Dobra, dobra… Znajcie dobre
serce moje. Zakończenie I Tomu. Za niedługo ruszamy dalej. Jak tylko wrócę, tak
sądzę. Proszę o komentarze!
~Sinnlos
19. Epilog
Kolejne
dni mijały równie spokojnie. Chodziliśmy do wytwórni we wtorki, czwartki i
soboty. W poniedziałki spotykaliśmy się u nas w studiu. W niedziele zazwyczaj
wyjeżdżałem do Berlina lub leciałem gdzieś dalej na jakieś sesje zdjęciowe.
Parę piątków wypadło mi także z powodu jakichś pokazów, na które leciałem razem
z Tomem. Wkręciłem go nawet do paru sesji zdjęciowych. Nieźle się uśmialiśmy.
W
szkole (jeżeli w ogóle udało nam się do niej w tygodniu pójść) wszyscy już
wiedzieli, dlaczego nas ciągle nie ma. Najpierw przychodzili słuchać nas do
klubu, jednak potem musieliśmy zrezygnować z grania tam z powodu zwykłego braku
czasu i siły. Dziewczyny patrzyły na nas pożądliwym wzrokiem, na mnie i Toma
również… ekhm… chłopcy. Mieliśmy już fanów, którzy śpiewali nasze piosenki,
nagrane dyktafonem słabej jakości. Rozdawaliśmy autografy, robiono nam zdjęcia.
Kochałem to. Zawsze. Podobało mi się bycie w centrum uwagi. Jednak, jeśli
chodzi o naukę, kompletnie się opuściliśmy. Jost już powiedział, że musimy
wybrać, że nie damy rady działać na dwa fronty. Wybraliśmy. To był nasz ostatni
rok w zwykłej szkole, jeżeli płyta odniesie sukces. Taki był warunek naszych
rodziców.
Tom
nie kontaktował się z ojcem, ani odwrotnie. Prawdą było, że chciał zapomnieć o
przeszłości i spalił za sobą wszystkie mosty.
A my…
żyliśmy nocą i tylko nią, bo tylko ona była nam dozwolona. Żaden z nas ani razu
nie wspomniał o kroku naprzód w kierunku prawdziwego seksu, nie tylko oralnego.
A ja się cieszyłem, bo nie miałem wątpliwości, kto byłby na dole… a tego z
kolei bardzo się bałem.
Była
już końcówka czerwca. Ledwie co pozdawaliśmy do następnej klasy…
Piosenki
były nagrane (jednak uznaliśmy, że nie chcemy wydawać jeszcze In die Nacht), a premiera płyty zbliżała
się dużymi krokami. Jost porządnie postarał się o reklamę i nasze piosenki
można było usłyszeć już w radio. Album zatytułowaliśmy Schrei, co oczywiście,
było moim pomysłem. Jostowi oraz G&G powiedziałem, że to dlatego, że
najlepsze piosenki napisałem w okresie „kłótni” z Tomem, podczas którego
chciałem krzyczeć z bezsilności. Tom widział drugie dno. Samotna łza spłynęła
po jego policzku, gdy o tym opowiadałem. Ale to już był koniec.
Zapraszano
nas na wywiady do różnych programów, w końcu zainteresowało się nami MTV, gdzie
zaśpiewaliśmy parę piosenek na żywo, co było przeplecione rozmową o naszym
dotychczasowym życiu. Mówiliśmy prawdę. Bo niby czemu nie? Za dużo ludzi
wiedziało, że nie byliśmy z Tomem razem od początku. Na pewno bolało to mamę,
ale w sumie… no… sama była sobie winna, ot co! Było nas nie rozdzielać, ha!
I
jedyną rzeczą, jaka mnie męczyła było ciągłe ukrywanie się z Tomem. Ale
ostatecznie wolałem to, niż całkowicie go stracić, czym prawdopodobnie
zakończyło się powiedzenie o „nas” Gordonowi i mamie. Na pewno odesłaliby go do
ojca, a mnie zapisali na terapię, czy coś… Nie… zdecydowanie tego NIE chciałem!
Jednak
oboje postanowiliśmy, że musimy powiedzieć chociaż Georgowi i Gustavowi.
Spędzaliśmy razem całe dni i nie mogliśmy więcej udawać. Byliśmy przyjaciółmi
i, chociaż nie chcieliśmy zostać nazwani psycholami, nie mogliśmy ich
oszukiwać. Ani się kryć z uczuciami.
Zdecydowaliśmy,
że zaczniemy ich przygotowywać. Powoli dążyliśmy do celu.
-S-sinnlos? - wchodzi niepewnie podkulając ogonek i kładzie uszka płasko na głowie. - Jesteś na mnie zła? Nie mogłam skomentować rozdziałów, bo internet wariował i mnie wywalało z konta.. rozdzialiki cudowne i mam nadzieję na więcej, bo bez twojej twórczości jakoś tak szaro..- siada obok krzesła i kładzie łepek na kolana - Nie gniewaj się..
OdpowiedzUsuńOczywiscie, ze sie nie gniewam ;) pozdrowienia z Berlina!
UsuńNo nie powiem. Wszystkie notki i w ogóle całe opowiadanie...
OdpowiedzUsuńZaje... Wspaniałe!!
Nie wiem co dalej pisać więc będe czytała dalej:D
Na pewno przeczytanie całej części I nie jest czasem straconym, jest mile pogodna co mi się podobało. Jednak już tu zaglądam na kolejną część i coś czuje, że kolorowo nie bd.
OdpowiedzUsuń