piątek, 1 lipca 2016

58. Ich mach die Augen zu.

Witajcie, dzisiaj znów złapała mnie niespodziewana wena :)  Dlatego też wstawiam kolejny rozdział. Wydał mi się jakiś bardzo bliski. I dość smutny. Zdecydowanie bardziej smutny niż bym po raz kolejny opisywała złość, kłótnie i tak dalej. Zapraszam do lektury i zachęcam do komentowania, to taka gaża od czytelnikow dla autorki ;)  Rozdział dedykuję tearsinvegas oraz fanceyaoi. Dopóki będzie choć jedna osoba, która to czyta, będę pisać. 

~ Sinni


58. Ich mach die Augen zu.


Tom


Taksówką z lotniska pojechałem od razu do domu w Hamburgu. Wróciłem. Chociaż nikomu o tym nie mówiłem. Bałem się wrócić, wstydziłem się tego wszystkiego, co zaszło, spojrzeć mamie w oczy, Gordonowi… Powiedzenie, że będą dziadkami miałem już za sobą, ale… teraz spojrzeć im w oczy to co innego.
Wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi z walizką, wszedłem do środka. Zauważyłem, że akurat Gordon schodził po schodach. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tom..? - powiedział cicho jakby się upewniając, że ten zbiór pierwiastków i białek z iskierką życia w sobie to ja. Zszedł czym prędzej na dół i przytulił mnie do siebie. - Chodź, mama kończy robić obiad, zaraz zjesz z nami – dodał odciągając moją walizkę na bok. Chyba zauważył, że nienajlepiej wyglądam i poklepał mnie po plecach jakby chcąc dodać otuchy.
Ściągnąłem z siebie skórzaną kurtkę i powiesiłem na haczyk przy wejściu. Gordon prawie zniknął na schodach, chcąc zanieść moją walizkę do mojego pokoju.
- Gordon..? - zagadnąłem dość nieśmiało. Ten odwrócił się i czekał na dalszą część pytania. - Macie jakieś wieści od Billa? - Nie podnosiłem głowy. Chciałem zniknąć ze wstydu, że to wszystko się tak potoczyło, że wszystko zepsułem. Nie tylko związek z Billem, o czym Gordon nie wiedział, ale przede wszystkim plany zespołu.
- Siedzi w studiu na piętrze – odparł ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Spojrzał na mnie tak troskliwym i zmartwionym wzrokiem, że zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem przyjeżdżając tu. Martwiłem ich swoją sytuacją… i na pewno byli zmartwieni tym wszystkim, co się dzieje z Billem. Czymkolwiek to coś było…
Gordon w końcu zniknął na schodach. A ja myślałem, co zrobić. Od czego zacząć? W końcu decyzja padła na przywitanie się z matką. Dlatego też po zdjęciu butów poszedłem do kuchni praktycznie bezszelestnie. Stanąłem w futrynie i byłem niechcący świadkiem sceny, której zapewne widzieć nie powinienem. Mama stała oparta o szafkę i płakała bezdźwięcznie. Widziałem łzy na jej policzkach.
- Mamo… - szepnąłem w obawie, żeby jej nie przestraszyć. Nie czekając aż kobieta zrozumie, ze ja to ja i co ja tu robię, podszedłem do niej szybko i przytuliłem ją mocno do siebie. Teraz to ja byłem starszym synem i ja musiałem dać jej ciepło. - Tęskniłem, mamo… Przepraszam… - dodałem i nic więcej nie mówiłem. Ona przytuliła mnie równie mocno i gładziła plecy.
- Tom, dziecko… - zaczęła cicho i pokręciła głową. - Nie mnie przepraszaj. - Westchnęła cicho i otarła łzy odsuwając się w końcu. - Nie chcę żadnych wyjaśnień. Są zbędne w tej sytuacji. I nie mnie się one należą.
- Mamo, ja wiem, ze zniszczyłem marzenia Billa… że ta płyta, koncerty… i teraz nagle to wszystko, ja spieprzyłem, wiem. - Otarłem również łzę z kącika oka i spuściłem wzrok na podłogę.
- Czyżby tylko to, Tom..? - szepnęła wracając do krojenia ogórków na mizerię.
- C-Co masz na myśli..? - zapytałem niepewnie. Słowo, dałbym sobie rękę uciąć, że po jej słowach poczułem się tak,jakby wiedziała o tym wszystkim między mną i Billem.
Nie odpowiedziała jednak. Chwila milczenia nie ułatwiła niczego.
- Mamo…? - Ponagliłem ją. Moje serce przyspieszyło, nie miałam pojęcia o czym mówi. I miałem nadzieje, ze to nie to, o czym myślę.
Simone spojrzała na mnie odkładając nóż. Wytarła ręce w ściereczkę
- Lekarz.. z Francji.. zadzwonił i powiedział, że.. - Wyraźnie było widać, ze nie czuje się swobodnie w tym temacie. - Że to twoja sperma znajdowała się w.. no w twoim bracie. - Wydusiła w końcu, a mnie sparaliżowało kompletnie. - Ja już zrozumiałam wszystko, Tom.. Gordon nie wie. Bill też nie. I niech tak zostanie.. - dodała i znów zapauzowała, a ja nadal nie wiedziałem, co powiedzieć. - Jeśli prawdziwie go kochałeś, to naprawdę.. naprawdę bardzo mocno go skrzywdziłeś tym, co uczyniłeś. - Spojrzała na mnie dość surowo.
Oprałem się o szafkę obok niej i patrzyłem pustym wzrokiem przez okno.
- Wiem, mamo.. wiem o tym aż za bardzo.. - wyszeptałem, a twarz przysłoniły mi warkoczyki.
Stałem tam tak nieruchomo. Mama też. Zastygliśmy w zamyśleniu. Bill nie powinien na razie wiedzieć, ze mama wie. Narazie jeszcze nie wiedziałem, w jakim on jest stanie. Bałem się to sprawdzić, ale wiedziałem, że pójście na górę, gdzie będziemy sami jest rozsądniejsze niż czekanie aż on zejdzie na dół na obiad i mnie zobaczy.
Wyszedłem z kuchni i poszedłem powoli na górę. Minąłem jego i swój pokój i stanąłem przed drzwiami studia. Wziąłem oddech i po chwili wszedłem do środka bojąc się tego co zobaczę..
Bill siedział za lustrem. Na ziemi z gitarą klasyczną w dłoniach. Wyglądało to trochę tak jakby uczył się grać. Ściął włosy, od razu to zauważyłem. Teraz były naprawdę króciutkie jedynie z czuprynka na górze. Widziałem jego oczy. Były puste. Patrzył się na mnie, choć dobrze wiedziałem, że mnie nie widzi. Zaczął coś śpiewać. Nigdy nie słyszałem tej piosenki. Musiała być nowa. Brzdąkał coś nieskładnie na gitarze i próbował to poskładać w jedno. Od razu uznałem, ze próbuje sam jakoś napisać muzykę do piosenki, rozpisać ją na instrumenty. Usiadłem za konsolą i przysłuchiwałem się cichemu głosowi brata.

Jesteś automatyczny.. twoje serce jest jak maszyna, umieram z każdym uderzeniem. Jesteś automatyczny.. a twój głos elektryczny, dlaczego wciąż wierzę? To automatyczne.. każde słowo w twoim liście, kłamstwo, które sprawia, ze krwawię. Automatycznie mówisz.. że wszystko będzie dobrze, ale tka nigdy nie będzie. Nie ma w tobie prawdziwej miłości.. czemu wciąż cię kocham..?”

Przerwał w tym momencie i zaczął coś kreślić w swoim zeszycie przy słowach piosenki. I po chwili zaczął od początku i próbował dobrać najlepsze akordy, które wypróbowywał z wydrukowanej kartki chwytów leżącej obok niego.
Ścisnęło mi serce. Przyglądałem się najpiękniejszej istotce, jaką kiedykolwiek widziałem. Taki kruchy, znów schudł. Pewnie najpierw w szpitalu, a teraz w domu nic nie jadł. Westchnąłem cicho, wiedząc, że to całkowicie moja wina. On kiedyś o mnie walczył. Ale czy ja teraz miałem w ogóle szanse by choćby stanąć do walki? Przecież niedługo miałem zostać ojcem. Co gorsza, ojciec Wiktorii dał mi do zrozumienia, że nie widzi innego wyjścia niż ślub. Zestresowałem się jeszcze bardziej i potarłem twarz. Im dłużej to odkładałem, tym było gorzej.
Wstałem i stanąłem przy drzwiach za lustro. Nacisnąłem klamkę i otworzyłem je powoli. Niemal od razu Bill podniósł na mnie twarz, a muzyka i jego śpiew ucichły. Zamknąłem drzwi za sobą. Podszedłem do ściany i usiadłem obok niego.
- Hej, Bill.. - powiedziałem w końcu po chwili ciszy.
Nie odpowiedział, patrzył na mnie wciąż. Na pewno nie przewidywał takiej sytuacji, był chyba z lekka przerażony. Przetarłem lekko spocone ze stresu dłonie o spodnie i przysunąłem mu gitarę bliżej.
- Łokieć.. łokieć powinieneś trzymać w ten sposób.. - powiedziałem cicho jedynie na niego zerkając. Dotknąłem jego ręki, ale odsunął ją lekko jakby obawiając się tego dotyku.
Spojrzałem się przed siebie i ukryłem twarz w dłoniach. Co ja mogłem mu powiedzieć? Żadne słowa nie wyrażały tego co czułem, ani nie były adekwatne do tego co on czuł.
- Bardzo podoba mi się twoja nowa piosenka.. - powiedziałem w końcu by przerwać bolesną ciszę. W tym momencie chyba stwierdziłem, że 1000 razy bardziej wolałbym, żeby wstał, zaczął mnie kopać i przezywać, żeby pokazał jakiekolwiek emocje. Taki z nich wysnuty był takim Billem , którego żaden z nas nigdy nie chciał oglądać.
Wziąłem z podłogi kostkę i mu podałem, chyba musiała mu wypaść z dłoni, gdy zobaczył mnie w drzwiach.
Zamknąłem oczy. Chyba naprawdę musiałem powiedzieć coś więcej niż tylko kilka tych słów nie mających nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Powinienem, ale on mnie ubiegł.
- Wyprowadzasz się teraz do Polski? - zapytał dość cichym, ale jednak silnym głosem. Z pozoru był moją dawną kruszynką. Ale wydarzenia, przez które tak niedawno go przeciągnąłem chyba zbudowały w nim jakąś siłę.
- Nie wiem.. ojciec Wiktorii chce, żebym ja poślubił – odpowiedziałem. Nie zamierzałem kłamać, nawet jeśli miało go to jeszcze bardziej boleć.
- Kochasz ją? - zapytał po chwili. Jestem pewien, ze gdybym tylko odwrócił głowę w jego stronę, zobaczyłbym jego oczka i jego intensywne spojrzenie wiercące dziurę w moim policzku.
Uśmiechnąłem się lekko i pokręciłem głowa na boki.
- Nawet jej nie lubię, Bill.. Jest.. - zacząłem, ale nic oprócz słów „nie jest tobą” nie przychodziło mi do głowy. - W pewien sposób bardzo mnie irytuje – odparłem zrezygnowany. - Nie wiem, co dokładnie, Bill.. nie jest tobą, po prostu sądzę, że to przez to.. i przez to, że winię ją za wszystko, podświadomie jej nienawidzę. Mimo, że nie jest winna, zdaje sobie z tego sprawę.
Bill patrzył się jeszcze chwile na mnie, a potem podał mi gitarę, która spoczęła ostatecznie na moich kolanach.
- Wiesz.. myślę, ze bardzo wydoroślałeś przez te kilka dni, Tom – powiedział nagle. W ogóle się tego nie spodziewałem. - Myślę, ze będziesz bardzo dobry ojcem. Pamiętam jak troszczyłeś się o mnie. - Pogładził lekko moje ramię. W jakimś stopniu byłem mu za ten gest bardzo wdzięczny. Uśmiechnąłem się jedynie lekko do niego i założyłem kosmyk jego włosów za ucho. - Pomogę ci, gdy tylko będziesz tego potrzebować – zadeklarował nagle coś, o czym mi się nawet nie śniło. - Zawsze będziesz mógł liczyć na swojego brata, zawsze nim będę – obiecał, ale nie uśmiechnął się choć na to trochę liczyłem.
Był poważny. Również dojrzał, dorósł. Albo bym przygnieciony częścią moich problemów. Mógł je przejąć w jakiś sposób bliźniaczą więzią. Nie chciałem by jeszcze dorastał. Nie przeze mnie.
- Chcesz poćwiczyć ze mną tą nową piosenkę? - zapytałem patrząc na jego zeszyt.
Jednak w odpowiedzi wziął go do dłoni i zamknął.
- Nie jest gotowa.. nie chcę – odparł. - To na razie.. tylko gryzmoły. Próbuję ułożyć coś w swojej głowie w całość – wyjaśnił.
Myślałem chwilę i w końcu postanowiłem się zapytać.
- Kiedy wróciłeś z Paryża? I.. i jak sobie tam sam poradziłeś? - Przyjrzałem się mu. Był piękny, choć jego twarzy nie zdobił makijaż. - I.. i ściąłeś włosy – zauważyłem.
Pokiwał lekko głową i westchnął prawie niezauważalnie.
- Xsavier wziął mnie na noc do siebie – odpowiedział. - A następnego dnia rano po rozmowie z Jostem.. chciałem wrócić do domu. Zrozumiałem, że to nie moje.. nie mój dom, nie moje dzieci, on nie był mój. Ani ja nie potrafiłem być jego. Tutaj mi dobrze – zrelacjonował wydarzenia w pigułce. - A włosy ściąłem.. w dzień po tym jak mi wysłałeś smsa – dodał jedynie bez szczegółów i wstał, po czym podciągnął lekko za duże spodnie i wyciągnął do mnie dłoń, aby pomóc mi wstać. Miało ty chyba dla mnie jakieś znaczenie symboliczne.
Złapałem jego dłoń mocno i się podniosłem. Zauważyłem, ze jego ręka jest bardziej umięśniona. Nabrała kształtów, za które na pewno odpowiedzialne były ciężarki. Był silniejszy nie tylko psychicznie.
- Długo jesteś w domu? - zapytałem w końcu, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu jak to wszystko szybko się pozmieniało. On przede wszystkim.
- Dwa tygodnie będą – odparł krótko i odstawił gitarę na stojak.
Był zimny. Automatyczny. Był jak maszyna, wyzuta z emocji. A jednocześnie taka, która nie chce zawieść brata w trudnym momencie pomimo własnego cierpienia. Swoją pracą musiał zrezygnować z brata kochanka, a pozostać bratem bratem. I mnie to bolało, bo nadal go kochałem. Ale wiedziałem, że koniec z tym wszystkim, z nami. To dziecko przypieczętowało wszystko. Na myśl, ze spał z tym Francuzem, ścisnęło mnie serce, ale z drugiej strony nie miałem żadnego prawa się o to złościć. Ja go zdradziłem. Nie on mnie. To ja, nie on wszystko zniszczyłem.
- Tom, przestań już rozmyślać – poprosił przyglądając mi się. - Żyjmy dalej. Mogłem być zły, obrazić się i schować tam, gdzie byś mnie nie znalazł. Ale chyba spotkała cię już wystarczająco bolesna kara. I będzie ci ona towarzyszyć już całe życie, po co mam ci to dodatkowo utrudniać? Chyba tylko prawdziwy łajdak by tak postąpił, a ja jestem twoim bratem. Potrzebujesz mnie i ci pomogę. Pomimo tego wszystkiego, będę przy tobie – powtórzył obietnicę, a ja poczułem jak moje serce po raz kolejny się zaciska. Tym razem ze wzruszenia.
Poczułem jak przytula mnie do siebie mocno. Nigdy tak nie robił. Nawet jeśli rzeczywiście mnie przytulał, to nigdy w taki sposób, teraz było inaczej. Mniej intymnie, po bratersku, po przyjacielski. Czułem się trochę zagubiony.

 Biała mgła.. światło księżyca.. świeca tak jasno jak ty, gdy śpisz. Chcę iść za tobą.. Poszedłbym, gdyby rzeczywistość była dla mnie bardziej przychylna. Gdybym nie popełnił błędów.. które są niewybaczalne, nieodwracalne.. Chcę znów w śnie być z tobą. Zamykam oczy.

5 komentarzy :

  1. Na wstępie bardzo dziękuję za dedykację. Bardzo się cieszę, że tak szybko pojawił się następny odcinek i mam nadzieję na to, że następny również pojawi się niebawem.
    BArdzo mi się podobało i bardzo współczuję Simone, która teraz musi żyć z taką, a nie inną wiedzą.
    Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, czy ta cała Wiktoria naprawdę kest w ciąży, a jeśli tak to czy urodzi, czy coś się może stanie... Jestem również ciekawa czy jeszcze usłyszymy o doktorku. W sumie to go polubiłam i mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego (chociaż telefon do matki bliźniaków był trochę głupim posunięciem ;/ w końcu są dorośli no nie?).
    Ogólnie natknęłam się na kilka literówek (najczęściej brak polskiego znaku, albo pod koniec gdzieś powinno być "po przyjacielsku", a jest "po przyjacielski"), ale to oczywiście nie razi i nie psuje odbioru całości. :D
    Cieszę się, że jesteś!
    Życzę weny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, po takim czasie to próbuje odzyskać czytelników. Muszę się też chyba zakręcić i złapać kontakt do Kasi, może mogłaby dalej betować. Ja to już często nie widzę takich błędów :P

      Usuń
    2. Spokojnie. To w żadnym wypadku nie miał być przytyk, ponieważ jakiś strasznych błędów raczej nie ma. No i wiadomo... co dwie głowy to nie jedna, beta zawsze potrzebna :P

      Usuń
  2. Czy będzie kontynuowane opowiadanie Miłość boli?
    inna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie jak się ogarnę ze wszystkim co i jak :)

      Usuń