piątek, 26 kwietnia 2013

17. Jetzt sind wir wieder hier - bei dir oben auf'm Dach.


Jak widzicie, wszystko w I Tomie zmierza ku happy endowi.  Lubię powspominać te rozdziały, bo to, co się wyprawia dalej aż mnie boli. No, nic… nie opowiem, co będzie po 29, rozdziale, który właśnie zakończyłam. Miłej lektury!!!

~ Sinnlos

17. Jetzt sind wir wieder hier - bei dir oben auf'm Dach.

- Billy…- obudził mnie cichy szept przy uchu i głaskanie po policzku.
Uchyliłem powieki i od razu napotkałem ciemnobrązowe tęczówki brata. Przepełnione troską i czułością.
Uniosłem się na łokciach i wpiłem w wargi, nachylonego nade mną Toma.
Uśmiechnął się i z lubością mi się przypatrywał, gdy odsunąłem się od niego.
- Dzieńdoberek!- zachichotał, co sprawiło, że i mi kąciki ust uniosły się do góry.
- Która godzina, Tom?- zapytałem zaspanym głosem, zauważając, że jest jeszcze ciemno.
- Czwarta nad ranem.- jego uśmiech się poszerzył.
- Co?!- na pewno byłby to krzyk, gdyby tak bardzo nie chciało mi się spać.
Objął mnie i ułożył tak, że górował nade mną, prawie na mnie leżąc.
- Doskonała godzina na poranny seks…- wymruczał mi do ucha i przyssał się do moich ust.
Opierałem się, mówiąc, że chce mi się spać, ale tylko przez chwilkę. Tak naprawdę uśmiech cisnął mi się na usta. Doprawdy mógłbym się tak budzić już zawsze.
Poczułem, jak zsuwa moje bokserki, jednocześnie nie odrywając pocałunków od mojej wyciągniętej szyi. Ujął w dłoń mojego penisa i zaczął go drażnić delikatnym dotykiem, na który moje ciało zareagowało bardzo szybko.
Gdy poczułem, że twardnieję, złapałem jego dłoń i nie pozwoliłem na dalsze ruchy.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Teraz ja, Tommi…- wyszeptałem zestresowany  i jeszcze bardziej zawstydzony.
- Nie, Bill, mówiłem ci już, że…- zaczął oponować, ale sprawnie zająłem jego usta swoimi.
Gdy stwierdziłem, że jest już za bardzo pochłonięty pocałunkami i nie będzie już zbytnio protestować, sprawiłem, że znalazł się pode mną, a ja siedziałem okrakiem na jego udach.
Pochyliłem się i zacząłem swoją wilgotną drogę pocałunków od jego prawego płatka ucha. Ciągnąłem ją wzdłuż szyi, gdzie zrobiłem kilka dorodnych malinek (ja nigdy nie zapominam!! a teraz to on będzie musiał iść do szkoły w takim stanie…) i skierowałem się na jego klatkę piersiową. Najbardziej zaintrygowały mnie jego sutki, tak więc, pamiętając, jaką to przynosi przyjemność, ssałem, podgryzałem i głaskałem oba na zmianę. Najlepszą nagrodą były ciche jęki i co raz szybszy oddech Toma. Poszedłem dalej, a na drodze stanął mi mały pępek mojego brata. Głaszcząc całe ciało, wymęczyłem także i tamto zagłębienie.
Ostatnią przeszkodą były czerwone bokserki.
Uniosłem głowę i spojrzałem w jego zamglone przyjemnością oczy. Uśmiechnąłem się zadowolony, że oto ja jestem autorem jego stanu uniesienia.
Dotknąłem gumki od dolnej garderoby mojego Toma i zacząłem ją ściągać, ciekawy widoku. Choć w zasadzie było to absurdalne, bo byliśmy bliźniakami, więc powinniśmy wyglądać co najmniej podobnie w tamtych okolicach.
Nagle jego dłonie oplotły moje nadgarstki i zatrzymały.
- Bill…- wyszeptał, a ja podniosłem głowę by ponownie na niego spojrzeć.- Nie obudziłem cie po to, żebyś to ty mi robił dobrze.- wydyszał.- Nie musisz…- zapewniał.
Uśmiechnąłem się.
- Ale ja chcę…- powiedziałem najciszej jak tylko mogłem, oblewając się rumieńcem.
Puścił moje ręce i dał wybór, jednak ja już podjąłem decyzję.
Dokończyłem czynność rozbierania Toma i pogładziłem jego penisa, przekonując się, że rzeczywiście pod tym względem jesteśmy podobni.
Wciągnął powietrze i zamknął oczy.
Nachyliłem się nad jego twarzą i pocałowałem głęboko.
- Tylko bądź wyrozumiały…- szeptałem mu do ucha.- Nigdy nie robiłem nikomu loda…- czułem się różowy jak nigdy w życiu.
Zanim zdążył przeanalizować moje słowa i powiedzieć, dość trzeźwo, trzeba przyznać, że mogę ręką, ja już dawno całowałem jego penisa.
Jedną ręką pieściłem u nasady, a drugą wnętrze jego ud. Otworzyłem usta i czubkiem wilgotnego języka przeciągnąłem delikatnie po całej jego długości. Nie smakował źle. W sumie to nawet nie przeszkadzał jego smak. Wsadziłem sobie główkę do buzi i zacząłem delikatnie ssać, przy okazji pieszcząc go językiem i jeżdżąc w górę i dół ręką. Potem szybko zastąpiłem rękę ustami i teraz brałem go najgłębiej jak umiałem.
Tom przysunął moją głowę bliżej, ale nie naciskał, dzięki czemu się nie dławiłem.
- Bill… oh… Billy… - jęczał cały czas.- Bill… ja zaraz… - ledwie co mógł mówić.- Odsuń się…- szept połączył się z jękiem i prawie nie mogłem usłyszeć, o co mu chodzi.
Cóż, usłyszeć nie mogłem, ale wiedziałem, że zaraz dojdzie. Czułem to co on, a i ja miałem stojący problem.
Poczułem jak drga mi w ustach i sączy się słony płyn. Bezsilne z przyjemności ręce Toma próbowały mnie odsunąć, ale nie dałem się. Za bardzo chciałem poznać jego smak.
Wystrzelił dość dużą ilością spermy, która spływała mi po brodzie. Była gorzka i słonawa. No, najlepiej to nie smakowała…
Gdy już otworzył oczy po spełnieniu, przyjrzał mi się uważnie.
- Idź do łazienki…- polecił cicho z zażenowaniem.
Nie, no, Tom Kaulitz jest zażenowany!!!
Spojrzałem głęboko w jego oczy i przełknąłem, wiedząc, że sprawię mu tym samym większą przyjemność.
Ten otworzył szeroko oczy i nie mógł uwierzyć w to, co zrobiłem.
Podniósł się do siadu, ujął moją twarz w dłonie i przyssał się do moich warg, zlizując resztki siebie z mojej bródki i smakując swój smak prosto z moich ust.
- Jesteś niesamowity, Billy…- wyszeptał.- Kocham cię.
- Ja też ciebie kocham. Bez względu na to, czy przełykasz, czy nie…- zaśmiałem się.
Dostałem sójkę w bok.
- Ty mały perwersie! Dobrze wiesz, że kocham cię bez względu na wszystko!- zaśmiał się, udając trochę oburzonego.
Pocałował mnie jeszcze raz, a potem znalazł się nade mną tak szybko, że nie miałem szans zorientować się, kiedy moja góra robi się dołem.
Widząc, że i tak jestem naprawdę podniecony, od razu zajął się moim przyrodzeniem. Nie potrzebowałem nawet dwóch minut, żeby dojść.
Dopiero, gdy zobaczyłem (zaraz po tym, gdy zdołałem otworzyć oczy po zaciskaniu ich podczas orgazmu) jak jabłko Adama mojego brata się porusza zrozumiałem na czym polega przyjemność z widoku osoby przełykającej. I ta świadomość, że teraz najbardziej intymna część mnie jest w środku w nim… tak jak jego we mnie…
Wyszedł do łazienki i przemył twarz i usta.
Skuliłem się w sobie i spojrzałem na niego odrobinę zasmucony i czując dziwną potrzebę czegoś, czego nie potrafiłem zidentyfikować.
Usiadł na skrawku łóżka i obserwował mnie z czułością.
A i tym razem nasza więź nie zawiodła.
- Przepraszam, Billy…- wyszeptał i zaraz położył się obok mnie i przytulił mnie do siebie.
- Za co?- zapytałem.
- Jesteś taki delikatny…- pogłaskał mnie po głowie.- Potrzebujesz jeszcze więcej czułości.- dalej mruczał mi do ucha, a ja wtulałem się w niego ufnie.- Jak kobieta…- zaśmiał się cichutko.- One zawsze potrzebują zwykłej bliskości po spełnieniu.- przycisnął mnie do siebie najmocniej jak mógł, a ja oplotłem jego biodra nogami.- Kocham cię…- pocałował mnie czule.
- Ja ciebie też, Tommi.- odpowiedziałem cichutko i oboje ponownie tej nocy udaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Na te trzy godzinki…

- BILL, NA MIŁOŚĆ BOSKĄ, DLACZEGO ZAMYKACIE DRZWI NA KLUCZ!!!???
 Obudził nas taki krzyk Gordona, że oboje, zaplątanie w siebie nawzajem wylądowaliśmy na podłodze w dzikim pośpiechu szukając części swojej bielizny.
Musiałem nago, z wystawionym tyłkiem, na czworaka drałować na drugi koniec pokoju by w kącie znaleźć bokserki.
Również na kolanach podreptałem do drzwi i otworzyłem, gdy stwierdziłem, że oboje jesteśmy już ubrani.
- Bill…?- ojczym spojrzał na mnie z góry, a potem zerknął na Toma, również siedzącego na podłodze.- Tom…?- znów przeniósł wzrok na mnie.- Dlaczego siedzicie na ziemi?- trzeba było widzieć jego minę…
- Taki wrzask to by zmarłego z grobu obudził.- odpowiedziałem z sarkazmem.- Zwaliłeś nas z łóżka.- dodałem niezadowolony z bolącego tyłka.
Gordon wszedł do środka i spojrzał badawczo na mojego brata.
- Tom, co ty masz na szyi…?- Gordon dotknął czerwonych punkcików.
Tom spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, a ja tylko się uśmiechnąłem z miną wygranego.
- Pewnie komary go pogryzły…- postanowiłem stanąć w jego, tym samym swojej, obronie.
Tom przejrzał się w lustrze.
- Naprawdę ogromne musiały być te PIJAWKI…- rzucił mój brat sugerującym tonem w moją stronę, ale dla potwierdzenia kłamstwa podrapał się po czerwonych śladach.- Trochę swędzi.- skłamał Gordonowi w żywe oczy.
- Powiem Simone, żeby poszukała jakiejś maści na te ugryzienia…- zamyślił się.- Dzwonił Jost.- oznajmił.- Zbierajcie się, macie być w wytwórni za godzinę. G&G już wiedzą.- poinformował nas i wyszedł z pokoju.
Tom rzucił się na mnie, gdy tylko drzwi się zamknęły.
- Tego to ci nie daruję…- przyrzekł i zaczął mnie łaskotać po brzuchu i po nogach.- Słowo daję…
- To….- śmiałem się.- To ty…. Hahaha…. Zacząłeś…..- udało mi się dokończyć zdanie.
- Jedna.- powiedział i wystawił jeden palec- Jedna malinka, a nie sześć!- oburzył się.- Jak ja stąd wyjdę…?!- usiadł na fotelu i zaczął myśleć.
Podniosłem się do pionu i zaraz zająłem miejsce na kolanach Toma.
Podniósł na mnie tyle samo rozbawiony, co wściekły wzrok.
Objąłem go i wtuliłem głowę w zagłębienie w szyi, a on odruchowo zaczął głaskać mnie po plecach.
- Powiesz im?- zapytałem, gdy emocje opadły.
- Chyba muszę.- odgadnął moje myśli.- Chociaż wizja powiedzenia G&G, że jestem gejem wcale nie sprawia mi radości.- wyznał.
- Gdybyś nim nie był, nie było by nas…- zauważyłem trochę zasmucony jego słowami.
Uniósł moją brodę i spojrzał mi w oczy.
- Ty nie jesteś gejem.- przypomniał mi.- A jednak jesteśmy razem.
- Nie jestem ani homo, ani hetero, ani Bi.- odparłem.- Ty przynajmniej możesz określić swoją orientację.- zezłościłem się.- Ja im nie powiem, że moją orientacją jest mój brat bliźniak.- warknąłem, na co przytulił mnie do siebie mocniej.
Pocałował czubek mojej głowy i zaczął lekko kołysać. Słowa nie opiszą tego, jak bezpiecznie czułem się w jego ramionach.
- Myślisz, że zauważą?- kolejne ciche pytanie z mojej strony.
- Jeszcze dwa dni temu zabijaliśmy się wzrokiem…- prychnął.- Nie dam rady ciebie ignorować. Ani trzymać łap z daleka…- dodał i dla potwierdzenia ścisnął moje pośladki.
Zaśmiałem się.
- Zdajesz sobie sprawę, że gdybyśmy im powiedzieli, wysłaliby nas na leczenie? To kazirodztwo, Tom.- powiedziałem na głos.- To nielegalne, nieetyczne i niemoralne.- podsumowałem.
- I jakie dobre…- westchnął.
- Cholernie dobre…- zamruczałem.
Uniosłem się i usiadłem okrakiem na jego kolanach.
Przybliżyłem swoją twarz i zacząłem bawić się językiem jego kolczykiem w wardze. Westchnął cicho, co potwierdziło, że to dobra miejsce na pobudzanie go. Po chwili wpiłem się w jego wargi i szybciej niż zwykle mój język znalazł się wewnątrz jego ust, penetrując je dokładnie.
W tym momencie usłyszeliśmy kroki na schodach, co sprawiło, że odskoczyłem jak oparzony od Toma, kierując swoje kroki do łazienki.
Naprawdę dobrze, że to zrobiłem.
Zamknąłem drzwi i po chwili usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Proszę, Tom, to ta maść.- usłyszałem głos mojej mamy, która równie szybko, co weszła, wyszła z mojego pokoju.
Wyściubiłem nos przez drzwi.
- Ale było blisko…- powiedział Tom, patrząc na mnie sparaliżowany. Z ciągle przyspieszonym oddechem od intensywnego pocałunku.
Zniknąłem ponownie w łazience, rozpoczynając rytuał i zanotowując, że i Tom opuścił mój pokój.
Znów byliśmy razem. Czułem, że możemy patrzeć na cały świat, który pozostał na dole, jak byśmy stali na dachu.

2 komentarze :

  1. A myślałem, że komentarz napisałem jak widać . . . nie, ale poprawiam się i piszę. No co mogę powiedzieć? Chyba tylko to, że czekam do 29 odcinek . . . Boże ile jeszcze przede mną. Jak na razie chłopaki sobie słodzą, a Tom mógł by dopuścić Billa do zrobienia sobie dobrze! Ciekaw jestem jak Billy się do tego zabierze :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuje się troche jak psychopata, komentując co rozdział xd Choć przyznam, że czuję radość iż odcinków jest już ponad 50, będę miała co czytać :D

    OdpowiedzUsuń