niedziela, 7 kwietnia 2013

7. Leb die Sekunde hier und jetzt halt sie Fest Sonst ist sie weg


7. Leb die Sekunde, hier und jetzt, halt sie Fest. Sonst ist sie weg!

Bill

Po obiedzie wyszedłem do ogrodu. Nie miałem ochoty oglądać zapłakanej mamy doskonale wiedząc, że powinienem powiedzieć coś w stylu : „Przecież nic się nie  stało, mamo.”, ale nie umiałem, bo tak naprawdę stało się i to wiele. Do tego złego.
Usiadłem na hamaku, a potem długo nie myśląc się położyłem. Chwilę się bujałem, dopóki hamak całkowicie się nie zatrzymał. Patrzyłem w niebo i myślałem ostatnich 48 godzinach mojego życia. Gdy już uznałem, że posiadanie brata bliźniaka to najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała i, że czuję się jakbym go znał od wieków, zacząłem analizować całe minione lata.
Czy to naprawdę dobrze, że nie reagowałem na takie jednoznaczne, jak ze strony Luc’a, zaczepki ostrzej? Ale co miałem mu powiedzieć? Że nie jestem pedałem?! Nie, przepraszam, gejem, nie pedałem, przecież nie mogę obrażać własnego brata. Nawet w myślach. Przecież nic do niego nie miałem… Ale ja nie o tym.
Nie mogłem tego powiedzieć, bo nie byłe do końca pewien. I wcale nie twierdzę, że pociągają mnie chłopcy, tylko raczej to dziewczyny nie działają na mnie w żaden szczególny sposób. Jak jakąś widzę, a jestem na przykład w towarzystwie Georga to ten pierwsze co komentuje tyłek i cycki lub odwrotnie, w zależności od tego co ma większe. Ja patrzę na to, w co jest ubrana, jaki ma makijaż. Geo dziwnie się wtedy na mnie patrzy, więc w ogóle nie komentuję dziewczyn. To dobre przyjaciółki, ale jakoś mnie nie ciągnie, żeby się miziać, czy coś… Lubię chodzić z nimi na zakupy. Mogę je wtedy ubierać i czuję się jak prawdziwy projektant. To dość miłe, gdy ktoś ci tak ufa, że możesz go ubrać w cokolwiek chcesz. I wiesz, że będzie zachwycony, bo ona zawsze są… Luc też, ale… no, dobra, nie wracajmy do niego. On… żyje własnym gejowskim światem i przerżnąłby wszystko, co się rusza. Swoją drogą to powinien się badać na te choroby weneryczne. Wspomnę mu o tym następnym razem…
I znów zboczyłem z tematu.
Moje życie zmieniło się, gdy poznałem G&G. O 180 stopni. A było to, gdy poszedłem do Gimnazjum§. Wcześniej byłem traktowany jak dziwak, obcy. Alien… Byłem sam. Tylko ja, moje włosy, mój makijaż, moje myśli i moje uczucia, tłumione głęboko w moim ciele. Przez tamte wakacje się nie zmieniłem, jednak gdy poszedłem do nowej klasy wszyscy… Nie byłem z początku pewien, ale później się w tym przekonaniu utwierdziłem. Oni patrzyli na mnie z podziwem. Dalej byłem Alienem, ale teraz oni wszyscy chcieli być tacy jak ja. Oryginalni. Każdy na swój sposób. I mieć odwagę by być oryginalnymi. Jednak jej nie mieli. Gdy dodatkowo poznałem się z Gustavem i Georgiem i okazało się, że grają na instrumentach… moje myśli szybko skumały, że to moja szansa od losu, który przez te poprzednie lata traktował mnie surowo. Było to, gdy wszyscy trafiliśmy za zajęcia popołudniowe za karę, chyba nawet nie pamiętam za co. Nasz dialog wyglądał mniej więcej tak:

„- Cześć, jestem Gustav. Byłem w muzyku i gram na perkusji.
- A ja jestem Bill. A ty co masz takie pozdzierane palce?
- Nie „ty”, tylko George. Gram na basie.
Tu moje myśli szarżowały na najwyższych obrotach.
Po dziesięciu sekundach ciszy i intensywnego mierzenia się wzrokiem:
- Może założymy zespół?- zapytałem prosto z mostu.”

A oni się zgodzili. Gdy zobaczyli moje pierwsze zaczątki tekstów utwierdzili się w tym, że warto spróbować.
Zostaliśmy przyjaciółmi. Na początku graliśmy w garażu Gustava, jednak później urodziła mu się młodsza siostra i jego rodzice zabronili nam tam ćwiczyć przenieśliśmy cały sprzęt do mojego garażu, bo Gus i tak nie mógł ćwiczyć w domu. A gdy rodzice stwierdzili, że naprawdę nam zależy i nie jest to jednoroczne zainteresowanie, a pasja, zafundowali mi na piętnaste urodziny studio, o czym już wspomniałem.
Teraz jestem Gwiazdeczką. W sumie to sam nawet nie wiem, kto pierwszy zaczął mnie tak nazywać. Chyba Patrik… A szlak by wziął Patrika! Popieprzeniec! Brązowe włosy, szare oczy i solara. Nieudacznik chciał skopiować mój styl, ale zawsze byłem dwa kroki przed nim, więc po roku sobie odpuścił. Jedyną rzeczą, która sprawił, że dowiedzieliśmy się, że jest Bi, były pewne jednoznaczne odgłosy w łazience zarówno dziewczyn jak i chłopaków. Po za tym nie za bardzo się z tym krył.
Ach… niepotrzebnie zaprzątam sobie nim głowę…
Przez chwilę wpatrywałem się w niebo, oglądając chmury, a później… odczułem efekt nie przespanej nocy i po prostu zasnąłem.
Nie pozwoliłbym sobie na to, gdybym wiedział, że obudzę się na trawie z dzikim śmiechem G&G na głową.

Tom

- Idiota.- mruknąłem do siebie cicho i walnąłem się na łóżko w swoim pokoju.
Tym krótkim przymiotnikiem określiłem, oczywiście, siebie, nie Billa. Jak ja w ogóle mogłem powiedzieć o pocałunku?! Idiotyzm…
No, ale w końcu któryś z moich zmysłów musiał wysłać ten impuls.
Dotknąłem swoich ust i lekko pogładziłem palcem. Czy to możliwe, żebym pomyślał o tym tak naprawdę? Że naprawdę CHCIAŁEM go pocałować? Mojego BRATA? BLIŹNIAKA?! Jeśli tak, to już czuję, że mam zdrowo przerąbane. Już nie mówiąc o chorej psychice.
Dobra, byłem gejem, wiedziałem o tym. I myślałem, że mam nierówno pod sufitem, gdy pomimo swojej orientacji zacząłem umawiać się z Lucy. Jednak to blednie w obliczu chęci pocałowania własnego brata. Jest taki niewinny, nie przeżył takiej krzywda, jak ja. Nie był z nikim, był czysty. Czarny a biały… Mój młodszy braciszek. On będzie przy mnie, żebym zapomniał, a ja przy nim by nigdy nie dostąpił tego, co ja.
A zacznę od tego walniętego Luc’a. co on sobie myśli, że można tak po prostu zapytać, czy nie może przelecieć mojego brata? Może żartował, ale tego typu żarty wcale mnie nie śmieszą…
Wiedziałem o Billu. Znalazłem zdjęcie ze szpitala i stary nie mógł się wywinąć. Wszystko mi opowiedział. Chciałem przyjechać, ale nie pozwolił mi. Jego wypadek był dla mnie jedyną szansą. I wykorzystałem ją.
Lucy zdradzała mnie z Hudsonem, więc nie miałem wyrzutów sumienia wyjeżdżając. Spaliłem za sobą wszystkie mosty. Nie miałem do czego wracać, nie chciałem wracać.
Nie wyobrażałem sobie Billa. Mój umysł podpowiadał mi, że skoro to mój bliźniak, to pewnie jesteśmy identyczni. No, nie wziąłem pod uwagę tego, że ja zrobiłem sobie dredy, a farby do włosów są ogólnodostępne. Cóż, odbiciami lustrzanymi to nie jesteśmy, ale i tak dostrzegałem cechy wspólne. Jak nie w wyglądzie, to w charakterze. No, oprócz stylu ubierania się – jakoś nie widzę siebie w rurkach, a i Billa szybciej widzę w sukience niż w moich workowatych jeansach. Jest tak chudy, że pewnie zginąłby w mojej bluzie. Ale ta chudość pod jakimś strasznie nienormalnym względem bardzo mi się podobała.
Byliśmy jednakowego wzrostu, ale to sprawiało, że był bardziej kruchy, a ja miałem odruch zaopiekowania się nim, chociaż dziwnym trafem to on się mną na razie opiekował. To ja się mu zwierzałem i to mnie łapał za rękę prowadząc we właściwe miejsca. Udowodnił, że zależy mu na tej relacji. Również chciałbym mieć szansę to udowodnić.
Wstałem i odrobiłem lekcje. Za wypracowanie na niemiecki nie miałem najmniejszej ochoty się brać, więc porobiłem jakieś równania z matmy. Z tego zawsze byłem lepszy. Później poszedłem do studia i pobrzdąkałem jakieś ballady na gitarze. Powinienem sobie sprawić gitarę klasyczną. Dźwięki były by wtedy delikatniejsze i wdzięczniejsze. W sam raz na spokojne ballady.
Nie miałem odwagi ruszać niczego w pokoju obsługi, więc powróciłem do siebie. Zatrzymałem się tylko na chwilę, żeby zapukać do pokoju Czarnego, ale ostatecznie stchórzyłem i wróciłem do własnego pokoju. Niby się pogodziliśmy, ale wiedziałem, że on tego nie zapomni i będzie rozmyślać. Niby się nie gniewa, ale ja też nie byłbym w najlepszym humorze po usłyszeniu czegoś takiego. No, chyba, że od niego. To całkowicie inny przypadek…
- Scheisse!- zakląłem pod nosem, leżąc na łóżku.- Marzę o pocałowaniu własnego brata… Pojebało mnie…- szeptałem.
Dalej patrzyłem się tylko w sufit i próbowałem udowodnić sobie, że Bill wcale mnie nie pociąga. Jednak skończyło się tylko tym, że jeszcze bardziej chciałem być blisko niego.

Bill

- Pojebało was?!- krzyknąłem.- Mam sesję w niedzielę! Jakbym złamał rękę to wydrapałbym wam oczy!!!
Podniosłem się wściekły z ziemi, otrzepałem się i spojrzałem na przyjaciół ze zmrużonymi oczami.
George cały czas się chichrał, Gustav jedynie przepraszał mnie wzrokiem, że nie zdołał zatrzymać basisty przed zrzuceniem mnie z hamaka.
Przyłożyłem długowłosemu w ramię, aż pisnął i odskoczył zaskoczony. Złapał się za ramię i zaczął je pocierać.
- Już nie udawaj Goe.- Gus poklepał go po plecach.- Po pierwsze, oboje wiemy, że Bill nie ma tyle siły, żeby cię zabolało, a po drugie zasłużyłeś i doskonale o tym wiesz.
Naburmuszył się i ruszył w kierunku domu. Ja i perkusista podążyliśmy za nim.
Zaprowadziłem ich do studia i zostawiłem w pokoju obsługi zakazując im wchodzić dalej.
- Teraz czas na niespodziankę.- szepnąłem tajemniczo i ulotniłem się.
Nie umiałem być na nich długo zły. Bo jakbym był zły na nich, to kto by mnie doskonale rozumiał?
Pomaszerowałem przed pokój Toma i zapukałem. Zawsze wymagałem szacunku do mojej prywatności i szanowałem też prywatność innych.
Wszedłem do środka po usłyszeniu cichego „proszę”.
Tom leżał rozwalony na łóżku, lecz gdy tylko mnie zobaczył usiadł i przesunął się, robiąc mi miejsce.
Pokręciłem lekko głową na znak, że nie zostaję. Podszedłem do niego.
- Chodź, Niespodzianko.- wyciągnąłem ku niemu dłoń, a ten ją złapał i bez pytania podążył za mną do pokoju studyjnego.
Gdy weszliśmy, złapałem jego obie ręce za nadgarstki i pokazałem G&G.
- Oto i nawet dwie niespodzianki.- skinąłem na dłonie Toma.
- Ręce twojego bliźniaka, Toma?- George nie mógł się nadziwić, co ja wygaduję.- Zwariowałeś, Gwiazdeczko.
Uśmiechnąłem się jadowicie.
- Nie.- zaprzeczyłem szczerząc się.- Przedstawiam wam dłonie mojego brata bliźniaka, Toma, które perfekcyjnie grają na gitarze elektrycznej.
Gustavowi z rąk wypadły pałeczki a Georg rozdziawił usta.
- Żartujesz, prawda?- zapytał basista.
Zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Wiecie, co to oznacza?- zadał pytanie Gus.- Mamy zespół, chłopaki!!!- wydarł się i rzucił na mnie.
Właściwie, to by mnie przewrócił, jednak Tom złapał mnie w odpowiednim momencie.
- Ja też się cieszę, Gus, ale jak już sam zauważyłeś nie jestem zbyt silny.- zażartowałem.
Po prostu się przytuliliśmy, co trwało jakieś kilka sekund. Z Georgiem przybiliśmy tylko piątkę, tak, jak to uczynił Tom z pozostałymi. Później wtuliłem się w Toma, a on mnie objął. Ścisnąłem go tak mocno, jak tyko umiałem, chciałem przekazać mu jak bardzo się cieszę, że wreszcie nasz odwieczne marzenia o zespole się spełnią. I to dzięki Tomowi.
Pograli trochę, żeby się zgrać, a gdy im to już mniej więcej wychodził bezbłędnie, włączałem się ja śpiewając ciszej niż zwykle, by mogli słyszeć siebie nawzajem.
Próba zajęła nam cztery godziny i zajmowaliśmy się na niej wyłącznie zgraniem chłopaków z Tomem i poprawkami w rozpisce nut. Ostatecznie większość piosenek mieliśmy już poprawnie rozpisanych i na basie i na elektryku oraz opanowanych.
Wreszcie naprawdę żyliśmy. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Żyliśmy każdym dźwiękiem, nutą…. Sekundą, której nie mogliśmy pozwolić uciec…
Pożegnaliśmy się około 22. Naprawdę miałem wrażenia, że G&G dogadują się z Dredem. Cieszyłem się z tego w duchu, choć nigdy bym się do tego głośno nie przyznał.
Niby ominęła nas kolacja, ale w jadalni i tak znaleźliśmy talerze z kanapkami.
Tom zabrał swój talerz i poszedł do siebie. Mówił coś o niemiecki… pewnie to wypracowanie… Mimo to poczułem się odrzucony. Było mi przykro, że nie zjedliśmy razem. Dokończyłem na dole i wróciłem do siebie z filiżanką herbaty w ręce.
Usiadłem przy biurku i pouczyłem się trochę na zapowiedzianą kartkówkę z angielskiego. Czasowniki nieregularne… co za idiota to wymyślił…
Po dwudziestu minutach nudnego kucia słówek wziąłem świeżą bieliznę i poleciałem pod prysznic. Zmyłem z siebie makijaż i wszedłem do kabiny. Dokładnie umyłem całe ciało, a potem z przyjemnością masowałem głowę ładnym kwiatowym szamponem. Nałożyłem odżywkę, spłukałem, umyłem jeszcze zęby i wytarłem się ręcznikiem. Uwielbiałem, gdy moje włosy były takie miękkie. Za sprawką lakieru, którym codziennie pryskałem czarne kosmyki, rozkoszowanie się ich miękkością nie było możliwe.
Wyszedłem półnagi do pokoju i położyłem się do łóżka. Próbowałem zasnąć, ale z powodu popołudniowej drzemki nie było to możliwe. Po za tym gryzło mnie to, że…
No słowo daję!!! Pierwszy raz w życiu nie mogłem zasnąć, bo nie powiedziałem komuś „dobranoc”…!!!
Jednak z doświadczenia wiedząc, że będzie mnie to męczyć, nawet jeżeli to coś tak głupiego, to lepiej iść teraz niż o piątej rano.
Zwlekłem się z łóżka i długo o tym nie myśląc wyszedłem z pokoju w samych bokserkach.
Naprawdę myślałem za krótko…





§ Polski odpowiednik to gimnazjum + liceum. Od 12 do 18 roku życia.

3 komentarze :

  1. I ma sorry, że nie pisałem żadnego komentarza, ale byłem zajęty i muszę powiedzieć, że czekam z utęsknieniem na część kolejną tego opowiadania mam nadzieje, że pojawi się niedługo i będę mógł go spokojnie przeczytać i skomentować jest taka jedna rzecz proszę cię byś pisała może inną czcionką, albo podpisywała do kogo na leżą myśli, albo pisz jako jedna postać tom, albo bill, bo można się zgubić czytasz myśli Billa, czytasz, czytasz i czytasz, ale nagle ci wchodzi myśli Toma i teraz bądź ty człowieku mądry jak tu mi paradoks wyskakuje nagle ok ? albo inna czcionka, albo tom,bill,tom,bill i każdy będzie szczęśliwy pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za rady ;) Zmienie czcionke i podpisze myśli. Naprawde dziekuje, że czytasz!!

      Usuń
  2. Już sobie wyobrażam ich pocałunek ;x zdecydowanie jestem na tak dla tego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń