbowałem zasnąć, ale z powodu
popołudniowej drzemki nie było to możliwe. Po za tym gryzło mnie to, że…
No
słowo daję!!! Pierwszy raz w życiu nie mogłem zasnąć, bo nie powiedziałem komuś
„dobranoc”…!!!
Jednak
z doświadczenia wiedząc, że będzie mnie to męczyć, nawet jeżeli to coś tak
głupiego, to lepiej iść teraz niż o piątej rano.
Zwlekłem
się z łóżka i długo o tym nie myśląc wyszedłem z pokoju w samych bokserkach.
Naprawdę
myślałem za krótko…
I ma sorry, że nie pisałem żadnego komentarza, ale byłem zajęty i muszę powiedzieć, że czekam z utęsknieniem na część kolejną tego opowiadania mam nadzieje, że pojawi się niedługo i będę mógł go spokojnie przeczytać i skomentować jest taka jedna rzecz proszę cię byś pisała może inną czcionką, albo podpisywała do kogo na leżą myśli, albo pisz jako jedna postać tom, albo bill, bo można się zgubić czytasz myśli Billa, czytasz, czytasz i czytasz, ale nagle ci wchodzi myśli Toma i teraz bądź ty człowieku mądry jak tu mi paradoks wyskakuje nagle ok ? albo inna czcionka, albo tom,bill,tom,bill i każdy będzie szczęśliwy pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za rady ;) Zmienie czcionke i podpisze myśli. Naprawde dziekuje, że czytasz!!
UsuńJuż sobie wyobrażam ich pocałunek ;x zdecydowanie jestem na tak dla tego opowiadania ;)
OdpowiedzUsuń