wtorek, 23 kwietnia 2013

15. Du bist alles, was ich bin.


W sumie to skończyłam rozdział 26. i pomyślałam, ze skoro mam trzy dni wolnego to wrzucę trochę więcej, dlatego oto kłania się przed Wami rozdział 15.

Błagam, nie bijcie! Pierwszy raz w życiu opisuję coś takiego i wiem, że dość nieumiejętnie, ale cóż… ten moment musiał nadejść… jeszcze tylko cztery notki to końca pierwszego tomu. Ach… jak ten czas szybko leci…

~ Sinnlos

15. Du bist alles, was ich bin.

Dwa tygodnie później…

Bill

Maj zmierzał ku końcowi. Dzień jak co dzień.
Tego dnia mieliśmy zdecydowanie bardzo wyczerpującą próbę. Przez ostatnie dwa tygodnie chodziłem smutny i wściekły na przemian. Jednak chłopacy się cieszyli Wiedzieli, że gdy rządza mną skrajne emocje, sypię wręcz, piosenkami z rękawa. Nie pomylili się. Przez czternaście dni napisałem kolejne 4 piosenki. Schrei, Lass uns hier raus, Gegen meinen Willen i Jung Und nie mehr Jugendfrei.
Padnięty wróciłem do pokoju i stwierdziłem, że coś mi nie pasuje. Żadnych odgłosów za ścianą. Czyżby Tom też był dzisiaj zmęczony?
Cały dzień było duszno i przewidywałem, co się święci, więc w łazience przygotowałem sobie obóz przetrwania. Kołdra, poduszka, zeszyt i ołówek.
Czułem się gotowy, naprawdę czekałem na przyjście burzy. Czy byłem masochistą?
Odwaga wyleciała ze mnie po pierwszym uderzeniu.
Z prędkością światła znalazłem się w wannie, za zamkniętymi drzwiami.
Kolejne grzmoty. Drżałem, próbując się powstrzymać od płaczu, ale przegrałem.
I do tego przypomniałem sobie, jak było cudownie, gdy Tom mnie wtedy wziął w ramiona i wiedziałem, że nic mi nie grozi.
Złapałem za zeszyt i mając nadzieję, że kiedyś będę w stanie to zaśpiewać napisałem pierwsze wersy… i kolejne… aż powstało Ratte mich.

Tom

O nie, na odwiedziny Melanii byłem zdecydowanie za bardzo zmęczony.
Wszedłem pod prysznic i zacząłem gładzić swoje ciało płynem. Czarny już się kąpał, słyszałem.
Nagle wszystko potoczyło się niezmiernie szybko.
Grzmot.
Błyskawica.
Przerażona twarz Billa przed oczami.
Ręcznik.
Bokserki.
I już byłem w jego pokoju, gdzie nie pozostało po nim ani śladu.
Wykończenie zdecydowanie uśpiło moją czujność.
Z bólem patrzyłem, jak przeze mnie cierpi, ale to w żadnym wypadku nie równało się tym paraliżującym przerażeniem w jego oczach, gdy znalazłem go w łazience podczas ostatniej burzy. Burzy, podczas której po raz pierwszy (i prawdopodobnie ostatni) go pocałowałem.
Otworzyłem drzwi do łazienki i zobaczyłem skuloną, czarną, chudą osóbkę wypłakującą swoje oczy w kołdrę.
Poczułem, że nie dam rady dłużej. Muszę być przy nim. Muszę…
Poczułem łzę na policzku. Tak bardzo go kochałem…

Bill

Całkowicie niespodziewanie drzwi łazienki się otworzyły, a mnie oświetliła błyskawica.
Tom. To był on.
Podszedł do mnie z takim bólem na twarzy, że samego siebie zrobiło mi się żal.
- Zostaw mnie.- burknąłem zapłakany.- Dam sobie radę. Nie musisz się nade mną litować…- wychlipałem.
Po jego policzku spłynęła srebrzysta łza.
Bez słowa podszedł do mnie i tak jak kiedyś wziął na ręce razem z całą pościelą i przeniósł na łóżko.
Podczas ostatniej burzy… to od tamtego czasu się do mnie nie odzywał.
Ułożył mnie i wsunął się pod kołdrę obok mnie. Płakał.
- Przepraszam cię, Billy.- wyszeptał.- Powiem ci, braciszku. Powiem ci, co mnie męka, a wtedy zrozumiesz, że to, co robię jest właściwe. Poczujesz oburzenie.- mówił do mnie.- Ale nic na to nie poradzę, że tak czuję.
Patrzyłem na niego uważnie.
- Kocham cię, Piękny.- wyznał wreszcie.- Ale nie po bratersku, tylko tak…- nie umiał znaleźć odpowiedniego słowa.
- … tak jak nie powinieneś.- dokończyłem za niego, a oczy mi się zaświeciły.
- Tak.- pokiwał głową.- Przepraszam…- zaczął wstawać, ale go powstrzymałem.
Spojrzał na mnie pytająco.
Ująłem jego twarz w dłonie i musnąłem jego wargi swoimi.
Dalej nie rozumiał, o co chodzi.
- Dobrze, że tak czujesz, Tommi.- wyszeptałem, patrząc prosto w jego oczy.- Bo ja czuję to samo. Ja też cię kocham.
Pocałował mnie tak mocno, że aż zakręciło mi się w głowie.
- Boże… Co ja ci zrobiłem…- wyszeptał z niedowierzaniem, wodząc po moich oczach, mokrych o łez, a potem zaczął scałowywać każdy mokry punkt z mojej skóry.- Naprawdę mnie kochasz? Po tym wszystkim?- upewnił się.
Kiwnąłem głową na „tak” nie posiadając się ze szczęścia, że on odwzajemnia moje uczucia.
- Ale co z Melanią?- zapytałem.
- Myślałem, że będzie mi łatwiej ignorować uczucia wobec ciebie, gdy z nią będę, ale… nie potrafiłem jej tknąć.- wyznał.
Przyciągnąłem jego twarz do swojej i pocałowałem, ale to on przejął kontrolę.
Gdy poczułem jak rozsuwa moje usta językiem wycofałem się nagle.
Zawstydził się.
- Przepraszam, nie powinienem, wiem…i przepraszam, ale…- plątał się, na co cmoknąłem go w usta. Był taki słodki, gdy się jąkał.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Po prostu zamknij najpierw drzwi na klucz.- poleciłem mu z uśmiechem.
Ożywił się nagle.
Był przy drzwiach, a zaraz znów przykrył moje ciało swoim i kontynuował pogłębianie językiem pocałunku. Och… miałem nadzieję, że moje usta smakują mu chociaż w połowie tak jak jego mnie. Były takie słodkie…
Nieśmiało wsunąłem ręce pod jego koszulkę i zacząłem gładzić jego plecy, a on, mniej nieśmiało, muszę przyznać, drażnił mój brzuch aż wreszcie doszedł do sutków, a ja cicho jęknąłem.
Z moją pomocą zdjął ze mnie tą ogromną koszulkę i spojrzał się dziwnie na jej rozmiar.
- Kupiłem ją dla ciebie, wariacie.- zaśmiałem się.
- Wiem.- odpowiedział.- Idealnie utrafiłeś w rozmiar.
Zaczął schodzić z pocałunkami w dół  mojego brzucha, męcząc ponownie moje sutki, a potem pępek. Zatrzymał się przed gumką od bokserek i spojrzał na mnie, pytając o pozwolenie. Mój przyspieszony oddech pozwolił mi jedynie skinąć głową, a wtedy on pozbawił mnie bielizny. Podciągnąłem go do góry i ponownie zacząłem całować. To było tak cholernie przyjemne…
- Mówiłeś, że nie robiłeś tego nigdy z mężczyzną…- przypomniałem mu, gdy przeszedł z mokrymi pocałunkami na moją szyję.
- Bo nie robiłem…- mruknął zasysając moja skórę i robiąc malinkę.- Ty też nie.- zauważył, gdy czerwony ślad był już gotowy.
- Ja w ogóle.- przyznałem kolejny raz z nieśmiałością.
Zaśmiał się.
- No przecież wiem, że jesteś obustronnym prawiczkiem. Inaczej byś się tak nie rumienił jak dziewica…- śmiał się.
Nie odpowiedziałem, tylko odsunąłem go od siebie i przyjrzałem się uważnie.
- Tom, to dla mnie naprawdę ważne.- powiedziałem.
Spoważniał.
- Wiem, Billy, przepraszam…- wyszeptał.- Jeśli nie chcesz, to nie musimy kontynuować. Zdaję sobie sprawę z tego, że utrata dziewictwa z bratem nie jest szczytem marzeń.
Spuścił głowę.
- Tommi, to nie tak…- dotknąłem dłonią jego policzka.- Ja tego chcę. Bardzo.- zapewniłem go i pocałowałem lekko.- Po prostu, jak zauważyłeś, jestem prawiczkiem i proszę jedynie, żebyś tak mnie traktował. Ja nie mam pojęcia, co robić.- byłem kompletnie zawstydzony.- Bądź delikatny.- wyszeptałem w końcu prośbę.
Pocałował mnie tak czule, jak nigdy wcześniej.
- Nigdy cię już nie skrzywdzę, Billy. Dzisiaj jesteś cały mój, a ja sprawię, że zapomnisz o Bożym świecie i o burzy. To będzie najlepsza noc w twoim życiu. Ale nie zrobimy TEGO. Nie jesteś gotowy.
- Już zapomniałem…- szepnąłem i oddałem się mu w całości.
Ponownie podążył drogą w dół mojego brzucha, tym razem jeszcze wolniej, drażniąc każdy punkt mojego ciała.
Gdy doszedł do podbrzusza, myślałem, że eksploduję z podniecenia. Byłem już naprawdę sztywny.
Ujął w dłoń moją męskość i zaczął przesuwać nią w górę i w dół, samemu dostając się do moich ust i spijając z nich jęk rozkoszy.
Po chwili odsunął się od moich ust i powrócił w dół mojego ciała. Całkiem niespodziewanie pocałował czubek mojego członka, a potem wsadził sobie końcówkę do ust i zaczął ssać i lizać na przemian.
- O Boże… Tom…- jęknąłem, nie mogąc inaczej poradzić sobie z tą przyjemnością. A on doskonale wiedział, co sprawi przyjemność. W końcu byliśmy dwoma połówkami całości.- Ahhh…
Przymknąłem oczy i całkowicie oddałem się rozkoszy. Czułem to napięcie w swoich biodrach, które całkiem odruchowo unosiłem do góry. Po więcej.
- Tom…- szepnąłem, bo nie mogłem już z siebie wydobyć żadnego głosu.- Ja… zaraz… ja…- wydyszałem.
Próbowałem go odsunąć od siebie, ale on się nie dał.
- Ohhhh….!- krzyknąłem i wytrysnąłem prosto w jego usta.
Opadłem zaspokojony i zrelaksowany na łóżko. Nawet nie wiem, w którym momencie moje ciało samo ułożyło się w łuk.
Wstał i poszedł do łazienki, gdzie wypluł moją spermę i wypłukał usta.
Zawstydziłem się leżąc tak roznegliżowany i ciągle jeszcze zaciskając palce u stóp i uda od kolejnych fal przyjemności.
Położył się obok mnie i przytulił.
- Przepraszam… Próbowałem cię ostrzec…- wyszeptałem cichutko, nie wiedząc jak o tym mówić.
- Wiem, Billy.- pocałował mnie w czoło.- Ale ja tego chciałem, Piękny.- dodał.- Mam nadzieję, że było ci dobrze, bo nigdy jeszcze tego nie robiłem…
- Żartujesz?!- zaśmiałem się.- „Dobrze”?- zakpiłem.- Ja… w życiu… ani razu… W ogóle nie ma słów, żeby określić te uczucia…- przyłożyłem głowę go jego klatki piersiowej.
Spojrzałem na jego bokserki, które ukrywały dość duże, niezaspokojone podniecenie. Otrząsnąłem się z własnej przyjemności i dotknąłem gumki od jego bielizny, na co zareagował jęknięciem. Był bardzo wrażliwy na dotyk w takim stanie.
Zerknął na mnie pytająco.
- Teraz ja…- powiedziałem nieśmiało i zacząłem wsuwać wolno rękę pod jego bokserki, aby jej zsunąć.
Jednak on mnie zatrzymał. W życiu nie byłem tak czerwony z zawstydzenia jak wtedy.
- Nie musisz.- wyszeptał i nadgryzł mi uszko.
- Allleee, Tom… Bo ty… i ja…- nie wiedziałem jak to ująć w słowa. W życiu bardziej nie doceniłem tego, że porozumiewamy się bez słów niż wtedy. Przynajmniej nie musiałem kończyć.
- Nie, Piękny.- położył mi palec na ustach.- To ja sprawiam przyjemność tobie. Musze odpokutować winy.- spojrzał mi w oczy.- Ależ ty masz cudowne oczy…- pogładził mnie po policzku i założył kosmyk włosów za ucho.
Zaśmiałem się, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tom, jesteśmy bliźniakami.- przypomniałem mu.- Masz takie same oczy.
Również zaczął chichotać.
- Ale twoje są najpiękniejsze.- wyszeptał w moje włosy.
Przypatrywałem się mu i myślałem w ciszy, czerpiąc z każdej sekundy, jaką dzielimy wspólnie.
- Tom…- zacząłem nagle. Mruknął, żebym kontynuował.- Du bist alles, was ich bin.- wyznałem, a w oczach poczułem łzy radości.
Scałował je z moich policzków, a potem musnął moje usta.
- Und alles, was durch meine Ader fließt.- odpowiedział.
Spojrzałem na niego z iskierkami w oczach.
Naciągnąłem na siebie natychmiast bokserki i wyrwałem do łazienki, skąd wziąłem zeszyt i ołówek, a po chwili znów byłem w łóżku obok jego gorącego ciała.
Zabrałem się do pisania, nie pozwalając mu patrzeć.
Gładził mnie po włosach, to po karku. To tak bardzo relaksowało… Jego dotyk był uspokajający… i nawet nie zauważyłem, kiedy przestało grzmieć.
Spojrzałem na niego nagle po 10 minutach.
- Już idę…- westchnął zrezygnowany z uśmiechem na twarzy i wyszedł z pokoju.
Wrócił po dwóch minutach z brązową gitarą, którą dostał od wytwórni, w ręce.
- Skąd wiedziałeś, że…?- zacząłem, ale zrezygnowałem. To oczywiste, że wiedział.
Usiadł obok mnie i trącił struny.
- Zagraj jeszcze raz ten akord.- poleciłem mu. Dokładnie taki sam, jak w mojej głowie.- Graj, Tom. Graj to, o czym myślisz.- powiedziałem z podekscytowaniem w oczach, a sam zacząłem śpiewać. Do melodii z mojej głowy, która przechodząc do umysłu Toma wypływała teraz spod jego palców na gitarze.

In mir wird es langsam kalt
Wie lang könn’ wir beide hier noch sein
Bleib hier, die Schatten woll’n mich hol’n
Doch wenn wir gehen, dann gehen wir nur zu zweit
Du bist alles, was ich bin
Und alles, was durch meine Ader fließt
Immer werden wir uns tragen
Egal, wohin wir fahr’n
Egal, wie tief

Ich will da nich’ allein sein
Lass uns gemeinsam
In die Nacht
Irgendwann wird es Zeit sein
Lass uns gemeinsam
In die Nacht

Ich hore wenn du leise schreist
Spure jeden Atemzug von dir
Und auch wenn das Schicksal uns zerreisst
Egal was danach kommt das teilen wir

Ich will da nich’ allein sein
Lass uns gemeinsam
In die Nacht
Irgendwann wird es Zeit sein
Lass uns gemeinsam
In die Nacht
In die Nacht...irgendwann..
In die Nacht.. nur mit dir zusamm'

.. Halt mich, sonst treib ich alleine in die Nacht
Komm, nimm mich mit und halt mich
Sonst treib ich alleine in die Nacht

Ich will da nich’ allein sein
Lass uns gemeinsam
In die Nacht
Irgendwann wird es Zeit sein
Lass uns gemeinsam
In die Nacht
Du bist alles, was ich bin
Und alles, was durch meine Ader fließt

Skończyliśmy jednocześnie z wielkimi uśmiechami na twarzy.
Odłożył pospiesznie gitarę, odrzucił mój zeszyt i wpił się w moje wargi, jakby był to nasz ostatni pocałunek. Ale nie był… i nie zapowiadało się na takowy.
Zmęczeni, szczęśliwi, wtuleni w siebie, nucąc w myślach In die Nacht oddaliśmy się  w objęcia Morfeusza.

5 komentarzy :

  1. - O jeju, jeju, jeju! - skacze po pokoju jak przećpany sokiem Gumiś - J-ja..No..Tego..
    - Wysłów się wreszcie! - wysoki rudy wróżek walnął ją w łeb
    - Auć! Wen, ty głupku! - powiedziała masując tył głowy - Ja tu czytam boskie opowiadanko, won! O jejku, to było takie słodkie! Niech autorka szybko doda kolejny rozdział bo ja uschnę tutaj!
    - Opanuj się, autorka to człowiek zapracowany, a jak przestanie wogóle?
    - Zamknij twarz ruda małpo! Nie przestanie! Nie może, nie pozwalam!
    - No już, nie zamknie, to opowiadanie jest zbyt dobre.. poza tym, nikt nie chciałby mieć cię pod domem ze skrzynką pełną narzędzi tortur. - poklepał ją po głowie i wyszedł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blue, haha... rozbawiłaś mnie do łez!! Uwielbiam Cię i dziś będzie następny rozdział specjalnie dla Ciebie, ażebyś nie uschła! :)

      Usuń
    2. - Widzisz Wen?! Autorka mnie lubi, autorka mnie lubi - odwala średnio zaawansowany taniec deszczu na środku salonu
      - Ogarnij się - oblewa ją wodą ze spryskiwacza do kwiatów - zgaś trochę entuzjazm

      Usuń
  2. Fajny chodź trochę oklepany pomysł z pogodzeniem chłopaków.
    Ale mimo to bardzo mi się podoba:D już się doczekać nie mogę kiedy przeczytam kolejną notkę i hym.. będzie to za minutkę :D
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  3. Może pomysł oklepany, ale według mnie pasujący do sytuacji i ich relacji. Jak tak dalej będzie to bd czytać aż padnę xd

    OdpowiedzUsuń