sobota, 8 czerwca 2013

34. Augen zu und durch!

Po dłuższej przerwie jestem z kolejnym rozdziałem. Dedykuję go wszystkim, którzy czekali, odezwijcie się w komentarzu ; )  Przemyślałam te dni ukazywania się opowiadań i zdecydowałam zrobić tak, jak pewien Anonim polecił (błagam, popisujcie się!). Wiem, jestem bardzo niezdecydowana… Rozkład jazdy z boczku, po prawej w Achtung, fertig, los und lauf. A teraz zapraszam do czytania i komentowania. Betowała Czaki.

34. Augen zu und durch!

Wsiadłem do auta i ani słowem się nie odezwałem, podając tylko siedzącemu z przodu perkusiście adres. Wpisali to do GPS’a i jechaliśmy w ciszy.
Tyle czasu przesiedziałem milcząc i jedynie gapiąc się w ściany, a teraz aż mnie nosiło! Chciałem coś powiedzieć, nie – błąd – chciałem wrzeszczeć z radości! Tylko jeszcze nie wiedziałem, co miałbym wrzeszczeć. Że zaraz odnajdę brata? To wcale nie jest pewne. Że pogadam z ojcem, który jest homofobem? Szczerze, z uwagi na moją homoseksualność, obyłoby się. A może wcale nie będzie chciał mi powiedzieć, gdzie jest Tom? Albo powie, że nic go nie obchodzę i mam wracać, skąd przyszedłem?
Moje palce nerwowo podskakiwały na oparciu siedzenia Geo. Kolanami machałem na boki, jakby to miało pomóc. Ale nie pomagało.
Jakby jeszcze tego było mało, utknęliśmy w korku. W końcu były poranne godziny szczytu. Każdy szedł do pracy.
Zakląłem pod nosem i uwaliłem się w kąt kanapy. Założyłem ręce na piersi i mierzyłem każdego (wściekłego ze spóźnienia do pracy kierowcę) dookoła niebezpiecznym wzrokiem. Oj tak… Wkurzony Bill, to niebezpieczny Bill.
- Kurwa jebana mać!!! - zakląłem głośno. - Gustav, wysiadaj! - rozkazałem. - Idziemy z buta!
Opuściłem pojazd i bez oglądania się za siebie przeszedłem na chodnik. Wiedziałem, że Gus nie będzie protestował, bo… tak… wydaje mi się, że wspominałem już o wściekłym Billu.
Tak więc szedłem żwawo chodnikiem i po chwili kątem oka zobaczyłem Gustava, który usilnie próbował dotrzymać mi kroku.
- Bill…! - krzyknął zasapany, gdy ja nawet nie miałem przyspieszonego oddechu.
Jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że to przez adrenalinę, której Gus na pewno nie odczuwał. Przynajmniej nie w tym stopniu.
Zwolniłem trochę. Mieliśmy jeszcze trzy kilometry do celu i nie chciałem, żeby padł po następnych stu metrach. Poza tym, okazało się, że Gustav poruszy bardzo ważną kwestię.
- Bill, a co tu mu właściwie powiesz? - zapytał.
Przystanąłem zaskoczony faktem, że właściwa odpowiedź brzmi: „Nie mam pojęcia”.
- Nie wiem, Gus. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a on popatrzył się na mnie z troską wypisaną na twarzy.
- Gwiazdeczko… - powiedział zaczepnym tonem i położył mi rękę na ramieniu. - On nie lubi gejów, tak?
Odpowiedziałem mu jedynie skinięciem głowy.
- Powiesz mu?
- Nie wiem. Nie chcę tego ukrywać, a jak sam wiesz, ludzie i tak wiedzą swoje. Maluję się, noszę obcisłe rzeczy…
- I koturny… - wtrącił z uśmiechem.
- Właśnie. Po mnie to bardziej widać, niż po Tomie… Ale z drugiej strony nie chcę, żeby nasi fani widzieli w naszym zespole dwóch homoseksualistów.
- Fani? - Uniósł brew z powątpiewaniem. - Myślisz, że mamy fanów?
Zaśmiałem się.
- Dzisiaj nawet dałem autograf, Gus. - Odrzekłem dumny.
- Wow… - zatkało go. - Ale my nie o tym… To co mu powiesz?
- To samo, co Jostowi. I utrzymujemy, że Tom jest bi. No… i… - podrapałem się po potylicy. - Nie wygadaj się z tą homofobią. To nam niczego nie ułatwi. - Uśmiechnąłem się niewinnie.
Spojrzał na mnie wściekle.
- Z naszej dwójki to Geo ma niewyparzony język, ot co! - Żachnął się i ruszył dalej.
Szliśmy już wolno. W sumie to musiałem przemyśleć wszystko, co chcę powiedzieć. To samo, co Davidowi… Czyli, że obiecałem Tomowi, że będę się pilnować, ale dałem się ponieść chwili i pokusie… kuszenia Luc’a oraz to, że w ostatecznej rozgrywce… złamałem obietnicę. A ten źle to przyjął, bo nienawidzi łamania danego słowa i… wyjechał.
W sumie nie mijało się to zbytnio z prawdą.
Poczułem szturchanie, które wyrwało mnie z zamyślenia.
- Co kurwa? - odwróciłem gwałtownie głowę w jego stronę.
- Ten chłopak po lewej, pod latarnią. - Powiedział cicho i dał mi chwilę, żebym mógł uważniej przyjrzeć się osobnikowi.
Szatyn, ciemnooki, dość wysoki i szczupły. Dolną wargę szpeciło świeże rozcięcie. Na pewno wysportowany, o czym świadczyły delikatnie zarysowane bicepsy i tricepsy, ładnie podkreślone luźną koszulką bez rękawów. Miał krótkie spodenki, które pozwalały zobaczyć jego umięśnione uda i łydki. Na nogach miał białe adidasy, a w uszach słuchawki. Stał oparty o latarnie i wyglądał na bardzo znudzonego.
- No co? - spojrzałem z powrotem na Gustava.
- Przygląda ci się odkąd wyszliśmy zza rogu. - Powiedział lekko zaniepokojony.
- No to co? - wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej.
Gdy mijaliśmy tego chłopaka…
Nagle poczułem jak wpadam na Gustava i automatycznie oboje odwróciliśmy głowy, by zobaczyć jak to się stało.
- I co, kurwa, Kaulitz?! - szybko stało się oczywistym, że to on mnie popchnął. - Myślisz, że jak znikniesz na cztery miesiące, to miedzy nami koniec, tak?! – krzyknął, złapał mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie. Nie miałem pojęcia, co się dzieje dookoła mnie. - Otóż, kurwa, nie!!! - wydarł się prosto w moją twarz. - Możesz sobie zmienić fryzurę, ubierać się inaczej… bardziej sexy… - klepnął mnie w pośladek, a ja ze zdziwienia zapomniałem się zarumienić ze wstydu. - Ale ja cię poznam na końcu świata, Tom. - Wpił się w moje wargi, nie wahając się ani chwili. Całował brutalnie i agresywnie, a ja nie miałem siły oponować się, więc pozostawałem bierny. - Znajdę cię. - Rzucił przez zaciśnięte zęby i mierząc niemniej zdziwionego oraz przerażonego jak ja Gustava, odszedł.
Pozostawił nas obojgu w ciężkim szoku, a mnie dodatkowo łapiącego gwałtownie powietrze po tym gwałcie na moich ustach.
Gus pierwszy się „obudził” i dopadł mnie, przytrzymując moje ramię i mnie jednocześnie.
- Bill, nic ci nie jest? - głupie pytanie. Ktoś całkiem obcy właśnie zgwałcił mi usta! Usta przeznaczone tylko dla Toma!!!
- Nie… - wyszeptałem i spojrzałem na przyjaciela nieobecnym wzrokiem.
Objął mnie ramieniem i podprowadził do jakiejś kawiarenki, gdzie usadził w fotelu i zamówił wodę z cytryną.
- Mówiłem, że wygląda podejrzanie. - Nie byłby sobą, gdyby mi tego nie wypomniał. - Czy mi się zdawało, czy on cie nazwał „Tom”?
- Nie zdawało ci się… - dalej szeptałem, chociaż napój trochę mnie orzeźwił. - Boże, Tom… - westchnąłem. - W coś ty się wpakował…
Gustav patrzył na mnie troskliwie. Po chwili przysunął się do mnie z krzesłem i mocno, ale to mocniej i dłużej niż zwykle, przytulił.
- Chyba nie chcesz teraz iść do ojca, co? - zapytał.
Pokiwałem głową na „nie”.
Jeśli wcześniej nie wiedziałem, co powiedzieć Jorgowi, to teraz miałem kompletną pustkę w głowie. Nie mogłem z nim gadać. Nie miałem pojęcia, co mu powiedzieć. Kompletna niewiedza.
Patrzyłem się pustym wzrokiem w jakiś budynek po drugiej stronie ulicy. W szybach widziałem swoje odbicie, które wyglądało na przerażone, przytłoczone, smutne i bezradne.
Gustav zadzwonił po Georga. Kazał mu wyjechać z tamtej ulicy i podjechać na jakąś inną. Tam też mnie podprowadził. I w sumie sam nie wiem, kiedy znalazłem się w samochodzie.
Pierwszy dzień pobytu w Berlinie i trzy pytania wydające się nie mieć dostępnej dla nas odpowiedzi.
Gdzie jest Tom?
Kim był tamten chłopak?
Co ich łączyło?


Bierz się w garść i na przód, Bill! Mam dużo roboty…

1 komentarz :

  1. A więc jam mówię wam, że ten odcinek był genialny :D Był taki . . . inny. Ja na początku myślałem, że to Luck idzie na Billem i Gusem, ale nie :) To jakiś chyba były Toma OOOOOOOOOOOO wiem to jest ten chłopak, którego ojciec przyłapał z Tomem to znaczy Toma ojciec nie tego chłopaka :) A tak ogółem to . . . Czekam do soboty :)

    OdpowiedzUsuń