czwartek, 11 kwietnia 2013

9. Zum ersten Mal alleine in unserem Versteck – Rette mich…


9. Zum ersten Mal alleine in unserem Versteck – Rette mich…

Obudziło mnie jakieś dziwne:
„- Tom, nie widziałeś może…?”- które urwało się w środku zdania.
Prawdopodobnie była to moja mama, która mnie szukała. W sumie to zastanawiałem się, dlaczego mnie szuka i, dlaczego pyta o to Toma dopóki nie zorientowałem się, że leże na czymś bardzo miękkim i ciepłym. I, że nie jestem u siebie.
Uchyliłem lekko powiekę i zorientowałem się, że leże wtulony w (no, a jakżeby inaczej…?)  nagą klatkę piersiową Toma.
Rumieniec mnie oblał, ale się nie ruszyłem. Wolałem nie „budzić się” przy mamie. Udawałem, że śpię dalej starając się nie przyspieszyć oddechu.
- Dlaczego śpicie razem?- zapytała moja mama, ale nie przyjęła żadnej podejrzliwej barwy głosu, była jedynie ciekawa.
- Rozmawialiśmy do późna i Bill zasnął. Nie chciałem go budzić.- odparł całkiem trzeźwo mój brat, co oznaczało, że obudził się na długo przede mną.
- Wiesz, Tom… Naprawdę bardzo się cieszę…- wyszeptała nie kończąc zdania i wyszła z pokoju, co wywnioskowałem ze skrzypnięcia klamki.
Nie musiała kończyć, wiedzieliśmy, o co jej chodzi.
Poczułem jak lekko gładzi moje włosy, ale nadal się nie odezwałem.
- Wiem, że nie śpisz, Młody.- zaśmiał się cicho pod nosem.- Jak dla mnie to możemy tak przeleżeć cały dzień, ale nie wiem, czy Gordona ucieszy fakt, że nie poszliśmy do szkoły.
Cicho westchnąłem, otworzyłem oczy i podniosłem się z jego ciała. Czułem gorące rumieńce na policzkach.
- Przepraszam…-spuściłem wzrok.- Długo nie śpisz?- zapytałem z nadzieją, że jednak niedługo.
- Jakieś pół godzinki.- westchnąłem.- Nie wstawałem, bo nie chciałem cię budzić.- wytłumaczył.
- Wybacz, powinienem był pójść do ciebie.- zmarkotniałem. Zmarnował przeze mnie czas!
Wstałem i skierowałem się do drzwi, jednak zanim do nich doszedłem, Tom pociągnął mnie za rękę, przyciągnął do siebie i przytulił, głaszcząc po głowie.
- Zabrano nam wystarczająco dużo czasu, Bill. Chcę się cieszyć tobą w każdej sekundzie, w dzień i w nocy.- wyszeptał mi do ucha.
Uśmiechnął się.
- Nigdy jej tego nie wybaczę, wiesz?- spojrzałem na niego.
- Wiem. Ja też nie.-odpowiedział i wypuścił mnie z objęć.
Podążyłem do swojego pokoju i zorientowałem się, że mam jedynie pół godziny do śniadania, więc czym prędzej pognałem do łazienki, gdzie zrobiłem tradycyjny makijaż i ułożyłem włosy w artystyczny nieład. Z ubraniem zeszło mi trochę krócej. Na szybkiego założyłem czarne rurki, biały podkoszulek, czarną kurtkę skurzaną i czarne worker boots. Dodałem, oczywiście jakąś srebrną biżuterię, zgarnąłem torbę, którą miałem poprzedniego dnia i przerzuciłem wszystko do mniejszej, czarnej z ćwiekami, od Prady. Wyszedłem z pokoju jednocześnie z Tomem, na co się roześmialiśmy i zeszliśmy na dół.
Cóż, jego stroju, pozwólcie, że nie będę komentował. W życiu bym się wy tym publicznie nie pokazał. Ta szara bluza była na niego o przynajmniej pięć rozmiarów za duża! I nie widziałem nic fascynującego w spodniach, które miały krok na wysokości kolan.
- Jak ty możesz to nosić…?- wywróciłem oczami.- Nie wywalasz się w tych spodniach?
Udał obruszonego, ale zaprzeczył ruchem głowy.
- Mnie przynajmniej nic nie ogranicza ruchów.- odgryzł się.
- Toż rurki to najwygodniejsze spodnie na świecie…!- walczyłem o swoje.
- Dla ciebie.- zaznaczył, a ja sobie odpuściłem.
Szybkie śniadanie bez rozmowy z naszymi opiekunami i równie szybka podróż do szkoły.
A tam… tam już byłem Gwiazdeczką, nie Billem. Sobą byłem pod osłoną nocy…
Pierwsza tego dnia była biologia, na której niestety nie mogłem siedzieć z Tomem. Tak samo na kolejnych trzech lekcjach. Tak więc dopiero na ostatniej – angielskim – mogłem zaprosić brata do swojej ławki.
Napisaliśmy tą przeklętą kartkówkę, która swoją drogą dobrze mi poszła (Tom miał ściągi, ale ja nie korzystałem). Później siedziałem bezczynnie patrząc w otwarte okno, oddychając świeżym powietrzem, przekręcając w ręce komórkę i nie kryjąc się z brakiem najmniejszego zainteresowania dla tematu lekcji.
Z zamyślenia wyrwały mnie wibracje telefonu.
Natychmiast otworzyłem sms od Gustava. Oczy mi rozbłysły.
„Hej, Gwiazdeczko. W klubie „Nachts&Morgens” jest casting na zespół, który grałby w piątki wieczorami. Odbędzie się we wtorek popołudniu.”
„Zgłoś nas!”- rozkazałem w odpowiedzi i z wielkim uśmiechem pokazałem wiadomość Tomowi.
Tom spojrzał na mnie z takim zadowoleniem… Miałem ochotę rzucić się mu na szyję i nie puszczać. To wszystko dzięki niemu…
„Na tej przerwie, w łazience.”- napisałem jeszcze, żebyśmy się spotkali.
Teraz to dopiero lekcja ciągnęła w nieskończoność… Cały czas obserwowałem zegarek w komórce, spoglądałem na wyświetlacz co sekundę… Zacząłem nerwowo stukać długimi, czarnymi paznokciami o ławkę.
Tom widząc, że to denerwuje nauczycielkę, przykrył moją dłoń swoją, uniemożliwiając mi tym jednocześnie dalsze nerwowe ruchy. Tak więc zacząłem machać nogą, założoną na drugą nogę.
Tom o mało co nie parsknął śmiechem. Okropnie się denerwowałem.
Gdy zadzwonił dzwonek, zabrałem rzeczy i wystrzeliłem z sali jak z procy. Dopiero za drzwiami przypomniało mi się, żeby zaczekać na Toma, ale później i tak pędziłem pięć metrów przed nim.
Wpadłem do łazienki, a zaraz za mną mój bliźniak i powitały nas znajome mi odgłosy, dobiegające z jednej z kabin.
Spłonąłem rumieńcem, co chyba utwierdziło Toma w tym, że odgłosy, które słyszymy to dźwięki dzikiego pożądania. Mój bliźniak uśmiechnął się pod nosem i rzucił torbę na parapet.
W chwili, gdy wchodzili Gus i Geo w łazience rozbrzmiał głośny pisk, a za nim sapnięcie.
G&G spojrzeli na nas. George westchnął i stanął obok nas, przy oknie.
Krótki dźwięk otwierania zamka i dwie osoby wyszły z kabiny.
Pierwsza zadowolona i dumna, a druga zawstydzona naszą obecnością i ze spuszczonym wzrokiem. Patrick i Logan. Szatyn i blondyn.
- Hej, Gwiazdeczko.- powiedział Patrick uwodzicielsko, podszedł do mnie i pocałował w policzek, łapiąc za udo.
- Odwal się.- warknąłem i odepchnąłem go od siebie.
„Co za niewyżyty zbok!!!”- wrzasnąłem w myślach.
Tom rzucił go na ścianę, co mnie zamurowało. Logan patrzył z niedowierzaniem, jak jego kochanek mnie podrywa.
Złapałem szatyna za kurtkę i przyszpiliłem wzrokiem.
- Pojebało cię!?- krzyknąłem.- Nie waż się mnie dotykać! Nigdy!!!- zaznaczyłem i spojrzałem w jego oczy. Rozszerzone źrenice.- Idiota.- mruknąłem i pchnąłem go w stronę blondyna.- Weź go do dyrektorki.- poleciłem.- Ćpał.- wyjaśniłem, a Logan szybko zniknął ze swoim kochankiem z łazienki.
Żachnąłem się oburzony i poczułem jak miejsce, w którym mnie macnął Patrik pali. Dotknąłem się tam i strzepnąłem, jakby było brudne. Czułem się, jakby było.
Chłopaki obserwowali mnie z wyczekiwaniem aż się uspokoję.
- Zabiję kiedyś tego ćpuna – zboczeńca.- warknąłem już w żartach.
Tom poklepał mnie po ramieniu.
Podniosłem wzrok na Gustava.
- Gustav!!!- pisnąłem uradowany i rzuciłem się na niego.
Był trochę zaskoczony, że padam na niego całą silą swojego ciała, ale mimo wszystko nawet się nie zachwiał.
- Dobrze, że krzyknąłeś, bo do jej pory bym nie wiedział, że się na mnie uwiesiłeś…- skomentował moją drobną budowę ciała. Tylko tyle, że miałem jakieś 170 centymetrów wzrostu, bo by mnie nie było.- Ja też się cieszę.- powiedział przyjaźnie i mnie objął na parę sekund.
Wyciągnąłem ręce do Georga i naburmuszyłem się, co musiało go naprawdę rozśmieszyć, bo objął mnie również na parę sekund, a na co dzień nie chciał słyszeć o radosnym przytuleniu by coś uczcić.
- Zachowujesz się jak kobieta w ciąży…- basista skomentował moje zmiany nastroju. Nie byłby sobą, gdyby czego od siebie nie dodał.
Tom sam objął mnie w pasie, ale… już nie puścił, co na pewno zastanawiało chłopaków, jednak ja… No, cóż, było mi dość przyjemnie wtulając się w jego ogromną bluzę. To był chyba pierwszy plus jego stylu ubierania się, jaki zauważyłem od początku naszej znajomości, to jest aż od… taa, trzech dni… Ale na serio czułem się jakbym znał go od zawsze.
Nasze spojrzenia utkwiliśmy w Gusie, który miał nam przekazać informacje.
- No, więc, dowiedziałem się o tym wczoraj wieczorem, jak mój starszy brat skończył zmianę kelnera w tamtym klubie. Nie chciałem was niepotrzebnie stresować, więc zarwałem dzisiaj rano lekcje i poszedłem do klubu nas zgłosić. Nie chciałem, żebyście byli rozczarowani, gdyby nie było już miejsc, jednak… Tak, cóż, los okazał się dla nas łaskawy. Dostaliśmy ostatnią wejściówkę.- zeznał z uśmiechem.- Musimy przygotować tylko i wyłącznie własne piosenki. Jedną wolną i dwie szybkie. Z tego, co się dowiedziałem, oprócz nas będzie tylko jeden rockowy zespół. Reszta to będą pewnie wokaliści pop.- kontynuował.- Musimy ostro ćwiczyć do wtorku.
Zamyśliłem się i przeanalizowałem swoje plany na ten tydzień.
- W niedzielę mnie nie będzie, ale możecie się przecież spotkać w studiu z Tomem…- powiedziałem zamyślony.- No i dzisiaj to… Scheisse… Umówiłem się z Melanią i Luc’iem. O ile Luc’a bym odkręcił, to Melania oderwie mi głowę…- pomyślałem przez chwilę i już miałem pomysł.- Dobra, dzisiaj od razu po szkole. Mam już pomysł.- oznajmiłem.
Chłopacy skinęli głowami.
- Słuchajcie, spotkamy się po lekcjach w kawiarni.- wskazałem palcem kafejkę za oknem.
- Ale przecież kończymy razem…- Tom zmarszczył czoło.
- Nie…- zaprzeczyłem z uśmiechem.- Ty masz w-f…- przypomniałem mu.
- A ty zwichniętą kostkę…- dokończył.
Poklepałem go po ramieniu i nastała cisza, w czasie której G&G się ulotnili.
- Przepraszam, że cię zostawiam. Wiem, że nie powinienem, ale…- nie dokończyłem, bo Tom przyłożył mi palec do ust.
- Dam sobie radę. Jestem już dużym chłopcem, Billy…- wyszeptał i musnął wargami moje czoło, po czym szybko zniknął z łazienki.
Stałem przez chwilę oniemiały, próbując wmówić sobie, że to wcale nie było przyjemne.
Potem również opuściłem pomieszczenie z białymi kafelkami i przemierzyłem cały korytarz by dotrzeć do pokoju radiowęzła. Wszedłem bez pukania i zastałem rudego chłopaka.
- Cześć, Bill…- mruknął zmysłowo i podszedł do mnie.
- Słowa daję, wszyscy chcą mnie dzisiaj zgwałcić…- westchnąłem.- Trzy sprawy.- oznajmiłem, a on kiwnął na znak bym kontynuował.- Po pierwsze, zbadaj się na weneryczne.- powiedziałem prosto z mostu.
- Badam się co miesiąc, nie martw się.- uśmiechnął się niczym nieskrępowany.
- Po drugie, w łazience natknąłem się na naćpanego Patrika pieprzącego Logana. Dalej chcesz iść z nim na randkę?- zapytałem.
- Bądźmy szczerzy, chcę go tylko przelecieć.- odpowiedział radośnie.
- Daj mi kasę, nie idę na resztę lekcji tylko do galerii, to od razu coś ci kupię, tylko powiedz, co. Spotkamy się w Kawiarni po lekcjach.- on już wiedział, którą kawiarnię nazywamy Kawiarnią.
Wyjął portfel i wręczył mi 150 Euro.
- Coś, żeby mu się spodobało.- odpowiedział.
- Mam cię przebrać za siebie?- parsknął śmiechem.
- Jak dla mnie idealnie…- wyszeptał patrząc na mnie z… pożądaniem?
- Zapomnij.- poklepałem go po policzku uśmiechając złośliwie.- Nie stać cię…
Odwróciłem się i wyszedłem odprowadzany przez jego głośny śmiech.
Zmieniłem kierunek i odnalazłem salę od francuskiego, który miały dziewczyny z mojej klasy podczas mojego w-fu.
Pociągnąłem Melanię za warkocz, a ta od razu się odwróciła.
- Idę teraz do galerii. Nie mam później czasu, więc daj kasę i kupię ci coś.- powiedziałem jakby od niechcenia.
- Och… Dzięki, Bill…- dała mi tą samą sumę pieniędzy, co jej brat.
- A tak w ogóle, to z kim się umówiłaś?- zapytałem nie chowając jeszcze banknotów.
- Z Loganem z „B”.- odparła.
Wręczyłem jej pieniądze z powrotem i odciągnąłem na bok. Musiałem jej powiedzieć. Była porządną dziewczyną i nie chciałem, żeby ten idiota ją skrzywdził.
- Byłem w łazience. 5 minut temu Patrik skończył go posuwać.- wyszeptałem.- Jesteś pewna?
Zarumieniła się, a smutek zagościł w jej oczach.
Pokręciła głowa na „nie”.
Uśmiechnęła się czując odrzucenie.
- Dzięki, Bill…- wyszeptała i usiadła w kącie, pisząc sms.
Domyślałem się, do kogo.
Zmyłem się ze szkoły znikając czym prędzej między budynkami. Niby wychowawczyni dałem zwolnienie, ale jakoś nie miałem ochoty natknąć się na nauczyciela wychowania fizycznego.
W galerii poszedłem od razu do konkretnego sklepu, gdzie kupiłem jakieś szarawe rurki i granatowy top. Dorzuciłem ciemnooliwkową kurtkę z jeansu (której w życiu bym nie założył, ale Luc’owi będzie pasować) i pomarańczowy łańcuszek.
Wyszedłem ze sklepu, w którym spędziłem około godziny i przy okazji kupiłem sobie nowe rurki w odcieniu brudnej bieli. Wyglądały jak zakrapiane farbą na nagawkach. Tomowi zakupiłem jakiś ogromny, biały podkoszulek z nadrukami, pięć rozmiarów za duży, oczywiście.
Potem zaszedłem do lodziarni i kupiłem cztery pudełka lodów na wynos. Czekoladowe, brzoskwiniowe, truskawkowe i waniliowe. Nie wiedziałem, jakie lubi Tom, ale miałem nadzieję, że trafię.
Poszedłem do Kawiarni i usiadłem przy jednym ze stolików. Spojrzałem na zegarek i, gdy stwierdziłem, że mam jeszcze pięć minut i zamówiłem szklankę wody z cytryną.
Gdy pociągnąłem ostatni łyk do kawiarni weszło pięcioro uczniów naszej szkoły.
- I jak?- zapytał Luc, który szedł pierwszy.
Podałem mu reklamówkę i resztę pieniędzy.
- Dzięki.- powiedział i się uśmiechnął lekko, poczym minie krótko przytulił.
Wzrok Toma był uważny.
- Jakie ubrać buty?- zadał jeszcze jedno pytanie.
- Tenisówki, jak chcesz być pasywem, worker boots jeśli chcesz być aktywem.- odpowiedziałem z uśmieszkiem godnym największego podrywacza i Casanovy.
- Jeszcze raz dzięki.- nawet się nie zarumienił i wyszedł z Kawiarni.
Podniosłem pudełko z lodami w połowie roztopionymi.
- Wanilia dla Gustava, truskawka dla Georga, dla mnie brzoskwinia i, umm… Tom mam wrażenie, że lubisz czekoladowe lody…- powiedziałem z nadzieją w oczach, a mojemu bratu kąciki ust powędrowały do góry.
- No, Młody. Trafiłeś w dziesiątkę.- uśmiechnął się i wziął ode mnie pudełeczko.
Udaliśmy się pod szkołę, gdzie czekał Gordon. Wsiedliśmy do środka i szybko wytłumaczyłem na czym rzecz polega i co się wydarzy we wtorek. Mój ojczym zareagował bardzo entuzjastycznie i zaproponował, że pojedzie z nami dla ochrony i gdyby trzeba była coś podpisać. Bądź co bądź byliśmy niepełnoletni, a on był moim prawnym opiekunem. Dlatego się zgodziliśmy.
W domu po objedzie zaserwowanym przez Gordona, co oznaczało pizzę wegetariańską, poszliśmy do studia i męczyliśmy nasze piosenki do upadłego. Doszliśmy do tego stopnia, że nie mogliśmy patrzeć ani na siebie ani na instrumenty. Osiem godzin intensywnego grania i śpiewania… Pożegnałem G&G z wewnętrzną ulgą. Ale i tak nie mogłem żyć bez muzyki. Uwielbiałem z nimi grać i na myśl o pracy domowej, pomimo prawie zdartego gardła, wolałem jednak jeszcze coś zaśpiewać niż siadać przy biurku.
No, ale zrobiłem lekcje i pół godziny przed północą wziąłem ożywiający prysznic.
Zamarłem, gdy wszedłem do pokoju i usłyszałem grzmoty. Do tego błysnęło mi przed oczami.
Burza była jedyną rzeczą, której się bałem.
Po raz pierwszy od dawna musiałem zaszyć się w kryjówce. Jednak znowu sam. I panicznie pragnąłem by ktoś mnie uratował…

3 komentarze :

  1. Dobra czas napisać komentarz :) Notatka jest sweet :) muszę powiedzieć, że podoba mi się, ale jaka notatka twoja mi się nie podoba ? Jest super i dobrze, że tak często piszesz, mam co czytać :) Pozdrawiam i zapraszam na nowy blog yaoi (ja też się dziwie, że coś takiego piszę ?) http://nie-te-drzwi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź napisz coś źle, bo głupio tak slodzić pod każdym rozdziałem ;x

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem co czuje Bill ;-;
    Ja sama panicznie boję się burzy ;-;
    Zawsze wtedy zawijam się w kołdrę i ze słuchawkami i telefonem (ewentualnie GameBoyem) zamykam się w szafie ;-;

    OdpowiedzUsuń