piątek, 5 kwietnia 2013

4. Wir werden uns nie mehr verlieren


4. Wir werden uns nie mehr verlieren.

Rano, o siódmej obudził mnie budzik w telefonie, którą po omacku odnalazłem pod poduszką.
Nie było nikogo w pokoju. Sam już nie wiedziałem, czy to wszystko mi się przyśniło, że rzeczywiście wydarzyło się to, co się wydarzyło.
Podrapałem się po głowie naprawdę nie mogąc znaleźć żadnego punktu zaczepienia by powiązać wydarzenia, które pamiętałem z rzeczywistością.
Zebrałem się z łóżka i powlokłem się do łazienki. Przemyłem twarz, umyłem zęby i przystąpiłem do czynności, jaką jest robienie makijażu. Czarne kreski, czarne cienie, tusz i odrobina przezroczystego błyszczyku brzoskwiniowego, które nie było za bardzo widać, a który uwielbiałem zlizywać.
W pokoju wybrałem z szafy białe rurki, czarne tenisówki i czarny, obcisły top bez rękawów. Wziąłem jeszcze czarny, równie przylegający, rozpinany sweter w razie, gdyby ta słoneczna majowa pogoda miała się zmienić.
Na dzień dzisiejszy stwierdziłem, że najlepiej będzie pasować ciemnoszara torba Dolce&Gabanna, którą też zabrałem z półki i do której włożyłem coś do pisania, portfel i legitymację. Zeszyty podobno miał ktoś inny.
Przed samym wyjściem zdecydowałem się założyć jeszcze parę srebrnych wisiorków.
Przejrzałem się w lustrze. Tak… jak zawsze idealnie.
Wyszedłem z pokoju, kierując się na dół do jadalni. Gordon i mama siedzieli już przy stole. Mieli dziwne miny, co oczywiście nie było spowodowane moim wyglądem, do którego już się przyzwyczaili, i który akceptowali.
Z oburzeniem popatrzyłem na półmisek z wędlinami i usiadłem na swoim miejscu.
- Dzień dobry.- mruknąłem udając zaspanego, żeby mama nie dowiedziała się, że nie mam pojęcia, czy przytulanie się do i do siebie płaczącego Toma było snem, czy jawą.
- Dzień dobry.- odpowiedzieli jednocześnie.
Zrobiłem sobie kanapkę z pomidorem i żółtym serem i ugryzłem kawałek.
Wtedy do jadalni wszedł Tom.
Uśmiechnął się do mnie już na samym wejściu.
Zyskałem pewność, że to jednak nie był sen.
- Dzień dobry.- również się grzecznie przywitał, a oni również i jemu odpowiedzieli.
Dred podał mi zeszyty, które mu pożyczyłem. Od razu wsadziłem je do torby.
Spojrzał z niemym wyrzutem na talerz z wędliną, a ja mało co nie zadławiłem się herbatą.
Mama spojrzała na mnie z pytaniem w oczach, a Tom w tym czasie usiadł na najbliższym mnie krześle.
- Tom też jest wegetarianinem.- oznajmiłem.
Brat spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Przecież nic ci o tym nie mówiłem.- powiedział zdziwiony na pewno odtwarzając w myślach, co mi mówił, a czego nie.
Mama również patrzyła na mnie uważnie.
- Sposób, w jaki lustrujesz wzrokiem tą szynkę mówi sam za siebie.- uśmiechnąłem się, a Tom prychnął. Był w zdecydowanie lepszym humorze niż w nocy.
Przez jakieś pięć minut jedliśmy w ciszy.
- Chłopcy…- zaczęła nagle mama. Wzrok Gordona wyrażał całkowite poparcie dla jej wypowiedzi.- Myśleliśmy nad tym, co wczoraj powiedziałeś, Bill…- była smutna.- Nigdy nie wybaczę sobie tego, że pozwoliłam na to by was rozdzielić. I nie pozwolę już na to.- obiecała i kontynuowała wyjaśnienia.- Chce zadzwonić do Jorga i poprosić o zrzeczenie się praw rodzicielskich do Toma. Gordon mógłby cię wtedy adoptować…- Tom podniósł wzrok, a cały jego wcześniejszy dobry humor wyparował.- Ale najpierw muszę się o to ciebie zapytać, Tom. Wiem, że to trudna decyzja, dlatego chciałam dać ci czas…
- Jak najszybciej.- przerwał jej.- Chcę tego jak najszybciej.-powiedział tylko i wstał od stołu kierując się na korytarz.
Spojrzałem na mamę. Byłem wdzięczny za taką propozycję z jej strony.
- Dziękuję wam.- szepnąłem i wyszedłem za bratem, łapiąc w locie torbę.
Minąłem korytarz w kilku krokach i nie znajdując go w pobliżu wyszedłem na zewnątrz. Dobra decyzja – siedział na schodach z głową ukrytą w dłoniach.
Usiadłem po cichu przy nim i objąłem jednocześnie przytulając. Drugą rękę złapałem za jego podbródek i uniosłem go do góry, by na mnie spojrzał.
W końcu podniósł na mnie swoje oczy.
- Bill…- szepnął.- Co jeśli on się nie zgodzi?- zapytał, a z jego oka popłynęła łza.
Nie umiałem sobie nawet wyobrazić, co musiało sprawić, że ten chłopak był w tak słabej kondycji psychicznej. Nie miałem nerwów, żeby o ty myśleć. Nie wybaczę matce, że na to pozwoliła. Na to, by nas rozdzielili. Wiedziałem, że każdy z nas miał 50 procent szans, żeby trafić do ojca… Padło na niego, jak w jakiejś wyliczance, a powinniśmy być od początku razem.
Nagle odsunął się delikatnie ode mnie. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, smutkiem i lekkim uczuciem odrzucenia.
Uśmiechnął się smutno.
- Wybacz…- szepnął.- Ale jak już zauważyłeś, jestem gejem i dotyk mężczyzny działa na mnie w trochę inny sposób…- zaczerwienił się.
Minęła chwila, zanim zrozumiałem, o co mu chodzi i wtedy również spiekłem buraka i odsunąłem się paręnaście centymetrów.
Już chwilę później zaśmiałem się rozbawiony, a on spojrzał na mnie, nie rozumiejąc, co jest nagle takie zabawne.
- Dzisiaj mamy dwie godziny w-fu…- oznajmiłem pozwalając, by dokończył w myślach.
Parsknął śmiechem.
- Przecież nie rzucę się na nikogo.- mruknął niezadowolony.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy i wtedy z domu wyszedł również Gordon.
- No, wstawać chłopaki.- rzucił i udał się w stronę czarnego audi.
Powlekliśmy się za nim i zajęliśmy miejsca z tyłu.
Droga nie była długa- jechaliśmy może z piętnaście minut, ale nie rozmawialiśmy, przez co trochę się dłużyło.
Opuściliśmy pojazd dziesięć minut przed dzwonkiem.
Przystanąłem na chwilę, aby Tom mógł obejrzeć budynek dokładniej.
Ludzie wchodzili masowo do środka. Gdzieś w tym tłumie mignęły mi nawet długie włosy Georga ale nie miałem czasu się nad tym zastanowić, bo ktoś naskoczył mnie od tyłu.
Odwróciłem się zaskoczony i wkurzony z zaciśniętymi w prostą linię wargami. Tom również spojrzał za siebie.
- Cześć, Gwiazdeczko.- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy brązowowłosa dziewczyna.
Przeleciałem ją wzrokiem od góry do dołu i z powrotem.
- Cześć, Asma.- odpowiedziałem.- Miałaś nie kupować tej spódniczki, mówiłem ci, że cię pogrubia.- mruknąłem.
- No wiem!!!- krzyknęła z wyrzutem.- Mama mi ją kupiła, nie miałam wyjścia!- mruknęła.
Zaśmiałem się.
- Masz dzisiaj plastykę.- zauważyłem.- Szybko załatwisz sprawę, tylko nie zapomnij tym razem zapasowego kompletu z szafki. Nie mam zamiaru ci nic przynosić.- oznajmiłem.
Parsknęła i puściła do mnie oczko.
- A kim jest twój nowy kolego?- zapytała. – Chyba nigdy go nie wiedziałam.
- To jest Tom. Mój brat bliźniak.- odpowiedziałem spokojnie.
Zmierzyła mnie wzrokiem, ale również, tak samo jak G&G dnia poprzedniego dnia nie znalazła żadnego wahania, czy rozbawienia.
- Później ci wytłumaczę.- dodałem jeszcze.
- Jestem Asma.- powiedziała i oczy jej się zaświeciły.
- A ja Tom.- powiedział Dred.
Wymienili się uściskami dłoni.
- Zając ci dzisiaj miejsce na stołówce?- zapytała jeszcze.
- Nie, nie ma takiej potrzeby.- odrzekłem.
Pomachała nam na do widzenia i zniknęła w budynku szkoły.
Również ruszyłem przed siebie. Dred podążał za mną.
Z  szafki wyciągnąłem książki na dwie pierwsze lekcje – chemie i niemiecki – i podążyliśmy z Tomem do odpowiedniej klasy.
Zmierzyłem chemicę wzrokiem, wyrażającym wyższość i usiadłem w ostatniej ławce. Tom, tak jak mu zaproponowałem, usiadł ze mną.
Zadzwonił dzwonek i nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność. Zatrzymała się nagle przy ostatnie j osobie.
- Tom Kaulitz?- zapytała zdziwiona, a mój brat podniósł rękę.- I jeszcze mi powiedz, Bill, że jesteście spokrewnieni.- przeniosła na mnie wzrok.
Uśmiechnąłem się zadziornie.
- Jesteśmy bliźniakami.- odpowiedziałem niemiałem z dumą.
I czego ja się wczoraj pod prysznicem obawiałem?
- Podwójne zło…- mruknęła kobieta, a cała klasa się roześmiała, włącznie z nią i nami.
Miałem naprawdę dobry humor i chociaż nie podejrzewałem siebie o to z początku, naprawdę nie przeszkadzało mi posiadanie brata. Ba! Nawet zaczynało mi się to podobać. Dlatego też ciętą rozmowę, którą zaplanowałem na wczorajszą chemię całkowicie anulowałem.
- Dostarcz mi swoje wyniki z poprzedniej szkoły najszybciej jak to możliwe.- powiedziała do Toma, a on tylko skinął głową.
Zaczęła się lekcja. Jakieś rodzaje wiązań… Nie za bardzo wiem, o czym dokładniej mówiła nauczycielka przez minione 45 minut, gdyż raczej skupiłem się na wszystkich uczniach z mojej klasy, którzy cos szeptali i rzucali co chwilę ukradkowe spojrzenia Tomowi. Dziewczyny chichotały. Jakże mi ich szkoda, że jeszcze nie wiedzą o orientacji Toma… Jednak poczułem się… I jednocześnie nie poczułem się… Zazdrosny?
Nie zazdrościłem mu, że jest teraz w (moim) centrum uwagi, co mnie zaskoczyło i trochę przeraziło. Gdzie się podział mój wrodzony egoizm? No i zazdrościłem, ale to raczej było takie… dziwne.
Nagle spostrzegłem się, że i Patrik, nasz klasowy brązowowłosy Bi, przypatruje się mu z podziwem, a gdy tylko Dred odwrócił głowę w tamtą stronę klasy, szatyn oblizał zmysłowo usta.
Tom też musiał to zauważyć, bo lekko się zarumienił i odwrócił szybko głowę w moją stronę.
„Ten szatyn, Patrik, jest Bi. Chyba ma na ciebie oko.”- naskrobałem na kartce i podsunąłem Tomowi przed nos.
Gdy to przeczytał spiekł buraka jeszcze bardziej i spuścił wzrok na swoje ręce.
Po chwili jednak napisał coś w odpowiedzi.
„Nie mów nikomu na razie”.- przeczytałem i skinąłem lekko głową.
No i właśnie wtedy poczułem się zazdrosny. I nie chodziło wcale o to, że od kiedy zostaliśmy przypisani do jednej klasy (4 lata) Patrik zalecał się do mnie. Właściwie nie wiedziałem, o co chodziło. Po prostu to poczułem. Nie umiałem tego wytłumaczyć.
Z zamyślenia obudziła mnie Melania, która odwróciła się do mnie.
- Masz dzisiaj czas? Mam randkę i muszę iść na zakupy.- wyszeptała.
Wywróciłem oczami.
- Pójdź z Olgą. Dzisiaj nie mogę.- odpowiedziałem równie cicho.
Wydawała się odrobinę zawiedziona.
- Randkę mam dopiero w sobotę. Może jutro?- zapytała z nadzieją.
Westchnąłem.
- No dobra, ale tylko na dwie godziny.- zgodziłem się ostatecznie.- I nie weźmiesz ze sobą swojej durnej siostry.- postawiłem warunek.
Udała obrażoną.
- Wiesz, że wtedy musiałam się nią opiekować…
- Dobra, dobra.- wyszczerzyłem się.
Odwróciła się do siebie.
Przez ostatnie pięć minut lekcji nic już się nie działo.
Po dzwonku złapałem za torbę, rękaw białej bluzy Toma (próbowałem za nadgarstek, ale jakby w niej utonął…) i wyszedłem szybkim krokiem z klasy, kierując się do łazienki na pierwszym piętrze.
Znów miał na sobie te skajtowskie (wstrętne) rzeczy. Już lepiej wyglądał wczoraj w… właściwie to bez niczego…
„Tak, właśnie stwierdziłem, że mój brat lepiej wygląda bez ubrania, ale to szczegół”- prychnąłem w myślach i walnąłem torbę na parapet.
- Po co tu przyszliśmy?- zapytał blondyn.
Nie odpowiedziałem, tylko ustawiłem się pod odpowiednim kątem przed lustrem i wyciągnąłem błyszczy, którym przeciągnąłem parę razy po wargach. Ach ta brzoskwinia…
- Malujesz się błyszczykiem?- zapytał rozbawiony.
- Nie przeszkadzają ci czarne cienie, a masz pretensje o błyszczyk?- zauważyłem.- Po za tym wczoraj w nocy mówiłeś co innego. Podobno mnie w pełni akceptujesz.
W tym momencie ktoś wyszedł z kabiny i spojrzał się na nas dziwnym wzrokiem.
- Hej, Bill…- rzucił chłopak i czym prędzej zmył się z łazienki.
Nie znałem go (no przecież to mnie wszyscy znali), ale…. Boże, Bill, ty idioto… Jak to musiało zabrzmieć w uszach zwykłego słuchacz, który do tego nie wie, że mówisz te słowa do swojego brata…?
- Scheisse…-zakląłem.- I oto moment, w którym mam przez ciebie problemy.- powiedziałem trochę ostrzej niż chciałem.
Tom spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, jak ten chłopak mógł zinterpretować moja wypowiedź, prawda?- uniosłem idealną brew i spojrzałem na brata wyzywająco.- Jak mam im wszystkim powiedzieć, że jesteś moim bratem, żeby się nie czepiali?
Myślał przez chwilę dość intensywnie i nagle oczy mu żywo rozbłysły.
- No, gadaj.- westchnąłem. Nie wiem skąd, ale po prostu wiedziałem, że wpadł na jakiś pomysł.
- Może…- zaczął.
- No tak!- przerwałem mu.- Ty to masz jednak łeb na karku.- poklepałem go po ramieniu.
- Ale przecież nic nie powiedziałem…- zaprotestował.
- A nie pomyślałeś o radiowęźle?- zapytałem, dalej nie rozumiejąc tego zjawiska, że rozumiałem go bez słów.
Wytrzeszczył na mnie oczy. Bez chwili zastanowienia przytulił mnie do siebie.
- Ty też czujesz tą więź, Bill?- wyszeptał.
Objąłem go.
- Tak. - odpowiedziałem. Doskonale wiedziałem, o jaką więź pyta.
- Nigdy mnie nie stracisz…

3 komentarze :

  1. Haha, cuddenko. Pisz dale tak dobrze jak do teraz a jest szansa z sie ode mnie nie uwolnisz

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie i strasznie uczuciowe ;) spodziewałam się jakiejś walki, rywalizacji, a tu tak miło i potulnie.

    OdpowiedzUsuń