Kolejny rozdział, który za dużo
nie wnosi i nie jestem z niego do końca zadowolona, ale skoro już powstał, to
go wstawiam. Zapraszam do komentowania.
~Sinnlos
18. Werd ich ein Engel sein -
für dich Allein.
Siedzieliśmy
z Tomem na białej, skórzanej kanapie w studiu nagraniowym, możliwie jak
najbliżej siebie, choć miejsca było dużo. George i Gustav spóźniali się już
dziesięć minut. Jost przemierzał pokój w tą i we wtą wściekły, dzwoniąc do nich
co chwila. Utknęli w jakimś przeogromnym korku w centrum i raczej nie
zapowiadało się na ich szybkie przybycie.
W
końcu nasz menager nie wytrzymał i przestał cierpliwie czekać.
Kazał
jakiemuś asystentowi lecieć z buta, znaleźć ich, wsiąść do ich samochodu, a ich
wysłać tutaj piechotą. Chłopak był z deka niezadowolony, ale praca to praca,
więc poleciał.
Jost
obserwował przez okno jeszcze chwilę swojego pracownika, po czym odwrócił się w
naszą stronę i zmrużył oczy.
-
Pogodziliście się w końcu?- mruknął zdenerwowany na G&G.
Uśmiechnąłem
się i zerknąłem na Toma, który również się szczerzył. Odgarnął mi kosmyk włosów
za ucho i objął ramieniem, dzięki czemu mogłem ułożyć się na jego ramieniu.
-
Widzę, że tak…- westchnął David.- Jakieś nowe piosenki?
Spojrzałem
porozumiewawczo na Toma, a ten po sekundowej analizie mojego spojrzenia
poderwał się do góry i zgarnął ze stojaka gitarę klasyczną.
Wyjąłem
zeszyt, w którym miałem zapisaną piosenkę.
Jost
obserwował nas zaciekawiony.
-
Tylko, żeby sprawa był jasna na samym początku.- powiedziałem.- Ta piosenka to In die Nacht i dotyczy tylko nas. Mnie i
Toma.- zaznaczyłem.
- Co
oznacza, że…?- podsunął menager.
- Że
będziemy ją grać wyłącznie my i nie naniesiemy żadnych poprawek.- odpowiedział
Tommi.- Została napisana w najwspanialszym momencie mojego życia.
-
Mojego też.- dodałem.- Odzyskaliśmy siebie.- wyjaśniłem.
Tom
trącił struny i po chwili zacząłem śpiewać, patrząc prosto w oczy siedzącego
obok mnie brata. Cała miłość, wszystkie uczucia… a to wszystko w moich oczach.
I w jego oczach skierowanych na mnie. Uśmiechał się seksownie i oblizywał co
jakiś czas usta. I nie ukrywam, znów miałem na niego ochotę… Haha… brat
uzależnił mnie od seksu…
Jost
wydawał się być oczarowany napięciem pomiędzy nami i słowami piosenki,
dodatkowo wspomaganymi niesamowitą melodią.
- I
jak?- spojrzeliśmy na mężczyznę.
-
Idealnie…- mruknął cicho i wyszedł bez słowa z pomieszczenia.
Takie
słowa nieczęsto wychodziły z jego ust. Zawsze się czegoś przyczepił. Zawsze coś
mu nie grało, a teraz było, tak po prostu, idealnie…
Spojrzeliśmy
po sobie, nie wiedząc, czego się spodziewać, jednak po chwili nasze wątpliwości
zostały rozwiane i Jost wrócił w towarzystwie specjalistów i techników. Przekaz
był jasny.
Przenieśliśmy
się za szybę, do pomieszczenia nagrań. Podłączono Tomowi wzmacniacz, a mnie ustawiono słuchawki i mikrofon.
Nagraliśmy
In die Nacht tylko raz. Od początku
nie robiliśmy żadnych błędów. G&G zdążyli prawdopodobnie usłyszeć jedynie
końcówkę, bo zażyczyli sobie, by puścić im nagranie od początku (oczywiście,
gdy David zakończył już swój wykład na temat spóźniania się podczas wydawania
płyty).
Nawet
nie protestowali, gdy dowiedzieli się, że nie będą mieli swojego wkładu w najnowszą
piosenkę. Od razu zaczęliśmy nagrywanie reszty, co jednak oznaczało śpiewanie
jednej piosenki piętnaście razy, nagrywanie oddzielnie każdego instrumentu,
później mojego głosu… Podsumowując, wypełzliśmy ze studia wykończeni, jak po
maratonie, trzymając się barierek na schodach i ścian przy wyjściu. Gdy
zobaczyliśmy samochód Gordona nawet nie mieliśmy siły się do niego uśmiechnąć.
Oczywiście po raz kolejny olałem protesty Georga i usiadłem na miejscu
pasażera. Jego samochód odstawił do domu asystent Josta.
Porozwoziliśmy
ich do domów i wreszcie mogliśmy wrócić do siebie.
Po
cichej kolacji, w czasie której oszczędzałem swoje, i tak już nadwyrężone,
struny głosowe, poszedłem do siebie. Nie miałem pojęcia, kiedy znalazłem się w
łóżku i kiedy zasnąłem, ale w życiu nie byłem tak wykończony.
Obudziłem
się z krzykiem, jednak w tym samym momencie, w którym otworzyłem oczy,
zapomniałem, co mi się śniło. Pozostało jedynie dziwne uczucie po przebytym
koszmarze.
Unosząc
swoje ciało na łokciach przetarłem oczy, by zauważyć, że jestem kompletnie
ubrany. Po chwili dobiegło do mnie skrzypnięcie drzwi. Ukazał się w niech nie
kto inny, jak mój Jedynie-W-Bokserki-Ubrany Brat-Bliźniak-Kochanek.
Wszedł
po cichu i przysiadł na łóżku ze zmartwioną miną.
- Co
się stało, Billy?- zapytał zaspanym głosem.- Krzyczałeś…- wyjaśnił powód swojej
troski.
- Coś
mi się przyśniło…- odpowiedziałem, a on się uśmiechnął.
- Co
takiego?- usiadł wygodniej i pogładził po policzku. Miał taki ciepły i
delikatny głos…
-
Nie… nie pamiętam, Tommi…- przyznałem szczerze.- Która godzina?- zapytałem, bo
ostatnia rzecz, jaką pamiętałem, a było ty wyjście z kuchni po kolacji, odbyła
się około siódmej wieczorem.
- W
pół do…- ziewnął.- …trzeciej…- dokończył.
-
Przepraszam, Tom…- dotknąłem jego ramienia, siadając prosto. Spojrzał na mnie
wzrokiem, mówiącym dokładnie: ”za co?”.- Obudziłem cię, prawda?- zapytałem
niepewnie.
Nie
lubiłem być budzonym w środku nocy i nie miałem pojęcia, jak on zareaguje na
coś podobnego. Nie chciałem, żeby się gniewał.
Zaśmiał
się cicho.
Wziął
w swoją dłoń moją i przyłożył do swoich ust, a po chwili pocałował czubki moich
palców z idealnie pomalowanymi na czarno paznokciami.
- Nic
się nie stało, kochanie…- szepnął.
On
powiedział… że… kochanie…? że co?!
-
Ko-kochanie?- wyjąkałem.
Uśmiechnął
się czule.
-
Skoro cię kocham, to chyba mogę tak do ciebie mówić, prawda?- uniósł jedną
brew. Na pewno nie czekał na odpowiedź.- Połóż się spać, Billy. Jesteś naprawdę
zmęczony…- ponownie ziewnął.
Podniosłem
się z łóżka i skierowałem do łazienki.
-
Najpierw muszę wziąć prysznic.- powiedziałem.
-
Dobranoc.- rzucił i zniknął w drzwiach.
Podążyłem
do celu, zabierając czystą bieliznę i zmywając makijaż. Prysznic brałem jakieś
15 minut, ale ten zdołał mnie wybudzić i nie miałem najmniejszej ochoty spać,
choć wiedziałem, że powinienem, bo nadal odczuwałem zmęczenie.
Jednak,
gdy położyłem się do łóżka, zgasiłem lampkę, ułożyłem się w swojej
najwygodniejszej pozycji i zapatuliłem kołdrą… nie mogłem usnąć…
Szlak
by te koszmary!!! Teraz nie mogłem spać!
Patrzyłem
co jakiś czas na zegar, który uparcie przedłużał każdą minutę, jakby była
godziną. Pięć minut… dziesięć… kolejne piętnaście… i jeszcze sześć i pół i…
Nie
wytrzymałem! Zerwałem się z łóżka i wiele nie myśląc, zabrałem swoją poduszkę i
kołdrę i wyszedłem na korytarz w kierunku sypialni Toma.
Leżał
na łóżku oddychał miarowo. Dwa ciemne, błyszczące punkciki były we mnie
intensywnie wlepione.
-
Tom?- szepnąłem.- Nie śpisz?- nie kryłem zdziwienia.
Pokręcił
głową na „nie”.
-
Czekam aż zorientujesz się, że nie możesz usnąć i do mnie przyjdziesz.- odpowiedział
cicho i zgodnie z prawdą.
-
Mogę?- podszedłem do jego łóżka.
- No
jasne, że tak!- odparł.- Czekałem na ciebie.- powiedział dobitnie.
Uśmiechnąłem
się i ułożyłem swoją pościel.
Wróciłem
przekręcić klucz w zamku od drzwi i wsunąłem się w wygrzane łóżko Toma.
Rozłożył
ręce, a ja wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Jego serce biło powoli,
całkowicie zrelaksowane i spokojne.
-
Tom?- zagadnąłem cichutko, czując, że (na właściwym miejscu) w końcu zasnę.
-
Hm…?- mruknął prawdopodobnie też odchodząc w krainę marzeń.
-
Kocham cię.- podniosłem się by pocałować jego lekko rozchylone wargi i wróciłem
na „poduszkę”.
- Ja
ciebie też, Billy…- odpowiedział mi prawie już nieświadomy świata wokół niego.
Obaj
udaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Dla
ciebie będę aniołem, Tom. Tylko dla ciebie.
Rozdział bez komentarza, więc jakbym śmiała go nie skomentować.. Podoba mi się, ale to nic nowego w sumie.. Strasznie mi do sb pasują. Jestem ciekawa co bd jak G&G się dowiedzą ;x
OdpowiedzUsuń