sobota, 14 września 2013

47. Prolog: Everybody says that time heals the pain.

Ruszamy z III Tomem. Chciałabym tylko powiedzieć, że zawieszam MB na czas nieokreślony, bo jeszcze nie wiem, czy wyrobię się z jednym opowiadaniem, a co dopiero z dwoma... A przez następne dwa tygodnie nie ukażą sie notki, ponieważ wasza Sinn wyjeżdża na wycieczkę do gorącej Italii. Może natchnie mnie wena i po powrocie nastukam coś szybciutko. Bardzo przepraszam i zapraszam do czytania i komentowania.

Sinn

47. Prolog: Everybody says that time heals the pain.

W jednej ręce trzymał kubek z gorącą kawą, a w drugiej list, który dopiero co przyniósł listonosz. Wrócił do domu, ubrany jedynie w bokserki i szlafrok i rzucił niedbale list, nie patrząc na adresata. Miał lepsze rzeczy do roboty.
Dopił kawę i ubrał jakieś ubrania, nawet nie patrząc na to, czy spodnie pasują mu do koszuli. Przeczesał niedbale długie, brązowe włosy i westchnął z rezygnacją. Dziś mógł je pogładzić ostatni raz. Za godzinę miał wizytę u fryzjera.
Wyciągnął komórkę i zadzwonił do przyjaciela, który miał mu pomóc zmierzyć się z tym koszmarem i razem z nim porzucić przeszłość – ścinając szatynowi włosy.
Blondyn był punktualnie przed ogromną willą swoim czerwonym Porsche i oboje odjechali w kierunku centrum miasta. Nie rozmawiali za wiele. Szatyn był za bardzo zdenerwowany całą sytuacją, by wydusić z siebie cos dłuższego niż „uhm”, „tak” lub „nie”.
Fryzjerka z politowaniem patrzyła na przerażenie w oczach mężczyzny, który przymykał powieki na widok nożyczek, a jego przyjaciel musiał mu trzymać rękę na ramieniu.
Ciach. Ciach.
I po sprawie. Nie ma włosów. Nie ma przeszłości. Co z oczu to z serca? Chyba się przeliczył, wierząc w prawdziwość tego przysłowia, a blondyn zdawał się go dokładnie rozumieć. Oboje nie umieli zapomnieć. A może nie chcieli? W którymś momencie chyba nawet przestali zauważać różnicę.
Wychodząc z salonu szatyn czuł pustkę na ramionach. Było mu tak jakoś lekko na głowie i trochę chłodno. Przejechał dłonią po świeżo ściętej czuprynie i westchnął.
Wsiedli z powrotem do samochodu i skierowali się do domu szatyna.
Blondyn był jak zawsze zamyślony, mężczyzna nie chciał przyjacielowi przeszkadzać we wspominaniu, bo na pewno właśnie to robił. Wspominał. Wydzierał z zakamarków umysłu to, co postarali się schować już parę lat temu.
- Jutro razem wkroczymy w nowy okres w naszym życiu…- powiedział mężczyzna.
- Nigdy tego nie zapomnę. Nie ma takiej możliwości…- odparł właściciel samochodu.
- Już dwa lata… I żadnej wiadomości…- westchnął.
Weszli do domu i szatyn rozwalił się na kanapie w salonie i włączył telewizor, czekając na przyjaciela.
Blondyn poszedł do kuchni zaparzyć sobie kawy. Podniósł gazetę ze stołu, chcąc tym samym zrobić miejsce na kubek i nagle coś zauważył. Leżało pod gazetą i wyglądało niewinnie.
Przyjrzał się kopercie i zmarszczył czoło, a potem, po odczytaniu adresu zwrotnego, ściągnął brwi.
Zapomniał całkowicie o kawie i razem z kopertą przeszedł do salonu.
- Ktoś jeszcze utrzymuje z tobą kontakt z Hamburga?- zapytał blondyn.
Szatyn spojrzał na niego zaskoczony i zdziwiony jego pytaniem.
- Oczywiście, że nie- odparł pewien swego.- Skąd ci to przyszło do głowy?- Wyglądało na to, ze trochę się zdenerwował.
Przyjaciel rzucił w mężczyznę kopertą i patrzył na jego zmieniającą się minę, gdy czytał adres zwrotny.
- Ale…- zaczął, ale się zaciął. Właściciel willi nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.- To nie może być, Gustav - wydusił w końcu.
Rozerwał kopertę i szukał nadawcy listu.
- Georg?- zagadnął blondyn, chcąc się czegoś dowiedzieć.- Czy to…?- urwał, widząc minę przyjaciela.
Georg spojrzał na niego ze wściekłością i wyrzutem.
- Na darmo ściąłem włosy – burknął i podał list Gustavowi.
Przeleciał szybko wzrokiem po tekście, nie wiedząc, czego się spodziewać i uśmiechnął się na widok podpisu.
- Stawiam dwie stówy, że mu się udało – skomentował i wystawił rękę do kumpla.
- Ja stawiam cztery, że przekonali go do siebie – zaoponował i podał przyjacielowi rękę na znak podjętego zakładu.
- Jakby nie było…- westchnął Gustav.- Musimy się pakować… Chyba wracamy na falę, Geo.- Zaśmiał się.
- A mogłem ten list otworzyć rano…- żachnął się szatyn, ale pierwszy raz od dawna poczuł szczęście.

Teraz trzeba było tylko pojechać do Hamburga i wszystko wyjaśnić. Całe szczęście, że z Berlina droga nie była aż taka długa… Mówią, że czas leczy rany… Jednak żaden z nich nie był co do tego przekonany…

3 komentarze :

  1. Co tak KRÓTKO! cholera czy wszyscy chcą mi zabrać tyłtuł ,,tworzy najkrótsze notatki" ? Ale muszę powiedzieć, że mnie zaciekawiło Cholera bliźniacy z 2012? Kiedy Bill i tom są brodaczymi braćmi? Nasi kochani brodacze pozdrawiam i czekam na więcej :)
    Marudek :)
    Ps. Ale ja za tobą będe tęsknić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... Prolog zagadkowy, choć teraz mam pewne podejrzenia i szczerze mówiąc, boję się ich. Dlatego czekam na wyjaśnienia.
    P.S. Biedny Georg xD

    OdpowiedzUsuń
  3. - Jestem 30 000 sobą na blogu! Wen słyszysz?! - skakała jak debilka po łóżku
    - Nie da się ciebie nie słyszeć - rzucił w nią poduszką która celnie odbiła się od jej twarzy. poprawił długie rude włosy i ziewnął - Musisz tak drzeć ryjek?!
    - MUSZĘ! - zaśmiała się i odrzuciła poduszkę - Sinn się ucieszy!
    - Tak wiem ale okazuj radość w mniejszym przedziale decybeli!
    - Sam teraz się drzesz - pokazała mu język.
    - Głupia Blue.. - burknął pod nosem - Czy ty musisz żreć tyle cukru?! jesteś potem nie do zniesienia! - zabrał jej ciastko sprzed nosa.
    - Ej! Moje! Oddaj! Ja mam dietę rotacyjną! - skakała do góry starając się pochwycić łakocia.
    - Ty i dieta?! Niezły żart!
    - Rotacyjna! Obracam się i jem wszystko co jest wokół mnie!

    OdpowiedzUsuń