sobota, 25 maja 2013

Miłość Boli 1.2


A więc… Druga część miniaturki… Trochę wykorzystałam motyw krwi z Makbeta, ale jakoś mi to pasowało… Zapraszam do czytania i komentowania! Betowała Czaki.


Miłość Boli 1.2

Aaaa - teraźniejszość
Bbb – parę dni wcześniej
Cccc - wspomnienie



Chciałem go odepchnąć, ale był silniejszy. Pchnął mnie na ścianę, przygwożdżając własnym ciałem i nie dając mi tym samym szans na ucieczkę.
Jednym ruchem stopy rozsunął moje nogi i naparł kolanem na moje krocze.
To przestało być dla mnie śmieszne.
Wymierzyłem i uderzyłem go pięścią w twarz.
Złapał się za policzek i spojrzał na mnie niezidentyfikowanym spojrzeniem.
- Przyszedłeś powiedzieć, że dla ciebie wciąż jestem podczłowiekiem gorszym od dziwki?! - warknąłem wściekły. - Dla mnie już nie istniejesz… - wyszeptałem i czując łzy spływające po moich policzkach, zniknąłem w kuchni.
Słyszałem, że drzwi się zamknęły. Przez chwilę naprawdę uwierzyłem w to, że wyszedł. I nie wiem, czy świadomość tego, że ponownie mnie olał, nie zabolała bardziej, niż wszystko to, co kiedyś powiedział.
Ale po chwili również pojawił się w pomieszczeniu kuchennym.
- Przepraszam, Bill… - wyszeptał, a mnie zadrżało serce.
Już nie trzymałem w sobie łez. Na to za późno. I tak już je widział.
- I co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! - krzyknąłem. - Że przyjedziesz, a ja wlecę ci w ramiona mimo straty sześciu lat życia? - Podszedł do mnie. - Pieprz się! - Odepchnąłem go. - Z kogo ty się uważasz, co?!
Byłem już bardziej, niż wściekły. To było jakieś apogeum mojej wściekłości i bezradności.
- Za największego skurwiela na świecie – powiedział cicho.
- Pfff… No i masz rację. Jesteś nim.
- Billy… - Zapłakał. - Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył…?
Prychnąłem.
- Na łzy to ty mnie nie weźmiesz. Ludzie codziennie lepsze i wiarygodniejsze szopki mi odstawiają i jakoś podobnie jak ty, nie chcą uwierzyć, że ktoś może być taką zimną suką, jak ja.
Kłamałem. Jego łzy sprawiały, że krajało mi się serce, ale… Nie umiałem mu wybaczyć.
- Billy, przepraszam… - szeptał.
- Nienawidzę cię, nie rozumiesz?! - krzyknąłem prosto w jego twarz. - Nienawidzę… - Zacząłem dygotać i drżeć na całym ciele. Objął mnie mocno, nie pozwalając się wyrwać. - Nienawidzę… - powiedziałem cicho do jego ucha, gdy tulił mnie mocno.
Trzymał mnie tak, nie mam pojęcia ile czasu. Jego ramiona były silne, jego ciało było ciepłe. Pachniał tak samo jak pamiętałem…
- Kocham cię – wyszeptał do mojego uszka. – Pozwól mi wrócić do swojego życia. Chcę być jego częścią…
Odsunąłem się od niego.
- Już dawno zadecydowałeś, Tom – powiedziałem. – Już nigdy nią nie będziesz. Nigdy ci tego nie wybaczę… - wyszeptałem i rozpłakałem się bardziej.
- Tak bardzo się myliłem, braciszku… Ty we wszystkim miałeś rację… We wszystkim… Margaret to zwykła dziwka, która nigdy nie uwolni się od alfonsa i tylko czekała na takiego frajera jak ja, który zrobi dla niej wszystko… Nie mogę uwierzyć w to, co zrobiłem… - Ponownie mnie do siebie przygarnął. - Kocham cię, Billy…
- I choose to be lonely than live without your attention, Tom – odpowiedziałem smutnym głosem i zrzuciłem maskę. - I nigdy nie zamierzam już żyć z tobą. - Spojrzałem mu w zapłakane oczy.
- Byłem ślepy, Billy… Tak bardzo ślepy na to, co mówiło mi serce. Umysł nie pozwalał mi w to uwierzyć. Nie pozwalał zrozumieć, że kocham brata mocniej, niż powinienem. Męska duma kazała mi pomóc kobiecie w potrzebie…
Prychnąłem.
- Że niby mnie kochasz? - wyszeptałem. - Więc możesz już przestać. Tamten „ja” nie istnieje. Teraz jestem wrakiem człowieka, Tom. Więc, przestań kochać. Teraz co najwyżej możesz czuć się winny temu, że mnie zniszczyłeś.
Złapał mnie za ramiona i spojrzał w moje oczy.
- Kocham każdego ciebie, Billy. A ten „mój” jest w tobie. Na pewno… - szeptał.
Szczęka mu drżała, gdy słuchał tego wszystkiego.
- A pamiętasz nasz szesnaste urodziny, Bill…? - zaczął wspominać, ścierając delikatnie moje łzy. - Byliśmy nad jeziorem. Sami. Tylko ty i ja. Była okropna burza… Zawsze bałeś się burzy… Przytuliłeś się do mnie i powiedziałeś, że mnie kochasz. Nie pamiętasz? Wiem, że masz to teraz przed oczami, bo ja też…
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałem, pociągając nosem.
- Chcę cię odzyskać, Billy… - Przytulił mnie mocno, a ja nie miałem już siły się opierać. Było mi przy nim tak dobrze… I bezpiecznie…
Moje łzy wsiąkały w jego koszulkę. A najbardziej w materiał na ramieniu.
Tęskniłem za nim. Tak bardzo tęskniłem… A gdyby teraz mnie zostawił… Zabiłbym się, niezdolny do niczego innego…
- Kocham cię… - szepnąłem wbrew swojemu umysłowi. Nie umiałem nie kierować się sercem.
Spojrzał na mnie, w moje oczy i wpił się w moje wargi, całując delikatnie i czule.
Płakałem cały czas, głaszcząc jego policzki i przyciągając za kark.
Odsunąłem się nagle od niego, a on zerknął na mnie zdziwiony.
- Dotykałeś tej dziwki… - powiedziałem o co mi chodzi.
Pokiwał głową zasmucony i cofnął się.
Patrzyłem na niego jakby… z obrzydzeniem? Tak, to dobre określenie. Z obrzydzeniem i miłością zarazem.
Wycofałem się i uciekłem do sypialni, gdzie usiadłem na łóżku i rozpłakałem się jeszcze bardziej.
Drzwi skrzypnęły i pojawił się w nich mój brat.
- Brzydzę się tobą, nie rozumiesz?! - krzyknąłem.
W jego oczach również błyszczały łzy.
- Nie miałem nikogo oprócz niej… - powiedział cicho.
- A ja nikogo prócz własnej ręki! - odpowiedziałem wściekły. - Kogo ona miała oprócz ciebie, co?! Brzydzę się tobą i twoim dotykiem… Jakbym wciąż czuł jej duszące perfumy… Jej wysoki głos i skrzekliwy śmiech… Widzę ją, patrząc na ciebie… - dosłownie czułem, jak wpadam w histerię. Wspomnienia i ból powróciły mocne jak nigdy i nie umiałem sobie z nimi poradzić. Drżałem na całym ciele. - Wszędzie widzę jej biżuterię… Tę plastikową, nic nie wartą… Walała się po naszym domu… Jej kosmetyki… W twojej, w mojej… W każdej łazience. - Spojrzałem na swoje dłonie. - Miała takie czerwone paznokcie… Takie jak krew… - Uniosłem swój wzrok pełen obłędu na Toma.
Płakał rzewnie i patrzył na mnie z bólem.
- Bill… - Upadł na kolana tuż przy mnie, na co się wzdrygnąłem. - Tak bardzo… Tak bardzo cię przepraszam… - szeptał i łkał jednocześnie.
Odsunąłem się od niego.
- Czuję się… Taki brudny… - spojrzałem na swoje ręce i widziałem jakie są ohydne. Czarne i brązowe… Jakbym się babrał w ziemi…
Wstałem natychmiast i pomimo tego, że dopiero co wyszedłem spod prysznica, ruszyłem do łazienki, wchodząc od razu pod gorący strumień. Złapałem za gąbkę, obficie polałem płynem i zacząłem się mocno szorować, aż pozostawały czerwone ślady od ostrzejszej strony. Najchętniej zdjąłbym z siebie skórę, włożył do pralki na najdłuższy program i dopiero wtedy na siebie założył.
Płakałem cały czas, stałem tam już przynajmniej pół godziny i cały czas czułem na sobie jego brudny dotyk.
Usłyszałem jak drzwi łazienki się otwierają. Wszedł do środka. Jak gdyby nigdy nic. Mój brat bliźniak, dla którego nic nie znaczę, wszedł do łazienki, gdy się kąpałem!
- Billy… Co ty robisz…? - zapytał.
- Jestem brudny, Tom… Cały brudny… Twój bród przeszedł na mnie… - Panikowałem i mówiłem dość nieskładnie.
Kątem oka zauważyłem, że zdejmuje ubrania, ale zignorowałem to, próbując pozbyć się brązowych plam na przedramieniu.
Wszedł pod prysznic i stanął obok mnie.
- Daj… - powiedział cicho i zabrał gąbkę, którą już ledwo co trzymałem w ręce. - Ja cię umyję, Bill… - jego głos był przeraźliwie smutny i pełen bólu.
Wzdrygnąłem się, gdy splótł nasze palce, unosząc moja rękę do góry, aby gładzić ją gąbką, rozprowadzając płyn. Później to samo zrobił z drugą. Odgarnął moje długie włosy i trzymając je, zaczął masować gąbką mój kark, potem mył mi całe plecy. Odwrócił mnie przodem do siebie i dolał płynu na gąbkę. Miał cała mokrą twarz, ale widziałem, że płakał. Z resztą, tak jak ja… Przeszedł na moją klatkę piersiową. Okrężnymi ruchami czyścił moje ramiona, a potem zataczał kręgi wokół sutków. Jedną rękę przeniósł na moje ramię, ściskając, jakby robił masarz, a gąbką gładził mój brzuch. Uklęknął przy mnie i zaczął myć moje uda, omijając strategiczne miejsca. To samo z pośladkami.
- Billy… - wyszeptał, a ja spojrzałem na niego, na dół. - Jesteś cały czysty, braciszku…
Drżałem… Czułem to… W moich oczach było przerażenie.
Wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka, a za chwilę podniósł się do pionu.
Złapał moja twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Kocham cię, Billy… Bardziej, niż po bratersku… Jesteś całym moim światem, tylko… Za późno to zrozumiałem… - szeptał.
- Jesteś brudny – stwierdziłem, tępo wpatrując się w niego.
Pokiwał głową ze zrozumieniem i podał mi gąbkę.
- Jestem – potwierdził. - Umyj mnie według własnego uznania…
Ręka mi drżała, gdy wlewałem płyn na gąbkę. Musiałem go umyć… Musiałem… Bo był brudny, a ja go kochałem… Nie mogłem kochać kogoś brudnego…
Zacząłem go szorować. Mocno… Aż nie widziałem żadnych brązowych, ani czarnych plam. Gładziłem potem oszołomiony jego ciało dłońmi. Delikatnie wodziłem nimi po czerwonych śladach szorowania.
Wyjrzałem z kabiny i sięgnąłem po żyletkę. Na swoim lewym nadgarstku zacząłem wypisywać wyraz „MIŁOŚĆ”. Złapałem rękę Toma i zacząłem wycinać bolesne litery na jego prawym nadgarstku. Woda zmywała, wypływającą krew. Złączyłem nasze na nadgarstki i pokazałem mu, co jest napisane. „MIŁOŚĆ BOLI”.
Złapał mnie mocno i przytulił do siebie. I… był już czysty… Nie czułem obrzydzenia… Był… czysty…
Pogładził kciukiem mój policzek i pocałował czule moje usta.
- Kocham cię… - wyszeptał.
- Ja ciebie też – odpowiedziałem.
- Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał z nadzieją.
- Nie – odparłem zgodnie z prawdą.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Nigdy? - upewnił się.
- Nigdy - potwierdziłem.
- A wpuścisz mnie do swojego życia? - Patrzył prosto w moje oczy.
- Sam do niego wszedłeś – odszepnąłem.
- A czy pozwolisz mi zostać?
Zamyśliłem się.

Czy pozwolić mu zostać? W moim osobistym życiu, które od lat prowadzę sam? Porzucił mnie, a teraz znów miałby w nim być? 

5 komentarzy :

  1. JESTEŚ GENIALNA.
    Nie mam więcej słów.

    OdpowiedzUsuń
  2. To było boskie... uwielbiam to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. -Cichutko Marudek przemawia! - Wbiegam na scenę i podchodzę do przygotowanego dla mnie mikrofonu.
    -Dziękuje. Powiem teraz krótko, że miniaturka Sinnlos była . . . świetna. Taka drapieżna, a Bill jako zimna suka jest bardzo pociągający :) Mam nadzieje, że akcja rozwinie się tak ciekawie, że mimo tego, że nie będę mieć dostępu do komputera, będę myśleć o miniaturce :) Dziękuje - Schodzę ze sceny idąc przed siebie. Teraz wystarczy czekać na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam pojęcia co napisać.. Miniaturka jest świetna, ale naprawdę nie wiem, jak ją skomentować. Poczekam na kolejną część. Może wtedy coś mnie natchnie. ^^ Weny!

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  5. To było bossskie ♥ Normalnie nie wiem co mam napisać więc życzę weny i czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń