4. Wir werden uns nie mehr
verlieren.
Rano,
o siódmej obudził mnie budzik w telefonie, którą po omacku odnalazłem pod
poduszką.
Nie
było nikogo w pokoju. Sam już nie wiedziałem, czy to wszystko mi się przyśniło,
że rzeczywiście wydarzyło się to, co się wydarzyło.
Podrapałem
się po głowie naprawdę nie mogąc znaleźć żadnego punktu zaczepienia by powiązać
wydarzenia, które pamiętałem z rzeczywistością.
Zebrałem
się z łóżka i powlokłem się do łazienki. Przemyłem twarz, umyłem zęby i
przystąpiłem do czynności, jaką jest robienie makijażu. Czarne kreski, czarne
cienie, tusz i odrobina przezroczystego błyszczyku brzoskwiniowego, które nie
było za bardzo widać, a który uwielbiałem zlizywać.
W
pokoju wybrałem z szafy białe rurki, czarne tenisówki i czarny, obcisły top bez
rękawów. Wziąłem jeszcze czarny, równie przylegający, rozpinany sweter w razie,
gdyby ta słoneczna majowa pogoda miała się zmienić.
Na
dzień dzisiejszy stwierdziłem, że najlepiej będzie pasować ciemnoszara torba
Dolce&Gabanna, którą też zabrałem z półki i do której włożyłem coś do
pisania, portfel i legitymację. Zeszyty podobno miał ktoś inny.
Przed
samym wyjściem zdecydowałem się założyć jeszcze parę srebrnych wisiorków.
Przejrzałem
się w lustrze. Tak… jak zawsze idealnie.
Wyszedłem
z pokoju, kierując się na dół do jadalni. Gordon i mama siedzieli już przy
stole. Mieli dziwne miny, co oczywiście nie było spowodowane moim wyglądem, do
którego już się przyzwyczaili, i który akceptowali.
Z
oburzeniem popatrzyłem na półmisek z wędlinami i usiadłem na swoim miejscu.
-
Dzień dobry.- mruknąłem udając zaspanego, żeby mama nie dowiedziała się, że nie
mam pojęcia, czy przytulanie się do i do siebie płaczącego Toma było snem, czy
jawą.
-
Dzień dobry.- odpowiedzieli jednocześnie.
Zrobiłem
sobie kanapkę z pomidorem i żółtym serem i ugryzłem kawałek.
Wtedy
do jadalni wszedł Tom.
Uśmiechnął
się do mnie już na samym wejściu.
Zyskałem
pewność, że to jednak nie był sen.
-
Dzień dobry.- również się grzecznie przywitał, a oni również i jemu
odpowiedzieli.
Dred
podał mi zeszyty, które mu pożyczyłem. Od razu wsadziłem je do torby.
Spojrzał
z niemym wyrzutem na talerz z wędliną, a ja mało co nie zadławiłem się herbatą.
Mama
spojrzała na mnie z pytaniem w oczach, a Tom w tym czasie usiadł na najbliższym
mnie krześle.
- Tom
też jest wegetarianinem.- oznajmiłem.
Brat
spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.
-
Przecież nic ci o tym nie mówiłem.- powiedział zdziwiony na pewno odtwarzając w
myślach, co mi mówił, a czego nie.
Mama
również patrzyła na mnie uważnie.
-
Sposób, w jaki lustrujesz wzrokiem tą szynkę mówi sam za siebie.- uśmiechnąłem
się, a Tom prychnął. Był w zdecydowanie lepszym humorze niż w nocy.
Przez
jakieś pięć minut jedliśmy w ciszy.
-
Chłopcy…- zaczęła nagle mama. Wzrok Gordona wyrażał całkowite poparcie dla jej
wypowiedzi.- Myśleliśmy nad tym, co wczoraj powiedziałeś, Bill…- była smutna.-
Nigdy nie wybaczę sobie tego, że pozwoliłam na to by was rozdzielić. I nie
pozwolę już na to.- obiecała i kontynuowała wyjaśnienia.- Chce zadzwonić do
Jorga i poprosić o zrzeczenie się praw rodzicielskich do Toma. Gordon mógłby
cię wtedy adoptować…- Tom podniósł wzrok, a cały jego wcześniejszy dobry humor
wyparował.- Ale najpierw muszę się o to ciebie zapytać, Tom. Wiem, że to trudna
decyzja, dlatego chciałam dać ci czas…
- Jak
najszybciej.- przerwał jej.- Chcę tego jak najszybciej.-powiedział tylko i
wstał od stołu kierując się na korytarz.
Spojrzałem
na mamę. Byłem wdzięczny za taką propozycję z jej strony.
-
Dziękuję wam.- szepnąłem i wyszedłem za bratem, łapiąc w locie torbę.
Minąłem
korytarz w kilku krokach i nie znajdując go w pobliżu wyszedłem na zewnątrz.
Dobra decyzja – siedział na schodach z głową ukrytą w dłoniach.
Usiadłem
po cichu przy nim i objąłem jednocześnie przytulając. Drugą rękę złapałem za
jego podbródek i uniosłem go do góry, by na mnie spojrzał.
W
końcu podniósł na mnie swoje oczy.
-
Bill…- szepnął.- Co jeśli on się nie zgodzi?- zapytał, a z jego oka popłynęła
łza.
Nie
umiałem sobie nawet wyobrazić, co musiało sprawić, że ten chłopak był w tak
słabej kondycji psychicznej. Nie miałem nerwów, żeby o ty myśleć. Nie wybaczę
matce, że na to pozwoliła. Na to, by nas rozdzielili. Wiedziałem, że każdy z
nas miał 50 procent szans, żeby trafić do ojca… Padło na niego, jak w jakiejś
wyliczance, a powinniśmy być od początku razem.
Nagle
odsunął się delikatnie ode mnie. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, smutkiem i
lekkim uczuciem odrzucenia.
Uśmiechnął
się smutno.
-
Wybacz…- szepnął.- Ale jak już zauważyłeś, jestem gejem i dotyk mężczyzny
działa na mnie w trochę inny sposób…- zaczerwienił się.
Minęła
chwila, zanim zrozumiałem, o co mu chodzi i wtedy również spiekłem buraka i
odsunąłem się paręnaście centymetrów.
Już
chwilę później zaśmiałem się rozbawiony, a on spojrzał na mnie, nie rozumiejąc,
co jest nagle takie zabawne.
- Dzisiaj
mamy dwie godziny w-fu…- oznajmiłem pozwalając, by dokończył w myślach.
Parsknął
śmiechem.
-
Przecież nie rzucę się na nikogo.- mruknął niezadowolony.
Siedzieliśmy
jeszcze chwilę w ciszy i wtedy z domu wyszedł również Gordon.
- No,
wstawać chłopaki.- rzucił i udał się w stronę czarnego audi.
Powlekliśmy
się za nim i zajęliśmy miejsca z tyłu.
Droga
nie była długa- jechaliśmy może z piętnaście minut, ale nie rozmawialiśmy,
przez co trochę się dłużyło.
Opuściliśmy
pojazd dziesięć minut przed dzwonkiem.
Przystanąłem
na chwilę, aby Tom mógł obejrzeć budynek dokładniej.
Ludzie
wchodzili masowo do środka. Gdzieś w tym tłumie mignęły mi nawet długie włosy
Georga ale nie miałem czasu się nad tym zastanowić, bo ktoś naskoczył mnie od
tyłu.
Odwróciłem
się zaskoczony i wkurzony z zaciśniętymi w prostą linię wargami. Tom również
spojrzał za siebie.
-
Cześć, Gwiazdeczko.- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy brązowowłosa
dziewczyna.
Przeleciałem
ją wzrokiem od góry do dołu i z powrotem.
-
Cześć, Asma.- odpowiedziałem.- Miałaś nie kupować tej spódniczki, mówiłem ci,
że cię pogrubia.- mruknąłem.
- No
wiem!!!- krzyknęła z wyrzutem.- Mama mi ją kupiła, nie miałam wyjścia!-
mruknęła.
Zaśmiałem
się.
-
Masz dzisiaj plastykę.- zauważyłem.- Szybko załatwisz sprawę, tylko nie
zapomnij tym razem zapasowego kompletu z szafki. Nie mam zamiaru ci nic
przynosić.- oznajmiłem.
Parsknęła
i puściła do mnie oczko.
- A
kim jest twój nowy kolego?- zapytała. – Chyba nigdy go nie wiedziałam.
- To
jest Tom. Mój brat bliźniak.- odpowiedziałem spokojnie.
Zmierzyła
mnie wzrokiem, ale również, tak samo jak G&G dnia poprzedniego dnia nie
znalazła żadnego wahania, czy rozbawienia.
-
Później ci wytłumaczę.- dodałem jeszcze.
-
Jestem Asma.- powiedziała i oczy jej się zaświeciły.
- A
ja Tom.- powiedział Dred.
Wymienili
się uściskami dłoni.
-
Zając ci dzisiaj miejsce na stołówce?- zapytała jeszcze.
-
Nie, nie ma takiej potrzeby.- odrzekłem.
Pomachała
nam na do widzenia i zniknęła w budynku szkoły.
Również
ruszyłem przed siebie. Dred podążał za mną.
Z szafki wyciągnąłem książki na dwie pierwsze
lekcje – chemie i niemiecki – i podążyliśmy z Tomem do odpowiedniej klasy.
Zmierzyłem
chemicę wzrokiem, wyrażającym wyższość i usiadłem w ostatniej ławce. Tom, tak
jak mu zaproponowałem, usiadł ze mną.
Zadzwonił
dzwonek i nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność. Zatrzymała się nagle przy
ostatnie j osobie.
- Tom
Kaulitz?- zapytała zdziwiona, a mój brat podniósł rękę.- I jeszcze mi powiedz,
Bill, że jesteście spokrewnieni.- przeniosła na mnie wzrok.
Uśmiechnąłem
się zadziornie.
-
Jesteśmy bliźniakami.- odpowiedziałem niemiałem z dumą.
I
czego ja się wczoraj pod prysznicem obawiałem?
-
Podwójne zło…- mruknęła kobieta, a cała klasa się roześmiała, włącznie z nią i
nami.
Miałem
naprawdę dobry humor i chociaż nie podejrzewałem siebie o to z początku,
naprawdę nie przeszkadzało mi posiadanie brata. Ba! Nawet zaczynało mi się to
podobać. Dlatego też ciętą rozmowę, którą zaplanowałem na wczorajszą chemię
całkowicie anulowałem.
-
Dostarcz mi swoje wyniki z poprzedniej szkoły najszybciej jak to możliwe.-
powiedziała do Toma, a on tylko skinął głową.
Zaczęła
się lekcja. Jakieś rodzaje wiązań… Nie za bardzo wiem, o czym dokładniej mówiła
nauczycielka przez minione 45 minut, gdyż raczej skupiłem się na wszystkich uczniach
z mojej klasy, którzy cos szeptali i rzucali co chwilę ukradkowe spojrzenia
Tomowi. Dziewczyny chichotały. Jakże mi ich szkoda, że jeszcze nie wiedzą o
orientacji Toma… Jednak poczułem się… I jednocześnie nie poczułem się…
Zazdrosny?
Nie
zazdrościłem mu, że jest teraz w (moim) centrum uwagi, co mnie zaskoczyło i
trochę przeraziło. Gdzie się podział mój wrodzony egoizm? No i zazdrościłem,
ale to raczej było takie… dziwne.
Nagle
spostrzegłem się, że i Patrik, nasz klasowy brązowowłosy Bi, przypatruje się mu
z podziwem, a gdy tylko Dred odwrócił głowę w tamtą stronę klasy, szatyn
oblizał zmysłowo usta.
Tom
też musiał to zauważyć, bo lekko się zarumienił i odwrócił szybko głowę w moją
stronę.
„Ten
szatyn, Patrik, jest Bi. Chyba ma na ciebie oko.”- naskrobałem na kartce i
podsunąłem Tomowi przed nos.
Gdy
to przeczytał spiekł buraka jeszcze bardziej i spuścił wzrok na swoje ręce.
Po
chwili jednak napisał coś w odpowiedzi.
„Nie
mów nikomu na razie”.- przeczytałem i skinąłem lekko głową.
No i
właśnie wtedy poczułem się zazdrosny. I nie chodziło wcale o to, że od kiedy
zostaliśmy przypisani do jednej klasy (4 lata) Patrik zalecał się do mnie.
Właściwie nie wiedziałem, o co chodziło. Po prostu to poczułem. Nie umiałem
tego wytłumaczyć.
Z
zamyślenia obudziła mnie Melania, która odwróciła się do mnie.
-
Masz dzisiaj czas? Mam randkę i muszę iść na zakupy.- wyszeptała.
Wywróciłem
oczami.
-
Pójdź z Olgą. Dzisiaj nie mogę.- odpowiedziałem równie cicho.
Wydawała
się odrobinę zawiedziona.
-
Randkę mam dopiero w sobotę. Może jutro?- zapytała z nadzieją.
Westchnąłem.
- No
dobra, ale tylko na dwie godziny.- zgodziłem się ostatecznie.- I nie weźmiesz
ze sobą swojej durnej siostry.- postawiłem warunek.
Udała
obrażoną.
-
Wiesz, że wtedy musiałam się nią opiekować…
-
Dobra, dobra.- wyszczerzyłem się.
Odwróciła
się do siebie.
Przez
ostatnie pięć minut lekcji nic już się nie działo.
Po
dzwonku złapałem za torbę, rękaw białej bluzy Toma (próbowałem za nadgarstek,
ale jakby w niej utonął…) i wyszedłem szybkim krokiem z klasy, kierując się do
łazienki na pierwszym piętrze.
Znów
miał na sobie te skajtowskie (wstrętne) rzeczy. Już lepiej wyglądał wczoraj w…
właściwie to bez niczego…
„Tak,
właśnie stwierdziłem, że mój brat lepiej wygląda bez ubrania, ale to szczegół”-
prychnąłem w myślach i walnąłem torbę na parapet.
- Po
co tu przyszliśmy?- zapytał blondyn.
Nie
odpowiedziałem, tylko ustawiłem się pod odpowiednim kątem przed lustrem i
wyciągnąłem błyszczy, którym przeciągnąłem parę razy po wargach. Ach ta
brzoskwinia…
-
Malujesz się błyszczykiem?- zapytał rozbawiony.
- Nie
przeszkadzają ci czarne cienie, a masz pretensje o błyszczyk?- zauważyłem.- Po
za tym wczoraj w nocy mówiłeś co innego. Podobno mnie w pełni akceptujesz.
W tym
momencie ktoś wyszedł z kabiny i spojrzał się na nas dziwnym wzrokiem.
-
Hej, Bill…- rzucił chłopak i czym prędzej zmył się z łazienki.
Nie
znałem go (no przecież to mnie wszyscy znali), ale…. Boże, Bill, ty idioto… Jak
to musiało zabrzmieć w uszach zwykłego słuchacz, który do tego nie wie, że
mówisz te słowa do swojego brata…?
-
Scheisse…-zakląłem.- I oto moment, w którym mam przez ciebie problemy.-
powiedziałem trochę ostrzej niż chciałem.
Tom
spojrzał na mnie z wyrzutem.
-
Pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, jak ten chłopak mógł zinterpretować moja
wypowiedź, prawda?- uniosłem idealną brew i spojrzałem na brata wyzywająco.-
Jak mam im wszystkim powiedzieć, że jesteś moim bratem, żeby się nie czepiali?
Myślał
przez chwilę dość intensywnie i nagle oczy mu żywo rozbłysły.
- No,
gadaj.- westchnąłem. Nie wiem skąd, ale po prostu wiedziałem, że wpadł na jakiś
pomysł.
-
Może…- zaczął.
- No
tak!- przerwałem mu.- Ty to masz jednak łeb na karku.- poklepałem go po
ramieniu.
- Ale
przecież nic nie powiedziałem…- zaprotestował.
- A
nie pomyślałeś o radiowęźle?- zapytałem, dalej nie rozumiejąc tego zjawiska, że
rozumiałem go bez słów.
Wytrzeszczył
na mnie oczy. Bez chwili zastanowienia przytulił mnie do siebie.
- Ty
też czujesz tą więź, Bill?- wyszeptał.
Objąłem
go.
-
Tak. - odpowiedziałem. Doskonale wiedziałem, o jaką więź pyta.
-
Nigdy mnie nie stracisz…
Haha, cuddenko. Pisz dale tak dobrze jak do teraz a jest szansa z sie ode mnie nie uwolnisz
OdpowiedzUsuńŚwietne ;*
OdpowiedzUsuńSłodkie i strasznie uczuciowe ;) spodziewałam się jakiejś walki, rywalizacji, a tu tak miło i potulnie.
OdpowiedzUsuń