wtorek, 21 maja 2013

Miłość Boli 1.1


Oto przedstawiam moją nową miniaturkę... I zmieniłam wygląd bloga, więc gdyby było coś niewyraźnie, proszę o uwagę w komentarzu. Mam nadzieję, że choć trochę się spodoba i proszę o komentarze ; ) Betowała Czaki.

~Sinnlos


Miłość Boli 1.1

Aaaa - teraźniejszość
Bbb – parę dni wcześniej
Cccc - wspomnienie

Gładziłem lekko jego głowę. Blond dredy już dawno zastąpiły ciemnoczekoladowe warkoczyki. Każdy z nich był gładki i jeszcze trochę mokry po prysznicu. Jego delikatne powieki uniemożliwiały mi patrzenie w jego ciemne oczy. Drgały lekko, mówiąc mi, w której fazie snu się znajduje. Zawsze był taki męski, odważny, niepokonany. A teraz taki bezbronny w obliczu snu, który go zmorzył. Miał delikatne rysy twarzy. Tak inne od moich, ale… właściwie byliśmy jednakowi…
Westchnąłem i pogłaskałem go po policzku.
- B-Billy… Zo-zostaw go… M-Margaret… Zo-zostaw… - mruczał cicho przez sen.
- Ciii…. Śpij… - Głaskałem go po głowie, aż się uspokoił i dalej spał, przekładając się na prawy bok, twarzą do mnie.
Uśmiechnąłem się smutno.
Minęło tak dużo czasu… Tak wiele go poszło na zmarnowanie… Nasze najpiękniejsze lata… Nienawidzę jej…
Wspomnienia były silniejsze od mojej woli… Po chwili już wszystko leciało przed moimi oczami, jakby wydarzyło się wczoraj…

- Tom! - Potrząsnąłem osiemnastoletnim bliźniakiem. - Ona cię oszukuje! Omamia! Dlaczego mi nie wierzysz?! - Popchnąłem go w złości na ścianę.
- Kocham ją, Bill. Ona jest dla mnie wszystkim, rozumiesz?! - wydarł się na cały dom. - Nie waż się o niej tak mówić! - Podniósł rękę z zamiarem uderzenia mnie.
Margaret weszła do pokoju i odciągnęła go ode mnie.
- On nie jest tego wart, Tom – powiedziała wyniośle blondynka.
- Nie jest – potwierdził mój bliźniak, patrząc prosto w moje oczy.
Coś wywróciło się w moim żołądku do góry nogami. Poczułem się, jakby ktoś wsadził mi sztylet w serce, a potem jeszcze przekręcił. Wyimaginowana krew lecąca z mojego serca i prawdziwe łzy, wypływające z moich oczy, gdy patrzyłem jak wychodzi z domu, a ja nie mogłem nic zrobić.
Margaret… Pieprzona suka, dająca na prawo i lewo, która umiała podejść Toma i… podburzyć go przeciwko mnie… Oszukała go tyle razy… Wiedział o tym. Wiedział, że kiedyś była dziwką i, że za wolność musi teraz spać ze swoim byłym alfonsem, a on… wierzył jej. We wszystko, co powiedziała, co zrobiła…
Tom oczywiście wpakował się w sytuacje bez wyjścia. Chciał dziwce pomóc. Nawet pogodził się z tym, że nie tylko on będzie ją pieprzyć… Wybrał ją, a nie własnego brata, z którym był w każdej chwili życia od poczęcia do… do swojego wyjazdu z tą pizdą. Wyjechali do Monachium. Dlaczego akurat tam?
Ha! Bo tam przeniósł się jej alfons i musiała być na miejscu, żeby mu dawać.
Ale Tom nie chciał o tym słyszeć… Dla niego była idealna… Miodowe włosy, duże niebieskie oczy, szczupłe, długie nogi… To wszystko, o czym marzył… kiedyś.
To był jego ideał. Tak mi powiedział, gdy mieliśmy po czternaście lat. Siedzieliśmy nad rzeczką i rozmawialiśmy o naszych sprawach.
Później już nie było „naszych” spraw. Były sprawy Billa oraz sprawy Toma i Margaret. Rozdzieliła nas. Zawładnęła nim.

Kiedyś powiedziałem mu, że go kocham. Nie wyśmiał mnie, tylko powiedział, że on mnie też. To było całkiem odruchowe, ale wtedy… mieliśmy po szesnaście lat i… powiedziałem mu, że kocham go bardziej, niż powinienem. A on… Przytulił mnie i poprosił, by nic się nie zmieniało…
Więc nic się nie zmieniło. Próbowałem zdusić swoje uczucie do niego. Było głęboko we mnie. Zachowywaliśmy się normalnie, jak bracia. A gdy pojawiła się ona…

- Nie jest – powiedział mój bliźniak, patrząc prosto w moje oczy. - No co, Bill…? Chyba nie myślałeś zboczeńcu, że będę żyć z tobą w związku, hę?- Zaśmiał się głośno.
Wyszedł z domu razem z blondynką, trzaskając drzwiami.

Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie tamtego dźwięku. Jego słów i odrazy w jego głosie. Jakbym był czymś do wyplenienia, a nie jego bratem. I nie bliźniakiem…
Nienawidzę jej. Zabrała nam tyle czasu… Sześć lat… Tyle go nie widziałem.
Sam nie wiem, który z nas bardziej się postarzał, ale obydwu z nas przetrzepało życie. Czy ja zamartwiający się całe dnie przez sześć lat o jego los, czy on zamartwiający się o los swojej dziwki, gdy szła do alfonsa…?
Wstałem z łóżka delikatnie, żeby go nie obudzić. Poszedłem do łazienki i zmyłem cały makijaż, jaki mi pozostał na twarzy, a nie został wtarty w poduszkę. Wyglądałem okropnie… Nie miałem najmniejszej ochoty patrzeć na siebie w lustrze dłużej, niż to było konieczne…
Wszedłem pod prysznic, puszczając lodowatą wodę i wzdrygając się co chwila i chcąc odsunąć, trwałem w bezruchu, aż straciłem czucie, czy woda jest zimna, czy ciepła. Ćwiczyłem silną wolę. Codziennie od sześciu lat. Nie było z początku łatwo, ale po pewnym czasie opanowałem stanie pod lodowatym strumieniem, ból po nacięciu nożem, czy… no właśnie…
Dotknąłem delikatnie najnowszej blizny, która powstała wieczorem, kilka dni temu na moim udzie. Miała jakieś trzydzieści centymetrów długości. Tyle, ile ostrze noża…
Polubiłem ból. Wiedziałem, że na niego zasłużyłem… Tak sobie wmówiłem dawno temu i nie miałem już problemy z jego odczuwaniem. Zawsze powtarzałem, że jestem winny temu, że cierpię i że powinienem cierpieć.
Ból podobał mi się też z innego powodu… Gdy go czułem, miałem pewność, że żyję. Że gdzieś i kiedyś, albo wcale i nigdzie… spotkam go jeszcze raz. I będę mógł powiedzieć, że i tak go kocham.
Powiedziałem. Tydzień temu.

Siedziałem na stołku barowym, myśląc o tym, czy wolę rozpoczynać pokaz mody, czy go zamykać… Jedzenie robiło się w mikrofali, a ja spoglądałem na zdjęcie Toma, przyczepione na lodówkę magnesem i myślałem… Tak, jak się oczywiście spodziewałem, moje myśli szybko uciekły poza temat pokazu, który miał się odbyć w przyszłym tygodniu. W mojej głowie znów był tylko wysoki, ciemnooki blondyn z dredami i full cap’em. W za dużych o parę rozmiarów spodniach i koszulce. W białych adidasach i luźnej bluzie, w której obaj się mieściliśmy.
Minęło sześć lat. Ukryłem swoje wnętrze. Nie pasowało do całej reszty. Do mojego zawodu, do ludzi, z którymi się widywałem. Musiałem stać się bezuczuciową i bezwstydną suką, która wszystko miała gdzieś. Nie pozwalałem sobie na czułe chwile. Na troskliwość, na miłość, czy zauroczenie. O tkliwych chwilach wiedzą tylko moja sypialnia i łazienka. Tam łzy znikają niezauważone. W odpływie, albo wsiąkają w poduszkę. I nikt nigdy się nie dowiedział, że mam wrażliwą stronę.
Rok po wyjeździe Toma nie umiałem już żyć z matką. Nie w tamtym domu. Za dużo wspomnień… Za dużo bólu… Zerwałem wszelki kontakt z rodziną i wyprowadziłem się do Paryża, mówiąc o tym jedynie matce. Nie podałem adresu, zmieniłem telefon. Zniknąłem tak jak on.
Dzisiejsze popołudnie nie zapowiadało się w żaden sposób ciekawie, czy niezwykle, poza tym, że zamierzało padać. Lubiłem deszcz, więc się uśmiechałem. Kochałem te krople. Spadające na moją twarz. Spływające po mojej buzi… Wtedy mogłem ukryć łzy.
Jedzenie w mikrofalówce się podgrzało, o czym poinformował mnie cichy brzęczyk, wyrywając mnie z zamyślenia.
Automatycznie wyjąłem posiłek, ale stwierdziłem, że odechciało mi się jeść. Zostawiłem więc jedzenie i poszedłem pod prysznic. To był ciężki dzień. Najpierw dwie sesje, potem jeszcze przymiarka do pokazu, który miał się odbyć następnego dnia, w sobotę.
Ledwo co wyszedłem z kabiny, zamotany na biodrach tylko w ręcznik i już usłyszałem dzwonek do drzwi.
- KURWA MAĆ!!! - wrzasnąłem, niezadowolony z niezapowiedzianych odwiedzin.
Ubrałem bokserki. I wycierając sobie długie do ramion blond włosy, szedłem w kierunku drzwi.
- SPIERDALAJ, JEŚLI CI ŻYCIE MIŁE! - mówiłem do tej osoby i mocno wierzyłem w to, że jak otworzę drzwi, to już nikogo nie będzie.
Dzwonek zadzwonił jeszcze raz. W charakterystyczny sposób. Trzy razy krótko i raz długo… Ale nie mogłem sobie przypomnieć, kto tak dzwonił. A może to był zwykły przypadek lub mi się zdawało?
Odblokowałem zamek i nacisnąłem klamkę.
- Zajebie, normalnie, no! - krzyknąłem, otwierając drzwi, trzymając ręcznik w drugiej ręce.
Stał za nimi mężczyzna. Łudząco kogoś mi przypominał, ale nie umiałem go z początku z nikim skojarzyć. W moim zawodzie przewijałem się codziennie wśród wielu facetów, więc całkiem możliwe, że widziałem kogoś podobnego…
Ciemnoczekoladowe, wręcz czarne włosy, zaplecione w warkoczyki. Luźne spodnie jeansowe, czarna, za duża bluza… i brązowe oczy. Znałem te oczy... Znałem. Takich nie da się zapomnieć.
Spojrzałem ukradkiem na lustro przy drzwiach. To były moje oczy. Moje… On miał moje oczy…
Nagłe oświecenie i strach. Na końcu tego… wściekłość.
- Tom? - zapytałem, choć tak naprawdę już wiedziałem, że to on. - Spierdalaj – rzuciłem i pchnąłem drzwiami, odwracając się, chcąc wrócić do łazienki.
Zdziwiłem się, gdy nie usłyszałem trzasku. Odwróciłem się zdziwiony i zobaczyłem, że włożył nogę między drzwi, a futrynę. Zatrzymałem się i patrzyłem na niego.
- Spierdalaj zanim wezwę policję – warknąłem przez zaciśnięte zęby.
Spojrzał na mnie z bólem.
- Bill… dlaczego? – zapytał, naprawdę nic nie rozumiejąc.
Uśmiechnąłem się wściekle. Naprawdę nie wiedział…
- „On nie jest nic wart, Tom… Nie jest. No co, Bill…? Chyba nie myślałeś zboczeńcu, że będę żyć z tobą w związku, hę?” - zacytowałem fragment tej rozmowy, która tak wryła mi się w pamięć, intonując odpowiednio ich głosy. Warga mi zadrżała.
Złapał się za serce, a z jego oczu pociekły łzy.
- Co, Tom? - uśmiechnąłem się złośliwie. - Dziwka uciekła z alfonsem, a ja miałem rację? – Uniosłem w pogardzie brew. – Spierdalaj. Więcej razy nie powtórzę. - Mój głos był mocny i zimny.
- Co się z tobą stało? - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Gdzie jest mój Billy?
- Zniknął sześć lat temu – oparłem szczerze. - Dokładnie w tym momencie, gdy stał się nic niewartą suką, mniej ważną od dziwki – warknąłem.
Nie mogłem się popłakać. Nie mogłem. Zagryzałem wargę, obiecując sobie, że nie okażę słabości. Nie jemu.
Po jego policzkach spływały łzy.
- Wierzyłem jej… Naprawdę jej wierzyłem… - wyszeptał.
- Chuj mnie to, kurwa, obchodzi! - krzyknąłem. - Wypierdalaj z mojego domu!!! - wrzasnąłem i złamałem swoją własną obietnicę.
Poczułem łzy na  policzkach. Jego wzrok palił. Całe moje ciało. Widział, że płakałem.
Po chwili wszystko, co czułem to były jego ramiona, przytulające mnie do siebie.
- Zostaw mnie, Tom! - Wyrywałem się. - Zostaw tego zboczeńca!- Krzyczałem.
Złapał moją twarz i wpił się w moje wargi. Przeszedł mnie dreszcz. Już tak dawno go nie czułem… Tęskniłem. Wiedziałem o tym, ale nie mogłem mu wybaczyć… Nie mogłem…

2 komentarze :

  1. Podoba mi się to i aż żałuje, że jest takie krótkie. Nie mam pojęcia, co więcej napisać. Mam pustkę w głowię. Ale liczę na więcej. ^^
    Weny, Sinnlos.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Kontynuacja na 100% Będzie tego parę części...

      ~Sinnlos

      Usuń