10. Ich merk, dass ich lauf.
Bill
Zauważyłem,
że na łóżku leży reklamówka z centrum handlowego. Zapomniałem całkowicie o
koszulce dla Toma, ale uznałem, że jest już późno i pewnie, wykończony całym
dniem, już śpi.
Zgarnąłem
kołdrę, poduszkę i iPoda wraz ze słuchawkami. Powędrowałem do łazienki i
zamknąłem drzwi. Wczłapałem się do wanny i ułożyłem pościel (miałem i wannę i
prysznic, ale jakoś nie przepadałem za długimi kąpielami). Sięgnąłem do
wyłącznika światła i zapanowała ciemność.
Przez
chwilę myślałem, że pogoda się uspokoiła, ale po chwili znów grzmotnęło. Byłem
zmuszony wsadzić sobie słuchawki do uszu, jednak miałem już dość muzyki na dziś
i nie doszedłem nawet do połowy piosenki.
Wtuliłem
się w kołdrę i próbowałem zasnąć, ale całkowicie mi nie szło. Moje zmysły były
wyczulone i wręcz czekały na kolejne przerażające uderzenie. Po paru minutach
dodatkowo zaczęło lać.
Waliło
nawet parę razy w ciągu minuty. Zupełnie, jakby burza stała w miejscu i to nad
moim domem. Cieszyłem się, że chociaż nie widzę błyskawic.
-
Bill…?- usłyszałem po piętnastu minutach trwania w bezruchu i płakaniu z
bezsilności.
Okropnie
się bałem.
-
Bill, gdzie jesteś?- tym razem byłem pewien, że to Tom.
Ale
jak ja mógłbym mu się pokazać w takim stanie.
Drzwi
do łazienki się uchyliły a na mnie padło światło błyskawicy, przez co
rozpłakałem się jeszcze bardziej.
-
Boże, Bill…- Tom znalazł się przy mnie w paru krokach i uklęknął przy wannie.
Zobaczył
mnie najbardziej bezsilnego, jakiego można mnie zobaczyć. Nikt mnie takiego nie
widział. Nikt nie wiedział, że boje się burzy aż tak, że jestem skamieniały ze
strachu.
Wziął
mnie w swoje ramiona o nic nie pytając. Wtuliłem się w jego ciepłe ciało. Takie
opanowane i nie drżące na dźwięk grzmotu, ale na widok mnie.
-
Bill, co się dzieje…- był przerażony. Mogłem sobie tylko wyobrazić, że
wyglądam, jakbym uciekał przed mordercą przez całą noc.
-
Boję… boje się burzy…- wyszeptałem łkając.
Wyraźnie
się uspokoił.
Wziął
mnie na ręce razem z kołdrą i poduszką. Był bardzo silny.
Położył
się ze mną w łóżku, przytulając do siebie jeszcze mocniej i próbując uspokoić
mój płacz.
Nakrył
nas kołdrą i głaskał po głowie, przeczesując pasma włosów.
-
Ciii… jestem przy tobie, Billy…- szeptał mi do ucha.- Nic ci nie grozi… Jesteś
bezpieczny, Piękny…
Podniosłem
na niego zapłakane oczka. Czy on właśnie nazwał mnie „Piękny”?
Przejechał
palcem po moim policzku. Miałem wrażenie, że on czuje wszystko to co, ja.
Spojrzałem
głęboko w jego oczy, martwiące się o mnie. Byłem częścią niego.
Przesunął
powoli swoją twarz i musnął swoimi wargami moje. Tak delikatnie…
Osłupiałem,
nie wiedziałem, co się dzieje. I w szczególności nie rozumiałem, dlaczego mi
się to, do cholery, podoba.
Przesunąłem
się trochę bliżej, a on zaczął mnie całować. Ssał najpierw moją dolną wargę,
potem górną i tak na zmianę. Zdziwiło mnie, że odwzajemniłem pocałunek, chociaż
nie miałem pojęcia, jak to się robi. Przyszło samo.
Głaskałem
jego policzek i cicho mruczałem. On jęknął co jakiś czas nie przerywając
pocałunku.
Po
chwili złapałem jego kark i przysunąłem bliżej. On wysunął język i rozsunął nim
moje wargi. Pocałował mnie tak bardzo głęboko!
To było tak cholernie przyjemne tańczyć swoim językiem z jego.
Nagle
poczułem jak coś twardego wbija mi się udo.
Szybko
poskładałem fakty i odsunąłem się od niego zawstydzony, jednak nie bardziej niż
on.
Spuścił
wzrok.
-
Przepraszam…- wycedził.- Poniosło mnie.- przyznał się do błędu.- Przykro mi,
braciszku.- wyszeptał i zaczął wstawać, jednak zatrzymałem go, kuląc się ze
strachu przed kolejnym grzmotem.
Podczas
pocałunku zapomniałem. Nie wiedziałem, co jest wokół mnie. Nie wiedziałem o
burzy. Tam były tylko ciepłe, różowe, pełne wargi Toma.
„Boże,
Bill, nie pogrążaj się… Właśnie cholernie podobało ci się całowanie się z
bratem bliźniakiem! … I to Patrika nazywasz zboczeńcem…”- zganiłem siebie w
myślach.
- Nie
zostawiaj mnie, proszę…- wyszeptałem na skraju rozpaczy.
- Ale
to, co zrobiłem…- zaczął.
-
Było złe.- przerwałem mu.- Ale podobało ci się.- bardziej stwierdziłem fakt niż
zapytałem.
Zarumienił
się w blasku błyskawicy, oświetlającej jego twarz.
- Po
prostu nie rób tak więcej.- powiedziałem.
Pociągnąłem
go na łóżko i wtuliłem się w niego, a on mnie objął i gładził włosy dopóki nie
zasnąłem.
Tom
„Idiota” – pomyślałem.
Jak ja mogłem tak po prostu go pocałować? Jak mogłem w
ogóle go pocałować?
Obejmowałem
go i gładziłem po włosach dopóki nie poczułem jak jego ciało staje się
bezwładne, a jakiekolwiek napięcie znika.
Położyłem
go delikatnie i przykryłem po samą szyję kołdrą jeszcze mokrą od jego słonych
łez.
Wstałem
myśląc, jak bardzo żałuję, że nie będę mógł zobaczyć jak otwiera rano swoje
śliczne ślepka.
Wyszedłem
po cichu z jego pokoju i poszedłem do siebie. Rzuciłem się na łóżko i złapałem
za głowę, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło.
- Ty
zboczeńcu…- mruknąłem do siebie.- Zakochałeś się we własnym bracie…
Przymknąłem
oczy i poczułem jak wypływają z nich łzy.
„Nigdy
go nie skrzywdzę… Nigdy nie pozwolę na to by cierpiał przeze mnie… dlatego
muszę usunąć się w cień… tak będzie dla niego najlepiej… i najbezpieczniej…”-
przyrzekłem sobie w duchu.
Następnego
dnia wprowadziłem ten plan w życie.
Bill
Obudziłem
się z uczuciem, że jestem sam, więc nie zdziwiłem się, gdy nie zobaczyłem obok
siebie Toma, a pustą przestrzeń.
Dotknąłem
swoich ust, przypominając sobie, co się wydarzyło. Tom mnie pocałował, a ja
oddałem ten pocałunek.
Poczułem
zawstydzenie i szybko wstałem by ostudzić rumieńce zimną wodą.
Ręka
trzęsła mi się, gdy malowałem kreski na powiekach. Nie umiałem znieść myśli, że
zaraz będę musiał spojrzeć bliźniakowi prosto w oczy.
Po
tradycyjnych porannych czynnościach łazienkowych stanąłem przed szafą z
codziennym dylematem, co na siebie włożyć.
Założyłem
więc nowe spodnie, granatową, obcisłą koszulkę i czarne tenisówki. Włożyłem
malutkie, srebrne kolczyki – kółka i po stwierdzeniu, że po burzy musiało się
ochłodzić, nałożyłem na siebie jeszcze szarą, skórzaną kurteczkę, sięgającą do
pasa. Wziąłem tą samą torbę i zmieniłem tylko zeszyty.
Przejrzałem
się w lustrze, jak to miałem w zwyczaju. Czy wyglądałem na geja? Obróciłem się
parę razy, stwierdzając, że rzeczywiście mam seksowny tyłek. Ale, czy byłem
homoseksualistą? Pocałunek Toma mi się podobał, chociaż, oczywiście, nie
powinien, bo Tom to mój brat, ale jednak… mężczyzna? Czy ja go kręciłem w ten
sposób? Nie, nie mogłem… Jesteśmy braćmi i zrobił to tylko dlatego, że było mu
mnie żal. Że chciał odwrócić moją uwagę od burzy. Na pewno. W końcu jesteśmy
braćmi…
Spojrzałem
na koszulkę dla Toma, ale ostatecznie stwierdziłem, że dam mu ją po szkole.
Och… Jak bardzo się wtedy myliłem…
Zszedłem
na dół i zastałem wszystkich już przy stole. Tom siedział na swoim miejscu ze
spuszczoną głową i konsumował kanapkę z serem.
- Cześć.-
odezwałem się, gdy go mijałem i powiodłem delikatnie dłonią po jego łopatkach.
Wzdrygnął
się na to.
-
Cześć.- odpowiedział mruknięciem, więc uznałem, że się po prostu nie wyspał.
Sam
sobie zrobiłem bułkę z dżemem brzoskwiniowym i zjadłem, popijając herbatą.
Tom w
tym czasie dokończył i wyszedł z domu rzucając jedynie coś w stylu: „Poczekam w
samochodzie.”.
Zdziwiło
mnie jego zachowanie, ale uznałem, że pewnie przesadzam.
Również
wyszedłem, kierując się do pojazdu.
Wsiadłem
i zastałem Toma ze słuchawkami w uszach, więc postanowiłem mu nie przeszkadzać.
Na pewno mu przejdzie…
W
szkole nie odzywał się do mnie, a na żadnej lekcji nie siedzieliśmy razem, więc
nie mogłem z nim pogadać. Na przerwach mnie unikał.
Ale
co ja mu takiego zrobiłem do jasnej cholery?!
Na
ostatnie lekcji, fizyce, siedziałem z Melanią. Weszliśmy jeszcze na przerwie i
zajęliśmy miejsca.
Wyglądałem
przez okno na świat, gdy nagle poczułem zapach znajomych perfum.
Tom
stał przy naszej ławce.
Melania,
która wesoło trajkotała od pięciu minut zamknęła się i uniosła głowę ku górze.
Miałem nadzieje, że wreszcie mu
przeszło, ale…
- Hej.
Melania, tak?- zapytał, a ona skinęła głową. Patrzyłem na niego uważnie.- Tak
sobie myślałem, czy nie wyszłabyś gdzie ze mną?- zaprosił ją na randkę, a ja
poczułem się jakby oblał mnie ktoś kubłem zimnej wody.
… się pomyliłem.
Jestem
pewien, że musiał zobaczyć ból w oczach. Nie mógł po prostu go nie dostrzec.
Przecież on czuł wszystko, co ja czułem!
Dziewczyna
uśmiechnęła się ładnie.
-
Jasne. Byłoby fajnie.- odparła szczęśliwa.
Wymienili
się numerami telefonów, a ja poczułem jak ściana oddziela mnie od nich. Wielka,
ogromna, sprawiająca, że poczułem się obcy, ściana.
Nawet
na mnie nie spojrzał. Odszedł do swojej ławki zupełnie, jakbym nie istniał.
Przeniosłem
oczy na okno i dzielnie przełknąłem łzy.
Poczułem
szturchnięcie i odwróciłem się w stronę dziewczyny.
-
Pójdziesz ze mną do galerii, nie…?- zapytała z nadzieją.
-
Nie.- odparłem twardo, co ją trochę zdezorientowało.- Mam napięty grafik do
wtorku włącznie.- wyjaśniłem, nie chcąc stracić i jej.
Bo
tak się poczułem. Jakbym stracił Toma.
Odpowiedziała
mi tylko cichym „acha”. Wiedziałem, że jest zawiedziona.
Po
lekcjach podszedłem do samochodu Gordona i powiedziałem mu jedynie, że dzisiaj
wrócę do domu sam i nie będzie mnie na obiedzie. Skłamałem, że idę do
koleżanki.
Zobaczyłem
zbliżającego się do auta Toma, gdy znikałem za rogiem bocznej uliczki.
Gdzie
szedłem? Przed siebie.
Nagle,
całkiem niespodziewanie spostrzegłem się, że biegnę, a łzy bez mojego
przyzwolenia spływają mi po policzkach.
Co ja
mu, do cholery, takiego zrobiłem?
Tak! No w końcu do tego doszło ;-)
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że Tom uznał, że takie zachowanie będzie dobre ;/
Tom został mianowany dupkiem roku <3
OdpowiedzUsuń