wtorek, 10 czerwca 2014

54. Und wir halten auch zum ersten Mal zusammen

Kochani! Oczywiście było trochę przerwy, a rozdział powstał bo jestem chora -_- No ale nic. Rozdział betowała Czaki, a dedykuję go osobie, której komentarze, w których dopytywała sie o następny rozdział zmotywowały mnie do pisania, czyli Andra Olona. Dziękuję, że zmusiłaś mnie do napisania <3 Zapraszam do czytania i komentowania.

~ Sinni

54. Und wir halten auch zum ersten Mal zusammen

Bill


Podczas kolejnego tygodnia czułem jakby Xsavier się wycofał. Był tylko na obchodzie i czasem woził mnie do skype'a w swoim laptopie, żebym rozmawiał z Tomem. Miałem dziwne wrażenie, ze bardziej stara się zbliżyć mnie i brata, niż sam mnie poderwać, co sprawiło, że w sumie mu zaufałem. Moją teorie potwierdzał fakt, że flirtował z pielęgniarkami i widziałem, że często wchodzi do pokoju tamtej dziewczyny, więc dałem sobie na luz.
Za to z Tomem... Wariowałem bez niego, a on wycałowywał ekran laptopa, gdy tylko mnie widział. Tęskniliśmy bardzo za sobą, jednak słowa Xsaviera utknęły mi w pamięci. Nie umiałem się po nich pozbierać, a próby przypomnienia sobie czegokolwiek z dnia wyjazdu Toma kończyły się na tym, że widziałem zdenerwowanego brata, który jakby najchętniej już zwiał i nigdy nie wrócił. Kompletne przeciwieństwo tego, kogo widziałem w laptopie.
Gdy już sam nauczyłem się siadać na wózku i schodzić z niego, mogłem jeździć do toalety, a przy okazji również odwiedzałem czwarte piętro...
- Teraz ty, ja przesunąłem gońca, nie widziałeś? Gdzie ty jesteś? - Dziewczyna pomachała mi dłonią przed oczami.
Zamrugałem i spojrzałem na Elenę. Była szczupłą osiemnastolatką o szerokim uśmiechu i pięknych, błękitnych oczach. Nie miała włosów, bo walczyła z białaczką, była blada, ale zawsze miała dobry humor i szybko się zaprzyjaźniliśmy. Nauczyła mnie też grać w szachy.
Siedziałem u niej w pokoju, na czwartym piętrze szpitala. Oddział onkologiczny znajdował się na tym samym poziomie, co rentgen, tylko skręcało się w przeciwną stronę.
- No, jestem... Ale myślę, co tu zrobić... - mruknąłem niezadowolony, że nie jestem tak dobry jak ona. Przesunąłem damę i czekałem na jej ruch.
- Jej, uczysz się na błędach, dumna jestem. - Wyszczerzyła się.
Wywróciłem oczami i znów odpowiedziałem na jej ruch, tym razem bez zawahania, a po kilku kolejnych minutach po raz pierwszy wypowiedziałem słowa 'szach mat'. Pogratulowała mi szczerze pierwszego zwycięstwa i wręczyła batona, o którego się założyliśmy.
- Wiesz, Izabell przyszła do mnie wczoraj wieczorem i powiedziała, że Philip ją rzucił przez telefon, płakała całą noc pod moją kołdrą, a dzisiaj rano on przyszedł i się jej oświadczył – powiedziałem jej o naszej znajomej z oddziału po stronie rentgena, gdzie przeszczepiano kończyny i zakładano implanty.
Izabell przeszczepiono ostatnio lewą dłoń i wracała od tygodnia do zdrowia po zabiegu. Przed nią była długa droga rehabilitacji, ale dwudziestoletnia brunetka wcale się tym nie przejmowała i cieszyła się, że dostała dłoń.
- Wiem, mówiła mi dziś jak karmiłam ją podczas obiadu. A ty, wiesz... coś między tobą i doktorkiem, czy jednak cisza? - Puściła mi oczko.
- Weź... ja mam chłopaka, jakbyś zapomniała. - Prychnąłem oburzony.
- Oj tak... sławny Thomas Kaulitz, który teraz podbija serca fanek, pokazując swoje uczucia i smutek, że jego braciszek jest w szpitalu połamany.
- Nie śmiej się. On naprawdę mnie kocha, to nie jest żart. - Oburzyłem się i zacząłem sprzątać bierki.
- Ale ten doktorek tak się na ciebie patrzy, tak wzrokiem wodzi, normalnie cię pożera... - Zachichotała.
- Nie zauważyłem – odparłem szczerze. - Musze wracać, zaraz mam rehabilitację. - Wykręciłem się i zwiałem.
Pojechałem w stronę wind i wezwałem jedną.
Gdy drzwi się rozsunęły moje oczy spoczęły na przystojniaku z rudymi włosami.
'Jak płomienie' – zacytowałem sam siebie.
Patrzyłem na mojego lekarza i na usta cisnęło mi się powiedzenie 'o wilku mowa'.
- Bill, właśnie ciebie szukałem. Chodź, już jesteśmy spóźnieni. - Przejął mój wózek i pojechał ze mną na drugie piętro.
Był taki oschły i profesjonalny. Normalnie góra lodowa. Nie zauważyłem ponownie najmniejszych starań zainteresowania mnie swoją osobą.
Dojechaliśmy do sali ćwiczeń i ku mojemu zdziwieniu, nie zauważyłem mojej pani rehabilitantki, a zamiast niej, w pustej Sali, to on usiadł ze mną na matę i ułożył mi wygodnie nogi.
- Dagmara zachorowała. Od dzisiaj będziesz ćwiczyć ze mną – poinformował mnie i wziął moją dłoń ostrożnie.
Serce mi przyspieszyło, gdy pogłaskał jej wierzch i ją ucałował.
- Bill... Nie ma słów, które opiszą, co do ciebie czuję jedynie patrząc na twój uśmiech, gdy rozmawiasz z koleżanką z onkologii... Jest taki szczery i sprawia on, że i ona się uśmiecha, chociaż nie robiła tego od tygodni. Jej lekarz jest pod wrażeniem...
- Po co mi to mówisz? - Spuściłem nieśmiało wzrok.
Uniósł mój podbródek.
- Bo patrzę na ciebie i nie umiem poradzić sobie z chęcią wzięcia cię w ramiona i tulenia do siebie całe życie – wyszeptał, siadając za mną.
Zamknąłem oczy, gdy poczułem jego dłonie masujące mój kark delikatnie w miejscach, gdzie jeszcze niedawno bolało, gdzie nie mogłem poruszyć szyją.
Nagle, poczułem na karku jego ciepłe usta, które wodziły po nim z góry na dół w delikatnych, jak muśnięcie skrzydeł motyla, pocałunkach. Ahh... Tak dawno nie zaznałem bliskości... Tak tęskniłem za ramionami Toma i jego delikatnością, namiętnością...
Zadrżałem nagle i zamrugałem przestraszony.
- Co ty wyprawiasz...? - wyszeptałem obudzony z transu, a gęsia skórka wstąpiła na moje ciało.
- Sprawiam ci przyjemność, malutki... - wymruczał mi do ucha i posadził mnie na swoje kolana.
Gdy tylko mnie tak nazwał, jakaś nieznana mi dotychczas siła sprawiła, że poczułem się mega rozluźniony. Być może tęskniłem za byciem niewinnym i radosnym, gdy nie miałem żadnych problemów, gdy mogłem beztrosko śmiać się, nie widząc bólu i cierpienia na świecie. Tak się czułem w ramionach Toma. Kogoś silnego, większego, dominującego... W ramionach Xsaviera również.
- Ktoś zauważy... - wychrypiałem, bo aż z wrażenia zaschło mi w gardle. Prąd przepływał w moim ciele w tą i z powrotem.
- Nikt nie zauważy. Jesteśmy tu tylko my... - Ucałował mnie ponownie w kark i jego dłonie spoczęły na moich barkach.
Rozpoczął delikatny, zmysłowy masaż. Oczy same mi się zamknęły. Po prostu czułem. Po chwili zjechał dłońmi na boki mojego ciała i sunął nimi w dół i w górę po mojej koszulce, a ja czułem jak staje się lekko ciepły. Jak po kilku głębszych. Rozluźniłem się i oparłem o niego, a on ścisnął moje biodra i docisnął mój tyłek do swojego krocza. Jęknąłem cicho i zaczął głaskać moje nagie uda. Rozsunąłem, nie myśląc za dużo, nogi i odchyliłem głowę do tyłu. Gdy przesunął dłonią po podbrzuszu obudziłem się.
- Z-Zostaw... - szepnąłem i zacisnąłem nogi na tyle na ile pozwalały mi gips i usztywnienia od kolana w dół.
- Ciii... Będzie ci dobrze... Zasługujesz na to... - mruczał przy moim uchu, sprawiając, że zaczynała twardnieć moja męskość.
- Nie... To za szybko... Xsavier, proszę, nie dzisiaj... - Skuliłem się i zamknąłem oczy prosząc w duszy, by naprawdę się odsunął, bo za chwile może być za późno.
Nie protestował, a moje modlitwy zostały wysłuchane. Odwrócił mnie na swoich kolanach przodem do siebie. Przysunął mnie do siebie i nakrył swoje usta moimi. Całował mnie delikatnie, a ja po chwili odrętwienia i, gdy minęła pierwsza fala zaskoczenia, zacząłem oddawać pocałunki, obejmując go za szyję. Podniecał mnie, nie umiałem odgrywać obojętnego, skoro naprawdę miałem na niego ochotę. Wreszcie wsunął język pomiędzy moje wargi i bawił się moją kuleczką, przez co zacząłem mruczeć w jego usta i coraz odważniej zwiedzać dłońmi jego ciało. Ścisnął moje pośladki i miętosił w dłoniach zadowolony. W ten sposób bardziej docisnął do siebie nasze krocza, co wywołało mój kolejny jęk w jego usta. Głaskałem jego kark i plecy. Gdybym tylko mógł uklęknąć, na pewno wypiąłbym się zjawiskowo prosto w jego dłonie i ocierałbym nasze krocza o siebie, ale, że mogłem jedynie siedzieć, to on unosił moją dupcię i dociskał do swojej męskości moją.
- Chciałbym cię już wykochać... Marzę o tym, kociaczku... - wyszeptał, a ja całkowicie zmiękłem.
Mógł teraz zrobić, co tylko chciał. Mógłby mnie położyć na matę, rozebrać i posiąść. Na pewno jęczałbym z zachwytu. Ale on... on był inny. Pocałował mnie jedynie czule, kończąc namiętny i żarliwy pocałunek i przytulił mnie do siebie mocno, jakbyśmy byli po intensywnym orgazmie i tulił mnie tylko, głaszcząc mnie po plecach. Zamknąłem oczy i pomyślałem, że tym ruchem zdobył całe moje zaufanie. Chciał, mógł, ale nic nie zrobił. Szanował mnie. Zależało mu na czymś więcej, na czymś głębszym. A ja po raz pierwszy poczułem, że też tego chcę.


Tom

Gdy wyszedłem ze szpitala, to mnie, kurwa, żal za serce ścisnął. Zostawiłem ukochanego z przystojniakiem chętnym na tyłek Billa, na moją własność! Wściekły wsiałem do tourbusu i obrzuciłem chłopaków niezbyt miłym spojrzeniem. Żaden z nich się nie pytał, o co chodzi. Wszyscy to wiedzieli, kim jest lekarz Billa i co razem robili na parkiecie. I wszyscy też wiedzieli, że muszę się na czymś wyżyć. Albo kimś.
Wyjechaliśmy z Paryża w stronę Berlina, gdzie mieliśmy nasze nowe studio. Musieliśmy przeprosić fanów i zwrócić pieniądze za bilety, a także ustalić daty nowych koncertów i być może, aby nie marnować czasu, zająć się projektami na nową płytę. Przytłaczało mnie to wszystko, źle się czułem, gdy Billa nie było obok. Jakby moja podpora zniknęła, a ja spadałem w dół bez kontroli nad niczym. Świat runął. I czułem, że tak samo jest z Billem. Obaj nawzajem się uzupełnialiśmy, więc jak mógłby żyć beze mnie? Ja bez niego nie potrafiłem.
Jak idiota próbowałem sobie czymś zająć czas w podróży, która nie była stosunkowo długa, w końcu autostradą to tylko niecałe dwanaście godzin. Chodziłem to od salonu, to do pokoju Geo, a stamtąd jakaś niewyjaśniona siła ciągnęła mnie do mojej sypialni i Billa, do której w ogóle nie miałem ochoty, ani odwagi wchodzić. Wreszcie, gdy dojechaliśmy do hotelu 'troskliwy' Geo, kumpel na medal, stwierdził, że się 'poświęci' dla sprawy i wyjął wódkę. Gustav powiedział, że będzie nas pilnować i tak we dwóch obaliliśmy całą butelkę. Znaczy, Geo pił przynajmniej trzy razy mniej, więc praktycznie... sam obaliłem ta butelkę, a potem zalany w trupa położyłem się do łóżka i napisałem Billowi 'dobranoc', po czym od razu zasnąłem, a moją ostatnią myślą było: jak dużo będę musiał wypić, żeby się z tego wykaraskać...?

I po raz pierwszy... nie trzymamy się razem. Po dwóch stronach lustra, oddzieleni setkami kilometrów. Widok Billa na ekranie laptopa wcale nie poprawił mi humoru, choć się uśmiechałem. Bo wiedziałem, do kogo należy laptop, z którego korzysta mój ukochany.
Rano odebrałem telefon. Po drugiej stronie przywitał mnie Sebastian.


4 komentarze :

  1. YEAH!
    WRESZCIE NOWY ODCINEK :)
    WIEDZIAŁAM, ZE SZYKUJE SIĘ COŚ WIĘKSZEGO. JAK DOKTOREK ODPUSCIŁ, TO WIEDZIAŁA, ŻE BĘDZIE NIEZŁE BUM!, TYLKO NIE SĄDZIAŁAM, ZE TAK SZYBKO.
    A BILL CHYBA NIE KONIECZNIE BĘDZIE TĘSKNIŁ ZA TOMEM, SKORO MA W TYM SZPITALU TAKA OPIEKĘ XD
    BIEDNY TOMMY, ALE GŁUPI TO TEŻ JEST. ZALAC SIĘ W TRUPA, TO JEDNA Z NAJGŁUPSZYCH RZECZY, JAKA MÓGŁ ZROBIĆ. DOBRZE, ŻE ICH GUS PILNUJE, BO BY NIECIEKAWIE PEWNIE BYŁA.
    CIEKAWE, CZEGO CHCE SEBASTIAN?
    JAK SOBIE PRZYPOMNĘ, KTO TO BYŁ, TO CI RZUCĘ KILKA PROPOZYCJI, CZEGO MOŻE CHCIEĆ.
    AHA, I ŻEBY NIE BYŁA, ZE NIE MÓWIŁAM.
    JA NADAL ZOSTAJE PRZY SWOIM, CO DO TOZSAMOSCI DOKTORKA.
    DUŻO WENY
    KOTEK
    PS. ZAPRASZAM DO MNIE

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Xsavery normalnie gorąco się robi na jego myśl. Akcja jest taka jaką lubie nie dopowiedziana i cudowna mmmmm czasekam na nexta ciekawie co Seba zaproponuje Tomowi? Pozdrawiam skarbie pisz dalej kocham cie :*
    Marudek

    OdpowiedzUsuń
  3. No i się doczekałam. :)

    Coraz bardziej mota się między chłopakami... Aż boję się pomyśleć, co się będzie działo z Tomem, jak Bill wybierze doktorka. Brrry...
    Mam swoją teorię co do dalszych losów chłopaków i szczerze mówiąc mnie ona przeraża. Mam nadzieję, że jej nie urzeczywistnisz (bo to byłoby bardzo okrutne), ale żeby nie mącić Twojego zamysłu, to niczego nie zdradzę. ;)

    Dziękuję za powiadomienie i życzę miłego wieczoru!
    Zdrowia! :*
    Ri :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czekałam, czekałam az sie doczekałam... nie lubie tego doktorka, on zniszczy zwiazek Billa i Toma, jestem tego pwena... ale coz :D czekam na kolejny i mam nadzieje ze szybko dodasz kolejny odcinek :*

    OdpowiedzUsuń