niedziela, 28 kwietnia 2013

18. Werd ich ein Engel sein - für dich Allein.


Kolejny rozdział, który za dużo nie wnosi i nie jestem z niego do końca zadowolona, ale skoro już powstał, to go wstawiam. Zapraszam do komentowania.

~Sinnlos

18. Werd ich ein Engel sein - für dich Allein.

Siedzieliśmy z Tomem na białej, skórzanej kanapie w studiu nagraniowym, możliwie jak najbliżej siebie, choć miejsca było dużo. George i Gustav spóźniali się już dziesięć minut. Jost przemierzał pokój w tą i we wtą wściekły, dzwoniąc do nich co chwila. Utknęli w jakimś przeogromnym korku w centrum i raczej nie zapowiadało się na ich szybkie przybycie.
W końcu nasz menager nie wytrzymał i przestał cierpliwie czekać.
Kazał jakiemuś asystentowi lecieć z buta, znaleźć ich, wsiąść do ich samochodu, a ich wysłać tutaj piechotą. Chłopak był z deka niezadowolony, ale praca to praca, więc poleciał.
Jost obserwował przez okno jeszcze chwilę swojego pracownika, po czym odwrócił się w naszą stronę i zmrużył oczy.
- Pogodziliście się w końcu?- mruknął zdenerwowany na G&G.
Uśmiechnąłem się i zerknąłem na Toma, który również się szczerzył. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho i objął ramieniem, dzięki czemu mogłem ułożyć się na jego ramieniu.
- Widzę, że tak…- westchnął David.- Jakieś nowe piosenki?
Spojrzałem porozumiewawczo na Toma, a ten po sekundowej analizie mojego spojrzenia poderwał się do góry i zgarnął ze stojaka gitarę klasyczną.
Wyjąłem zeszyt, w którym miałem zapisaną piosenkę.
Jost obserwował nas zaciekawiony.
- Tylko, żeby sprawa był jasna na samym początku.- powiedziałem.- Ta piosenka to In die Nacht i dotyczy tylko nas. Mnie i Toma.- zaznaczyłem.
- Co oznacza, że…?- podsunął menager.
- Że będziemy ją grać wyłącznie my i nie naniesiemy żadnych poprawek.- odpowiedział Tommi.- Została napisana w najwspanialszym momencie mojego życia.
- Mojego też.- dodałem.- Odzyskaliśmy siebie.- wyjaśniłem.
Tom trącił struny i po chwili zacząłem śpiewać, patrząc prosto w oczy siedzącego obok mnie brata. Cała miłość, wszystkie uczucia… a to wszystko w moich oczach. I w jego oczach skierowanych na mnie. Uśmiechał się seksownie i oblizywał co jakiś czas usta. I nie ukrywam, znów miałem na niego ochotę… Haha… brat uzależnił mnie od seksu…
Jost wydawał się być oczarowany napięciem pomiędzy nami i słowami piosenki, dodatkowo wspomaganymi niesamowitą melodią.
- I jak?- spojrzeliśmy na mężczyznę.
- Idealnie…- mruknął cicho i wyszedł bez słowa z pomieszczenia.
Takie słowa nieczęsto wychodziły z jego ust. Zawsze się czegoś przyczepił. Zawsze coś mu nie grało, a teraz było, tak po prostu, idealnie…
Spojrzeliśmy po sobie, nie wiedząc, czego się spodziewać, jednak po chwili nasze wątpliwości zostały rozwiane i Jost wrócił w towarzystwie specjalistów i techników. Przekaz był jasny.
Przenieśliśmy się za szybę, do pomieszczenia nagrań. Podłączono Tomowi wzmacniacz, a  mnie ustawiono słuchawki i mikrofon.
Nagraliśmy In die Nacht tylko raz. Od początku nie robiliśmy żadnych błędów. G&G zdążyli prawdopodobnie usłyszeć jedynie końcówkę, bo zażyczyli sobie, by puścić im nagranie od początku (oczywiście, gdy David zakończył już swój wykład na temat spóźniania się podczas wydawania płyty).
Nawet nie protestowali, gdy dowiedzieli się, że nie będą mieli swojego wkładu w najnowszą piosenkę. Od razu zaczęliśmy nagrywanie reszty, co jednak oznaczało śpiewanie jednej piosenki piętnaście razy, nagrywanie oddzielnie każdego instrumentu, później mojego głosu… Podsumowując, wypełzliśmy ze studia wykończeni, jak po maratonie, trzymając się barierek na schodach i ścian przy wyjściu. Gdy zobaczyliśmy samochód Gordona nawet nie mieliśmy siły się do niego uśmiechnąć. Oczywiście po raz kolejny olałem protesty Georga i usiadłem na miejscu pasażera. Jego samochód odstawił do domu asystent Josta.
Porozwoziliśmy ich do domów i wreszcie mogliśmy wrócić do siebie.
Po cichej kolacji, w czasie której oszczędzałem swoje, i tak już nadwyrężone, struny głosowe, poszedłem do siebie. Nie miałem pojęcia, kiedy znalazłem się w łóżku i kiedy zasnąłem, ale w życiu nie byłem tak wykończony.

Obudziłem się z krzykiem, jednak w tym samym momencie, w którym otworzyłem oczy, zapomniałem, co mi się śniło. Pozostało jedynie dziwne uczucie po przebytym koszmarze.
Unosząc swoje ciało na łokciach przetarłem oczy, by zauważyć, że jestem kompletnie ubrany. Po chwili dobiegło do mnie skrzypnięcie drzwi. Ukazał się w niech nie kto inny, jak mój Jedynie-W-Bokserki-Ubrany Brat-Bliźniak-Kochanek.
Wszedł po cichu i przysiadł na łóżku ze zmartwioną miną.
- Co się stało, Billy?- zapytał zaspanym głosem.- Krzyczałeś…- wyjaśnił powód swojej troski.
- Coś mi się przyśniło…- odpowiedziałem, a on się uśmiechnął.
- Co takiego?- usiadł wygodniej i pogładził po policzku. Miał taki ciepły i delikatny głos…
- Nie… nie pamiętam, Tommi…- przyznałem szczerze.- Która godzina?- zapytałem, bo ostatnia rzecz, jaką pamiętałem, a było ty wyjście z kuchni po kolacji, odbyła się około siódmej wieczorem.
- W pół do…- ziewnął.- …trzeciej…- dokończył.
- Przepraszam, Tom…- dotknąłem jego ramienia, siadając prosto. Spojrzał na mnie wzrokiem, mówiącym dokładnie: ”za co?”.- Obudziłem cię, prawda?- zapytałem niepewnie.
Nie lubiłem być budzonym w środku nocy i nie miałem pojęcia, jak on zareaguje na coś podobnego. Nie chciałem, żeby się gniewał.
Zaśmiał się cicho.
Wziął w swoją dłoń moją i przyłożył do swoich ust, a po chwili pocałował czubki moich palców z idealnie pomalowanymi na czarno paznokciami.
- Nic się nie stało, kochanie…- szepnął.
On powiedział… że… kochanie…? że co?!
- Ko-kochanie?- wyjąkałem.
Uśmiechnął się czule.
- Skoro cię kocham, to chyba mogę tak do ciebie mówić, prawda?- uniósł jedną brew. Na pewno nie czekał na odpowiedź.- Połóż się spać, Billy. Jesteś naprawdę zmęczony…- ponownie ziewnął.
Podniosłem się z łóżka i skierowałem do łazienki.
- Najpierw muszę wziąć prysznic.- powiedziałem.
- Dobranoc.- rzucił i zniknął w drzwiach.
Podążyłem do celu, zabierając czystą bieliznę i zmywając makijaż. Prysznic brałem jakieś 15 minut, ale ten zdołał mnie wybudzić i nie miałem najmniejszej ochoty spać, choć wiedziałem, że powinienem, bo nadal odczuwałem zmęczenie.
Jednak, gdy położyłem się do łóżka, zgasiłem lampkę, ułożyłem się w swojej najwygodniejszej pozycji i zapatuliłem kołdrą… nie mogłem usnąć…
Szlak by te koszmary!!! Teraz nie mogłem spać!
Patrzyłem co jakiś czas na zegar, który uparcie przedłużał każdą minutę, jakby była godziną. Pięć minut… dziesięć… kolejne piętnaście… i jeszcze sześć i pół i…
Nie wytrzymałem! Zerwałem się z łóżka i wiele nie myśląc, zabrałem swoją poduszkę i kołdrę i wyszedłem na korytarz w kierunku sypialni Toma.
Leżał na łóżku oddychał miarowo. Dwa ciemne, błyszczące punkciki były we mnie intensywnie wlepione.
- Tom?- szepnąłem.- Nie śpisz?- nie kryłem zdziwienia.
Pokręcił głową na „nie”.
- Czekam aż zorientujesz się, że nie możesz usnąć i do mnie przyjdziesz.- odpowiedział cicho i zgodnie z prawdą.
- Mogę?- podszedłem do jego łóżka.
- No jasne, że tak!- odparł.- Czekałem na ciebie.- powiedział dobitnie.
Uśmiechnąłem się i ułożyłem swoją pościel.
Wróciłem przekręcić klucz w zamku od drzwi i wsunąłem się w wygrzane łóżko Toma.
Rozłożył ręce, a ja wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Jego serce biło powoli, całkowicie zrelaksowane i spokojne.
- Tom?- zagadnąłem cichutko, czując, że (na właściwym miejscu) w końcu zasnę.
- Hm…?- mruknął prawdopodobnie też odchodząc w krainę marzeń.
- Kocham cię.- podniosłem się by pocałować jego lekko rozchylone wargi i wróciłem na „poduszkę”.
- Ja ciebie też, Billy…- odpowiedział mi prawie już nieświadomy świata wokół niego.
Obaj udaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Dla ciebie będę aniołem, Tom. Tylko dla ciebie.

1 komentarz :

  1. Rozdział bez komentarza, więc jakbym śmiała go nie skomentować.. Podoba mi się, ale to nic nowego w sumie.. Strasznie mi do sb pasują. Jestem ciekawa co bd jak G&G się dowiedzą ;x

    OdpowiedzUsuń