6. Es ist gegen meinen Willen.
Es ist gegen jeden Sinn.
- Co
ty tu robisz?- zapytałem od razu, nie mając jak się nawet zakryć.
Podszedłem
najszybciej jak to było możliwe do szafy i wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie
(granatowe rurki) i pierwszy lepszy top (biały z czarnymi nadrukami). To, że
byłem na boso już mi nie przeszkadzało.
- Nie
dokończyliśmy rozmowy.- oznajmił.
-
Której?- zadałem kolejne pytanie, jakbyśmy mieli dwa miliony nie dokończonych
konwersacji. W rzeczywistości doskonale wiedziałem, o którą mu chodzi.
Usiadłem
po turecku na łóżku i przytuliłem poduszkę. Przysunął się do mnie i również
usiadł w podobny sposób.
-
Najpierw mi powiedz, dlaczego chciałeś zerwać się z w-fu.- patrzył na mnie
badawczo.
Uśmiechnąłem
się jadowicie.
- Nic
ci nie powiem dopóki czegoś nie zjem.- zażądałem.- Zrób coś dobrego.
Pstryknął
palcami i wyciągnął zza siebie jogurt brzoskwiniowy.
-
Skąd wiedziałeś, że…- nie mogłem wyjść z podziwu.
-
Masz brzoskwiniowy błyszczyk, więc uznałem to za wskazówkę.- przerwał mi i
wcisnął jedną łyżeczkę jogurtu do ust.
Pomlaskałem
parę razy i przełknąłem. Przejąłem pudełeczko i wciągnąłem zawartość w niecałą
minutę.
-
Teraz mów.- nakazał.
- Nie
chciałem się potłuc. No i nie chciało mi się.- odrzekłem wzruszając ramionami.
- W
drugie jestem w stanie uwierzyć, ale powiedz mi, dlaczego, skoro nie chciałeś
się potłuc, się wywaliłeś?- zrobił minę niedowiarka.
- No
bo nie miałem zamiaru się wywracać, tylko powiedzieć, że źle stanąłem, czy coś.
Wywaliłem się niezaplanowanie.- wytłumaczyłem.
- OK.
Więc, dlaczego nie chciałeś się potłuc?- patrzył mi w oczy.
Westchnąłem.
- Mam
w niedzielę sesje zdjęciową dla Calvina Kleina.
-
Jesteś modelem?- wydawał się być zaskoczony.
- W
wolnej chwili.- odrzekłem.- Średnio jedna sesja tygodniowo.
-
Wow.- pokiwał głową.- Rzeczywiście jesteś Gwiazdeczką.- uśmiechnął się słodko.
Czekaj,
jak?!!! Słodko? Od kiedy określam tak uśmiech mężczyzny?!!!
-
Raczej zasłużyłem na ten tytuł.- napuszyłem się.
Zaśmiał
się.
- A
teraz to drugie.- zażądał.
Spuściłem
wzrok. Mogę się założyć, że spłonąłem rumieńcem.
- Daj
spokój, Billy.- zdrobnił moje imię.- Powiedziałem ci, że ojciec mnie bił, bo
jestem gejem. Co może być bardziej upokarzającego?- uśmiechnął się zachęcając
mnie do wypowiedzi.
-
Ja…- zawahałem się. No, dawaj, przecież to twój brat!- Ja nigdy nie miałem
dziewczyny, Tom…- wyznałem szeptem.- Nigdy nikogo nie całowałem, z nikim nigdy…
no wiesz…- nie dokończyłem. Czułem się cały różowy ze wstydu.
Tom
mnie mocno przytulił.
- No
i czego się tu wstydzić?- zapytał.- Po prostu jesteś taki bezpośredni w tych
rozmowach, szczególnie z tym całym Luc’iem… Pomyślałem, że masz niezły bagaż
doświadczenia.- zapauzował.- Sorry… Tu dokładnie nada się powiedzenie: ”nie
oceniaj książki po okładce”.- odsunął się i spojrzał mi w oczy.- A nie przeszkadza
ci to, że się tak do ciebie otwarcie przystawiają?
Prychnąłem.
-
Musiałbym się do nikogo nie odzywać.- odpowiedziałem.- Nie znam w szkole osoby,
która by chociaż raz ze mną nie flirtowała, czy nie zarywała do mnie bardziej
jednoznacznie.
- I
chłopacy i dziewczyny?- uniósł obie brwi, a ja skinąłem tylko głową.- To ty się
lepiej dookreśl. Będziesz miał o połowę mniej problemów.- zaśmiał się.
- I jak mam to niby sprawdzić twoim zdaniem?-
naburmuszyłem się.
- No,
mogę cię pocałować.- palnął bez zastanowienia, ale chyba szybko zrozumiał swój
błąd, bo zaczął się wycofywać.- Znaczy… ja…
Tak,
zdecydowanie był słodki, gdy się jąkał.
Na
jego propozycję poczułem ukłucie w podbrzuszu. Czyżby to był znak?
Zarumieniłem
się i wstałem z łóżka. Dosłownie jak oparzony.
-
Przepraszam… To było głupie.- wyszeptał, a ja skinąłem jedynie głową,
przyznając mu rację.
-
Pozwól, że sam to ustalę.- powiedziałem próbując ukryć jakiekolwiek oburzenie i
usiadłem na fotelu, zakładając nogę na nogę.
-
Jasne…- odrzekł i zapadła nieprzyjemna cisza.
Wpatrywałem
się w niego intensywnie, a on jakby uciekał wzrokiem od moich oczu, jednak, gdy
tylko w nie spojrzał, to ja spuściłem wzrok i role się odwróciły.
Nie
potrafiłem zrozumieć, jaki impuls kazał mu powiedzieć coś takiego. Bo przecież
byliśmy rodzeństwem, a ja nie byłem gejem. No nie?
Wyszedł
z pokoju bez słowa, a ja zająłem się odrabianiem lekcji. Miałem do napisania
jakieś wypracowanie na niemiecki, więc wolałem się za nie od razu wziąć,
wiedząc, że nie będę miał czasu w weekend. Wrzuciłem temat do Googli i
ściągnąłem jakąś pracę. Pozmieniałem trochę konteksty zdań, dorzuciłem inny
wstęp i po dwóch godzinach udoskonalania ideału miałem gotową pracę domową na
poniedziałek. Aż dziwne, że chciało mi się za nią zabierać już w środę. Pewnie
zrobiłem to podświadomie, żebym nie musiał myśleć o Tomie i tej cholernie
dziwnej sytuacji.
Przez
dwie godziny jakoś mi się udało, ale był czas obiadu i musiałem zejść już na
dół.
Zebrałem
w sobie całą odwagę, żeby spojrzeć bliźniakowi w oczy i wyszedłem z pokoju,
kierując się do jadalni.
Gordon,
który pracował w domu siedział przy stole. Mama też musiała niedawno wrócić, bo
słyszałem jak nuci jakąś piosenkę w kuchni, krojąc warzywa. Tom również czekał
już na posiłek. Siedział w tym samym miejscu, co na śniadaniu – najbliżej mnie.
Uśmiechnął
się, gdy mnie zobaczył. Byłem zbyt zaskoczony jego reakcją by wywołać
jakąkolwiek u siebie. I chyba stwierdził, że jestem zły, bo posmutniał.
- Nie
złość się, Billy. Przepraszam…- wyszeptał, nachylając się do mojego ucha.- Nie
miałem nic złego na myśli.
Gordon
był zbyt pogrążony w czytaniu gazety, żeby nas słyszeć.
-
Wiem.- odpowiedziałem.- Nie jestem zły.- dodałem szczerze i kontynuowałem.- Po
prostu aż tak bezpośrednio nikt mi nic nie zaproponował.
Tom
mnie przytulił, a ja wtuliłem się w jego zagłębienie w szyi.
- Wy
naprawdę dobrze się dogadujecie.- stwierdził mój ojczym, co sprawiło, że się od
siebie odsunęliśmy.
Kompletnie
o nim zapomnieliśmy.
- No…
no tak.- wyjąkałem jakąś odpowiedź.- W końcu jesteśmy braćmi, nie?
-
Bliźniakami.- uzupełnił wyszczerzony Tom.
Gordon
się zaśmiał.
- A
zarzekałeś się, że uprzykrzysz mu życie.- westchnął rozbawiony.
Oczy
tajemniczo mi rozbłysły.
-
Skąd wiesz? Może to część planu?- powiedziałem z taką dozą ironii, że nawet
idiota by się domyślił.
-
Prawdą jest, że jesteś mistrzem intrygi, Bill…- chichotał.
Tom
spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, a ja się zaśmiałem. Wyglądał bardzo
zabawnie, gdy miał minę niedowiarka żądającego wyjaśnień.
Wtedy
weszła mama z miską sałaty, a zaraz przyniosła również ziemniaki, ryż, półmisek
z pieczenią, sosy: brzoskwiniowy i truskawkowy i dwa kartony soków: pomidorowy
i multiwitamina.
Rozejrzałem
się po stole myśląc, co by sobie zjeść. Poczułem piekące pragnienie…
Tom
zerknął w moją stronę wyraźnie myśląc o tym samym.
- Co
ci podać Bill?- zapytał, ale nie zdążyłem odpowiedzieć.- No już dobra, wiem, że
chce ci się pić.- nalał mi multiwitaminy i pochwycił miskę z ryżem.- Nie musisz
tak patrzeć, wiem, że trzy łyżki.- nałożył, jak zapowiedział i sięgnął po pomarańczowy
sos.- Na środek, czy obok?- zapytał. Uniosłem brew, a on wzniósł ręce w
obronie.- Dobra, dobra. Tak się tylko drażnię.- zaśmiał się i polał po środku,
układając ślad w uśmiechniętą minkę z oczami.
Uśmiechnąłem
się.
-
Dziękuję.- powiedziałem grzecznie i podniosłem wzrok. Mama i Gordon patrzyli na
nas nie tylko z niedowierzaniem. Widelec ojczyma zawisł dziesięć centymetrów
przed jego otwartymi ustami, a mama lała sos mięsny na ziemniaki nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że zaraz
wyleje się z jej talerza.- No co?- mruknąłem, a oni jakby się opanowali i
włączyli u siebie opcję „play”.
Mama
zamrugała parę razy oczami.
-
Tom, przecież Bill się słowem nie odezwał…- powiedziała dalej w szoku.
-
Nie?- udał zdziwionego.- Ja tam się czułem, jakby doskonale słyszał jego
odpowiedzi.
Gordon
tez doszedł do siebie.
-
Boże, chłopcy, jak wy to robicie?- zadziwił się.- I to działa w dwie strony?
Pokiwałem
uśmiechnięty głową.
Po
policzkach mamy spłynęły łzy. Łzy szczęścia i nieszczęścia.
Gordon
objął ją, czekając aż wszystko wyjaśni, dlaczego płacze.
-
Nigdy sobie tego nie wybaczę i wam też zabraniam tego mi wybaczać.-
wychlipała.- Jesteście jednością. Rozdzielenie was było wbrew wszystkiemu.
Wbrew mojej woli, choć za przyzwoleniem. Wbrew każdemu zmysłowi i racjonalnemu
myśleniu. Nie jesteście zwykłymi braćmi. Jesteście bliźniakami.- podeszła do
nas i przytuliła do siebie nas obojga, po czym dała po całusie w czoło.- Kocham
was…- rozpłakała się jeszcze bardziej.- Cieszę się, że znów jesteście razem…
Fajne i zabawne, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńPrzy takich wpisach żałuję, że nie mam myślącej podobnie jak ja bliźniaczki O.o choć znając moje podejście, pewnie byśmy się pożarły xd rozdział już kolejny niezwykle świetny ;)
OdpowiedzUsuń