czwartek, 15 sierpnia 2013

43.


Hej witajcie :) Sinnlos poprosiła mnie o wstawienie odcinka, więc tutaj dla was go wstawiam i z uśmiechem na ustach zapraszam do komentowania :) Bo pewnie fajny odcinek jak cała reszta :) Zaprasza 
Marudek w zastępstwie za Sinnlos 

 Bill

Przez kolejne dni nie robiłem nic innego niż myślenie. Zajęcie dość męczące, gdy myśli się na taki temat, na jaki ja myślałem.
Łzy wyschły i nie było po nich śladu. Czułem się trochę jak wyprany z emocji mając wrażenie, że nigdy ich nie poczuję.
Ale decyzja była podjęta. Nic nie mogło mnie zatrzymać.
Patrzyłem na Berlin, stojąc na balkonie hotelu. Był piątek wieczór. Miasto żyło. Wysokie szklane budynki oświetlone były reflektorami. Ich światło we wspaniały sposób odbijało się od szkła. Nad całym miastem rozchodziła się jasna łuna. Duże miasta były piękne nocami. A po którejś godzinę słuchania szumu przestałem w ogóle zauważać, że panuje zgiełk.
Minusem było to, że nie było widać gwiazd. Chociaż… czy ja w ogóle lubiłem gwiazdy? Odzwierciedlenie marzeń? Ich symbol? Być może kiedyś, ale już nie…
Spoglądałem na stolik i przygotowane kartki papieru i pióro. Nie miałem zwyczaju nim pisać, ale list miał być ważny, więc chciałem go napisać w uroczysty sposób. Obok stała lampka białego wina. Mojego ulubionego. I mała, biała świeczka, która stała bez podstawki na zdjęciu Toma. Wszystko było przygotowane… Byłem gotów jak nigdy…

Tom

Stukałem nerwowo palcami o blat stołu i myślałem, co zrobić. Wysłałem bratu wiadomość o kolejnym miejscu spotkania, choć nie powinienem. A i tak oczywistym wydawało mi się, że jeśli nie przyszedł na gwałt, to nie przyjdzie na morderstwo…
Katarina patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem i zagryzała wargi. Wiedziała, że mnie wkurwiła tym, że mu powiedziała, ale też wiedziała, że zrobiła dobrze. A ja nie potrafiłem się na nią gniewać. Ani na Kat, ani na Billa. Bo przecież nie byłem na niego wściekły. Musiałem znaleźć sposób, by zostawić go, bezpiecznego w domu i nie mówić swoich grzechów.
Czy wiedziałem, że ten pocałunek nic nie znaczył? Byłem pewien i całkowicie o tym przekonany… Ale potrzebowałem dowodu… Tego, że jeśli ja zniknę, on ma jeszcze szansę poukładać sobie życie od nowa… Miał.
Dlatego byłem pewien, że sobie poradzi.

Do tej pory nie wierzę, że byłem tak głupi…

* * * * * * * * * * * * *

Spojrzałem w lustro i zacisnąłem wargi. Całe życie przelatywało mi przed oczami, widziałem je jak film. Było okropne i pełne kłamstw. I sam nie wiedziałem, co było prawdą, a co nie. Musiałem sobie wszystko poukładać, rozpisać. Życie, które wiodłem prawdziwy ja i życie osoby, którą wymyśliłem, żeby przeżyć. Ja i moje podwójne życie. Ja i osoby, którą nie chciałem być, ale pozwoliła mi żyć…
Punktem pierwszym było moje dzieciństwo. Mogłem napisać książkę.. opisać dokładnie, co się działo… I, owszem, okłamałem Billa. Nie podałem mu prawdziwych danych, bo po co? Miał się o tym nigdy nie dowiedzieć. Ani o nich, ani o tym, kto z kim. Mogłem opisać wszystko. Jak okłamywałem ojca i jak prosto z lania od niego leciałem lać innych. Sposób na odreagowanie… Bo przecież, mimo tego, że on mnie bił, miałem do niego szacunek, bo był moim ojcem. I chodźby z samej tej zasady nie mogłem go uderzyć. Bo to była osoba, która mnie stworzyła. To była osoba, która stworzyła mój największy skarb… mojego Billa…
Pierdolić to wszystko… Muszę odzyskać moje życie. Karta jest już czysta. Minęły wszystkie dni, które dałem sobie na to, by Bill mnie znienawidził… Była niedziela, a on nie dawał znaku życia.
Ktoś zapukał do drzwi i wszedł po moim głośnym i donośnym „wejść!”
Spojrzałem na drzwi, a do środka weszła osoba, której najmniej się spodziewałem.
- Sebastian… co ty tu, kurwa, robisz?!- warknąłem.
Stał zdyszany w wejściu z kopertą w ręce i przerażonym wzrokiem.
Nie zauważyłem nawet, że był już ranek.


* * * * * * * * * * * * * *

A jeśli marzenia są gwiazdami… Światło gwiazd nigdy jeszcze nie sprawiało mi takiego bólu… Mrużę oczy, bo mnie razi. I zamykam by na nie nie patrzeć. Tracę je wszystkie.
Marzenia giną pod osłoną nocy… Gwiazdy gasną pod moimi zamkniętymi powiekami.

4 komentarze :

  1. Tylko mi nie mów, że Bill popełnił samobójstwo, bo się zachlastam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie mam nadzieje, ze nie umarł ! dawaj więcej ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. I co ja mam napisać? Czytałam ten rozdział, bo go betowałam, ale dalej wywołuje we mnie takie emocje, że... Ach. Wydaje mi się, że Bill nie umrze, bo... No nie może po prostu.
    Czekam na kolejny rozdział :) I na następny do betowania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że tak dawno nic nie komentowałem, ale mój komp jest taki zryty, że jak wchodzę na twojego bloga, to mi się zacina, bo jest za ciężka i po prostu... Nie chciałem się wkurwiać. -,-
    A co do odcinka, no cóż... Może i popełnił Bill te samobójstwo. Ale równie dobrze mogło mu się nie udać. A Tom, no cóż. Moje zdanie na temat Toma na pewno znasz. Weny życzę.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń