niedziela, 5 maja 2013

21. The first in the world that understand. And the last that feel relieved.


No i lecimy z pierwszym rozdziałem. Domyślacie się, co się stanie? Prolog nie był za bardzo skomplikowany. Zapraszam do czytania i komentowania!


Promień słońca sprawił, że otworzyłem niechętnie oczy. Jednak od razu napotkałem czekoladowe tęczówki parę centymetrów dalej, więc uśmiech sam wypłynął na moje usta.
Pogładził delikatnie kciukiem moje usta i pocałował lekko.
- Dzień dobry, Królewno.- powitał mnie.
Prychnąłem.
- Mówiłem ci przecież, że…- zacząłem obruszony, ale przerwał mi kolejnym pocałunkiem.
- Wiem, że mam cię tak nie nazywać, Piękny.- uśmiechnął się najcudowniej jak to było możliwe.- Ale dla mnie jesteś Księżniczką.
Mruknąłem coś niezrozumiałego o tym, że sobie tego nie życzę, choć tak naprawdę mi się to podobało. I chociaż nigdy mu o tym nie powiedziałem, skubany o tym wiedział.
- Dzisiaj pierwszy dzień lipca.- westchnął informując mnie o dacie.
Leżeliśmy głowa przy głowie, patrząc sobie w oczy. Obejmował mnie w pasie, ja swoje dłonie opierałem na jego klatce piersiowej. Nasze nogi były ze sobą splątane.
Odgarnął mi włosy z czoła.
Uwielbiałem te chwile. Patrzyliśmy na siebie jedynie, nie wypowiadaliśmy żadnych słów i po prostu byliśmy ze sobą. Kochałem jego gesty czułości, miłości, uwielbienia i sam czułem ogromną przyjemność czyniąc wobec niego podobne.
- Tom…- zacząłem niechętnie przerywając ciszę.
- Tak?
Zawahałem się. Nie byłem do końca pewien, czy naprawdę chcę powiedzieć to na głos. Jednak spojrzałem ponownie w jego oczy i nie mogłem powstrzymać się od myśli, że chciałbym móc w nie patrzeć w ten sposób o każdej porze dnia.
- Musimy im powiedzieć. Nie dam rady już dłużej.- wyznałem cicho.
Pogładził mnie po policzku.
- Jak chcesz to zrobić?- zapytał.- Palniemy im prosto z mostu, że jesteśmy razem i się pocałujemy?- zaśmiał się.
- Nie, wariacie!- również się zaśmiałem i uderzyłem lekko w ramię.- Przygotujmy ich na to, Tom.- podałem swoją propozycję.
- Jak?
- Sprawmy, by niektóre zachowania stały się dla nich normalne.- odpowiedziałem.
- Chcesz po prostu spaczyć ich moralność.- ponownie zachichotał.
Westchnąłem teatralnie.
- Nazywaj to jak chcesz, ale ja jestem ciekaw ich reakcji.- cmoknąłem jego policzek i wstałem z łóżka.- Wstawaj, Tommi!- zawołałem jeszcze do niego, znikając w drzwiach łazienki.- Mamy dzisiaj wywiad dla MTV.- przypomniałem mu.
Zniknąłem w łazience, gdzie rozpocząłem przygotowania swoich włosów i twarzy. Makijaż musiał być idealny. Fryzura starannie ułożona. W tym celu zawojowałem pudrem, czarną kredką, czarnymi cieniami i maskarą, nie zapominając o brzoskwiniowym błyszczyku. Rozczesałem długie do łopatek, czarne włosy i dokładnie wyprostowałem, nie pomijając żadnej niesfornej fali.
Tak wyszykowany wyszedłem z powrotem do pokoju, gdzie podszedłem do szafy i zderzyłem się z codziennym dylematem.
Tom leżał jeszcze w moim (chociaż powinienem powiedzieć „naszym”, bo ostatnio w ogóle nie sypiał u siebie) łóżku i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
Zerknąłem na niego, a on oblizał usta i uśmiechnął się niewinnie.
- Nie, Tom.- powiedziałem stanowczo.- Umalowałem się już i uczesałem.- zrobił zasmuconą minkę, której zazwyczaj ulegałem, ale nie dzisiaj.- Tom, nie mamy czasu. Jeśli chcemy zdążyć, musimy wyjść o…- spojrzałem na zegarek i mało co nie zemdlałem.- …teraz…- wyszeptałem sparaliżowany. Patrzyła na mnie rozbawiony.- TOM!!!
Sam nie wiem skąd wzięło się u mnie tyle siły, ale podleciałem do niego i ściągnąłem z łóżka na zimną podłogę. Syknął cicho z bólu.
Ale nie miałem czasu się tym przejmować. Wyciągałem już z szafy skórzane rurki i jednocześnie wciągałem na siebie obcisłą, czarną koszulkę z białymi napisami. Skakałem po pokoju z jednym butem, próbując go w locie zawiązać, a Tom padł na fotel zwijając się ze śmiechu.
- Możesz powiedzieć, co tak bardzo śmieszy cię w tym, że Jost zabije nas po raz kolejny?!- przyszpiliłem go wzrokiem, wiążąc drugiego buta.
Wstał z miejsca, podszedł do mnie i przytulił, dalej dygocząc ze śmiechu.
- Przepraszam, braciszku, ale było warto…- zachichotał.
Olśnienie spłynęło na mnie jak manna spadająca z nieba.
- Nie zrobiłeś tego…- wywarczałem przez zaciśnięte zęby, odsuwając go od siebie. Wziąłem komórkę z biurka i sprawdziłem ponownie godzinę.
TEN IDIOTA PRZESTAWIŁ ZEGAR O GODZINĘ DO PRZODU !!!!
- GRR…- warknąłem i zmierzyłem go niebezpiecznie wzrokiem.- Pożałujesz tego…- zmrużyłem oczy.
Przytulił mnie ponownie i pogładził delikatnie po świeżo- zrobionej fryzurze.
- Wynagrodzę ci to…- obiecał dość przekonująco.
- Nie rób tak więcej, Tom. To nie było śmieszne.- powiedziałem, ale napotkałem jego niedowierzający wyraz twarzy i przypomniałem sobie siebie, skaczącego po pokoju z jedną nogą i skórzaną kurtką założoną tylko na jedną rękę.- No, dobra… trochę było…- sam się zaśmiałem ze swojej reakcji.- Ale nie rób już tak.- spojrzałem w jego oczy.
- Obiecuję.- rzekł, trzymając moją dłoń na sercu.
- A teraz idź się ubierać, bo naprawdę się spóźnimy.- pogładziłem go po torsie.
Musnął moje usta i zniknął z mojego (naszego) pokoju.
W spokoju dokończyłem pracę nad swoim wizerunkiem, dokładając trochę (no, może trochę więcej niż trochę) srebrnej biżuterii.
Na dole nie spotkałem Toma, jednak Gordon i mama jedli już śniadanie. Zmierzyli mnie wzrokiem i uśmiechnęli przyjaźnie.
- Zrobiłam już dla was kanapki.- mama wskazała na talerz zapełniony tostami z marmoladą – truskawkową i brzoskwiniową – czyli nasz standardowy zestaw śniadaniowy.
Usiadłem do stołu i pomimo burknięcia w brzuchu postanowiłem, jak zawsze, zaczekać na brata.
Po chwili doszedł mnie odgłos tłuczącego się szkła i donośne „scheisse!!!” wypowiedziane przez Toma.
Sam nie pamiętam momentu, w który pokonałem schody i już byłem w jego łazience. Zmierzyłem go zaniepokojonym wzrokiem i zauważyłem rozbitą buteleczkę od perfum oraz sącząca się krew z dłoni Toma, siedzącego na ramie wanny.
Uklęknąłem obok niego, nie zważając na kawałki szkła i sięgnąłem po wilgotny ręcznik.
Ująłem jego dłoń i delikatnie zacząłem ocierać z czerwonej mazi. Patrzył na mnie z wyraźnie wymalowanym na jego twarzy bólem. Pogłaskałem go po policzku i usłyszałem ciche „oh” gdzieś za sobą.
Odwróciłem się momentalnie i zobaczyłem za sobą mamę i Gordona, którzy zasłaniali oczy i się odwracali. Zapewnie miałem dość niezidentyfikowany wyraz twarzy, bo kompletnie nie wiedziałem, o co im chodzi, dopóki Tom nie spuścił wzroku w dół swojego ciała.
Policzki mnie zapiekły, gdy zorientowałem się, że klęczę przed kompletnie nagim bratem, który dopiero co wziął prysznic, a swoją twarz mam na wysokości jego krocza.
Odsunąłem się, czując się tak głupio jak jeszcze nigdy. Przykryłem jego strategiczne miejsca drugim ręcznikiem i stwierdziłem, że skoro nawet nie zauważyłem, że Tom jest bez bielizny to albo byłem za bardzo przejęty jego podłużną raną, albo częściej już widzę go nagiego niż w ubraniu.
Ocknąłem się z ciszy.
- Mamo… przynieś apteczkę…- wyszeptałem.
Kiwnęła niewyraźnie głową i razem z mężem zniknęli z pokoju.
Przyjrzałem się dokładniej ranie i nie zauważyłem żadnego odłamku szkła.
Po chwili wróciła mama z pudełkiem w ręce.
- Poradzisz sobie?- zapytała cicho nadal zawstydzona zobaczeniem Toma nago i pewnie brakiem zawstydzenia na mojej twarzy.
Kiwnąłem głową, a ona opuściła pokój i usłyszałem jej kroki na schodach.
Podniosłem oczy na Toma.
- Zapiecze.- ostrzegłem go, wyciągając wodę utlenioną.
 Cichy syk, gdy polałem jego dłoń specyfikiem utwierdził mnie w tym, że rana została oczyszczona.
Przyłożyłem gazę i owinąłem ją bandażem okręcając wokół nadgarstka i kciuka tak, aby się nie zsunął.
Gdy odsunąłem się od niego poczułem, jak drżę i jak gorąca łza spływa po moim policzku.
Objął mnie pospiesznie, a ja wtuliłem się w niego, choć na zdrowy rozum powinno być odwrotnie.
- Bill, co się stało?- zapytał niespokojnie.
- Przestraszyłem się…- wyszeptałem i spojrzałem w jego piękne, czekoladowe oczy.- Jak to się stało?
- Miałem mokre ręce i flakonik mi się wyślizgnął z rąk. Chciałem pozbierać odłamki i przejechałem dłonią po ostrej stronie jednego z nich.- przedstawił całe zajście.
Pogładziłem delikatnie bandaż, a potem go cmoknąłem w to miejsce.
- Pomóc ci w czymś?- zapytałem, bowiem była to prawa ręka, którą wszystko wykonywał.
Pokręcił zaprzeczająco głową, a ja wyszedłem do jego pokoju, zamykając drzwi od łazienki i usiadłem na łóżku.
Wyszedł po paru minutach ubrany w białe bokserki i podszedł do szafy, z której wyciągnął jasne, obszerne jeansy i biały gigantyczny podkoszulek. Na nogi wciągnął białe adidasy. Złapał za czapkę z daszkiem i podszedł do mnie. Wyciągnął zdrową rękę i pomógł mi wstać.
Spojrzałem na niego niepewnie.
- Boli cię, prawda?- pogładziłem go po ramieniu.
- Nie tak bardzo…- skłamał. Wiedział, że nienawidziłem jak cierpiał i, że wtedy cierpiałem razem z nim.
- Dam ci jakieś tabletki przeciwbólowe. Chodź…- pociągnąłem go na dół, w stronę kuchni.
Zacząłem przeszukiwać szafki w czasie, gdy on zasiadł przy stole obok kontynuujących posiłek dorosłych.
Gdy znalazłem pigułki wróciłem do jadalni i położyłem tabletki na jego talerzu, głaszcząc jego ramię. Mama patrzyła z wielką dumą na mnie i troską na Toma.
- Tom, połknij.- powiedziałem czule i podałem szklankę wody, jednak…
… tak… skojarzenia Toma z moją wypowiedzią były jednoznaczne i zaniósł się tak głośnym i gwałtownym śmiechem, że Gordon o mało co nie wylał na siebie kawy. Gdy również do mnie doszło drugie (zboczone) znaczenie moich słów, dołączyłem do brata, śmiejąc się w najlepsze, chowając swoją twarz w jego plecach i tupiąc nogą, wyładowując pozytywne emocje.
W końcu doczłapałem się na swoje siedzenie i nie mogąc powstrzymać dreszczy rozbawienia zaczęliśmy jeść kanapki.
Mama i mój ojczym nie byli już tak zdziwieni naszym zachowaniem, co na początku. Teraz jedynie spoglądali na siebie, wyszczerzeni i kręcąc z niedowierzaniem głowami wypowiadali tylko jedno słowo: „bliźniacy”. To dla nich tłumaczyło wszystko. Dla nas też.
Zdołaliśmy się wreszcie wydostać z domu i wsiąść so naszego busa, który stał pod domem od dobrych 15 minut i czekał na nas z siedzącymi w środku G&G oraz Jostem i patrzącymi na nas wściekle. Jednak tym razem nasze spóźnienie wytłumaczyła ręka Toma. David się rozchmurzył, a my ruszyliśmy na nasz pierwszy tak profesjonalny wywiad do studia telewizyjnego MTV.
Pierwsza osoba, która zrozumie, co poczułem, gdy usłyszałem tłukące się szkło jako ostatnia odczuje ulgę. Bo naszą miłość ciężko będzie zaakceptować.

6 komentarzy :

  1. Interesujące . . . Interesujące muszę powiedzieć, że zaczyna się ciekawie mam nadzieje, że akcja szybko się rozkręci :) Pozdrawiam zrób coś z tymi obrazkami co każą mi wpisywać pod komentarzem, bo jak nie to zniszczę swój komputer, a w tedy nie będę mógł czytać i komentować twoich notatek :) Pozdrawiam i zrób coś z tym, bo to denerwuje pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęskniłam za marudzeniem, naprawdę! :) Już wszystko pozmieniałam, naprawdę nie wiedziałam, że mam tą funkcję włączoną, przepraszam za problemy. Dzięki Tobie ten blog staje się lepszy, D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę-!-!-!

      Usuń
  2. - SINNLOS! - z rozpędu wtula się machając ogonem. - Wen! Sinnlos wróciła!
    - Daj mi spać!- Rudy wróżek zawarczał spod kołdry.
    - Tak się ciesze że jest nowy rozdział i że wróciłaś! Rozdział boski, to jak Bill się ubierał na szybko też.. w sumie sama tak często robię.. ale co tam, scena w łazience bije wszystko na głowę! - trajkotała jak najęta - Jak było w Berlinie, mam nadzieje, że troszkę za mną tęskniłaś. Cieszę się że już jesteś.. mghf mfmmfhfb - Wen zasłonił jej usta poduszką.
    - Sorry Sinnlos,przywiązała się i tęskniła. Spać głupolu! - rzucił ją na łóżko i poszedł do siebie zakopując się w kołdrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęskniłam jak szalona, Blue! A w Berlinie się zakochałam! Cudowne miasto. Wrzucam szósty bieg w nauce niemieckiego i mam nadzieję nauczyć się go perfekt w dwa lata aby wyjechać na studia. Co do sceny z ubieraniem... Muszę przyznać, że sama się z tego chichrałam, gdy to sprawdzałam. Cieszę się, że jesteś po tygodniu rozłąki.

      ~Sinnlos

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się to opowiadanie, serio, jest świetne! Widać, że masz na nie dobry pomysł. Jest kilka błędów i niepoprawnie zapisujesz dialogi (na co zwróciłam ci już uwagę na KILu), ale jest serio dobre! Podoba mi się. Cieszę się, że tutaj trafiłam i że jest coraz więcej osób piszących twincesty! ^^ Weny, weny i jeszcze raz weny, kochana!

    Pozdrawiam, Mazohyst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jaki banan na usta mi się wcisnął, gdy zobaczyłam, że tu weszłaś! Jeśli chodzi o dialogi... no, nie jestem mistrzem gramatyki i nie dość, że robię te cholerne literówki, nad którymi w dalszym ciągu nie mogę zapanować, to naprawdę nie miałam pojęci, że sposób zapisywania dialogów ma znaczenie. Postaram się teraz pisać już poprawnie, ale moje "teraz" to 36. rozdział. Do tego czasu niestety wszystko jest już napisane z błędami. Postaram się co nieco ponaprawiać. I jak zawsze D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę (o czym Marudek wie najlepiej) za uwagi, dzięki którym mogę pisać lepiej.

      ~Sinnlos

      Usuń