poniedziałek, 6 maja 2013

23. Wir bleiben immer. Schreien uns in die Ewigkeit.


Poprzedni rozdział nie wnosił nic specjalnego, więc dodaję kolejny.

Już na wstępie powiem, że pomysł na nowy wątek podsunął mi w komentarzu jakiś czas temu Marudek. I to w świetnym momencie, bo traciłam pomysły na akcję. Marudek – jesteś wielki J D-Z-I-Ę-K-U-J-Ę-!

~Sinnlos

23. Wir bleiben immer. Schreien uns in die Ewigkeit.

Opadliśmy na kanapy w wytwórni, czekając na Josta, który miał skomentować nasz występ przed kamerami. Kanapy były dwie, jednak były dwuosobowe, więc gdy nasz menadżer wszedł do pomieszczenia, skrzywił się, że nie ma gdzie siedzieć.
- Bill, suń się.- Spojrzał na mnie.
- Taaa… Jeszcze mnie zgnieciesz.- Parsknąłem śmiechem, bo było to oczywiste, że się w trójkę nie zmieścimy na jednej sofie, nawet jeśli jesteśmy z Tomem najchudsi ze wszystkich.
Wstałem z miejsca i wpakowałem się bratu na kolana. Ten złapał mnie w pasie jeszcze bardziej przyciągając do siebie. Miny naszych towarzyszy były bezbłędne. Tak… to operację „spaczanie moralności” czas zacząć. Objąłem Toma za szyję i wtuliłem się jego miękkie ciało.
- No co?- mruknąłem do Georga, który wydawał się być najbardziej zdezorientowany.
Tom zachichotał, rysując palcem niewidzialne serduszko na moich plecach.
Położyłem głowę na jego ramieniu, idąc dalej i chowając ją w zagłębieniu jego szyi. Te emocje, że robię to wszystko na oczach świadków były niesamowite. A uczucie „czegoś” twardego, wbijającego się w moje udo wcale nie pomagało zachować spokoju.
- No… już możesz zaczynać…- mruknąłem jakby od niechcenia, gdy już się wygodnie umościłem na kolanach Toma.
Jost zamrugał dziwnie oczami.
- Oni tak normalnie?- Skinął na G&G, a my z Tomem parsknęliśmy śmiechem, jak na zawołanie.
George zmrużył wzrok kręcąc głową na „nie”, a Gustav jakby się zamyślił z niezidentyfikowanym wyrazem twarzy.
David westchnął.
- No, dobrze… W każdym bądź razie poszło wam naprawdę dobrze.- Komplement oznaczał, ze poszło nam wprost wyśmienicie.- Dobrze, że staracie się mówić prawdę.- Pochwalił nas.- Uwaga na przyszłość: starajcie się nie kręcić za bardzo, bo w pewnym momencie możecie wpaść. Najlepiej kłamać najmniej jak umiecie, a jeśli już, to tak, żebyście znali wspólną wersję zdarzeń i wszyscy wiedzieli, w jakiej sprawie kłamiecie.- Dał nam radę.- OK., chłopaki.- Wstał.- Jesteście wolni.- Wyszedł z pokoju.
Również się zebraliśmy i opuściliśmy wytwórnie. Gordon, zawezwany wcześniej przeze mnie, już czekał, więc wsiedliśmy szybko do samochodu i odjechaliśmy.
- I jak nam poszło?- zapytałem ojczyma.
- Jak zawodowcom.- Wyszczerzył się.- Na żywo radzicie sobie jeszcze lepiej niż na nagraniach. W ogóle nie widzieliśmy z Simone oznak zdenerwowania.
- Sam wywiad był dość krótki - przyznałem. - To ze śpiewaniem nam zeszło pół godzinki.
Spojrzał na mnie z troską i tak jakby… czule?
- Zrobienie wam tego studia w domu to chyba najlepsza decyzja w moim życiu, wiecie?
- Dzięki, Gordon. Tato…- Poklepałem go po ramieniu pierwszy raz nazywając go tak, jak już od początku o nim myślałem.
Po jego policzku spłynęła samotna łza.
Zatrzymał samochód i przytulił mnie.
- Ja też ciebie kocham, synku - wyszeptał rozemocjonowany.
Do domu dojechaliśmy w ciszy. Było jakoś po czternastej, więc zjedliśmy obiad. Potem Gordon zniknął u siebie z biurze, gdzie projektował różne domu i posiadłości, a my z Tomem udaliśmy się do mnie, gdzie wtuleni w siebie na łóżku włączyliśmy telewizor, żeby zobaczyć powtórkę naszego wywiadu.
Nagle poczułem wibracje w kieszeni, więc wyciągnąłem komórkę, aby sprawdzić, kto się dobija.
Tom również spojrzał na wyświetlacz, w końcu nie mieliśmy przed sobą tajemnic.

Luc: „ Hej, Bill. Minęło trochę czasu od kiedy tak naprawdę rozmawialiśmy. Mam wrażenie, że ten pocałunek jednak coś zmienił. Szkoda, że cię straciłem.”

Oniemiałem. Zanim zorientowałem się, jak bardzo zdezorientowaną minę przybrał mój brat, zastanowiłem się dokładnie i rzeczywiście nie rozmawialiśmy ze sobą odkąd… Odkąd pogodziłem się Tomem?
- Całowałeś się z nim?- zapytał Tom i odsunął ode mnie.
Westchnąłem i skuliłem się w rogu łóżka. Czas się wytłumaczyć z głupoty numer 1.
- To było następnego dnia po tej burzy, gdy mnie pocałowałeś - zacząłem.- Chciałem sprawdzić, czy jestem gejem, więc poprosiłem, żeby mnie pocałował.
Prychnął.
- I co? Sprawdziłeś? Jesteś gejem?- Uniósł wysoko brew.
- No, właśnie...- Odetchnąłem, decydując się wyznać całą prawdę.- Mój problem polega na tym, że nie działają na mnie ani dziewczyny, ani chłopcy.- spojrzałem mu w oczy.- Tylko ty - wyszeptałem, a on mnie głęboko pocałował.- Będę musiał się z nim spotkać. Nie chcę, żeby myślał, że to przez pocałunek.- Patrzył na mnie uważnie.- Ale spokojnie, nie zwalę winy na ciebie.- Zaśmiałem się i poklepałem go lekko po ramieniu.
Wziąłem telefon i wystukałem wiadomość.

Bill: „ Nie straciłeś mnie, idioto! J Po prostu byłem zajęty. Jeśli chcesz możemy się spotkać dzisiaj wieczorem.”
Luc: „ OK. Mam dzisiaj wolną chatę. Melania śpi u Olgi, więc może przyjdziesz na noc? Zrobimy sobie maraton filmowy.”
Bill: „ Dobra, będę o 20. Pizza?”
Luc: „ Wegetariańska, Gwiazdeczko <3.”
Bill: „ Nie pozwalaj sobie! J Do zobaczenia.”

- Tom?- Poczekałem aż na mnie spojrzy.- Nie będę dzisiaj spać w domu. pojadę do Luc’a. Muszę jakoś wybłagać wybaczenie.
W jego oczach pojawiła się zazdrość. Tak wyraźna jak nigdy.
- I co będziecie robić?- zapytał ostrożnie.
- Obejrzymy jakieś filmy, spokojnie.- Pogładziłem jego policzek.
- Spokojnie?!- warknął, odsunął się ode mnie i wstał z łóżka.- Idziesz na noc do jakiegoś geja- zboka i mówisz, że mam być spokojny?!
Wstałem i podszedłem do niego.
- Nie raz już u niego spałem, Tom. Jak widzisz jestem cały i zdrowy.- Wskazałem na siebie.- Jesteś zazdrosny.- Uśmiechnąłem się zadowolony z reakcji Toma.
- Wcale, że nie!- mruknął.- Niby o niego? Jakbym nie miał o kogo…- kłamał.
Przylgnąłem do niego, a on mnie objął i zanurzył głowę w moich włosach, wąchając ich cudowny, owocowy zapach.
- No dobra… Jestem zazdrosny…- przyznał się.
Zachichotałem.
- Pomyśl, Tom. Gdybyś to ty szedł do niego na noc ja miałbym większe powody do obaw. Oboje jesteście gejami z nadmiarem testosteronu.- Ponownie się zaśmiałem.
- Nienawidzę ryżawych kolesi.- Wzdrygnął się.- W życiu bym go nie tknął, choćby to była ostatnia dupa na świecie.- Prychnął.- Nie śpij w jego łóżku - poprosił.- Bóg jeden wie, co tam robił i z kim.
- Tom!- Uderzyłem go lekko w ramię, śmiejąc się.- Nie będę spać na podłodze, nie ma mowy. Mam za delikatną skórę.
Tym razem to mój brat się zaśmiał.
- A tak przy okazji…- zaczął.- Z czego się tak wczoraj śmiałeś, gdy ja próbowałem tworzyć w zakątkach swojego pokoju?
Uśmiechnąłem się na wspomnienie dzikiego śmiechu z dnia poprzedniego.
- Mama przyszła do mojego pokoju i usiadła dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ty… mi… dosłownie dziesięć minut wcześniej… no wiesz…- Zawstydziłem się. Nie lubiłem mówić o TYCH rzeczach na głos.
- Obciągnąłem - dokończył za mnie bez żadnych rumieńców na twarzy. Uniósł brew.- A chcesz to powtórzyć?- Spojrzał sugerującym wzrokiem na czerwony fotel.- Może to cię uchroni przed choćby spojrzeniem na Rudego w TEN sposób.- Uśmiechnął się kusząco.
Poszedł zamknąć drzwi na klucz i odłożył go na biurko.
Chciał mnie pocałować, ale odsunąłem się.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nigdy, na nikogo TAK nie spojrzę - wyszeptałem i sam wpiłem się w jego wargi.
Od razu przeszedł do pogłębiania pocałunku, rozchylając delikatnie moje wargi gorącym językiem. Myśl o tym, co zaraz będzie nim robić, odbierała mi siłę w nogach. Tom szybko to wyczuł, podniósł mnie i nie przerywając pocałunku usiadł ze mną na fotelu. Usadził mnie okrakiem na swoich kolanach i wsunął ruchliwe palce pod moją koszulkę.
Uwielbiałem ta pozycję. Mogłem gładzić Toma po policzkach, ramionach, zatopić palce w gęstych blond- dredach… I dodatkowym plusem była możliwość ocierania się swoim kroczem o jego, co wywoływało moje ulubione, słodkie jęki podniecenia i przyjemności.
Ugryzł mnie lekko w wargę i ścisnął pośladki, gdy poruszyłem się, kładąc rękę na jego kroczu i ściskając lekko.
- Mhmm…- mruknął i oderwał się od moich ust.
Podniósł mnie bez problemu i usadził na fotelu. Doskonale wiedziałem, co teraz zrobi, ale to tylko powodowało, że w moich skórzanych, obcisłych rurkach robiło mi się co raz ciaśniej.
W jego oczach widziałem płynną namiętność i pożądanie.
Rozchylił moje nogi i klęknął miedzy nimi. Uniósł moją koszulkę i zaczął całować, lizać i ssać każdy fragment mojego chudego brzucha i płaskiej klatki piersiowej. Przyssał się do mojego sutka, a ja syknąłem z przyjemności. Boże, niech on wreszcie ściągnie mi te cholernie ciasne spodnie…!
Schodził co raz niżej, a ja wiedziałem, że mój penis na sto procent stoi już na baczność.
Automatycznie uniosłem biodra, aby po rozpięciu paska i rozporka mógł mi ściągnąć spodnie. Pozostawił je na wysokości kolan jak zawsze, gdy mieliśmy ochotę na szybką stymulację.
Uklęknął wygodniej i nie przestając męczyć moich sutków na przemian, wziął do ręki moje przyrodzenie i zaczął od powolnych ruchów w górę i dół. Zadrżałem, gdy tylko mnie dotknął. Odchyliłem głowę do tyłu i głośno jęknąłem, gdy wziął czubek mojej męskości do ust.
- Ciszej, Billy…- mruknął z dołu patrząc na mnie z wielkim bananem na ustach, ale już po chwili kontynuował .
Wziął mnie głębiej, a ja wczepiłem ręce w jego włosy i wygiąłem biodra jego stronę, aby mógł mnie jak najszybciej wziąć całego. Spełnił moja niemą prośbę i teraz przesuwał ustami po całej długości, kreśląc koniuszkiem języka jakieś dziwne wzorki.
- Tom…- wydyszałem.- Ach… Tom…- jęknąłem.- Ja… ja… zaraz…- wyszeptałem i spuściłem się w jego usta.
Spojrzałem na niego spod zamglonych przyjemnością oczu i przymkniętych powiek. Jeden ruch jego jabłka Adama i wiedziałem, że przełknął wszystko.
Przyciągnąłem go do siebie za koszulkę i pocałowałem głęboko, czując swój smak w jego ustach.
Naciągnął mi spodnie na tyłek i ponownie usiadł na fotelu, biorąc mnie na kolana. Przytulił tak bardzo mocno. Jak po każdym moim spełnieniu. Wiedział, że potrzebuję bliskości jak niczego innego.
- Kocham cię - wyszeptałem cichutko do jego ucha, wtulając się w jego bluzę.
- Ja ciebie też - odpowiedział z uczuciem.
Już przez całą wieczność będę krzyczał z miłości do niego. Już to wiedziałem.

3 komentarze :

  1. Jaki ja podsunąłem pomysł? . . . normalny jestem? Nie ważne oby coś się stało między Billem i Rudym mmmm ten rudy jest . . . ach, uch i ech zajebisty najwyżej ja go sobie tak wyobrażam. Pozdrawiam i czekam na więcej :) Ps. dobra zmienię nazwę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że nie po tym nazwisku się do Ciebie zwracam, co trzeba, ale "Marudek" było takie słodkie i cudowne...

      Usuń
  2. Pięknie jest <3
    Mam nadzieję, że nieprędko się to zepsuje, bo zaczynam się bać... uch... :C
    Dawaj szybko następny rozdział, kochana! <3

    OdpowiedzUsuń